XLI

U Moni gram już dobry tydzień nawet troszeczkę więcej za niedługo miałam po prostu wrócić do bazy zwiadowców.... Przez ten czas gdy byłam można powiedzieć że na wypoczynku przestałam się aż tak bardzo martwić.

-to co dzisiaj będziemy porabiać moja droga?-zapytała Monica

-wiesz co przyjechałabym się zobaczyć jak to bym się żyje beze mnie?-powiedziałam uśmiechając się głupio

-jesteś pewna za 4 dni tam wracasz-zapytała lekko zdziwiona moją propozycją na dzień dzisiejszy

-no wiem ale zobaczyłabym te mordki-powiedziałam-no mi chyba nie odmówisz?

-oczywiście że nie możemy tam jechać Nie ma problemu-powiedziała również uśmiechając się

Cieszyłam się że Monica nie miała nic przeciwko przejechaniu się tam do nich więc postanowiłyśmy że tak gdzieś w południe pojedziemy. Nim się obejrzałyśmy zrobiła się 14:00 godzina.

Więc usiadłyśmy na konie i pojechałyśmy.... Podróż oczywiście była bardzo miła cały czas rozmawiałyśmy śmiałyśmy się aż w końcu dotarłyśmy do mojego domu. Nie było problemu z wjazdem na dziedziniec i odstawieniem koni. Chodź widziałam że bardzo duża część zwiadowców była zdziwiona tak szybkim powrotem.

-pani kapral? Co pani to robi nie powinna być pani teraz w mieście?-podszedł do mnie jeden z młodych żołnierzy był widocznie speszony tym że tutaj jestem

-przyjechałam tylko na chwilę A coś się stało?-zapytałam

-nie nie oczywiście że nie no......-podrapał się w tył głowy po czym bardzo szybko odszedł

-to było dziwne-powiedziałam kręcąc głową po czym spojrzałam na moją towarzyszkę

-bardzo dziwne.... Cóż no to ty idź do tego swojego ukochanego a ja tylko na chwilę skoczę do przychodni zamknąć jak sobie dziewczyny radzą-powiedziała znowu uśmiechając się a ja tylko pokiwałam głową po czym rozdzieliły się już na korytarzu

Idąc tak i miałam różnych żołnierzy ale nigdzie nie widziałam moich przyjaciół było to bardzo dziwne bo przecież zawsze ktoś się tutaj kręcił z paczki Erena. Dotarłem do biura Levi'a delikatnie zapukałam ale nikt nie odpowiedział.

Wzruszyłam ramionami i po prostu weszłam do biura ale nikogo tam nie zastałam. Więc pomyślałam że pewnie jest to Hange ale u Hange też go nie było zresztą tak samo jak jej samej.

-gdzie się wszyscy podziali??-powiedziałam zdziwiona

Jeszcze chwilę po chodziłam po korytarzach nawet sprawdziłam w stołówce ale nic z tego...

-pani kapitan już wróciła?-zza pleców usłyszałam bardzo miły i przyjazny głos

-Mia? Dobrze zobaczyć co to jest znajomym o twarz możesz mi powiedzieć gdzie znajdę dowódcę i kapitana?-zapytałam

-to pani nic nie wie?-zapytała jakby myślała że robię sobie po prostu żarty, pokiwałam głową że nie wiem-dowódca, kapitan jego oddział specjalny oraz te trzy osoby z pani oddziału wyjechały....

-jak to wyjechały? Gdzie niby?-zapytałam się czy jest taka możliwość że oni chcieli się mi tylko pozbyć na jakiś czas żeby mogli sobie wyjechać!!

-z tego co wiem pani dowódca mówiła że płyną za morze.....

No banda debili oni naprawdę myśli że ja się nie dowiem???? Wstałam tak chwilę w szoku ale po chwili o trzęsłam się i podziękowałam Miji że mi powiedziała

-dziękuję Mia cieszę się że słyszę to od ciebie-powiedziałam po czym ta tylko się delikatnie uśmiechała ale jakby też trochę się spieszyła zdając sobie sprawę że właśnie skopała w bagno innych ludzi.

-to miłe pani kapral-znowu się delikatnie uśmiechała

-a i Mia..... Nie mów do mnie przestań wystarczy Aya-uśmiecham się do niej po czym po prostu odeszłam.

Na korytarzu spotkałam właśnie Monice... Gdy nie zobaczyła od razu się uśmiechała

-jak tam odwiedziny się udały?-zapytała

-powiedz mi czy ty wiedziałaś że oni sobie wyjeżdżają?-zapytałam krzyżując ręce na piersiach

-co? Jak to wyjeżdżają? Nie ma ich?!-zapytała

-nie nie ma ich dowiedziałam się że wyjechali sobie za morze..... Banda debili-wzięłam trzy głębokie wdechy i wydechy by się uspokoić

-oni sobie gdzieś wypłynęli wyjechali i nic nie powiedzieli!!-zauważyłam że siostra również jest zszokowana jaki mocno zdenerwowana-Co za małpy jedne ! Jak tylko przyjadą Leo pójdzie pierwszy na urwanie nóg.

-ty się bardziej wkurzyłaś niż ja...-zauważyłam-no nic zostanę to poczekam aż przyjadą.....

-co wykombinowałas????-od razu zapytała patrząc na mnie

-nie martw się.... Nie zrobie im krzywdy...

Pov Levi*

Zachciało się tym gówniarzem jakiejś lodów? Co to w ogóle jest? Wstałam z założonymi rękami razem z Hange obserwując młodych jak są zafascynowani nowym miejscem w które przybyliśmy.

-Hej chłopczyku nie chcesz lizaczka?-usłyszałem jakiś głos za sobą -do ciebie mówię ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Odwróciłem się w za mną stał jakiś klaun z lizakiem?......

-oj wybacz co ty w gangstera się bawisz?

Dziwak...

-no nieźle nawet tutaj mylą cię z dzieckiem- parskła śmiechem okularnica

-A spierdalaj..... Byleby tylko Aya nie dowiedziała się że tutaj jesteśmy-powiedziałam z domu krzyżując ręce

-spokojnie jest Moni więc nie ma się co martwić-powiedziała słuchając mnie łokciem

-trzymam cię za słowo -powiedziałem

*Aya pov*

Postanowiłam że zostanę tutaj na ten czas dopóki nie wrócą.... Monia nie miała nic na przeszkodzie bym tego nie zrobiła sama postanowiła tutaj zostać I dać nauczkę swojemu bratu za to że również jej nic nie powiedział.

Może ona nie musiałaby wszystkiego wiedzieć, bardziej to przeżywa niż ja..... Ale trochę zrobiło mi się przykro że nikt o niczym mi nie wspomniał.... Zrozumiałam że wszyscy się o mnie martwi i nie chcieli bym ja się o nich martwiła.... Ale teraz się przez nich bardziej denerwuje gdy mi nie powiedzieli a gdyby mi powiedzieli...... I gdybym poszła nie powiedziała że chciałabym tutaj przyjechać i ich odwiedzić o niczym bym się nie dowiedziała.......

Co mi w ogóle przyszło do głowy żeby tu przyjeżdżać... Nie wiem czy się cieszyć że się o tym dowiedziałam czy być wściekła że nie wiedziałam. .....

___________________

Jak tam wam mija wieczór? Standardowo przepraszam za wszystkie błędy. I postanowiłam trochę popchnąć naszą historię do przodu , poród Ayii coraz bliżej.

Mam nadzieję że się cieszycie na nowy rozdział A ja idę spać dobranoc 😈😏😏❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top