VI.
Wieści bardzo szybko się rozniosły, naczelnik główny żandarmerii nie żyje. Na miejscu był Armin wraz z mikasą ponoć jego gabinet po prostu wybuchł. Do tego eren uciekł ze swojej celi.... Od razu dostaliśmy wszyscy zebrani w głównej bazie. Liam został z Moniką bo jako jedyna nie należała do zwiadowców a ja i mój skład musieliśmy być na tym spotkaniu. To że jestem matką nie znaczy że nie jestem żołnierzem.
-pewnie słyszeliście o tej sytuacji-powiedział generał żandarmerii-na to że w chwili ucieczki Erena dokonali dezercji to znaczy że są odpowiedzialni za zabójstwo pana naczelnika. Mówienie o nich " oni " jest kłopotliwe. Lepszą nazwą dla tej antywiskowej terrorystycznej organizacji będą " Jaegeryści" A co do ich celu wesz co nim jest Hange
Mówił dalej nie przerywał sobie a my po prostu staliśmy wstałam koło Hange która mierzyła tylko generała wzrokiem.
-podejrzewam że ich jedynym aktualnym celem jest doprowadzenie do spotkania erena i Zeke'a-powiedziała okularnica-a następnie zapewne będą chcieli dokonać zmiany w wojsku i umieścić Erena na jego szczycie.
Mówiła dalej Co może być ich celem. Ja tylko słuchałam zresztą tak jak reszta moich przyjaciół. Hange powiedziała że zaakceptuje każdy rodzaj kary jaki dostanie. Później trochę poskarżona że my pewnie też przejdziemy na jego stronę ale brązowowłosa nie dała się. Nagle do gabinetu wparował generał pyxis ze swoim małym składem oddziału stacjonarnego. Zapytał prosto z mostu kto wie gdzie jest w tym momencie zwierzęcy.
Armin zapytał się go co mają teraz zrobić a ten wypalił że mamy poddać się Erenowi... Co za bzdura, jak go zobaczę to chyba łeb kurwa czemu nie możemy mieć spokojnego życia zawsze musicie coś dziać i zawsze jest to przez niego.
Po spotkaniu wszyscy rozmawialiśmy...
-musisz się zdecydować mikasa o której jesteś stronie-powiedział do niej Connie
-chyba już powiedziałam że o mało nie zginęliśmy wraz z arminem w tamtej eksplozji-zmarszczyła brwi
-rozumiemy mikasa ale to nie jest odpowiedź-powiedziała teraz jasmine
-może lepiej nie gadajmy tutaj tak głośno bo jeszcze raz ktoś usłyszy-powiedziałam zakładające ręce pod piersiami-wracajmy już
- Aya ma rację wewnętrzne spory doprowadzają nas do upadku-działa bardzo mądrze Jak na nią
Nie to że jest głupia czy coś ale przez ten czas gdy już ją nieco poznałam bardzo się zmieniła. Od kiedy tylko została generałem stała się poważniejsza już nie obchodziły ją takie bzdury jak kiedyś. Wszyscy już dorośliśmy.
- Hange -powiedziałam odwracając się do niej-jakieś wieści od levi'a?
-nie martw się jest cały i zdrowy bardziej martwiłabym się o Zeke'a -powiedziała-jednak zanim wrócimy do domu chciałabym odwiedzić jeszcze jedno miejsce...
* Pov Levi*
Brodacz coś zaczął gadać, o jakiś gazach i tak dalej był już późny wieczór... A mi naprawdę nie chciało się tego słuchać ale musiałem.
-dlatego miałem nad tytanami z tej wioski pełną kontrolę-powiedział
-to nie jest tylko wioska to Ragako. To nazwa miejscowości której mieszkańców wymordowałeś- powiedziałam jak zawsze oschło- przynajmniej byś to zapamiętał ty brodata ścierwo.
-wierz mi na słowo też nie chciałem tego robić-powiedział okularnik jedyne co nas oświetlało to ognisko.... Więc przez chwilę na nie zresztą rozmawialiśmy już o tym po moim przybyciu na wyspę. Czemu muszę to ciągle powtarzać.
-gdyż nie widzę w tobie ani odrobiny poczucia winy-odpowiedziałem na jego banalne pytanie- nie jestem pewien czy chcesz w ogóle ocalić Erdię, ale z całą pewnością masz za nic ludzkie życie.
-ty chyba nie masz zbyt wielkiego powodzenia u kobiet-powiedział nagle blondyn-nieładnie tak sugerować że zna się czyjeś uczucia.
-ale ja je znam-powiedziałem-poza tym nie potrzebuję powodzenia u kobiet mam już swoją wybrankę...
-A no tak ta blondynka śliczna z niej dziewczyna-powiedział bardziej ożywiony-macie syna prawda? Ciekawe co byś zrobił gdybym się coś stało?
-grozisz mi?
-no nie nie czyżbym śmiał w ogóle kto to taki jest twoja dziewczyna? kochanica?-dopytywał
-moja żona....
-No proszę wielki kapitan o małym wzroście się hajtnął nigdy bym nie pomyślał-nie wkurwiaj mnie człowieku-To kiedy dasz mi się spotkać z moim bratem i przeprowadzić eksperyment?
-To nie ja o tym decyduję-odpowiedziałem-czekam na rozkazy od dowództwa...
Nagle przyszedł do mnie jeden z żołnierzy...
*Pov Aya*
Daliśmy się do rezydencji w której bardzo często jedli żołnierze. Musieliśmy porozmawiać z Niccolo to dobry chłopak i doskonale wiedziałam o jego uczuciach do naszej zmarłej już przyjaciółki.
-A o co chodzi mam teraz bardzo ważnych gości-powiedział chłopak
-chcemy zadać kilka pytań możemy?
-dobrze pogadamy później na chwilę obecną chodźcie przeczekać się tutaj-powiedział i zaprowadził nas do jakiegoś miejsca nie znałam akurat tego... Pokoju.
-tu jest to drogie wino o którym mówią także żołnierze- powiedział Jean
-zostaw to pijaku jesteś na służbie-powiedziałam biorąc od niego butelki i odstawiając
-dobra mamuśka już tak się nie wściekaj- zaśmiał się delikatnie
Niccolo zaczął coś mówić że mamy nic nie dotykać bo to wino trzeba oszczędzać czy coś takiego no chłopcy się trochę wkurzyli i na niego bo w sumie wino to wino co z tego który naród je wypije? Ogólnie chłopak zachowywał się dziwnie gdy tylko Sasha została zabita jakby przestał nas traktować jak swoich przyjaciół.
-co w niego wstąpiło?-zapytałam
-Nie mam pojęcia-odpowiedział mi Jean
Chwilę tak czekaliśmy ale Armin poszedł sprawdzić co się dzieje i chyba nie było dobrze zastaliśmy bardzo nieciekawy widok to była ta dwójka dzieciaków ....
-ani kroku ja chcę tylko pomścić Sashe-krzyknął do nas blondyn a Jean zaczął do niego podchodzić
-zostaw go on nic nie zrobił-powiedziała dziewczynka która klęczała a z nosa leciała jej krew
-kim on dla ciebie jest że ochronił cię własnym ciałem bo wiesz co Ja też miałem taką osobę!-krzyknął znowu Niccolo- Erdienke , Potomkinią diabłów! Nikt się tak nie cieszył z mojego jedzenia jak ona pokazała mi co to jest szczęście bo taka właśnie była Sasha! Dziewczyna którą właśnie ty zabiłaś!
-mi też odebrano kogoś bliskiego mojego serca zaszaliła go właśnie ta twoja Sasha!!-krzyknęła teraz dziewczynka
Niccolo znowu zaczął krzyczeć i zbliżył nóż do szyi chłopca który był aktualnie nieprzytomny....
- Niccolo oddaj mi ten nóż-powiedział nagle ojciec sashy...
Wziął nóż i podszedł do dziewczyny
- wystarczy panie Braus -powiedziałam -niech pan to odłoży
-Sasha byłam myśliwym-nagle powiedział mężczyzna-jeszcze była bardzo malutka nauczyłem ją strzelać z łuku.... Chodzili my razem na polowanie i żywili my się upolowaną zwierzyną... Jedliśmy spokojne życie. Jednak wiedział że to nie będzie trwało wiecznie No to żech ją wysłał z dala od lasa ruszyła do wielkiego świata została Wojokiem a później zaatakowała inny kraj gdzie zabiła innych ludzi i sama została zabita. I myśleliście że wypchnięcie jej z losu coś zmieni? Ale trafiła Do jeszcze większego gdzie też obowiązuje zasada Zabi albo zostań zabite.
Mężczyzna oddał nóż swojej żonie która odłożyła go na stół.... Mówił dalej... Nagle jego żona przemówiła
- Niccolo proszę puść Bena...
Chłopak to zrobił zaraz później chłopcy się nim zajęli, Jasmine i Emily sprawdzili co z chłopcem a ja i Mikasa sprawdzałyśmy co z dziewczynką.
-czy wy naprawdę.... Nie żywicie do mnie nienawiści?-zapytała brązowowłosa
Nagle usłyszałam jak ktoś biegnie całe szczęście mikasa miała bardzo szybki refleks i zatrzymała Kaye blondynka zaczęła płakać krzyczeć że ta cała mia jest mordercą....
-zabierzmy ją do sąsiedniej sali-zaproponowałam i tak zrobiliśmy
Z nami poszedł Armin... Dziewczynka chyba była bardzo ciężkim szoku nie odzywała się przez całą drogę...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top