8[CD]

•Leon•

Ten maluch właśnie zgodził się na cierpienie.

Zerknąłem na niego, taki wystraszony i cały czerwony, czy to jego pierwszy raz? Bardzo możliwe. Nie zastanawiałem się jednak nad tym zbyd długo bo moją uwagę zwróciły jego dłonie, które powędrowały na moje krocze. Uniosłem brew na co on zaraz zabrał dłonie i zaczął zdejmować moją czarną koszulę. Strasznie sie guzdrał, więc w pewnym momencie już nie wytrzymałem i zdjąłem mu spodnie razem z bokserkami, nawet nie odpiołem mu guzika co spowodowało mu niego pisk gdy guzik albo rozporek zatarło mu skórę z uda. Nie zwróciłem na to uwagi. Nigdy nie interesowali mnie inni. Ziołem mu szybko koszulke. Po jego oczach widziałem, że jemu cała chęć minęła. W jego oczach pojawił się strach i łzy spowodowane raną, zaczął się szarpać. Warknął na niego.
Oj nie wiesz co zrobiłeś.
Uśmiechnąłem się złośliwie*

•Alfi•

Zacząłem żałować, że tego chciałem, bardzo żałować. W sekundę mój oprawca zmieniał charakter. Obawiałem się, że to sie bardzo źle skończy.

Gdy on tylko stał się agresywny zabrałem dłonie ale on nadal chciał, więc zacząłem sie szarpać, krzyczeć, moja rana nie była tylko optarata, a porządnie zerwana.

Od małego miałem delikatną skórę ale jego nie obchodzi czy nic mi nie będzie... Chce mnie tylko zaliczyć.

-Leon, błagam nie rób tego- błagałem go ale on tylko uśmiechnął się złośliwe i powalił na łóżko plecami do góry.

Zacząłem płakać ale on nie przestawał. Zerknąłem na niego, gdy zauważyłem, że zdejmuję bokserki w moich oczach pojawił się wielki strach, zacząłem sie bardzo mocno szarpać przez co on uderzył mnie w plecy swoim skórzanym pasem tnąc jest. Krzyknęłam bardzo głośno z bólu, a na moich plecach pojawiała się krew, jednak nie poddawałem się i walczyłem dalej. Za każdym szarpnięciem on uderzał pasem w moje plecy, płakałem, krzyczałem i nic. W końcu nie miałem już sił, rozciął mi pasem skórę zaraz przy pierwszym uderzeniu, a uderzył mnie 15 razy, chodź ja nie walczyłem już po 5 uderzeniu. Płakałem z bólu, a moje plecy wręcz zamieniły się w rzeke krwi. To potwór, tyle mam do powiedzenia na jego temat.

Miałem nadzieję, że to koniec, już nawet zacząłem tęsknić za piwnicą, w której wcześniej mnie trzymał.

Oparłem na łóżko, moje powieki same się zamknęły. Czułem tylko jak on przywiązuje mi ręce do ramy łóżka ale nie miałem siły protestować, zacisnął zęby kiedy poczułem jak przykłada coś do moich ust.

-Otwórz usta albo sam ci je zaraz otworze- złapał moją szczękę i ścisnął ją mocno.

Pokręciłem głową na co on mnie najpierw mocno uderzył pięścią w twarz, a potem siłą otworzył mi usta wkładając do nich jakiś materiał, zdjął całkiem swoje bokserki i nim zdążyłem zareagować jego duże przyrodzenie wbiło się z całej siły we mnie. Moje oczy odrazu szeroko się otworzyły, a ja zacisnąłem mocno żeby na materiale w ustach wydając z siebie stłumiony ale pełen bólu krzyk. Leon miał to gdzieś i wchodził we mnie coraz dalej, krzyczałem i płakałem, jednak on ruszał się strasznie brutalnie rozrywając mnie od środka. Na moich udach czułem coś ciepłego i lepiego... Nie, nie jego,czy moje nasienie, a moją krew.
Bolalo albo ale on to przeciągał, ruszał sie brutalnie, a z chwili na chwilę coraz mocniej i szybciej. Chciałem żeby to się skończyło jak najszybciej ale moje męki jednak musiały trwać długo, a gdy tylko chodź drgnął odbywałem pasem i nie tylko po plecach. W pewnym momencie szarpnąłem się mocno, gdy moje uda były całe w moje krwi, a ja już nie wytrzymywałem z bólu. Myślałem, że teraz mnie zabije, w sumie liczyłem na to ale nie, najpier uderzył mnie z całej siły w plecy na co ja mocno się odgiołem, a on odrazu zapiął mi na szyji swój pas jak psu i właśnie tak się czułem, jak pies, jak laska do dymania, jak nic. Z obrażania siebie wyrywało mnie mocne szarpnięcie za pas i uczucie rozrywania mojego wejścia oraz całego pojego podbrzusza od środka. Wreszcie doszedł, moje męczarnie minęły i moje nadzieje okazały sie prawdą, wyszedł ze mnie i poszedł się umyć, a mnie zostawił zakrwawionego, wyczerpanego i załamanego na swoim łóżku, do którego mnie przywiązał. Moje wymęczone ciało i mózg nie dało rady dużej cierpieć i zemdlałem.

Leon

Nie było mnie może jakieś 20 no najwyżej 25minut, a gdy wszedłem do swojej sypialni i zobaczyłem tam Alfreda, na początku mydłem, że nie żyje i uśmiechnąłem się sam do siebie ale jednak jego klatka piersiowa drgała, więc jednak żył, a trochę szkoda. Cóż, westchnąłem i podszedłem do niego, odwiązałem go i zaniosłem go do łazienki i wróciłem do wrzącej wody na co on odrazu się obudził z krzykiem, spojrzał na mnie zapłakany, zakrwawiony i posiniaczony, jego wzrok wydawał się mówić "co ja ci zrobiłem?". On myśli że wzbudzi we mnie współczucie? Ja nie mam sumienia od kąd straciłem rodzinę. Podszedłem do niego, złapałem go za włosy,krzyknął, czekałem tylko na to, zaraz gdy tylko otworzył usta ja włożyłem mu głowę do wrzącej wody. Zaczął się szarpać i starać się wyjąć głowę z wody gdy nagle uderzył mnie w policzek.

O nie, przegiął. Szarpnąłem go za włosy i wyciągnąłem za nie z wanny po czym rzuciłem go na ziemie i zaczołem go bić rekordy i kopać. Płakał, bardzo głośno i z wielkim bólem, zakrył sie dłońmi i kulił się mocno.

-Leon, błagam... Przestań- płakał głośno- boli... Przepraszam, że cie uderzyłem... Nie chciałem żebyś mnie utopił- płakał.

Spojrzałem na swoje dłonie, moje pięści były już cale w jego prawi, nagle do mojej głowy napłynęło mnusto wspomnień kiedy to ja wyglądałem właśnie jak Alfi w tej chwili, jak patrzyłem na dłonie osoby, która też mnie tak pobiła. Nagle się cofnąłem, osunąłem się po ścianie, nie oderwałem wzroku od swoich dłoni, w których potem schowałem twarz. Boże, co ten chłopak ze mną robi?! Czemu te starszne chwilę, które dałem rade już wymazać ze swojej podświadomości nagle wracają po tylu latach?!

•Alfi•

Jak tylko przestał mnie bić doczołgałem się w kąd i starałem sie w nim schować. Zacząłem obserwować każdy jego ruch ale zachowanie mojego oprawcy było dziwne, wręcz starsznie zadziwiające, wyglądał jakby się popłakał, chciałem do niego podejść i bardzo mocno go przytula ale wtedy wróciły do mnie wspomnienia tego co mi zrobił, jednak moje myśli wcale się nie zmieniły i podczołgałem się do niego powoli, dawał wrażenie jakby wyrwał się z rzeczywiści ale moja chęć przytulania go wygrała i zrobiłem to, objąłem się jego ramionami i wtuliłem się mocno. Patrzyłem na niego jak zaklęty ale skutki jego podbicia zaczęły dawać o sobie znać, zaczęło mi się kręcił w głowie i zrobiło mi się słabo po czym zemdlałem w kącie.

•Leon•

Gdy zacząłem wracać do sobię rozejrzałem się i zobaczyłem Alfiego, znowu zemdlał ale tym razem w moich ramionach. Nawet nie wiedziałem kiedy się do mnie przytulił ale nie wiem czemu odwzajemniłem czyn tuląc go. Podniosłem się z nim, schłodziłem wodę w wannie i włożyłem go do niej, umyłem go i zaniosłem na górę. Wszedłem z nim do swojego pokoju, położyłem się z nim na łóżku i przykryłem nas kołdrą. Zerknąłem na niego, zauważyłem że lekko się ocknął ale zamiast starać się uciec przytulił sie mocno do mnie. Popatrzyłem na niego zdziwiony, tak dawno nikt mnie nie tulił, ani sie do mnie.

Zamknąłem oczy widząc, że on śpi i starałem się wraz z nim dołączyć do krainy Morfeusza, co po jakiś 5 albo 10 minutach mi się udało.

•••••••••
I jak wam się podoba rozdział? 😏😏

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top