Rozdział 9

Per. Zsrr

Za niedługo przyjedzie Rzesza. Ciekawe co u niego słychać, bardzo lubie jak do mnie przychodzi. W sumie zawsze miło mi sie spędzało z nim czas. Często był taką przylepą wszędzie za mną chodził. Usa leży w pokoju i czyta książkę, powiedział że nie chcę przeszkadzać w spotkaniu. Ktoś puka to pewnie Rzesza. Poszedłem otworzyć drzwi, tak jak myślałem stał za nimi Rzesza. Zaprosiłem go do środka. Rzesza poszedł do salonu a ja po ciasto dla niego. Podszedłem do niego z ciastem odrazu się uśmiechnął, usiadłem obok niego i podałem mu kawałek ciasta na talerzyku.

Rz:Dziękuję *uśmiecha się* Twoje dania są zawsze takie pyszne *je powoli, delektuje sie*

Zs:Dziękuję Rzesza, w ogóle jak tam u ciebie? Rodzinka daje w kość?

Rz:A żebyś wiedział, męczyć się z tą dwójką w jedym domu to katorga.

Zs:Aż tak źle?

Rz:Tak, ojciec przystawia sie do dziadka

Zs:*mruga* że C.n do Prus? *zdziwił się*

Rz:Tak *skończył jeść*

Zs:Współczuję ci takiego widoku, Prusy to odwazejmnia?

Rz:Tak jakby, jak są razem gdzieś to odrazu ide gdzie indziej. A czemu pytasz?

Zs:Ostatnim razem jak Ojciec był u mnie mówił mi że spotyka się z Prusami ale to ma być tajemnica i mam nikomu nie mówić

Rz:*zdziwił się* czyżby dziadek działał na 2 fronty? Walki na 2 fronty  jeszcze nikt nie wygrał. Hm...to by wiele wyjaśniało. Dzięki Zsrr że mi powiedziałeś będę musiał z dziadkiem pogadać o tym, a jak u ciebie?

Zs:Dobrze że pytasz, ogóle potrzebuje twojej rady

Rz:hm? W jakiej  sprawie? Co sie stało?

Zs:*opowiada cała historię co i jak*

Rz:*jego mina na moment zrobiła się smutna i załamana. Było widać w niej zazdrość, szybko wrócił do normy aby Zsrr nie zauważył* Rozumiem

Hm? Czemu Rzesza miał taką dziwną mnie? Przysięgł bym że widziałem że jest zazdrosny o Usa, ale dlaczego? Przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a on sam siebie nic nie powie. Hm...Muszę go pociągać za język jakoś tylko jak? Może zawiódł się na mnie, a o Usa jest zazdrosny bo sam by chciał mnieć kolejne dziecko. Tylko nie znalazł nikogo odpowiedniego. Hm...I co tu zrobić? Ojcze jak raz byś się przydał, ty świetnie wyciągasz informację które chcesz i nie dajesz ludzie spokoju.

Rz:Może trzeba dać Rosji ostanią szanse? Może się zmieni i dorośnie w końcu?

Zs:Wątpię, wole żeby Usa został tutaj w końcu to moje dziecko

Rz:*znów zrobił tą mine na chwilę* Więc co zamierzasz?

Zs:Myślałem czy nie zapytać się Usa czy nie chciał by wziąść ślubu zemną. Chce aby dziecko miało prawdziwą matkę i ojca

Rz:*nie wytrzymał,poleciała mu zła, szybko ją wytarł ale nadal ma bardzo smutne oczy*

Czemu on jest taki smutny? Czemu chcę mu się płakać na taką wiadomość? Zsrr myśl...zaraz przecież podobnie reagował na wieść że biorę ślub tylko w tedy lepiej to ukrywał. Czyżby....nie raczej nie...mogę to sprawdzić, ale co jeśli moje podejrzenia będą prawdziwe? Stracę w tedy przyjaciela...co mam zrobić? Eh...najwyżej będę tego żałował

Zs:Rzesza

Rz:Tak? *spojrzał na niego*

Zs:Przepraszam *złapał go i przyciągnął do siebie, poczym pocałował go w usta*

Rz:*zdziwił się, zrobił się cały czerwony na twarzy*

Czyli jednak...jak bardzo byłem ślepy że nie zauważyłem że się zakochał we mnie? To dlatego był taki niechętny na bycie moim świadkiem na ślubie. Oj Rzesza, czemu mi nie powiedziałeś? Nie zostawię przecież Usa samego z dzieckiem a do Rosji nie chcę do odsyłać...Mam nadzieję że odpowie mi na jedno pytanie chociaż...zakładam że zaraz ucieknie jak go puszczę

Zs:*patrzy na Rzesze* Od jak dawna mnie kochasz? *trzyma go żeby nie uciekł*

Rz:*nie wie jak sie zachować, jest cały czerwony na twarzy* Od...dziecka...*spojrzał w dół, wyrwał się szybko i pobiegł do drzwi, szybko wybiegł z płaczem*

Położyłem się załamany na kanapie, dałem jedną rękę na moje czoło. Czemu byłem taki ślepy w tedy? Teraz jak dowiedział się że wiem i w dodatku że planuje wziąć ślub z Usa, to za prędko go tu nie zobaczę...Ciekawe czy w ogóle odbierze telefon o demnie...musze to jakoś naprawić. Ale jak? Czemu ja muszę mieć takie trudne życie?

Usa:Coś się stało? Słyszałem trzasķ drzwi i płacz

Zs:*zdrygnął się* wystraszyłeś mnie Usa.

Usa:Przepraszam *usiadł obok niego* Więc co się stało? O ile mogę zapytać

Zs:*westchnął i usiadł* Zraniłem przypadkiem mojego najlepszego przyjaciela....

Usa:W jaki sposób? Może da się to naprawić?

Zs:Może i dało by się to naprawić...Eh...Dowiedziałem się że Rzesza był zakochany we mnie od dziecka..

Usa:*zdziwił się* A ty nie jesteś w stanie odwazejmnić jego uczuć?

Zs:To nie tak...jestem w stanie odwazejmnić jego uczucia...

Usa:więc w czym jest problem?

Zs:chodzi o ciebie...jesteś w ciąży nie chcę zostawiać cie samego i dziecka...a nie chcę też ranić Rzeszy...jak bym dowiedział się tego parę tygodni wcześniej było by innaczej...

Usa:A co mówi twoje serce? Co każe ci zrobić?

Co serce każe mi zrobić? Zatrzymać was obu przy sobie, ale tak się nie da. Muszę wybrać jedno albo drugie. Chociaż nie chcę wybierać.

Usa:Zsrr? Powiedz szczerze co czujesz?

Zs:*westchnął i mamrocze coś pod nosem*

Usa:nie słyszę, głośniej mów

Zs:Eh...Chce mieć was obu dla siebie...*powiedział cicho i odwrócił głowę w inną stronę*

Usa:*Zdziwił się* Dla mnie to nie problem i tak nie może stać się nic gorszego *uśmiechnął się ciepło do niego*

Zs:*zdziwił się i spojrzał na niego* naprawdę?

Usa:Tak, zostaje ci tylko pogadać z Rzeszą na ten temat. Tylko zrób do jutro, dziś musi ochłonąć po tym wszystkim

Zs:Rozumiem i dziękuję Usa *przytulił  go mocno*

Usa:*zaśmiał się* nie tak mocno bo mnie udusisz

Zs:*puścił go* przepraszam

Usa:Nic się nie stało, co do rozmowy z Rzeszą kup mu jakiś prezent aby wiedział że ci zależy

Zs:Dobrze, eh sam powinienem wiedzieć co mam robić i jak postępować

Usa:Ale nie masz doświadczenia z facetami, choć z tego co słyszałem od Niemca to to jak się traktuje kobiet. Rodzaje prezentów i tym podobne idealnie pasują do Rzeszy

Zs:W sumie jeśli się tak zastanowić to tak. Jak byłem u niego i wszedłem do jego łazienki to miał tyle kosmetyków co moja żona *zaśmiał się*

Usa:Widać że lubi o siebie dbać

Zs:On ma manie porządku

Usa:Słyszałem od Niemca, że jego ojciec lubi jak jest czysto w domu.

Zs:Jak sądzisz zgodzi się?

Usa:Myślę że tak, skoro kochał cie od tak dawna to nie przegapi takiej okazji

Zs:*uśmiechnął się*  Dziękuję Usa za rozmowę i te rady

Usa:*uśmiecha się* nie ma sprawy, w ogóle głodny jestem

Zs:*zaśmiał się i wstał* zaraz zrobię ci coś do jedzenia. Ty ciągle jesteś głodny

Usa:Nie moja wina że muszę  jeść za dwóch

Zs:To prawda

Mam nadzieję że to jakoś się ułoży. Zależy mi na nich. Chce aby oboje byli szczęśliwi...postaram się tego dokonać. Oby Rzesza jutro wpuścił mnie do domu...




//Miałam wczoraj wstawić ten rozdział ale wyskoczyły mi sprawe prywatne które musiałam załatwić. Jeśli macie jakieś pomysły lub chcieli byście coś zobaczyć piszcie w komentarzu np. Który ship wolicie czy C.n i Prusy czy I.r i Prusy? Jutro albo pojutrze będzie następny rozdział jak się wyrobie//

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top