Rozdział 2


Odliczała dni do końca szkoły. Jak tylko ją skończy, to parę tygodni wakacji i...szkolenie na Kapłana, a na samym końcu zabicie...

Nie mogła się doczekać! Aż całe jej ciało wibrowało z ekscytacji. W końcu zostanie członkiem Kapłaństwa! To właśnie stąd najczęściej wywodzili się późniejsi Wybrani...

Przynajmniej tak czytała w księgach historii. Czasami zdarzało się, że nie było Wybrańca. Nadchodziły wtedy bardzo ciężkie czasy, dziesiątkowanie wróżek, śmierci, głód, katastrofy...

Ale na szczęście od jakiegoś czasu już nie miało to miejsca. 

Czasami Ywren się zastanawiała co by się stało, gdyby Wybrańcem został Człowiek albo Ćmiak.

Była prawie pewna, że wtedy zabijano Go, czekając aż pojawi się następny, tym razem w rodzie Wróżek. Bo Wybraniec powinien pojawić się tuż po śmierci poprzednika. Czasami Bogowie się obrażali i nie zsyłali żadnego. Wtedy właśnie następowały katastrofy. 

Ale zawsze można ich było rozchmurzyć przez modły i ofiary. 

Ywren odetchnęła i wróciła do czytania historii wróżek. Miała z tego niedługo egzamin końcowy. Dziwiła się czemu nie ma tu nic o Wybrańcach z innych nacji niż wróżki. Ale w sumie...to historia WRÓŻEK, więc nic dziwnego, że nie będzie o innych gatunkach. 

Wzruszyła ramionami i jeszcze raz przeczytała akapit o ogromnej wojnie przeciwko Ludziom i Ćmiakom. 

Kiedyś bowiem, pomimo wzajemnej niechęci, zawarli sojusz, by obalić Wróżki. 

Atak nastąpił z dwóch stron, by zaskoczyć przeciwnika i nie dać mu szans na obronę. Prawie się to udało, gdyby jednak nie spryt Wróżek! Posłali bowiem szpiegów do każdej nacji, by sprawdzać, czy nikt nie chce się buntować. Według władz, gatunki te były zbyt ciche w ostatnich miesiącach. Dlatego były ciche, bo planowały zamach na najwyższą nację! Na Wróżki! 

Ywen nie lubiła za bardzo historii, bo uważała, że to co było, to już się nie powtórzy i po co się tego uczyć. Dostaje się tylko frustracji, że samemu się nie żyło w takich czasach, gdzie można było walić szabelką wrogów ojczyzny. Teraz jest za spokojnie. Och, jakby Ywen pobiła paru Ćmiaków za to, że tyle Wróżki przez nich cierpieli, a poza tym Ćmiaki były brzydkie. 

Westchnęła cicho. 

Dlaczego to musi tak długo trwać? Jeszcze głupie egzaminy, a potem wakacje. Czy nie mogłoby ich nie być? 

Zjeżyła się, wracając z przemyśleń do podręcznika. Tyle razy go przeczytała, że na sam widok okładki z wesołymi Wróżkami trzymającymi się za ręce, miała ochotę wymiotować.

- Ale tym rzucę po egzaminie...- mruknęła do siebie. 

- O nie... - jęknęła, wpatrując się teraz w kalendarz. - za niedługo mam też egzamin z latania! Przecież on mnie nie przepuści z czystej złościwości! 

Załamała ręce. Co ma zrobić? Nawet gdyby ćwiczyła codziennie to i tak nigdy nie będzie dość dobra dla jaśnie pana egzaminatora. A nie chce mieć poprawki! Nie z tak głupiego przedmiotu. Ma w planach zostać Kapłanem, a oni nie mogą mieć żadnych poprawek. Nawet z egzaminów kończących szkołę. Nawet gdy widać że nauczyciel ich nie cierpi. Bo Kapłan powinien umieć znaleźć wspólny język z każdym. Ale nie ze wszystkimi się da! Nie ma czegoś takiego, jak lubiana przez wszystkich osoba. 

To bez sensu...te wszystkie reguły..- odezwała się w niej tamta, młodsza buntowniczka, ktorą schowała głęboko, by nie przeszkadzała. To nie tak, że żadne z dzieci nie chciało kiedyś przejść na terytorium Ludzi albo Ćmiaków, ale one się chwaliły, że mają zamiar zabić, jak tylko wejdą na ten teren. A Ywen chciała tylko z o b a c z y ć Ćmiaka. Nie mówiła że go zabije. Dlatego koledzy i koleżanki się z niej śmiały, przezywając przyjaciółką Ćmiaków. 

- Czy coś ze mną nie tak? - westchnęła kładąc się na kanapie. Wyciągnęła nogi wysoko i przyglądała się palcom u stóp. - Dlaczego nie czuję satysfakcji z zabijania? Czemu nigdy nie myślałam że chcę zabić? Fakt, czuła ekscytację przed inicjacją, ale...nie potrafiła myśleć o tym jak o zabiciu. Że nigdy nie wstanie. Na razie wszystkie trzy gatunki żyją we względnej zgodzie. 

Wróciła do nauki. Teraz musi skupić się na tym. 


.


- Ywen. Mam już twoje wyniki. Czy chcesz je usłyszeć? - spytała asystentka egzaminatorki, z miną wyrażającą kompletne znudzenie.

- Czemu zawsze o to pytają?! - pomyślała nerwowo Ywen. Przecież to wiadomo, że tak. Inaczej bym tu nie stała! - przemknęło jej jeszcze przez myśl.

- T- tak. - odpowiedziała, spychając mętlik z umysłu 

- To znakomicie. - odparła równie znudzonym tonem, co pytanie, pomoc. - Zdała pani. Ma pani 80% z testu. Gratuluję. - Jej gratulacje nie poruszyły by nikogo. Normalnie jak góra lodowa.

- Dziękuję...- powiedziała tylko wróżka, biorąc do rąk świstek z dowodem zdania. 

Wybiegła szybko z sali, by nie musieć już rozmawiać z tą asystentką. Ona była ..dziwna. 

Odetchnęła za drzwiami. 

Zdała! Został już tylko ostatni egzamin...

To nieszczęsne latanie.

NIEEEE! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top