Prolog
Od zawsze tak było. Wróżki wybierały sobie swoich partnerów wśród innych wróżek.
Z reguły były to pary hetero, jednak zdarzały się też jednopłciowe. Rzadko ktoś nie decydował się na małżeństwo. Jednak oczywiście musiał pojawić się haczyk.
Wróżkom zakazano mieszać się z innymi gatunkami. Z ludźmi oraz z Ćmiakami. Uważano iż ich gatunek jest lepszy niż ludzie, to wróżki są gatunkiem naczelnym, ludzie to tylko taki dodatek. Nic nie umieją, ani latać, ani nawet przetrwać w środowisku tych stworzeń z mieniącymi się całą feerią barw skrzydłami.
Ćmiaki natomiast posiadały skrzydła, a jakże! Jednak były one puchate, dość ciężkie, a ich kolor balastował między ciemnobrązowym, przez szary, aż do czarnego. Wróżki gardziły tym ludem. Nie dosyć, że musieli żyć z tym paskudztwem na plecach, to jeszcze nie umieli się w ogóle zachować, wulgarne słowa i gesty, to codzienność u Ćmiaków. Po prostu niższy gatunek! Ale i tak lepszy niż ludzie! Do tych to z kijem nie podchodź!
Święta Księga ukryta, by nikt oprócz specjalnych kapłanów, którzy przyjęli tajne święcenia, nie miał do niej dostępu, tak stworzyła świat. Cały lud, od ludzi po wróżki, wierzył, iż ten, kto ma boskie moce, ma możliwość pisania w tej Księdze i dzięki połączeniu ma siłę na kształtowanie rzeczywistości. Cały czas jednak szukano tej osoby. Kapłani mieli obowiązek chronić święty przedmiot, a także Wybrańca lub Wybrańczynię. Oprócz tego, studiowali Księgę i odczytywali z niej przyszłość.
Ludzie oraz Ćmiaki często się buntowali, dlaczego akurat u Wróżek ma się znajdować taki cud.
Hierarchowie Wróżek powiedzieli wtedy, że nie ma szans, by ktoś spoza tego gatunku mógł okazać się wybrany. Poza tym jako wyższy gatunek, one miały prawo i obowiązek przetrzymywania Księgi.
Wiele razy starano się ukraść skarb, jednak nigdy do tego nie dochodziło. Wróżki zawsze udaremniały atak oraz karały sprawców.
Często uśmiercano niedoszłych rabusiów, by odstraszyć innych od podobnych występków. Jednak Ludzie i Ćmiaki podwoiły próby.
Doprowadziło to, do zwiększenia liczby egzekucji. Hierarchowie się z tego cieszyli, bowiem każdy zabity umniejszał liczbę żyjących dwóch gorszych gatunków. Na przełomie lat były nawet plany całkowite eksterminacji, by zostały same Wróżki, jednak do tego nie doszło.
Mała dziewczynka skończyła czytać podręcznik i zeskoczyła z krzesła. Miała dość nauki na dzisiaj. Nudziło ją to. Zastanawiała się tylko jak wszystkie dzieci w jej wieku, czy czasem nie jest Wybrańczynią. Nie wyróżniała się niczym, już jej kolega miał większe zaddatki na to, czego nie omiszkiwał jej wytykać za każdym razem gdy mu mówiła o swoim marzeniu.
Prychnęła na wspomnienia o Klaufcie. To jej czas wolny, chciała zająć się przyjemnościami. Na przykład nauką latania. Wciąż jej nie szła, tak jak pragnęła. Wybranie musi być idealny, co oznaczało, że nie może wpadać w drzewa i lądować na tyłku zamiast na nogach.
A tak właśnie zdarzało się Ywren.
Ruszyła do piwnicy, bo tam miała swoją sekretną bazę na ćwiczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top