Rozdział 3
Per. Kanady
Jestem na imprezie urodzinowej Usa. Moj tata w końcu się pogodził z moim bratem. Oby tak zostało. Bawiliśmy się do 2 w nocy, wszyscy byli pijani poza Usa i moim ojcem. Ja byłem ledwo żywy. Najgorsze jest to że Rosja zaproponował grę w butelkę. Przez tą grę Polska jest z Niemcem, Rosja z Usa itd.....więc nie za bardzo chcę mi się w to grać.....w szczególności że jest Japan, która daję najdziwniejsze zadania.
R:Kanada chodź zagrać z nami...
K:Nie, nie mam ochoty...
P:Mów że po prostu się kurwa boisz a nie
K:Ja się nie boję...
P:Jak się nie boisz to chodź grać
K:...Eh.....Ok....
Usiadłem obok Rosji. Moj tata w tym czasie rozmawiał z Usa. Było widać że mówią na jakiś ważny temat. Wróciłem do gry. Rosją zakręcić jako pierwszy. Wypadło na Japonie...super..
R:Pytanie czy wyznanie Japan?
J:Wyzwanie
R:Odaj mi mangi o mnie i Usa.
J:...Eh....no dobra....*Odaje mu mangi*
R:Dzięki *mówi szyderczo*
J:..pf...
Japan zakręciła butelką i oczywiście wypadło na mnie.....
J:To jak Kanda pytanie czy wyznanie~
K:Emm.....Eh....niech będzie wyzwanie.....
J:Jej....hmm...w takim Pocałuj UK w usta ^^
K:Co nie!
R:Co to za wyzwanie! To jest kazirdztwo
J:Będzie ciekawi. Musisz to zrobić to jest wyzwanie.
K:Ale ja nieche
J:Musisz
Sprzeczałem się z nią jakieś 5 minut. Aż w końcu się podałem. Ja nie chcę tego robić....mój tata rozmawiał cały czas z Usa. Podszedłem do nich. Jeszcze przed tym odwróciłem się, żeby sprawdzić czy Japan zmieniła zdanie. Ale niestety nie...eh...pożałuje tego.....stanąłem obok nich.
Uk:Synu coś się stało?
K:Em.....
Nie wiedziałem co mam zrobić....Usa spojrzał na tamtą zgraje. Chyba się domyślił co się świeci. Złapałem mojego ojca za krawat i pociągnąłem do mnie. Pocałował go, było widać że jest w szoku. Zaraz po tym uciekłem do łazienki. Zamknąłem się na klucz. Po chwili spojrzałem na moje spodnie.....FUCK....dlaczego?.......moj przyjaciel się obudził.... muszę się tym zająć...
Per. Uk
Rozmawiałem z moim synem. W końcu się z nim pogodziłem. Rozmawialiśmy na różne tematy, przez długi czas. Muszę w końcu się spytać go o te sprawy.....po chwili podszedł do nas Kanda. Dość dziwnie wyglądał...
Uk:Synu coś się stało?
K:Em.....
Po chwili Kanada złapał mnie za krawat i przyciągnął do siebie. To co zrobił potem wprowadziło mnie w wielki szok. Pocałował mnie w usta....w dodatku podobało mi się to.....Co?!.....Wait!....Co ja powiedziałem że mi się podobało?!......No No No....to nie może być prawda....żeby mój własny syn mi się podobał?! Gdy Kanada skączył mnie całować odrazu pobiegł do łazienki. Gdy się ogarnąłem słyszałem śmiechy. A no tak grali w butelkę. Myślałem jeszcze chwilę. Mój syn wyciągnął mnie z tego myślenia.
U:Tato? Wszystko ok?
UK:Tak tylko trochę się zamyśliłem...
U:Nie bądź zły na Kanade dostał takie wyzwanie
UK:Rozumiem, synu chciał bym z tobą pogadać o pewniej sprawie....
U:O jakiej? *powiedział zaciekawiony*
UK:A możemy pójść gdzieś indziej?...
U:Możemy iść do mojego pokoju
UK:Dobrze
Staliśmy i udaliśmy się do pokoju mojego syna. Wszedłem pierwszy do pokoju i usiadłem na łóżku. Usa zamknął dzwi na klucz, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Po chwili usiadł obok mnie.
U:To o czym chciałeś pogadać?
UK:..no...emm....*westchnął*...O tym jak....
U:Jak co?
UK:...Jak wygląda sex między dwoma facetami......*powiedział dość cicho skrępowany*
U:..Czemu o to pytasz? *był bardzo zszokowany* Przecież jesteś z mamą...
UK:*westchnął* Fracja mnie zostawiła....
U:Co?....Dlaczego?
UK:Znalazła sobie lepszego...
Usa w tym momencie mnie przytulił. Trudno się mówi o takich sprawach. Cieszę się że mój syn mnie przytulił.
U:..A wracając do tego co pytałeś, to zależy kto ma być na górze a kto na dole..
UK:..Powiedzmy że na górze....
U:Musisz się odpowiednio zająć partnerem. Wiesz całusy, pieszczoty tego i owego. Najważniejsze jeśli to jego pierwszy raz musisz go przygotować.
UK:Co masz na myśli?....
U:Rozciągnąć pewne miejsce, polecam ci użyć do tego wazeliny.
UK:To wszystko?....*mówił dość skrępowany*
U:Tak, najważniejsze żeby wam obydwu było przyjemniej *Uśmiechnął się*
UK:Dziękuję synu, cieszę się że mogliśmy pogadać.
U:Ja też się cieszę *Uśmiechnął się* A masz już kogoś na oku?~
UK:Co? Nie...
U:No okej
Rozmawialiśmy tak jeszcze z pół godziny. W końcu zeszliśmy na dół. Wszyscy byli spali. Zobaczyłem Kanade śpiącego na dywanie. Podszedłem do niego i wziąłem go, na tak zwaną "pane młodą". Spojrzałem na Usa był lekko rozbawiony.
UK:Ja już będę szedł
U:Okej Tato, mam nadzieję że jeszcze do nas wpadniesz
UK:Oczywiście że tak *Uśmiechnąłem się*
Udałem się do wyjścia. Zacząłem iść w stronę domu. Trochę dziwnie się czułem niosąc tak Kanade, ale inaczej nie dał bym rady. Dobrze że jest ciemno i nikt nas nie zobaczy. Po jakiś 15 min dotarłem do domu. Otworzyłem dzwi z trudem. Wszedłem do środka, bez zdejmowania butów zaniosłem go do jego pokoju. Poczym poszedłem do sobie, przebrałem się w luźniejsze rzeczy i usiadłem na łóżku. Zacząłem myśleć o tym co się dziś stało. Kanada mnie pocałował....podobało mi się to....ale....to było tylko wyzwanie...On przecież nie pokocha własnego ojca...C-czy ja naprawdę......się w nim zakichalem?....Nie....napewno nie....a może....dobra nawet jeśli to i tak mnie nie pokocha....eh...dość tego myślenia...zmęczony jestem tym wszystkim...położyłem się wygodnie na łóżku. Po jakimś czasie usnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top