Odwiedziny
* Levi *
Obudziłem się o czwartej nad ranem. Miałem dziwny sen. Na początku był on bardzo piękny i pełen szczęścia, lecz później zaczął przekształcać się w koszmar. Wiedziałem, że nie będę mógł już zasnąć, więc wstałem i udałem się do łazienki, aby wykonać poranne czynności.
Gdy już je zrobiłem, ruszyłem w stronę kuchni. Zrobiłem sobie swoją ulubioną, czarną herbatę i do tego dwa tosty. Zacząłem przeglądać telefon, jedząc przygotowany wcześniej posiłek.
Po chwili spojrzałem na zegar. Była godzina szósta, więc miałem jeszcze sporo czasu do odwiedzin. Postanowiłem, że wyjdę na miasto i przyniosę mu coś. Po skończonym śniadaniu ubrałem kurtkę i wyszedłem z domu, kierując się do centrum handlowego.
* Eren *
Leżałem na białym łóżku, w białym pomieszczeniu, z białymi drzwiami. Podkreślam słowo "biały". Ja rozumiem, że to jest szpital, no ale bez przesady! Spojrzałem na zegar, chyba wiadomo jakiego koloru. Wskazywał godzinę dziewiątą. Wpatrywałem się przez chwilę w niego. Po pomieszczeniu rozchodziło się ciche "tik tak".
Nagle tą rytmiczną ciszę przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę - odpowiedziałem, a po chwili drzwi się otworzyły. Do pokoju weszła pielęgniarka z tacą.
- Dzień dobry panie Jeager. Przyniosłam panu śniadanie. Smacznego - oznajmiła, po czym położyła posiłek na moich kolanach.
- Dziękuję.
- Po naczynia wrócę za trzydzieści minut.
- Dobrze. Jeszcze raz dziękuję - rzekłem.
Wyszła tuż po powiedzeniu przeze mnie tych słów. Spojrzałem na przyniesiony mi "posiłek" o ile można było to tak nazwać. W misce znajdowała się dziwna, brązowo-szara papka. Niechętnie nabrałem trochę na łyżkę i spróbowałem.
Wyplułem to prawie natychmiast po spróbowaniu. Chyba nic gorszego w życiu nie jadłem. Odłożyłem tą tacę na stolik nocny. Położyłem się i myślałem o tych osobach, które wczoraj przyszły. Na pierwszy ogień poszedł ten czarnowłosy mężczyzna. Powiedział, że jest moim przyjacielem. Wydawało mi się, że był około trzydziestki.
Serio mam tak starych przyjaciół? Nie to, żebym ich postarzał. Jeśli faktycznie ma trzydzieści lat to jest w kwiecie wieku. Ale... ile ja mogę mieć lat. Może z siedemnaście czy osiemnaście. Nie wiem. Zapytam się ich dzisiaj. Mówili, że mnie odwiedzą, ale dopiero o dwunastej, a jest wpół do dziesiątej - pomyślałem.
Nie wiedziałem dlaczego, lecz najbardziej zależało mi na odwiedzinach czarnowłosego. Myślałem o nim jeszcze chwilę, dopóki moje powieki same mi się zamknęły.
* Levi *
Było już prawie południe. Zniecierpliwiony, jak jeszcze nigdy czekałem, aby zobaczyć mego ukochanego. Wcześniej gdy wróciłem z zakupów ugotowałam mu w domu jego ulubiona potewakę z kurczaka. Jestem ciekaw, czy dalej będzie mu smakowała. Zastanawiałem się również, czy spodoba mu się upominek, który mu kupiłem.
Gdy tak czekałem i czekałem, przyszła pielęgniarka, która powiedziała mi, że mogę wejść. Wstałem z krzesła, podszedłem do drzwi i chwyciłem za klamkę. Kiedy drzwi się otworzyły wszedłem do środka. W pokoju było bardzo jasno. Wszędzie była biel, bardzo kojąca jak dla mnie. Promienie słońca padały na łóżko, na którym leżał szatyn. Cicho do niego podszedłem, gdyż zauważyłem, że spał. Usiadłem na krześle, a torbę z prezentem zostawiłem koło mnie na ziemi. Chwyciłem subtelnie jego dłoń. Wpatrywałem się w jego twarz. Była taka spokojna oraz urocza. Swoją dłoń przeniosłem na jego policzek.
- Jesteś tak piękny, gdy śpisz. Wiesz co? Mam ochotę cię pocałować. Chciałbym, abyś przejął pałeczke i poprowadził nas w tańcu naszych ust i języków... brakuje mi tego. Gdybyś mogł to moje uczucie do ciebie na nowo odwzajemnić - powiedziałem do samego siebie. Nagle zobaczyłem, że w tym momencie Eren otworzył swoje zielonkawe oczy. Speszyłem się. Szybko zabrałem dłoń z jego policzka.
- Co odwzajemnić? - zapytał zaspanym głosem. Zacząłem szybko wymyślać co to mogło być.
- Odwzajemnić... uścisk!
- Aha. To uścisk? - zapytał, podnosząc się do siadu. Zbliżyłem się do niego, a on rozłożył ręce. Zbliżyłem się do niego, a on obioł mnie swoimi rękami. Również to uczyniłem. Mogłem poczuć jego ciepło, którego tak bardzo mi brakowało. Jak tylko przestaliśmy się przytulać, usiadłem z powrotem na krzesło. Podniosłem torbę z upominkiem i wręczyłem mu ją.
- To dla ciebie, Eren.
- Dziękuję - wziął ją i zerknął do środka. W torbie były dwie czekolady, mały miś i książka. Przyglądał się nim przez chwilę - Czyli lubię czekoladę? - zadał pytanie, przechylając głowę w lewą stronę.
- Tak, bardzo.
- Książki też czytam?
- Tak, czasami, a tak...
Sięgnąłem do swojej kurtki i wyjąłem z niej okulary.
- Twoje okulary, trzymaj - dodałem.
- Noszę okulary?
- Nie, nie potrzebujesz ich, ale z nimi lepiej ci się czyta. Wzrok tak szybko się nie męczy.
- Mogę przymierzyć?
- Oczywiście, przecież są twoje.
Przybliżyłem się do jego twarzy z okularami w dłoni. Bardzo delikatnie zacząłem mu je zakładać. Gdy to zrobiłem odsunąłem się od niego. Wyglądał w nich słodko. Nie umiałem powstrzymać lekkiego rumieńca, a mój kącik ust sam powędrował lekko do góry.
- I jak? - zapytał szatyn, spoglądając na mnie.
- Świetnie - po mojej odpowiedzi mój kochanek się uśmiechnął. Uwielbiałam patrzeć na to, dawał mi on tyle radości - A zapomniałbym - wyciągnąłem z siatki obiadek dla niego - przygotowałem to dla ciebie, twoja ulubiona potrawka z kurczaka.
- Dziękuję, przynajmniej zjem coś normalnego - zaśmiał sie.
- Levi? Opowiesz mi coś o moim życiu? - zapytał otwierając pudełko i zaczynając jeść.
- Jasne, więc tak...
Opowiedziałem mu o wszystkim, oprócz tego, że byliśmy razem. Miałem nadzieję, że jeszcze będziemy. Podczas mojego nawijania, patrzyłem na Erena. Przyglądał mi się uważnie. Mój jakże piękny i długi monolog przerwało otwieranie drzwi.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale musimy zabrać pana Jeagera na badania - oznajmiła jakaś pielęgniarka.
- No cóz, rozumiem - wstałem z krzesła i kierowałem się do wyjścia.
- Pa, Levi - odezwał się zielonooki odkładają obiad.
- Pa Eren, jutro przyjdę o tej samej porze, a i dokończę jeść tą potrawke - powiedziałem, wychodząc z pomieszczenia.
- Zjem zjem - odpowiedział gdy byłem już na korytarzu. Pojechałem mu na pożegnanie i ruszyłem wzdłóż korytarza - do jutra kochanie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top