II.
Przechodziłam po korytarzu wraz z przyjaciółmi... Rozmawialiśmy śmialiśmy się tak jak zawsze.... Zrobiło się dosyć tłoczno od kiedy świeżaki przyszły do zwiadowców.... Nie byłam przyzwyczajona do twarz które kojarzyłam... A teraz pokazywały mi się co nóż nowe twarze..... można było się spodziewać.... W końcu się przyzwyczaję.
-aya dzisiaj nie ma przypadków chcę sprawdzić co już umiesz-powiedziała do mnie Emily
-Nadal muszę dużo trenować bo już rok minął a ja nadal stoję w miejscu-krzyżujące ręce na piersi
-ale już pierwszą przemianę miałaś-próbował mnie jakoś pocieszyć jedyny chłopak
-nie pocieszaj jej tak.... Miała swoją przemianę ale nie taką jaka miała być-powiedziała Jasmine
-możecie przestać o tym gadać??-zapytałam
-wybacz...-powiedziała znowu dziewczyna obcięta na krótko..
Obok nas przyszła naprawdę spora grupka kadetów..
-więcej ich matka nie miała??-zapytał Leo
-fakt.... Na apelu wyglądało jakby było ich mniej....-również powiedziała Jasmine
-nie przesadzajcie trzeba się przyzwyczajać wiecznie młodzi nie będziemy, Ja też tak miałam kiedy przyszli nowi kadeci i jakoś mi przeszło-no tak zapomniałam Emily była przed nami w wojsku.
Szliśmy dalej narzekając na młodych.... Gdy nagle ujrzałam bardzo ciekawy widok.
-Oł ....emmm Aya??-powiedziała Jasmine widząc to co ja.....
A mianowicie widziałam Levi'a.... Do którego przyczepił się dwie karetki.... Wcześniej ich nie widziałam...... Było to dosyć śmieszne bo jedna była w jego wzroście a drugie była nieco wyższa.... Próbowały być urocze ale im coś to nie wychodziło..... Za to czarnowłosy stał tylko oparty o ścianę ze swoim typowym zimnym wyrazem twarzy..... I oczywiście skrzyżowanymi rękami na piersi....
-i co z tym zrobisz kochanie??-zapytała mnie Emilii nachylających się do mnie.....
-czemu go się uczepiły???-zapytałam znaczy wiedziałam że levi ma swojego rodzaju powodzenie.... Tylko mężczyzna nikogo do siebie Nie dopuszczał......
-no nie wiem może.... Im się spodobał-powiedziała znowu
-Emily nie podburzaj jej-skarcił ją Leo
-przecież zobacz na niego nie jest w ogóle zainteresowany nimi-wzięłam naginając policzki jak 5-latka
-wiem po prostu lubię cię drażnić-powiedziała przez co walnełam ja w ramię-przepraszam
Znowu spojrzałam w ich stronę.... Dziewczyny pozwalały sobie już na zbyt wiele a on sobie z tego nic nie robił.... Zmarszczyła na ten widok brwi....byłam zazdrosna??oczywiście że kurwa byłam!! Myślę że każda laska byłabym zazdrosna gdyby jej ukochany gadał z jakimiś dziewczynami których w się nie zna... Nie mówię jakby to była mikasa albo Sasha....
-aya a ty gdzie?-zapytał Leo
-do nich-powiedziałam idąc w stronę levia i dwuch dziewczyn... Faktycznie dziewczyny... próbowały być urocze i zarazem seksowne...bleee
-hejka-przywitalam się na co dziczyzny spojrzały na mnie karcącym wzrokiem
-ehem...my tu rozmawiajmy nie przeszkadzaj dobra-powiedziała wrednie ta nisza po czym uśmiechnęła się do kobaltowookiego
-chyba to wy gadacie a on słucha....-odpowiedziałam i poczułam wzrok Levi'a na sobie
-jak śmiesz zwracać się tak do kapitana Levia i do niej-powesziala ta wyższa-wiesz kim ona jest?
-jakos nie mam ochoty wiedzieć-powiedziałam
-Co? Jestem córką Henryka Emanera jednego z najbogatszych ludzi za murami. - powedziała
-a ja jestem córką Erwina Smitha - powedzialam krzyżując ręce
-nie żartuj sobie on nie miał dzici-powedziała przesmiewaczo
-coś ty......
-aya przestań-przerwał mi czarnowłosy a ja na niego spojrzałam niezrozumiałe
-słyszałaś kapitana A teraz spadaj stąd-powiedziała znów brunetka czyli ta niższa.....
spojrzałam znowu tylko na Levi'a i naburmuszona odeszlam.... Będzie coś chciał ode mnie.... Nie mam czasu i w ogóle ochoty go widzieć...... Niech sobie robi co chce......
*Pov Levi*
Jakieś dwie natrętne kadetki uczepił się mnie.... Nawet ich nie słuchałem co mnie w ogóle one obchodziły..... Aż w końcu przyszła Aya....
-hejka-przywitała się jak zawsze
-ehem my tu rozmawiamy mogłabyś nie przeszkadzać??-zapytała brunetka jak dobrze pamiętam przedstawiła się jako Ruby
-chyba to w gadacie a on słucha-powiedziała znowu moja blondynka
-jak śmiesz tak zwracać się do kapitana i do niej-powiedziała rudowłosa dziewczyna której imienia nie zapamiętałem-wiesz kim ona jest?
-jakoś nie mam ochoty wiedzieć-znowu powiedziała blondynka
-co? Jestem córką Henryka Emanera jednego z najbogatszych ludzi za murami-chwaliła się brunetka ten tekst chyba już słyszałem 9 razy
-a ja jestem córką Erwina Smitha-powiedziała.... Kurwa aya nie bądź taka jak ona i się wszystkim kurwa nie chwal!
-Nie żartuj sobie on przecież nie miał dzieci-powiedziała znowu brunetkę widziałem po twarzy ayii że się trochę zdenerwowana
-Cos ty......-nie dałem jej dokończyć
-aya... Przestań-powiedziałem na co dziczyzna spojrzała się na mnie niezrozumiale ..... Kocham ją ale czasami bywa z dużą zazdrośnicą mimo że ja nie jestem lepszy.
-słyszałaś kapitana A teraz spadaj stąd-powiedziała dziewczyna na co ja też zmarszczyłem brwi jak blondynka. Dziewczyna znowu na mnie spojrzała naburmuszony i odeszła.... Miałem zamiar iść za nią ale.....-Co za idiotka.....
-głupia szmata-powiedziały dziewczyny na co trochę ....no nie trochę wkurzyłem się
-za obrażanie doświadczonego żołnierza... 100 kółek wokół bazy-powiedziałam patrząc na dziewczyny
-co??-zapytała rudowłosa
-to..... A później jeszcze wsprzątacie łazienkę na górnym piętrze-powiedziałem i odeszłem od nich idąc poszukać blondynki...
*Pov Aya*
Gdy odeszłam od nich, odrazu udałam się do moich przyjaciół... Dzisiaj naprawdę niech nawet do mnie nie podchodzi....
-no i co??-zapytała Emily
-nie chcę o tym gadać-ruszam do pokoju dziewczyn a one ruszyły ze mną.... Leo też szedł
Mogłam iść do swojego pokoju ale pomyslałam że tam na pewno będzie mnie szukał w pierwszej kolejności....jak wogóle będzie chciał mnie poszukac....
Usiadłam na łóżku Jasmine, po chwili się na nim położyć.....
-aż tak źle???-zapytał Leo
-naprawde Nie chcę o tym mówić..... Po prostu chcę od niego odpocząć....-powiedziałam... O co mu chodziło? znowu jest na mnie zły o coś??????
-no dobrze to może......-zaczęła Emily i spojrzała na Jasmine
-A to może Winka-powiedziała i wyciągła spod łóżka cztery butelki wina......
-naprawdę....-spojrzałam na nie zdziwione odrazu się podnosząc
-skąd wyście znowu wytrzasly wino......-zapytal Leo
-tym razem nie jest kradzione.... Wiem że ty byś mi nie kupił więc kupiłyśmy same.... Nie 4 ręka-mówiła dalej dziewczyna
-wiedziałyśmy że kiedyś się przyda-odpowiedziała Jasmine-będziemy pić za każdym razem jak aya będzie zła na Levi'a
-alkoholiczki-powiedział jedyny chłopak
-czyli nie chcesz....-powiedziałam do niego kiedy ja sama dostałam butelkę
-dawaj to-poniedziałek biorąc butelkę od Jasmine otwierając ją i biorą łyka.... Zaśmialiśmy się i wzięliśmy się do picia i do rozmowy....
Po jakimś czasie gdy butelki były juz puste.... Drzwi się otworzyły a w nich......
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top