XXXVII
Zawsze myślałam że jestem spokojną kobietą, przyjazną uprzejmą.... Może czasami osobą która za dużo mówi.... Ale od kiedy do mojego życia wszedł stres, pewni ludzie troszeczkę się zmieniłam...... I do tego wszystkiego przyszedł czas że jestem w stanie dać nowe życie..... Ale kurwa to już przesada !
-zaraz ci pierdolone Levi,tak mocno że nie będziesz pamiętać jak się sprząta!-krzyczałam na niego w tym samym czasie siłując się z nim
-nie rób kobieto bo się zaraz uszkodzisz -powiedział trzymając mnie na dystans
Jak mógł ten parszywy pedant nie zapytać mnie o zdanie! Miałam ochotę w tym momencie go wywalić za drzwi...żałuję że mu nie obcięłam tego ucha dwa dni temu!
-jak mogłeś!- krzyknęłam
-przestań dobrze, ty też się mnie nie pytasz o zdanie -powiedział
-bo to nie chodzi o ciebie , ja podejmuje decyzję o sobie nie o tobie! Nigdzie nie jadę -postawiłam na swoim
-jedziesz , wywiozę cię z tond siłą jak będzie trzeba- powiedział chłodno krzyżując ręce na piersi .....
Poczułam jak moje oczy się szklą od łez.......nie długo po tej chwilowej ciszy pomiędzy nami pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach.....sekundę później rozryczałam się jak mała dziewczynka.
-Aya...- Levi złapał się za czoło i przeciągnął dłoń po twarzy
-Dlaczego wszyscy chcą się mnie z tond pozbyć- pytałam przez płacz, nigdy bym tak nie zareagowała ale coś kazało mi się rozpłakać.
-bo to kwatera wojskowa Aya ,a nie ośrodek dla ciężarnych kobiet -powiedział podirytowany moim zachowaniem- będzie dobrze jak na jakiś czas pojedziesz do Tej całej siostry Leo
Zacisnęłam usta w linie, patrzyłam na niego swoimi czerwonymi od płaczu oczkami.....ręką przetarłem policzek mokry od łez...Levi patrząc na mnie ,głęboko westchnął
-Aya nie zachowuj się jak dziecko proszę...zaraz będziesz matka a zachowujesz się gorzej niż kiedy cię poznałem - powiedział marszcząc swoje brwi i wlepiając we mnie swoje kobaltowe oczy.....
Zapadła między nami kolejna fala ciszy,pociaglam nosem i tym razem ja skrzyżowałam ręce na piersi.
-no powiesz coś czy będziemy tak stać i się na siebie gapić?- zapytał czarno włosy
-nie chce teraz wyjeżdżać.....-powiedziałam
-a kiedy ?! Przed porodem!?- krzyknął
-tak.....tak właśnie chciałam!-krzyknęłam , tak jak bym za pstryknięciem palców przestała czuć smutek .....
-pogieło cię? -zapytał podchodząc do mnie ,zmniejszając naszą odległość -a jak tam urodzisz???
-to co? To tam urodzę .....nie muszę przecież rodzic w kwaterze zwiadowców- powiedziałam....bo tak właśnie myślałam - poza tym nie odwracaj kota ogonem ! Powiedziałam że nie wyjadę dopóki pewna sytuacja się nie skończy więc nie zmienię zdanią.
-dlaczego ty musisz być taka problematyczna- zapytał sam siebie ale i tak to słyszałam
-wiesz co Levi to już było czyste chamstwo!-powiedziałam i wymieniłam go wychodząc z własnego gabinetu. Udałam się do pokoju Emily ,bo nigdzie indziej nie pójdę....
*Levi pov*
Kiedy blondynka wyszła ,jedyne o czym marzyłem by już to się skończyło,wiecznie jej coś nie pasowało .....wiedziałem o jej wahaniach nastroju i że nie będzie lekko z babą w ciąży ale nie wiedziałem że będzie aż taka nieznośna.
Teraz tylko muszę iść do tej pieprzonej okularnicy. Wyszedłem z pokoju i udałem się do dowódcy, wbiłem do jej pokoju w którym była ona i jej przydupas.
-o Leviiiii i jak tam??? Jak to przyjęła??-zapytała szczerząc się na co prychnołem
-następnym razem ty jej coś takiego mówisz a nie ja dostaję opierdol- powiedziałem siadając na kanapie
-za tak źle??- zapytał się Moblit
-a chcesz się kurwa przekonać?!-zapytałem zły na co ten podskoczył
-oj nie tak agresywne Pedancie - pogroziła mi palcem Hange- czyli nie przyjęła tego dobrze....
-a jak miała zareagować twoim zadaniem ? Składać z radości? To cię zawiodę bo zamiast tego na mnie nawrzeszczała a potem się poryczała - złapałem się za głowę
-uroki kobietki w ciąży - zaśmiała się Hange do tego mężczyzny
- zamknij się już okularnico - powiedziałem
-no co przynajmniej teraz wiesz żeby nie robić drugiego- zaśmiała się - człowiek uczy się na błędach
- a może zamiast pouczać mnie ,żeby nie robić więcej dzieci to mi powiesz co teraz ?!- wstałem z kanapy
-oj już dobrze ,dobrze pomyślmy......ja bym teraz dała jej chwilę by sobie wszytko przemyślała....też nie możemy jej zmuszać jeśli nie chce ....- powiedziała.......ale mi pomogła- ale wiesz co dam ci radę.......
*Aya pov*
- no i wyszłam od niego!-powiedziałam nabuzowana
-no to niezła akcja- powiedziała Emily ....-ale wiesz skarbie napewno by ci dobrze zrobiła chwila odpoczynku
-ale sama wiesz jaka jest sytuacja ....ja nie chcę na chwilę obecną was zostawiać.... myślałam żeby pojechać tak miesiąc góra dwa przed porodem
-oszalałaś? Chcesz tam urodzić czy co??-zapytała tak jak Levi wcześniej
- nie gadaj jak Levi.....to urodzę tam co za problem???-powiedziałam
-wybacz ale teraz zgodzę się z kapitanem ....skarbie tu masz odpowiednie warunki a tam mnie-powiedziała klękając przede mną
- no niby tak ,ale kto powiedział że muszę urodzić w dziewiątym miesiącu , nie wiadomo co spłata los może być to wcześniak -powiedziałam patrząc na nią....
-aya my chcemy dla ciebie dobrze .....i moim zdaniem powinnaś jechać uparciuchu -powiedziała chwytając mnie za rękę - Przemyśl to sobie na spokojnie
Odwróciłam od niej wzrok , nie wiem co robić......z jednej strony chce zostać tutaj.....bo to mój dom .....mam tu wszystkich których potrzebuję ale z drugiej strony i tak tutaj wrzucę za jakiś czas , odpocznę od wszystkiego......
Nagle ktoś zapukał do drzwi,obie spojrzałyśmy na siebie po czym Emily poszła otworzyć.....
-kapitanie...-powiedziała ....po co on tu przylazł
-jest Aya?-zapytał a ta go wpuściła ,spojrzał na mnie poczym powiedział - chodź....
-gdzie znowu???-zapytałam odwracając od niego wzrok
-chodź i nie dyskutuj - powiedział
-nigdzie nie idę -postawiłam znowu na swoim .....ten znowu westchnął i podszedł do mnie "pomagając" mi wstać z łóżka po czym swoja dłoń z mojego nadgarstka przesunął na moją dłoń i splutł nasze palce ze sobą i pociągnął w stronę wyjścia.
Emily na pożegnanie wysłała mi buziaka w powietrzu,a ja szłam w ciszy obok Levi'a który ciągnik mnie w tylko jemu znanym kierunku.
**********
Od razu przepraszam za błędy ¯\_༼ ಥ ‿ ಥ ༽_/¯
Mam nadzieję że rozdział się podobał a ja żegnam.
Życzę wszystkim miłego wieczoru (◍•ᴗ•◍)❤
Krzyż na drogę ✝️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top