LXVIII
Minęły 2 dni.... 2 dni od jebanych przemyśleń..... Co ja mam teraz zrobić czy też nie pójdę teraz tam do niego i mu powiem że wybaczam mu wszystko?!!?
-Aya mówię ci... Idź do niego powiedz mu że mu wybaczasz i będzie wszystko świetnie i tak jak było!!!-krzyknęła na mnie Emily
-jakbym nie zależało nie przychodził by to-prowadziła dalej dyskusję Jasmine....
-uwierzcie mi jakby było takie proste to już bym dawno do niego poszła-powiedziałam.... Przecież poszłabym do niego ... Gdyby nie taki jeden demon......
-kochasz tego w ogóle jeszcze??-nagle do pokoju wparował Leo.... Jak???
-no kocham.... Ale po tym wszystkim sama już nie wiem....
-słuchaj mnie kurwa bo zaraz ci przyjebie-powiedziała brązowowłosa-uwierz mi na słowo lub nie........ Może on jest idiotą że dam się tak omamić.....ale nie kurwa jedna mądra laska płakała przez swojego faceta.... Ja przecież taz ostatnio beczałam przez Leo i co jakoś nadal się trzymamy chociaż nie wiem jak to jest możliwe!
-zaraz to ja ci kurwa szczele-powiedział Leo
-dziewczyny się nie bije-odpyskowała mu Emka
-to ty się zaliczasz do dziewczyn???-teraz od pyskował jej Leo a dziewczyna nagle stała się czerwona ze złości jak pomidor i zaczęła go gonić po pokoju a ten przed nią spierdalał....
-skarbie...-zaczęła Jasmine wsiadając się do mnie-w każdym związku jest inaczej ci się gryzą na każde zawołanie....
-odezwała się ta co wie najwięcej-powiedziała Emilii leżąc na Leo
-fakt może nie mam chłopaka i jeszcze nie spotkałam mojej miłości ale jednak coś o tym wiem nie mam 15 lat!!-powiedziała zakładając ręce na biodrach
-bo masz 19...-powiedziała Emily
-mój rocznik!!!-krzyknął Leo... Któremu po chwili zatkano usta ręką.
-mieliście mi pomóc a nie bardziej dołować.... Teraz sobie uświadomiłam że ja już mam 16 lat... Jestem teraz starsza....
-16??? Ty 15 czasem nie masz???-powiedziała Jasmine
-no 2 dni temu jeszcze miałam......
-ty miałaś urodziny i nic tam nie powiedziałaś!!!?-powiedziała Emily od razu biegnąć z moją stronę
-jakoś nie lubię się chwalić tym dniem-powiedziałam i lekko się zaśmiałam
-no to wszystkiego najlepszego zdrowia szczęścia nie mam nic przy sobie nie dam ci prezentu ale życzenia ci starczą prawda??-powiedziała Emilii przytulając mnie
-no i to samo.... Trzeba zapamiętać tą datę Leo-powiedziała Jasmine ale o tylko pokazał kciuk w górę....
-jutro jedziemy na tą wyprawę nie??-powiedziała brązowowłosa
-w też jedziecie???-zapytałam...
-tak.
-dowódca uznał że możemy się tam przydać-powiedział Leo nadal leżąc na łóżku
-czyli zostaje sama...-no widziałam
-nie smutaj.... Będzie dobrze.... Możesz trochę poćwiczyć pod naszą nieobecność-powiedziała Jasmine Ja się tylko uśmiechnęłam....
-no dobra to idę......
-idziesz do kapitana????
-w końcu trzeba... Ostatnim razem powiedziałam za dużo ...... I powiedziałam że żałuję że go poznałam..... Mimo że on przeprosiła Ja też powinnam to zrobić.....-powiedziałam zestresowana-tylko co ja mam mu powiedzieć??
-spokojnie tylko zobaczysz sama będziesz wiedziała co masz powiedzieć-powiedziała cztero ręka a Leoś tylko przytaknoł
-powodzenia... Uwierz w końcu trochę od siebie... Tyle razy byłaś tak odważna ale ty nadal się boisz...... Więc odwagi!!-zmotywowała mnie Emka a ja wyszłam z pokoju.
Kiedy szłam do niego zaczepiła mnie... Szóstka moich przyjaciół...
-Aya!!!-krzyknął ze mną Armin...
-takie strasznie przepraszamy!-krzyknął Connie
-ale... Ale o co chodzi??-zapytałam
-jak to co przecież miałaś te urodziny nie dawno......... to napewno ona mniala????-zapytała Sasha
-tak na pewno ona-powiedział Jean
-i przepraszamy że zapomnieliśmy-powiedziała Mikasa i przytuliła mnie
-nic się nie stało to normalne.....
-ale i tak chcą złożyć ci życzenia...... No i przeprosić że zapomnieliśmy-powiedział Eren
-naprawdę nic nie szkodzi no chodźcie tu!-powiedziałam zostałm przez wszyscy zamknięta w niedźwiedziu uścisku.
-100 lat!-i nagle przestaje się tylko zaśmiałam
-dziękuję... Bardzo dziękuję..... To nie dziwię się że zapomnieliście przecież tyle się dzieje.... Chcę wam życzyć dużo szczęścia na jutrzejszej wyprawie.....
-nie jedziesz?-zapytał Armin
-nie Tata mi nie każe.... Ale będę was wspierała całą moją siłą-powiedziałam uśmiechając się-a teraz przepraszam ale zostałam wezwana do kapitana więc.....
-kapitana? On nie chciał dzisiaj nikogo widzieć-powiedział Jean
-dzisiaj na przykład na treningu zastąpiła go pani Hange....-powiedziała Sasha
-tak mówiła coś że strasznie źle się czuję i sypia mniej niż ostatnio-wydział Armin....
-tak też o tym słyszałem.... Przez ostatnie 2 dni w ogóle nie jest sobą-powiedział Connie
-rozumiem ale i tak zobaczyć o co chodziło-powiedziałam i odeszłam jeszcze kiwając im na pożegnanie... To też fakt że dzisiaj nie było mnie na treningu..... Może zrobie mu herbatę??
Tak jak pomyślałam tak zrobiłam i udałam się do stołówki robiąc dla niego czarną herbatę..... Kiedy już to zrobiłam z napojem udałam się pod drzwi kapitana. Kiedy zapukałam dostałam bardzo niemiła odpowiedź...
-odejdź nie mam ochoty z nikim rozmawiać!-powiedział to zimno i bardzo głośno
Zapukałam drugi raz....
-jestem zajęty nie teraz!-znowu tak samo głośno i zimnym głosem..... Mimo zakazu chwyciłam za klamkę i i lekko otwarłam drzwi.... Zobaczyłam siedzącego przy biurku levia z stratą papieru
Również cicho zamknęłam drzwi ale to i tak nie umknęło uwadze czarnowłosa go...
-powiedziałem co........-nie dokończył tylko spojrzał na mnie......
-przyniosłam ci herbatę-powiedziałam naprawdę cicho jak na mnie..... I położyłam ją na biurku.....-słyszałam że nie jesteś sobą od jakiegoś czasu
-znowu jakieś gówniarze coś pierdolą bez sensu???-powiedział biorąc filiżankę i ubijając łyka
-mówili że podobno nie sypiasz tyle ile powinieneś.... Że ogólnie się źle czujesz-powiedziałam
-to tylko pomówienia.....
-czy ty musisz za każdym razem utrudniać???? Ja widzę że to jest prawda.... Musisz normalnie się wysypiać Levi.....
-uwierz mi sypiam tyle ile potrzebuję-powiedział.......
Westchnęłam zrezygnowana jak ja mam to w takim gadać????
-człowieku błagam nie utrudniaj mi tego.........
-czego mam się nie utrudniac??? Przesłał cie tu ktoś??? Już myślałam że przyszłaś to z własnej woli-powiedział jakby łagodniej
-przyszłam tutaj z własnej woli... Nikt mi nie kazał.... Po prostu się martwiłam-powiedziałam.....
On wstał z krzesła i spojrzał na mnie.... Jak zdziwiony ale jednak miał tą nadzieję w oczach.... A ja nie wytrzymałam.... Popchnęłam go z powrotem na krzesło co mi się udało.... Pod względem jego siły a mojej udało się naprawdę.... Kiedy ten spojrzał na mnie zdziwiony ja biłam się w jego usta........ Musiałam poczekać chwilę aż w końcu kobaltowe oki zaczął oddawać mój pocałunek..... Był namiętny i stęskniony..... Oboje chyba tego potrzebowaliśmy......
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top