X.
Zblizała sie 19.00 co znaczy kara u Kapitana. Ciekawe co kaze mi zrobic, moze sprztac swój gabinet, albo na mnie narzeczy.
Dobra za 5 min 19.00 ide
Gdy dotarłam do drzwi gabinetu kapitana Levi'a... Zapukałam anty usłyszałam stanowcze "wejść"... Weszłam do środka. Zauważyłam że gabinet kapitana był naprawdę zadbane i był w nim porządek , do tego po lewej stronie były otwarte drzwi które prawdopodobnie prowadziły do sypialni.
-dobry wieczór kapitanie
-spóźniłeś się....-powiedział oschle a ja spojrzałam na zegar były zaledwie 2 minuty po.
-ale tylko dwie minuty.....
-to mnie nie ochodzi foster spóźnienie to spóźnienie.
-to co każe pan mi robić....
-pomożesz mi z tymi papierami rzecz jasna-powiedział pokazując ręką na biurko na którym leżało masę papierow.
-wolałabym już sprzątać z erenem i Jeanem......
-aż tak ci się śpieszy do swojego chłopaka????
-że do kogo?-zapytałam zdziwiona
-no do tego twojego Erena....
-nie jesteśmy parą i jesteśmy przyjaciółmi.... Niech kapitan mnie uwierzy wolę z nim sprzątać niż na pana patrzeć -powiedziałam zła
Kapitan wstał i podszedł do mnie.
-uważaj na słowa Foster, pamietaj kim jestem i kim ty jesteś.....
-Tak.. Tak przecież wiem. - powedziałam lekceważąco a ten chwycił mnie za szczękę to chba nasza tradycja
-nie denerwuj mnie bachorze, jesteś w tym momecie na samym dnie, jestes nikłym zołmiezykiem który zginie na swojej pieewszej wyprawie.... Najlepiej było by abys nie utrudniała i odrazu wlazła do paszczy tytana..... - powedział zły.... Ale jak możena tak powedziec drugiemu człowiekowi i to w takich czasach.... Czy on jest nie powazyny!
-czy pan jest nie poważny? - zapytałam zła na co ścisło mocniej moją szczeke-ała....... Mowi pan takie rzeczy innemu człowiekowi w momęcie kiedy najbardziej ludzie są potrzebni!
-ty nie jestes ani troche potrzebna... Tylko przeszkadzasz - powedział odpychając mnie na tyle mocno bym uderzyła o półkę z książkami.
Wtedy cos do mnie dotarał... Jakies wspomninie.....on miał recje....
*wspomnienie*
Mała ja byłam w swoim pokoju i bawiłam sie nowym misiem gdy nagle mama z kuchni mnie zawołała.
-Aya wujek Neron z Lee przyjachał
Cieszyłam sie wtedy jak nigdy, wujek Neron czyli brat mamy i jego syn a moj kuzyn Lee.
-Lee!!! - krzyknełam i przytuliłam go
-Aya! - odwzajemnił uscisk
-zobacz Neron wyglondają jak rodzeństwo - powedziała mama
-tak i to bardzo
-to moge mowic do ciebie siostrzyczko? - zapytał Lee
-a ja bo ciebie Braciszku?
-pewka
-mamo mozemy isc na podwórek?
-idzcie, ale ostroznie mi tam.
*później *
-.... I obiecał mi ze mnie teraz weźmie. - powedział dumny blondyn
-jej wujek ma cieszką prace.... Nie Boisz sie ze zjedza cie tatany?
-nie, ani troche....
-ale sa one zagrozeniem.... Wykonczą nas... Zniszczą..
-Aya......to nie tytani nas Wykonczą.... Człowiek wykonczy drugiego człowieka tytani chcą tylko uratować ten świat od nas. - powedział pewni.
-... Ale i tak uwazaj na siebie....
I kilka dni pozniej dowiedziałam sie o smierci Lee i Wujka Nerona, zjedzieni przez tytanow.....
*koniec wspomnienia *
Czemu akurat teraz to wspomninie wróciło, czy Lee chodziło o to ze teraz Kapitan wykonczy mnie?
-siadaj gowniaro mamybduzo roboty... - powiedział oschle
-on naprawde miał racje-powedziałam cicho ale kapitan i tak to uslyszał.
-ha??
-Człowiek wykonczy drugiego człowieka-powedziałam glosniej i spojrzałam na kapotana. - to nie tytan mnie wykinczy tylko Ty!
-od kiedy jestesmy na ty szczeniaro! - krzyknął - i ja miłbym mniec ciebie w moim oddziale?! Taki smarkacz jak ty!?
Krzyczał... W tym momęcie byłam przerażona, nawet nie wiem kiedy z moich oczu poolyneły łzy.
-woijsko nie jest dla płaczliwych smarkaczy Foster.... Wiec przestan ryczeć - powedział zimno, jak by to go nie obchodziło.
Nic nie powidziałam, tylko ruszyłam do drzwi by wyjść z gabinetu.
-a ty gdzie, mamy cos do zrobinia....
-skoro pan jest taki idealny, wilka nadzja ludzkości.... Zabija pan 20 tytanow na minute......to poradzi sobie pan z paroma dokumentami. - powedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami, wiem ze musze robic to co mi kaze moj przełożony ale za bardzo mnie wnerwił i wystraszył. Weszłam do pokoju, co mnie zdziwiło Sashy i Mikasy nie było. Wiec skozystałam z okazji i zajzałam pod łozko, wyciągłam z pod nigo małe pudełko. Otwozyłam je, był tam taki otwierany naszyjnik a w srodku było zdięcie moje i mamy. Załoze go na wyprawe. W pudełku było jeszcze samo zdięcie mojej mamy z młodosci. Była sliczną kobietą i niezalezną.
Moze jak bym zrobiła tak jak kapitan mowi, czyli wpakowała sie sama do paszczy tytana było by łatwiej.....nie dosc ze inni mieli by spokuj... To ja sama bym go miaał ale.... Nie..... Musze walczyc dla mamy.... Dla wujka..... Dla..... Lee.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top