XXXV

-macie bardzo dużo szczęścia.....jeszcze trochę a byś poroniła -powiedziała Monica głaszcząc mnie po głowie - dobrze że Leo zdążył....

-nie wiem co bym zrobiła gdyby -mówiłam ze łazmi w oczach

- Aya dać ci leki na uspokojenie??-zapytała znowu siostra myślącego

-tak , poproszę -mówiłam drżącym głosem

-Aya!- do pomieszczenia wpadła Emily z Leo

-hej- powiedziałam cichym głosem

- Leo mi właśnie powiedział co się stało ,wszytko dobrze nic ci nie jest? Co z dzieckiem??- zadawała pytania

-wszytko już okej.....dziękuję Leo gdyby nie ty to nie wiem co bym zrobiła -powiedziałam

- spoczko , zawsze do usług

-prosze - podała mi Monica tabletkę i wodę od razu zjadłam lek popijając go wodą

-mogło by któreś z was pójść po Levi,a??-zapytałam

-jasne że tak , Leo pójdziesz??-powiedziała Emily

-już idę

Powiedział po czym puścił mi oczko i wyszedł

Levi pov*

Miałam ten głupi trening z kadetami mogę powiedzieć że wolę na pewno z moim oddziałem już z nimi. W ogóle nie rozumieli co do nich mówiłem.... Nie może nie wszyscy ale znalazły się takie osoby.
Ten beznadziejny trening ale postanowiłam że jeszcze im trochę utrudnie życie.

-dobra i na koniec 20 kółek-powiedziałem zobaczyłem wiele niezadowolonych twarzy

-ale kapitanie jesteśmy zmęczeni-odezwał się jakieś brunet

-Kapitanie!!!-usłyszałem jak ktoś mnie woła odwróciłem się i zobaczyłam tego chłopaka z oddziału Ayii

-czego? Nie widzisz bachora że prowadzę trening?-zapytałem ten do mnie podszedł

-niech kapitanowie wybaczy ale gdyby to nie była poważna sprawa w ogóle bo mnie tutaj nie było-powiedział chłopak na to się zainteresowałem

-o co chodzi??-zapytałem naprawdę zainteresowane

-Aya leży w przychodni-na te słowa od razu chciałam się zerwać i zobaczyć co się stało ale najpierw musiałem coś zrobić z tymi gówniarzami.

-dobra bachory macie szczęście koniec treningu a ty mi mówisz to się stało-powiedziałem do niego po czym zacząłem iść w stronę przychodni a ten dreptał za mną

-nie wiem czy Aya mówiła panu, o sytuacji z Jasmine?

-no coś tam mówiła?-powiedziałem przypominając sobie że było coś takiego

-nieźle się pokłóciła z nią tak samo jak my i Cztero ręka powiedziała coś bardzo bardzo krzywdzącego do Ayii-powiedział-od razu poszła za wściekłą jasmina Ja też miałam iść ale zobaczyłem że aya źle się czuję gdybym i wtedy nie zaniósł do mojej siostry mogłaby stracić dziecko.

No te słowa już nie szedłem tylko bardzo szybko zacząłem biec w stronę przychodni..... Po chwili byłem przed drzwiami i od razu wyszłam do pomieszczenia. Znajdowało się tam moja narzeczona i dwie kobiety.

-coś ty znowu zrobiła kobieto?-zapytałam podchodząc do mojej blondynki

-hejka Levi-powiedziała spokojnie-nie gniewaj się na mnie to nie moja wina

-wiem że to nie jest twoja wina-powiedziałem klikając przy jej łóżku i delikatnie masując jej głowę -ale nie strasz mnie tak.....

Przytaknęła mi tylko głową i delikatnie się uśmiecha.

-Aya..... za dużo się stresujesz-zaczął Leo który wszedł zaraz po mnie

-tak on ma rację to nie jest miejsce dla kobiety w ciąży..- przytaknęła Emily

Zgadzałem się z nimi ale przecież nie zostawię Ayii na ulicy musi przecież gdzieś mieszkać.

*Aya pov*

Przecież doskonale wiedziałam że to nie jest miejsce dla kobiety w ciąży..... Ale przecież na ulicy nie zamieszkam poza tym na pewno nie teraz kiedy musimy wbić do głowy Jasmine że ten cały jej Olivier nie jest dla niej.

-Nie widzę przeszkód żeby się stąd wyprowadzić-powiedziałam na całą spojrzeli na mnie w szoku-ale pewno nie teraz, nawet jeśli wyślecie mnie gdzieś nie uspokoję się, do puki Jasmine jest z tym psem na baby

-iiiii właśnie teraz tabletka na uspokojenie przestała działać- skomentowała Monica

- dobra najpierw ta wasza Jasmine potem będziemy myśleć o tobie- powiedział Levi patrząc mi w oczy - spróbuje coś z tym zrobić

Powiedział patrząc na mnie , on naprawdę się w to zaangażował czy robi to dla świętego spokoju??

- dobra wynocha mi z tond ,moja ciężarna koleżanka potrzebuję spokoju-powiedziała Monica

Leo i Emily pomachali mi na pożegnanie A Levi i pocałował mnie w czoło i wyszedł.

Zostałam sama z Monicą.....

-jeżeli będziesz chciała zawsze możesz zamieszkać u mnie w domu.....-powiedziała nagle siostra Leo-na kilka tygodni chociaż by odpocząć..... Pojechałabym z tobą i zajmowała się.....

-a co z przychodnią?-zapytałam

-jest Jeszcze Amanda i Ewa , A mi mały urlop w postaci pomocy tobie pasuje....

-Monica?? Naprawdę??- niedowierzając zapytałam

-tak.....

*Znowu Levi pov*

Zatrzymałam tą dwójkę gdy od razu wyszliśmy.

-oii Emily-wiedziałem na co ta się odwróciła i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.

-tak kapitanie?- zapytała

- tchhh wystarczy Levi Gówniarze-powiedziałem- co ta cała Jasmine powiedziała że doprowadziła aye do takiego stanu?

-oł.....emmmm niech kapitan się nie złość i to było powiedziane w bardzo napiętej atmosferze-dziewczyna zaczęła mówić

-nie kręć Emilii-powiedział Leo-powiedziała że życzy jej aby dziecko urodziło się chore albo najlepiej martwe

Czułem jak się we mnie gotuje.... Co ta Bezczelna gówniara sobie myśli.... Żeby coś takiego powiedzieć ciężarnej kobiecie..... Nie odzywając się już ruszyłam jak burza szukając tej dziewczyny....trzeba nalać jej Trochę oleju do mózgu.

Po jakimś czasie w końcu znalazłem ją i chyba jej chłopaka siedzieli sobie i dziewczyna wyraźnie smutna coś mu opowiadała..

-tutaj się schowałaś Black!-powiedziałem zły podchodząc do tej dwójki

-kapitan?-od razu wstając zapytała, wydawała się jakaś przygnębiona-o co chodzi??

-o co chodzi? Jak można Doprowadzić do takiego stanu ciężarną dziewczynę??-zapytałem

-co?- bardzo zmartwiona zapytała

-aya przez waszą beznadziejną kłótnie prawie by straciła dziecko-powiedziałam wkurwiony-można coś takiego wogóle życzyć drugiej osobie....

-Aya? Przeze mnie??? Ale .....ja ....ja nie chciałam-mówiła łamiącym się głosem

-przecież nic nie stało tak? Więc to co ta afera?-wstając zapytał chłopaka-gdyby nie wtrącała w nieswoje sprawy nic się nie stało

-uważaj co mówisz ty bezczelny gówniarzu-wiedziałem podchodząc do trochę wyższego chłopaka-następnym razem jak będziesz jakieś inne dziewczyny to upewnij się że nie mają jakiegoś faceta....

-niech kapitan przestanie i powie mi czy wszystko dobrze z nią...?-przede mną odwracając mnie od swojego chłoptaśia

-jest w przychodni.... I z tego co mi powiedziała jest już z nią lepiej- powiedziałem-wszystko z nimi omów na spokojnie a nie wybuchać ci mówić niepotrzebne rzeczy które później mają skutki.

-dobrze już idę dziękuję kapitanie-po czym dodała-czy później Olivier jakoś z nimi to wyjaśnię....

Poszła biegiem w stronę z której przyszedłem.... Kiedy miałem też już odchodzić chłopak zatrzymał mnie

-więc to słynny kapitan jest ojcem dziecka tej słodkiej blondyneczki-powiedział na co od razu się na w jego stronę odwróciłam

-w ogóle cię to nie powinno obchodzić zajmij się może swoimi sprawami-powiedziałam groźnie marszcząc przy tym brwi

-ale wy jesteście moją sprawą-powiedział o co temu idiocie chodzi??- moja siostra bardzo dużo o tobie opowiadała

-siostra??- zapytałem nie wiedząc o co tak właściwie mu chodzi? Nie może powiedzieć od razu tylko gadać jak pojebany?

-chcesz powiedzieć że już zapomniałeś o mojej siostrze?? Naprawdę Lili dla ciebie aż tak nic nie znaczyła?

****

Sorki za błędy i Miłej niedzieli życzę (◍•ᴗ•◍)❤




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top