Dom

~~~~~~~

* Levi *

Minął już tydzień od tamtego czasu. Codziennie przychodziłem go odwiedzić, opowiedzieć mu o tym co się działo. Oczywiście nie powiedziałem mu o tym, że byliśmy razem. Chciałbym, aby to on się we mnie zakochał tak jak to było przedtem. Żeby to uczucie było tak samo szczere jak przed wypadkiem.

W tamtym momencie jechałem go odebrać ze szpitala. Tak, Eren w ten dzień wychodził z tego białego i emitującego czystością, co mi się bardzo podobało, więzienia. Wyjechałem na parking po czym zaparkowałem bardzo szybko oraz równolegle. W końcu, za masło prawa jazdy nie zdałem. Wyszedłem z auta i ruszyłem w kierunku drzwi. Gdy byłem w środku od razu udałem się do jego pokoju.

* Eren *

Właśnie pakowałem swoje ostatnie rzeczy to torby. Dziś wychodziłem, z czego bardzo się cieszyłem. Miałem tylko nadzieję, że dom jest innego koloru, ponieważ ta biel mnie dobijała.
Chwilę później skończyłem się pakować, po czym usiadłem na łóżku. Czekałem na Levi'a, gdyż to on miał po mnie przyjechać.

Zacząłem rozmyślać, jak dokładnie mógłby wyglądać mój dom, czy jest duży czy mały, i inne takie. Wiedziałem, że mieszkam z czarnowłosym, gdyż on sam mi o tym powiedział.
Chciałem już zobaczyć Levi'a. Bardzo go polubiłem. Nie wiedziałem czemu, ale no... polubiłem.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi, które wyrwało mnie z rozmyśleń. Wstałem gwałtownie, a do środka wszedł nie kto inny jak...

- O Levi!

- Hej Eren, jak się miewasz? - zapytał ze swoim standardowym wyrazem twarzy.

- Em, no bardzo dobrze. Nareszcie wychodzę z tego wiezienia - sięgnąłem dłonią do torby, aby ją wziąć, lecz czarnowłosy mnie uprzedził.

- Ja to wezmę, nie będziesz tego taszczyć po tych schodach.

- Um, dzięki - posłałem mu szczery, ciepły uśmiech. Levi lekko uniósł kącik ust ku górze. Było to ledwo zauważalne.

W końcu wyszliśmy ze szpitala na zewnątrz. Zaciągnąłem się świeżym powietrzem. Dawno nie wychodziłem na dwór. Czarnowłosy zaprowadził mnie do swojego auta. Spakował rzeczy, a ja zająłem miejsce pasażera, zapinając pasy. Chwilę potem on usiadł za kierownicą i ruszyliśmy. Auto było wysokie i czarne, marki Hyundai. W środku miało miękką i kremową tapicerkę, co pięknie się komponowało z czernią pojazdu. Spoglądałem na widoki za oknem. Widziałem jak mijamy budynki, ludzi, słupy elektroniczne, ozdobne drzewka przy chodniku i tego typu rzeczy
Musiałem przyznać, że trochę się nudziłem. Po jakimś czasie gapienia się w okno, postanowiłem rozpocząć konwersację z czarnowłosym.

- Levi? Kiedy dojedziemy do domu?

- Już niedaleko, a co? Niedobrze ci? Głodny jesteś? - wypytywał. Szczerze... to tak, byłem głodny, cholernie głodny.

- No może odrobinę? Nie jadłem nic normalnego od dawna.

- Spokojnie, ugotuję ci coś w domu - znów delikatnie uniósł kącik ust. Widać było, że coś zaplanował. Tylko co?

- Uuu... a co takiego?

- Twoje ulubione danie.

- Czyli? - próbowałam się dowiedzieć czegoś o sobie.

- Domyśl się.

Po chwili Levi zaparkował na podjeździe przed ładnym i niedużym domem. Był on biały z czarnym dachem. Miał dwa piętra i balkonik, prawdopodobnie łączony z sypialnią. Czyli coś jednak zapamiętałem, ale dla pewności wolałem się spytać.

- Levi? Ten balkon jest tak jakby połączony z sypialnią?

- Tak. Czekaj, skąd ty to wiesz? - popatrzył na mnie z zdziwieniem i zainteresowaniem. W jego oczach tliły się małe iskierki nadziei.

- Chyba sobie coś przypominam.

- To świetnie, cieszy mnie to - powiedział wychodząc. Chyba delikatnie go to poruszyło, ale nie jestem pewien. Podążyłem za nim, wysiadając z auta.

Levi jako pierwszy wszedł do środka. Było tam bardzo schludnie. Ściany pokrywała biel oraz beż. Od dołu do połowy był bez, a od połowy do sufitu był biały, tak jak sufit (czyli jednak nie uwolniłem się do końca od bieli) . Podłogę pokrywały pięknie dębowe panele. Na wprost holu były schody. Na prawo było duże przejście, w którym znajdował się salon. Po lewej było takie samo duże przejście, w którym znajdowała się kuchnia. Levi zaprowadził mnie właśnie do niej. Okazało się, że była ona połączona z jadalnią. Szafki były brązowo i jasnozielone, a ściana limonkowa. Przypadły mi do gustu te kolory i w przeszłości pewnie też je lubiłem.

- Chcesz ogórka? - zapytał, wyrywając mnie z zamyśleń o tym miejscu.

- Co?

- Ogórka, chcesz? Wiem, że je lubisz.

- Serio? Czemu?

- Zadajesz dużo pytań, a to jest irytujące. - rzekł - Ale nie martw się. Przecież masz zaniki pamięci, więc nie jestem zły - dodał odrobinę ciszej,

- Dzięki za wyrozumiałość, a co do ogórka to podziękuję - rzekłem niepewnie.

- Jak wolisz - Levi zaczął przygotowywać obiad. Ciekawiło mnie co to. Wyciągał różne produkty z szafek i jakieś miski. Nastawił piekarnik, teraz robił coś w rodzaju farszu? Tak jakby sos do spaghetti.

- Co to jest?

- Pomyśl to się dowiesz.

Jak powiedział tak zrobiłem. Uruchomiłem szare komórki, które nie były w użytku przez długi czas.

- Niech zgadnę, znaczy się... wiem co to, ale nie wiem jak się to nazywa

- Lazania, głupku.

- Ah! No tak! - strzeliłem sobie otwartą dłonią w czoło.

Wymieniliśmy jeszcze parę zdań po czym danie było gotowe. Levi pięknie nakrył do stołu. Oczywiście mu w tym pomogłem. Zjedliśmy posiłek, który mi bardzo smakował.
Jednak, pewna rzecz nie dawało mi spokoju. Levi przez cały czas spoglądał na mnie z taką... dziwna iskierką. Nie umiałem tego opisać.

Wyglądał tak jakby tęsknił... Miał nadzieję... wierzył w coś...

Ale, co to było? Czy dotyczy to mnie?

************************************

POWRACAM!

JEZU... PRZEPRASZAM!

Wybaczcie mi ta nieobecność...
Szkoła i te sprawy
Na dodatek brak weny

Ale wenę przywróciły chyba nowe odcinki z snk ^^

Jeszcze raz was przepraszam aniołeczki kochane, które czytają to coś

Bella ciao!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top