Rozdział szósty
Violet
Otworzyłam oczy i już po chwili zaczęłam tego żałować. Nie wiem, jak to się stało, że zostałam u niego na całą noc. To miał być jeden numerek, a zamienił się w nocny maraton pieprzenia. Nie mieliśmy siebie dość. Raz za razem pragnęliśmy się coraz bardziej, co niestety dziś bardzo dawało mi się we znaki. Obolałe miejsce między moimi nogami przypominało mi nie tylko o tym, jak było, lecz również o tym, że trzeba brać nogi za pas i zmywać się stąd, nim Tyler wstanie. Nieznośny ból głowy, który niemal rozrywał mi czaszkę, niczego mi nie ułatwiał. Zdecydowanie nie powinnam tyle pić. To nie było moją mocną stroną i musiałam to sobie zakodować przed kolejną imprezą.
Odwróciłam głowę w stronę, z której dobiegało przyjemne pochrapywanie. Tyler leżał nagi na łóżku i wyglądał słodko. Najciszej, jak byłam w stanie, wstałam z łóżka i zaczęłam zbierać porozrzucane po podłodze ubrania. Niemal padłam na zawał, gdy chłopak poruszył się na łóżku. Bardzo nie chciałam, aby obudził się, zanim wyjdę. Miałam przed sobą jeszcze długą drogę wstydu przez dom bractwa, a tego obawiałam się najbardziej. Pośpiesznie się ubrałam i weszłam do łazienki, by przemyć twarz.
Z torebki wyciągnęłam pomadkę do ust i zostawiłam Tylerowi napis na lustrze. Chciałam, by się uśmiechnął.
Zimna woda dodała mi otuchy. Po cichu przeszłam przez pokój i zatrzymałam się przy drzwiach. Raz jeszcze spojrzałam na śpiącego Tylera i wyszłam na korytarz, nie oglądając się za siebie. Szybko zbiegłam po schodach, uważając, by nikt mnie nie usłyszał. Dobrze, że nie miałam daleko. Droga do domu sprzyjała natłokowi myśli, a ja dziś nie miałam ani sił, ani ochoty, by zmierzyć się z możliwymi konsekwencjami swoich czynów. Prawdą było, że złapaliśmy z Tylerem wczoraj nić porozumienia, i nie, nie miałam na myśli oczywistego dopasowania w sprawach łóżkowych. Czułam się przy nim naprawdę sobą i miałam wrażenie, że on czuje dokładnie to samo, wiedziałam jednak, że zmieni zdanie, gdy tylko się dowie, kim jest mój ojciec. Wtedy ta cienka nić na pewno zostanie zerwana, bo to, co wykiełkowało na kłamstwie, nie ma racji bytu.
Cieszyłam się, że ojciec miał jakąś ważną konferencję, bo dzięki temu mogłam spokojnie wrócić do domu. Marzyłam o prysznicu, a jednocześnie chciałam mieć na sobie jak najdłużej zapach Tylera. Stop! Do jasnej cholery! Zaczynałam myśleć jak zadurzona nastolatka, a to nie wróżyło dobrze.
Weszłam do domu z lekką obawą, mimo iż wiedziałam, że ojca nie ma. Gdy byłam już pewna, że naprawdę jestem sama, pobiegłam do siebie, by doprowadzić się do porządku. Zajęcia zaczynałam po południu, więc miałam jeszcze chwilę. Gdy po kilkunastu minutach wróciłam na dół, włączyłam ekspres i nalałam sobie kubek aromatycznej kawy po czym usiadłam w kuchni i wyjęłam telefon, by w końcu zadzwonić do Harmony.
– Nareszcie! – krzyknęła. – Już miałam zawiadomić policję… Na serio, zaczynałam się martwić, że Tyler zabzykał cię na śmierć. – Wybuchnęła głośnym śmiechem.
– Ciebie też dobrze słyszeć, wariatko. Przyjedziesz po mnie w drodze na zajęcia? – zapytałam z nadzieją, bo nie miałam ochoty być teraz sama.
– Po co głupio pytasz? Przecież wiesz, jaka jestem ciekawa… Nie ma innej opcji, będziesz mu-siała mi wszystko opowiedzieć. Będę u ciebie za dwadzieścia minut – wyrzuciła z siebie i się rozłączyła. Cała Harmony, wulkan emocji.
Nie musiałam na nią długo czekać. Jak zwykle szybko się zjawiła i na dodatek była w wyśmienitym humorze. Przed jej przyjściem zdążyłam tylko wziąć jakąś tabletkę przeciwbólową, bo ucisk w mojej głowie stawał się nie do zniesienia. Profesor Neuman nie należał do tych wyrozumiałych, więc na jego zajęciach musiałam być maksymalnie skupiona.
– Opowiadaj! – Moja przyjaciółka od razu chciała znać szczegóły. – Gadaj wszytko jak na spowiedzi. – Sugestywnie poruszyła brwiami i usiadła na barowym stołku w kuchni.
– Opowiem ci po drodze – rzuciłam i wzięłam z blatu torebkę. – Teraz nie mamy zbyt wiele czasu. Wiesz, jaki potrafi być Neuman, kiedy ktoś się spóźni… – No tak, wiem coś o tym – westchnęła i ruszyła w stronę drzwi. – W zeszłym tygodniu kazał mi napisać esej o twórczości Faulknera, bo spóźniłam się dziesięć minut. Dziesięć minut, Violet… – Dlatego nie chcę być następna. Idziemy.
Pod salę już niemal biegłyśmy. Po drodze Hormony oczywiście musiała wstąpić do kafejki u Molly po karmelowe latte i za nic w świecie nie chciała słuchać, że nie mamy czasu. Wzięła kawę i ulubionego pączka z malinami. Słowo daję, nie miałam pojęcia, jak utrzymuje figurę, pochłaniając takie ilości cukru.
Była niemożliwa. Codziennie rano musiała kupić ten sam zestaw, inaczej cały dzień marudziła.
– Jezusie – westchnęłam i odgarnęłam lepiące się do czoła włosy. – Masz szczęście, że jeszcze nie przyszedł. – Oparłyśmy się o ścianę i czekałyśmy na profesora. To było do niego niepodobne, ale się spóźniał.
– Violet, no proszę, powiedz chociaż, czy był dobry. – Harmony nie dawała za wygraną, choć wcześniej wyraźnie jej powiedziałam, że nie będę się wdawała w szczegóły.
– Daj spokój – zaśmiałam się – wiesz, że nic nie powiem. Lepiej się przyznaj, co robiłaś przez resztę imprezy.
– Powiem ci, jak ty mi powiesz, czy był dobry.
– Pani esej był dość dobry. Nie wiem, czy chciałaby pani wiedzieć właśnie to, ale teraz radzę się skupić na wykładzie – usłyszałyśmy za plecami.
No jasne, Neuman musiał przyjść właśnie w tym momencie. Ja jak zwykle spłonęłam rumieńcem, ale za to moja przyjaciółka nie traciła rezonu.
– Dzień dobry, panie profesorze! Bardzo się cieszę, że jednak trafiłam w pana gusta. Oczywiście teraz skupiam się tylko na panu – powiedziała, a Neuman wyjął klucz i otworzył salę, przepuszczając nas w drzwiach i gestem wskazując, by wszyscy weszli do środka.
Przez cały wykład starałam się być skupiona, a Harmony skrzętnie notowała. Nie chciałyśmy już podpaść Neumanowi. Ból głowy na szczęście zaczął ustępować, ale myślałam tylko o tym, by wreszcie znaleźć się w domu i wskoczyć do łóż-ka. Zeszłej nocy Tyler skutecznie pozbawił mnie snu. Co tu dużo mówić, ja wprost kochałam spać i po tej naszej zabawie byłam wrakiem człowieka.
Tyler
Obudziłem się w łóżku sam. Nie byłem przyzwyczajony do tego, że to dziewczyna wymykała się ode mnie – raczej to ja je wykopywałem z łóżka.
Violet znowu mnie zaskoczyła. Przeciągnąłem się, pora wstawać. Co prawda nie miałem dzisiaj treningu, ale chociaż na ostatnich zajęciach wypadałoby się zjawić. Wstałem z łóżka i skierowałem się do łazienki. Jak nic potrzebowałem prysznica, chociaż myśl, by nie zmywać zapachu Violet, była kusząca.
Niestety na pewno czuć było ode mnie seks, a to już wydawało się mniej fajne. Wszedłem do łazienki i niemal natychmiast zobaczyłem na lustrze wiadomość od Violet. Uśmiechnąłem się do siebie. Napisała, że było super, nie czeka na powtórkę i mi dziękuję. Rozbawiła mnie – jeszcze chyba żadna laska nie dziękowała mi za seks. Oczywiście nie umknęło mojej uwadze, że nie czeka na powtórkę. To stwierdzenie dziwnie podziałało na moje ego. Może nie było tak fajnie, jak twierdziła? Nie, niemożliwe… Szybko odrzuciłem tę myśl. Znałem swoją wartość i doskonale wiedziałem, jak zająć się kobietami.
Byłem pewny swoich umiejętności. Żadna laska nie opuszczała mojego łóżka niezadowolona. To raczej ja nie zawsze byłem usatysfakcjonowany – to dlatego nie sypiałem z żadną dziewczyną dwa razy. Odkręciłem wodę i wszedłem pod prysznic.
Musiałem jeszcze zejść na dół, by napić się kawy i pogadać z chłopakami, więc nie miałem czasu.
Tak jak myślałem, większość kumpli była już na dole w kuchni. Część bałaganu po imprezie zniknęła. Gdy tylko przekroczyłem próg, oczy wszystkich od razu skierowały się na mnie. Rozmowy ucichły.
To nie było normalne. Na pewno coś się stało. Miałem dziwne wrażenie, że chodzi o mnie.
– Stary, w końcu jesteś – odezwał się Samuel. Reszta jakby się czegoś obawiała, bo tylko się przyglądała.
– No jestem. Stało się coś? – zapytałem, choć już doskonale wiedziałem, że najprawdopodobniej tak.
Od razu pomyślałem o Violet. Może miała chłopaka, więc niechcący przeleciałem czyjąś laskę?
W końcu nawet jej o to nie zapytałem. Byłem dupkiem, ale laska innego faceta to dla mnie świętość.
Przecież Val też bym nie przeleciał, chciałem się tylko powygłupiać, ale niestety wyszło jak wyszło, a ja nie lubiłem przepraszać i pierwszy wyciągać rękę do zgody. W końcu to Tyson zareagował jak wariat i podbił mi oko. Tylko raz przespałem się z zajętą dziewczyną. Nie wiedziałem nawet, że kogoś ma, bo mi o tym nie powiedziała, a ja nie pytałem, a okazała się laską rozgrywającego z Kapitanów z Harvardu.
Od tamtej pory Askam mnie nienawidził, co bardzo przeszkadzało nam w grze. Czekały nas zawody stanowe i uświadomiłem sobie, że niestety znowu się spotkamy.
– Tak, stało się, stary – wtrącił się Cole. – Violet się stała.
– Mów jaśniej – odezwałem się szorstko. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przeleciałem czyjąś laskę.
– Jest gorzej – rzucił i popatrzył na mnie z powagą.
– Jak to gorzej, kurwa… Jest lesbijką? Mów jaśniej. – Uniosłem się, choć doskonale wiedziałem, że nie strzela się do posłańca.
– Tyler, próbowałem ci wczoraj powiedzieć, jak tylko się dowiedziałem. Nie chciałeś ze mną gadać. To jest córka Adamsa – wyrzucił w końcu z siebie Cole.
Chwilę mi zajęło poskładanie faktów.
– Jakiego Adamsa? – Niemal się zakrztusiłem wodą, gdy dotarło do mnie, że nie znałem innego Adamsa oprócz jebanego trenera Adamsa. – O kurwa… Ona jest córeczką trenera?
– Niestety – przyznał Sam. – Nie wiem dlaczego sam jej wczoraj nie skojarzyłem. Przecież widziałem ją kiedyś, jak przyniosła coś ojcu.
– Mam przejebane – rzuciłem. – Wiecie, jak on mnie nienawidzi.
– Tyler, stary, spokojnie. Może nie będzie tak źle. – Cole starał się mnie pocieszyć.
– No, nie będzie tak źle – zakpiłem – bo to będzie masakra. Jak on się dowie, to w najlepszym razie powiesi mnie za jaja. Nie daruje mi, że rżnąłem jego córkę.
Chłopaki popatrzyli po sobie, jakby mieli plan.
Miałem tylko nadzieję, że będzie dobry, bo tkwiłem po uszy w gównie. Nie chciałem wylecieć z drużyny. Nie teraz, nie przed mistrzostwami stanowymi, na których mieli się pojawić łowcy talentów. Nie po to zapierdalałem tyle lat, by przez jeden pierdolony błąd, przez jedną cipkę, stracić swoją szansę. Niezależnie od tego, jak dobra to była cipka. Trener był naprawdę podły i jeśli się dowie, zacznie uprzykrzać mi życie, żebym sam zrezygnował. Po moim, kurwa, trupie! Prędzej piekło zamarznie, nim zniszczy to, na co tak długo pracowałem.
Cole na mnie spojrzał.
– Musisz z nią pogadać. Przecież dla niej raczej też nie będzie dobrze, jeśli to dojdzie do jej tatusia. On cię nie znosi, więc i ona będzie miała przejebane. Musisz ją znaleźć i kazać jej trzymać język za zębami, zanim wieść się rozejdzie po uczelni – powiedział.
– Masz rację – przyznałem – muszę z nią pogadać. – Narzuciłem bluzę wiszącą obok drzwi i wyszedłem, głośno trzaskając drzwiami.
Już ja z nią pogadam! Kiedy dowiedziałem się, kim jest, zmieniłem o niej zdanie. Nie była taka, jak sądziłem. W końcu wiedziała, że jej ojciec mnie trenuje i musiała wiedzieć, jak bardzo mnie nie cierpi. Wiedziała, kim jestem, ale nie powiedziała mi, kim sama jest. Zrobiła to celowo. Pewnie czuła, że nietknąłbym córki trenera. Nie byłem samobójcą, a mimo to nie uświadomiła mi, kto jest jej ojcem.
Już ja sobie z nią porozmawiam… I nie będzie to przyjemna rozmowa. Pożałuje, że zrobiła ze mnie głupka.
Kochani chcecie więcej? Jeśli tak proszę o komentarze i gwiazdki dajcie znać że wam się podoba
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top