XXXIV
Kiedy obudziłam się rano Levi'a już nie było... Wstałam z łóżka i wzięłam z szafy jakąś większą sukienek.... Kiedy wybrałam już ubranie do mojego pokoju ktoś wbił. To była Emily...
-obudziłam cię???-zapytała
-raczej nie A coś się stało?-zapytałam
-Leo się stał.... Ten człowiek ma do wszystkich problem...
-co masz na myśli???-mimo że prawdopodobnie wiedziałam o co szło to wolałam na razie się nie wtrącać dopóki nie powie mi o co chodzi.
-Leon ma jakiś problem do chłopaka Jasmine..... Mówi coś że jest dziwny że prędzej czy później ją zostawi-powiedziała - jakby nie mógł się w końcu cieszyć że jasmine sobie kogoś znalazła.
-Emily nie obraź się ale Leo ma trochę racji-powiedziałam na co ta na mnie spojrzała zszokowana
-no nie wierzę Aya ty też!!-powiedziała raczej krzyknęła
-proszę cię Nie złość się ale myślisz że bez powodu tak na niego zareagowałam???-zapytałam na co dziewczyna na chwilę zamilkła
-to coś poważnego???
-Olivier wpadł na mnie gdzieś tak z pół godziny wcześniej zanim go nam Jasmine przedstawiła....... Był strasznie natrętny próbował się do mnie przy mielić zapraszając na kawę albo żebyśmy spędzili gdzieś sami krótką chwilę.......-powiedziałam a dziewczyna rozszerzyła bardziej oczy -wydaje mi się że on jest typowym psem na baby naprawdę uważasz że jeżeli Jasmine sobie kogoś znalazła kogoś kto by ją niezmiernie kochał nie cieszyła bym się z tego....... W tym sęk cieszyła bym się tylko wtedy kiedy bym wiedziała że on jest na tyle dobry
-mówisz naprawdę serio?-zapytała chyba lekko zmieszana
-wiem jaki jest Leo , i może często się kłóci z Jasmine ale on też nie chcę dla niej źle
-musimy powiedzieć Jasmine prawda?-powiedziała
-to chyba będzie najlepsze co możemy zrobić chociaż wiem że na pewno będzie kłótnia...…...
-jaka kłótnia?- wystraszyłam się słysząc donośny i chłodny głos Levi'a
-boże nie strasz mnie tak chcesz bym na zawał zeszła???-zapytałam wystraszona
-Kapitan musi się tak skradać?-mówiła Emily chwytając się za serce
-o co chodzi?- zapytał
-o nic konkretnego -powiedziałam uśmiechając się
- idę pogadać z Leo jak będziemy szli do Jasmine przyjdziemy po ciebie - powiedziała klepiąc mnie w ramię i wyszła
Levi spojrzał na mnie unosząc jedną brew.....
-spokojnie nic się takiego nie dzieję - powiedziałam uspokajając go
- okej .....nich ci będzie ,ubieraj się i idziemy na śniadanie....
Ja tylko pokiwałam głową na zgodę ,i po przebraniu się ruszyłam z Levi'em na stołówkę.
Żołnierze dopiero co wchodzili na śniadanie więc dużo ich nie było. Levi rozkazał mi usiąść i się nie ruszać, więc zostałam tak mimo że korciło mnie by wstać i przesiąść się w inne miejsce.
Wrócił do mnie z herbatą i paroma kanapkami....
-a ty nie jesz??- zapytałam gdyż ten miał dla siebie samą herbatę
-nie,jadłem wcześniej, na co czekasz ?- zapytał- Nie będę cię karmił , jest za dużo ludzi- dodał po chwili na co się delikatnie zaśmiałam.
Z uśmiechem na ustach zaczęłam pałaszować kanapki, popijałam je herbatą.
-jak się czujesz?-zapytał patrząc na każdy mój ruch
-dobrze , dziękuję za troskę- powiedziałam
-tch....lepiej mi powiedz o jakiej kłótni mówiliście???-powiedział a ja przełknęłam kanapki więc o to mi chodziło
-oj Levi spokojnie , nie mówiliśmy o tobie nie martw sie- mówiłam popijając znowu herbatę
-to o kim??
-o Jasmine- odpowiałam
-która to??-zapytał zmęczonym głosem
-Serio?? Levi mam tylko dwie dziewczyny w składzie a Emily przecież dobrze znasz ,więc pomyśl "Która to ?" -powiedziałam patrząc na niego wyczekująco
-no dobra i co z nią????- opowiedziałam mu po skrócie jak wygląda cała sytuacja. Był trochę wkurwiony gdy usłyszał że ten cały Olivier do mnie się przymilał i obiecał mi że jak jeszcze raz tak zrobi dostanie od niego tak mocno że go matka nie pozna.
Po skończeniu śniadania, wyszliśmy z pomieszczenia Levi musiał mnie niestety zostawić bo miał trening z kadetami...
Idąc tak dalej wpadłam na Leo.....
-hej leo- powiedziałam
-o super chodź- powiedział podniósł mnie i zaczął iść w kierunku który on tylko znał ....okazało się że był to mój gabinet,odstawił mnie na ziemię i wydał polecenie.- wchodź
Powiedział a ja wykonałam jego polecenie, w środku znajdowała się zmartwiona Emily i zdenerwowana Jasmine
-mam ją-odezwał się znowu Leo zamykając drzwi
-okej jesteśmy już wszyscy-powiedziała krótko włosa
-w końcu! Po co mnie tu Leo przytargał? Jeszcze na oczach Oliviera !!!-mówiła zła czteroręka
-Jasmine jest sprawą którą musimy omówić....
-to nie będzie przyjemna rozmowa-powiedział teraz Leo
Od razu podłapałam temat....
-okej??mam się bać??-zapytała
-Chodzi o twojego chłopaka-powiedziałam spokojnie..
-o Oliviera?? Ale dlaczego??-zapytała znowu Jasmine
- nie zrozum nas źle ,cieszymy się że kogoś sobie znalazłaś ale uważamy że on nie jest dla ciebie odpowiedni- powiedziała Emily
- cieszycie się ale zarazem chcecie mnie od niego zabrać??- zapytała niedowierzajac- on jest najlepszym co mnie w życiu spotkało!!
-ale to pies na baby ,chcesz by cię zostawił dla innej albo zdradzał na każdym kroku?-zapytał znowu jedyny chłopak
-nie wierzę wam !!! Chcecie bym z nim zerwała !! Dlaczego???- mówiła zła Jasmine
- proszę cię ! Mnie już podrywał! To dla twojego dobra- powiedziałam stresujące się , czułam tez ze zaczęłam szybciej oddychać
- dla mojego dobra!! Nie wierzę! Chcecie zniszczyć mój związek !!!! Po Leo się tego spodziewałam ale nie po was dziewczyny- powiedziała
-Jasmine nikt tu nie chcę dla ciebie źle, martwimy się o ciebie- powiedziała znowu Emily
-wiecie co!! Pieprzcie się mam was dosyć -powiedziała- życzę ci Leo żebyś zdechł jak pies! Tobie Emily wszystkiego co najgorsze ! A tobie -pokazała na mnie palcem - aby to twoje dziecko urodziło się chore albo abyś nawet urodziła je martwe!!!
Mnie zatkało......mój oddech przyspieszył jeszcze bardziej.....Jasmine wyszła z pokoju czaskając drzwiami....chciałam za nią iść ale...
- Aya zostań -powiedziała Emily- chodź Leo idziemy za nią a ty odpoczńi - powiedziała i wyszła
Czułam się słabo, a przyspieszony oddech mi nie pomagał ,Leo już miał wychodzić i iść za swoją dziewczyną ale zatrzymał się w ostatniej chwili i spojrzał na mnie......patrzyłam na niego trzymając się jedną ręką za brzuch który zaczął mnie strasznie boleć......
-Aya??? -zapytał -wszytko okej???
-boli -powiedziałam,on podszedł do mnie po czym szybko wzioł mnie na ręce
-spokojnie już idziemy do Moni-powiedział i udał się ze mną do przychodni......
Czy ona naprawdę tak uważa i tego mi właśnie życzy??? Ja nie mogę stracić mojego skarba....
****
Sory za błędy :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top