LIII
Położyłam się spać trzymając nadal moją przyjaciółkę za rękę..... Przed tym zanim spać powiedziała żebym znowu nie spała czasem 3 dni... Szybko się zaśmiałam ale nie miałam takiego nawet zamiaru. Budziłam się rankiem. Emi i Jasmine jeszcze spały. Po cichu wstałam z łóżka, podeszłam do lustra i chwyciłam pierwsze lepsze nożyczki. przełożyłam je do włosów by je obciąć. Zrobiłam to bez wahania. Po chwili był już one do ramion. delikatnie się do siebie uśmiechałam. Szybko ogarnęłam podłogę na którym leżały już obcięte włosy.
Podeszkam do naszych szef i poszukałam coś w co mogłabym dzisiaj się ubrać. Skoro wiem że dzisiaj nie mamy treningu to możemy ubrać jak chcemy.... A ja mam plan się ubrać. Wyciągłam strefy sukienkę i trochę ją przerobiłam.
Założony tylko również brązowe buty i spięłam włosy klamrą.
-co jest???-odezwała się ze mną z panem głosem Emily
-obudziłeś to się w końcu?-powiedziałam z uśmiechem
-co to za stylówka? Dlaczego tak elegancko?-zapytała Jasmine
-jestem Ymir .... Prawda? Więc czemu by nie-powiedziałam
-wstawajcie kluski.....-powiedziałam i rzuciłam w jedną z nich poduszką.
-hej-powiedziała zła Jasmine w którą akurat trafiła poduszka
Zaśmiałam się delikatnie...
-widzę że tobie już lepiej-brązowe włosy
-o wiele..... Dziękuję za tą rozmowę Emily-powiedziałam
-nie ma za co-z uśmiechem.
-ide na sniadanko, jak sie ogarniecie to przyjdźcie. - powedziałam i ruszyłam do wyjścia.
Szlam korytarzem spokojnie, bylam na nim sama gdy nagle uslyszałam za soba jak ktos biegnie. Od wróciłam sie by zobzczyc kto to ale odrazu znalazłam sie w kogos ramionach....
-Aya..... - odezwał sie głos przytulając bardziej
-... E... Eren??? - zpaytałam zdziwiona
-słyszałem ze sie obudziłaś chciałem isc do ciebie odrazu ale Kapitan Levi mnie wtedy zatrzymał i nie mogłem - mowił nadal mnie przytulając
-Juz dobrze Eren..... Nic mi przeciez nie jest-powiedziałam delikatnie sie odsuwając, przybiegli do nas Armin i Mikasa.
-Aya, dobrze cie widzieć cala i zdrową-mówiła mikasa
-spokojnie, przecież nie umarłam - mowiłam z uśmiechem
Rozmawiałam z przyjaciółmi, w drodze do stówki. Przy stoliku powotała mnie płaczącą Sasha ktora mówiła ze bardzo tęskniła. Heh.
Po sniadaniu, wyszłam jako jedna z ostatnich. Oczywiscie w towazystwie Emily, Leo i Jasmine ktorzy dolaczyli do nas po jakims czasie.
-Prosze prosze a mialam nadzieję ze sie nie obudzisz - usłyszałam piskiliy glos Lili
-no wybacz ze cie zawiodłam - powedziałam z udawana skruchą
-pff jakas ty tempa.....
-uwazaj na słowa dziwko-powedział Emily
-nie wtrocaj je Babo-chłopie - powedziała a Emka sie wkurzyła i miala sie na nia żuci ale Leo ja powstrzynał-ej piekny wes trzymaj swoja dziczyne moze na łańcuchu i jaj kaganiec załóż
-odwal sie.... Czego znowu chcesz? - zpaytałam zla
-nic tylko chce ci powiedzic cos czego pewnie ci moj ukochany Levi nie powedział-zaczęła ale jej przerwałam
-o tym że jestes z nim w ciazy? Oj ja to doskonale wiem-powedziałam z sztucznym usmiechem
-to super ze wiesz wiec... No teraz bedziesz musiala go zostawić pewnie cie boli ze ma z inna dzicko co?? - zpaytała wrednie
-ale z kąd wcale mi to nie przeszkadza - powedziałam kłamiąc, cholernie mi to przeszkadzało, ja to wytaznie zaskoczyło-wiesz.... Moze i jesteś z nim w ciąży... Ale słyszałam tez ze nie zabardzo sie tym przejęł.....
Przyjaciele spojrzeli na mnie zdziwieni
-wiesz co wspoczuje ci... W tak młodym wieku dzicko - powedziałam do niej-wiesz teraz zero Alkoholu a slyszalam ze lubisz sobie wypić wieczorem, zero papierosów, poranne mdłości, później potwórnie bolacy poród, wstawanie co noc do dzidziusia itd itd,-mowiłam dalej - pozatym chyba Levi nie mysli o slubie co? Tak dzicko bez ślubu........
Zatkało ja, nie spodziewała sie chba takich słów z mojej strony
-ale.... Co ja moge wiedzic prawda? No cóż do zobzczenia Lili udanego życia, powodzenia- powedziała przechdzic obok niej i jeszcze mowiac jej na odchodne - przyda ci się.
Ruszyłam przed siebie a moi kompani za mną.
-Aya... Co to bylo? - zapytal Leo
-ale co? - zapytałam
-chba polubię twoja wredna stronę - powedziała Emily....
-to tylko sama prawda-powedzialam z uśmiechem.
Naprawde czułam sie dzisiaj dobrze i tak..... Żywo. Postanowilismy isc na spacer wokół kwatery a gdy weszliśmy spowrotem na korytarz usłyszałam.
-Ayaaaa! - znowu ktoś krzyczał
-tak Sasha? - zpaytałam
-k....k.....kapitan-mowila zmachana-Kapitan Levi cie szukał..... Mowil ze jak cie zobacze to masz przyjsc do niego.
No tak ta rozowa nas nie ominie.... Ruszyłam w strone gabinetu.
Zapukałam tak jak zwykle.. Usłyszałam zimne "Wejść"
Wiec to zrobiłam i zobzczyła Levi'a i zapłakaną Lili.... Aha...
-Sasha mówiła ze mnie szukałeś - powedziałam krzyżując rece na piersiach.
-ciesze sie ze sie obudzilas-powedział nadal na mnie nie patrząc.
-tak, tak..... - powedziałam cicho odwracajac wzrok. - a ty dlaczego płaczesz?
Zapytałam z udawaną troska, jej nie można ufać.
-nie mów ze nie wierz - mowiła płaczem - to przez ciebie, jestes taka nie miła!!!
-uspokujcie się...... Obie-spojzał wreszcie na mnie
-ale ja nic jej nie zrobiłam - powedziałam broniąc mojej osoby
-wierze ci Aya, ale...... - zaczoł ale Lili mu przerwała
-Nie! Jestes straszna egoistka - powedziała do mnie wstajac z krzesła - Nie potrafisz zrozumieć, i sie podać! Pozatym teraz bedziemy miec dzicko więc nic na to nie poradzisz Atencjuszko-powedziała
Levi spojrzał na mnie wystraszony, pewnie nie wiedział ze ja juz wiem.
Westchnęłam głęboko, boze daj mi sił.
-Lili-zaczęłam - ja juz ci powedziałam.... Miej sobie z nim dzicko, to nie moja sprawa z kim on sypia rozumiesz??
-Aya... - powedział do mnie marszczac brwi
-wiec powedz mi kiedy wkońcu przestaniedz czychac na moje życie i życzyć mi śmierci? - zapytałam dziewczyny - i wiesz co.... Naprawde wspoczuje temu dziecku takich rodziców jak wy.....
Powedziałam chcac wyjść, ale niestety zatrzymał mnie Levi ktory zlapal mnie za nadgarstek.
-czy ja moge wkoncu cos powedzic? - zpaytał czarno wlosy mężczyzna.
-nie-powedziałam chcac sie wyszarpnąć.
-cicho-powedział władczo - Lili wyjdź.
-ale..... - Levi jej przerwał
-powiedziałem cos i sie nie powtórze rozumiesz-mówił zly coraz bardziej z ciskając reke na moim nadgarstku.
-nie zostawie cie samego z ta wariatką - mowiła zła.
-wiesz co Levi powiem ci coś co ona wcześniej powedziała do Emily-zaczelam juz wyprowadzona z równowagi - wez jej załóż kaganiec i trzymaj na smyczy dobrze??
-Ty mała suko jak ja ci...... - zaczęła Lili
-Lili wyjdz!! - krzykną tak ze Lili i ja podskoczylysmy.... I spojrzałyśmy na niego przerażone.
Dzieczyna wystraszona wreszczie wyszła a ja zostałam z nim sam na sam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top