Rozdział 3

Obudziłam się około godziny 8:00, ogólnie śpię dłużej w weekendy, ale dzisiaj miałam zaplanowany dzień. Umyłam się i ubrałam w ciuchy do sprzątania. Zapukałam w drzwi od pokoju Harrego. Ten jeszcze spał. Po cichu zbliżyłam się do jego łóżka po czym energicznie wskoczyłam na nie i zaczęłam skakać.

-Kobieto, przestań, daj mi spać!!- powiedział zaspanym głosem.

-Pamiętaj, że dziś sobota, dzień generalnego sprzątania.

-Taa... pamiętam. A.. i ty dzisiaj wychodzisz co nie ?

-No tak. Około godziny 16.

-W czasie twojej randki ja i Sara będziemy w domu, więc zadzwoń kiedy będziesz w drodze powrotnej- powiedział z wielkim uśmiechem. 

-TO NIE RANDKA!!- wykrzyczałam zrzucając go z łóżka.

-Okey, okey dla ciebie może i nie, ale dla niego może i tak.

W tym momencie mnie zatkało, nic nie powiedziałam tylko wyszłam krzycząc, że ma ruszyć ten chudy tyłek. Nie wspominałam wam, że Harry ma dziewczynę już od chyba 4 lat. Bardzo ją lubię. Gdyby nie Ona Harry prawdopodobnie teraz przesiadywał by pod sklepem, a dokładniej leżałby. Dziewczyna miała blond włosy, często rozpuszczone, ubierała się w jasne kolory, zupełne przeciwieństwo Harrego. On gustował tylko w czerni, ale namówiła go chociaż na kilka białych bluzek. 

Zabrałam się za sprzątanie, zawsze z Harrym umawialiśmy się tak, ja biorę górę, a On dół. Ja wszystko posprzątałam w około 3 godziny, wiem że długo ale jak włączy się do tego muzykę to nie chce się kończyć tych czynności, przynajmniej tak jest w moim przypadku. Zeszłam na dół. Harry już dawno skończył i rozsiadł się na kanapie oglądając TV. Byłą godzina 11 więc, miałam jeszcze 5 godzin do spotkania z Oliverem. 

-Zrobisz coś do jedzenia? - usłyszała głos dochodzący z salonu.

-A sam nie możesz zrobić?!

-Nie chce mi się ruszyć, a ty jesteś na nogach.

-Okey... może być jajecznica?

-I bekon.

-Już się robi.

Przygotowałam jedzenie dla dwóch osób i podałam je prosto przed nos kochanego braciszka. 

-Dzięki siostra- na jego twarzy był wielki banan.

-Nie ma za co i tak bym zrobiła, bo jestem głodna.

-Ty żarłoku.

-O... dzięki za komplement- oboje lekko się uśmiechnęliśmy i zaczęliśmy oglądać ... w sumie nie wiem co to było. Spojrzałam na zegarek jeszcze 2 godziny do spotkania. Wstałam zebrałam brudne naczynia i pozmywałam. Poszłam na górę, ogarnąć jakiś ciuch. Stałam tak przed szafą parę minut, gdy mój telefon zaczął się odzywać.

Oliver: Już się szykujesz?! 

Bella: Yyy.. nie tylko przeglądam co ubiorę XD nie wiem gdzie pójdziemy więc ... nie znam okoliczności XD :P 

Oliver: Spoko, idziemy na zwykły spacer, więc ubierz się jak chcesz :) Założysz tę czarną bluzkę? ta po lewej.

Spojrzałam w swoją lewą stronę i ujrzałam czarną bluzkę z napisem Fuck You! 

Bella: Skąd wiesz, że po mojej lewej stronie jest taka bluzka??

Oliver: Masz otwarte okno królowo, więc wszystko widzę :) :D

Wychyliłam się tak aby widzieć co jest za oknem.

-Musisz mnie podglądać? 

-Zawsze i wszędzie.

-Zboczeniec!

-Ej, tylko nie zboczeniec.

-Dobra idę szykować strój. Do zobaczenia zaaa..... 1,5 godziny. 

Nie zdążył odpowiedzieć, bo zamknęłam okno. Postanowiłam ubrać tą bluzkę, którą chciał na to czerwono-czarną koszulę w kratę, czarne rurki, glany oraz czerwoną bandanę która oplatała moją głowę na której istniał świeżo zrobiony kok. Pomalowałam rzęsy tuszem. A potem usłyszałam dzwonek do drzwi. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top