Odcinek 7

Rankiem, przebrany udałem się do jadalni. Bracia już w niej byli, upadły nosił jedzenie, pojawił się również Demon Pożądania oraz Namiętności. Od razu ciepło mnie powitał. Widzę, że Ho Sung go nie odstraszył. Zaraz chwycił moją rękę, poprowadził mnie do stołu, a także odstawił krzesło, bym mógł spocząć. Uśmiechnąłem się delikatnie, poruszony tym. Jednakże wiedziałem, dlaczego to robi.

Książę Wschodu spoważniał. Był wręcz niezadowolony z tego, jak Chung Hyeop traktuje czyścioszka, zaś ten nadal nie stawia między nimi granicy. Dopiero uśmiech Anioła Miłości złagodził w nim gniew, jaki narastał. Serce młodszego diabła zabiło mocniej na ten promienny gest.

Zasiadłem przy stole, natomiast Baron musnął wargami moją łapkę, uśmiechając się.
- Baron, znów zaczynasz. – warknął pod nosem Lisek.
- Tylko ucałowałem jego dłoń. Ciesz się, że tak go traktuje, skoro Ty nie potrafisz. – mruknął Choi.
Dostrzegłem w oczach Sung'a irytację. Był na skraju wybuchu, więc wtrąciłem.
- Słuchajcie. Myślę, że pora dać znać Lucyferowi. Niech powiadomi Niebo.
Diabły oraz były Anioł Wiary spojrzeli na mnie, unosząc brwi. Wtem Sungie poniósł głos.
- Aż tak Ci u nas źle?!
- Lou, uspokój się. – powiedział Jang.
- Nie! I nie mieszaj się, bracie! – wrzasnął Pan Domu podchodząc do mnie. Złapał mnie za nadgarstek, który mocniej ścisnął, żądając.
- Odpowiedz!
Skuliłem się, robiąc minę. Wziąłem oddech i odezwałem się.
- Nie. Tylko tęsknię i wywołuje w Twoim życiu zamęt.
- Jeśli tęsknisz, wytrzymasz i zaczekasz, jeśli nie, to idź do mojego ojca. On chętnie ugości Cię w swojej sypialni. Zabierze Ci Twoją niewinność, nie pytając czy tego chcesz. – dodał Lou, wpatrując się w moje ślepka.
Przełknąłem ślinę, rozchyliłem wargi, zaś on zapytał.
- Więc jak będzie? Zniesiesz moje, okropne towarzystwo, czy wolisz leżeć związany w sypialni mojego ojca?
- Wolę zostać z Tobą… - odpowiedziałem.
Młodszy diabeł zwolnił uścisk, splótł nasze dłonie, po czym przyciągnął mnie do siebie, szepcząc.
- Mądra decyzja.
Przyłożył rękę do mojego policzka, przesunął po nim palcem z największą czułością.
- Jedzmy. Potem idziemy na polowanie. – oznajmił oraz wrócił na miejsce.

Po posiłku wybraliśmy się na to polowanie. Oczywiście Woo Young, Chung Hyeop oraz ja siedzieliśmy na kocu, rozkoszując się pyszną herbatą i ładnym dniem, natomiast Demoniczni Bracia podążyli ścieżką w głąb lasu.

Synowie Lucyfera zaczęli szukać śladów dzikiego demona. Starszy znalazł świeże w pobliskich krzakach oraz wskazał je młodszemu. Obaj ruszyli dalej.
- Lou, co jest między Tobą a Ayno? – zaczął Jake.
- A co ma być? Nic takiego, a jeśli chodzi o to, że wczoraj się całowaliśmy, to wiedz, że nanosiłem na niego swój zapach. Ma tak intensywną woń, że mój znika co dwa, trzy dni. – wyjaśnił Kim.
- Wiesz, na moje oko to wyglądało, jakbyście się pragnęli wzajemnie. Cóż, nie będę ukrywał, Ayno pasuje do Ciebie. Zmieniłeś się odkąd tutaj jest. Cieszy mnie to. – dodał Książę Północy.
- Bracie, słyszysz się? Jak anioł i demon mogą do siebie pasować? – zapytał Lisek.
- Wy pasujecie, bardzo. Pomyśl o tym, braciszku. Yoon Ho jest szczupły, ma blond czuprynę, śliczne oczy, jasną cerę, ładnie pachnie. Ciekawe, jak smakują jego usta, hmm? – odpowiedział Peng.
Książę Wschodu wrócił do wspomnienia wczorajszego pocałunku. Przypomniał sobie smak warg czyścioszka. Były słodziutkie, mięciutkie, kuszące i rozkoszne.
- Cóż… Cudowne, ale to Anioł i nie mieszaj mi w głowie. – rzekł Lou.
- To nie ja Ci mieszam. – stwierdził Kruk.

Miałem dość siedzenia, więc podniosłem się z tyłkiem oraz wkroczyłem na pobliską polanę, na której rosły leśne kwiaty. Stanąłem na środku, podniosłem głowę, by popatrzeć w Piekielne Niebo.

Tymczasem bracia upolowali dzikusa, po czym wrócili do pozostałych. Kim popatrzył na Sługę pytająco, zaś ten zaraz się odezwał, wskakując na niebiańską istotę.
- Ayno jest na polanie. Widać go stąd.
Młodszy diabeł przeniósł ślepia na Anioła Miłości, który gapił się w niebo, na środku zielonej strefy, wśród kwiatów. Westchnął i podążył w jego kierunku, cały czas go obserwując.

Ocknąłem się z zamyślenia oraz tęsknoty, gdy wyczułem obok siebie obecność Pana Domu.
- Jesteś niegrzeczny, czyścioszku. – stwierdził Lisi Demon.
- Ja mam imię. Nie nazywaj mnie tak. To nie jest miłe. – jęknąłem, robiąc minę.
- To jak mam mówić, wołać, byś czuł się dobrze? – zapytał, podchodząc bliżej.
- Ayno, tak jak woła Young-hyung. – powiedziałem cicho, a jak wypowiedział moje przezwisko, serce zabiło mi mocniej.
- A więc… Jesteś niegrzeczny, Ayno.
- Dlaczego tak uważasz? – zapytałem. Złapał mnie za rękę, mówiąc.
- Miałeś być koło ACE’a. Jeśli mnie lub Jacob’a nie ma, jesteś pod jego opieką.
- Trochę przesadzasz, Lou. Cały czas ma mnie na oku. Widzi mnie. Z resztą chyba mogę mieć chwilę dla siebie? – dodałem.
- Nie, jeśli jesteś poza Posiadłością Lotosu. Wracajmy. Skoro chcesz mieć chwilę dla siebie, to znam pewne miejsce, gdzie odpoczniesz i miło spędzisz czas. – wymruczał Lisek ciągnąc mnie w stronę pozostałych. Po drodze splótł nasze dłonie. Trzymał mnie mocno, jakby nie chciał wypuścić.

Kiedy dotarliśmy do koca, Ho Sung oznajmił, że wracamy do domu, i że zabiera nas w przyjemne miejsce. Tak więc Woo Young przygotował wszystko, zaś Książę Wchodu przeniósł nas za pomocą magii na morską plażę. Oczywiście Chung Hyeop nam towarzyszył. Nie myślałem, że maja tutaj takiej miejsce, naprawdę ładne…
(…)
Tymczasem w Niebie zostało zwołane zebranie Archaniołów, którzy mieli do omówienia wiele kwestii związanych ze zniknięciem Anioła Miłości. Geum Hyuk był ogromnie zmartwiony. Bał się, że Noh został porwany, albo skrzywdzony…
(…)
Gehenna zaskoczyła mnie swoim wyglądem. Diabelskie istoty nie były takie, jak kiedyś, były bardziej cywilizowani, niż anioły, czy niektórzy ludzie. Cóż, poszli z postępem czasu.

Bracia zaprowadzili nas do domku zbudowanego na skale. Widok z tarasu był niesamowity. Zostałem zauroczony.
- Widzę, że Ci się podoba to miejsce, Ayno? – zaczął Demon Pożądania oraz Namiętności i objął mnie w pasie.
- Tak, bardzo. Nie przypuszczałem, że w Piekle macie tak ładne miejsca. Cóż, Posiadłość Lotosu również taka jest. – wyznałem z zachwytem.
- Jeśli aż tak Ci się tutaj podoba, to może warto, abyś został? – dodał Choi.
- Nie mogę. To nie jest miejsce dla kogoś takiego, jak ja. Myślę, że i tak nadużywam gościnności Lou oraz Jacob’a, a ja nie chcę być ciężarem. Przeze mnie, przez moją obecność tutaj musieli zmienić swój tryb życia, znosić Niebiańską Istotę, zmuszać się do jej ochrony. Pora wracać. Mam nadzieję, że nie długo to nastąpi. – powiedziałem cicho.

Rozmowę usłyszeli synowie Lucyfera oraz ich sługa, którzy chcieli wyjść na taras. Cała trójka popatrzyła po sobie, po czym skierowała ślepia na Anioła Miłości, dalej słuchając.

- Yoon Ho, nie przejmuj się nimi. Ja cieszę się, że tutaj trafiłeś. Uwielbiam Cię, Twoje towarzystwo. Mówiłem Ci już, jeśli źle się czujesz z nimi, zapraszam do siebie. Zapewnię Ci wszystko i powstrzymam się od zaciągnięcia Cię do łóżka. – rzekł Baron.
Zaskoczył mnie. Był gotów zmienić się, dla mnie.
- Demon zmieniający się dla Anioła, ciekawe. Trudno by Ci było, skoro mnie pragniesz. Z resztą, myślę, że nie długo ktoś się po mnie zjawi. Codziennie się o to modlę, zbyt mocno tęsknię, choć tutaj nie jest źle. Tylko czasami nie rozumiem Ho Sung’a. Raz jest dla mnie miły, czuły, a potem jego nastrój się zmienia i staje się okropny. – wyszeptałem.
- Nie dziw mu się. On tak ma. Taki już jest. Nienawidzi Twojej rasy, bardzo. – dodał Chung.
- Wiem. To się czuje, dlatego chcę wracać. Dziwię się, że mnie znosi. Nieważne. Cieszmy się pięknym widokiem.

Książę Wchodu westchnął ciężko, obserwując Ayno. Po usłyszeniu tego wszystkiego, poczuł winę. Przeczesał dłonią włosy, po czym udał się do głównej sypialni. Książę Północy oraz były Anioł Wiary zerknęli na siebie, nieco bezradnie.
- Nie chcę, by Ayno nas opuszczał. Lubię jego towarzystwo. Był taki mały, jak odchodziłem z Nieba. – odezwał się ACE.
- Też chcę, aby został. Polubiłem go, a Ty masz towarzystwo. Nie jesteś sam, gdy mnie i Lou nie ma. Jednak obaj wiemy, że nie może zostać, że nie należy do tego świata. – wyjaśnił Jake i objął upadłego bardzo mocno.

Wróciliśmy z Choi’m do domu. Widząc Peng’a i Woo Young’a tulących się, na mojej twarzy zawitał uśmiech. Po chwili moje oczy szukały młodszego diabła.
- Jacob, to jak śpimy? – zapytał Demon Pożądania oraz Namiętności.
- Ja i ACE w mojej sypialni, Ty masz pokój gościnny, zaś Yoon Ho z Tobą lub moim bratem. Wybór należy do niego. – odpowiedział starszy diabeł.
- Może będę spał z Chung Hyeop’em. Niech Ho Sung ode mnie odpocznie. – stwierdziłem, ruszając schodami.
Po dotarciu na piętro w towarzystwie Barona, popatrzyłem w kierunku podwójnych drzwi, za którymi znajdowała się główna sypialnia.
„Lou… Lou, proszę wyjdź i zgarnij mnie.” – przeszło mi przez myśl. Miałem obawy przed wspólną nocą z tym diabłem.

W tym czasie Pan Domu stał na balkonie w rozpiętej koszuli. Był pochłonięty myślami, w które wszedł ten czyścioszek. Zupełnie jakby go wzywał. Szybko odwrócił się w stronę wejścia i popatrzył w głąb kwatery. Wziął głęboki oddech, czując zapach.

- Ayno, chodźmy. Pora się odświeżyć, odpocząć. Wieczorem zabiorę Cię na spacer, w świetle naszego, Piekielnego Księżyca. Spodoba Ci się. – zaproponował Chung Hyeop, łapiąc moją rękę.
Już miałem przytaknąć, lecz z pokoju wyłonił się Kim. Ucieszyłem się na jego widok, zaś on zlustrował mnie.
- Puść go, Baron. Ayno śpi u mnie. Nie oddam go w Twoje, zboczone łapy. Zrobiłbyś mu ogromną krzywdę. – rzekł Lisek.
- Obiecałem mu, że go nie dotknę, Lou. Lubię go, więc nie musisz się martwić. – wyjaśnił Baron.
Sung podszedł do nas, chwycił moją dłoń, by odciągnąć mnie od niego.
- Nie ufam Ci. Koniec tematu. – mruknął młodszy brat Peng’a, po czym pociągnął mnie za sobą.

Weszliśmy do sypialni. Po zamknięciu drzwi Lou warknął.
- Dlaczego nie przyszedłeś do mnie? Przecież wiesz, że nie pozwolę Ci z nim spać, czy odpoczywać.
Skinąłem głową dwa razy, natomiast on położył się na łóżku. Poklepał miejsce obok siebie, patrząc na mnie. Z szybko bijącym sercem spocząłem przy nim, na plecach. Lis przekręcił się na bok, podpierając czuprynę na łapce. Nie odrywał ode mnie wzroku, wpatrywał się intensywnie. To sprawiało, że co jakiś czas przeszywały mnie dreszcze. Odwróciłem się do niego tyłem, bo zacząłem odczuwać zawstydzenie.

Ho Sung przyjrzał się dokładnie niebiańskiej istocie. Jego uwagę przykuły szyja oraz nieco odsłonięte skrawki ciała. Oblizał swoje wargi, odczuwając lekkie pragnienie.

Wtem Książę Wschodu zerwał się na nogi, aż skierowałem na niego oczy. Był w szoku. „Rzucił” na mnie okiem, chrząknął oraz wyszedł na balkon. Wstałem z łóżka, zmartwiony. Wyszedłem za nim, pytając.
- Lou, wszystko dobrze?
- Wracaj do środka. Chcę być sam. – odburknął, zirytowany.
- Jesteś zdenerwowany, zły. Coś musiało się stać. – ciągnąłem.
Kim złapał mnie za rękę, wciągnął do sypialni, podnosząc głos.
- Powiedziałem, że masz wracać do środka!
Skuliłem się, odnosząc wrażenie, że jego humor, to moja wina.
- Skoro nie chcesz mojego towarzystwa, to po mnie zgarnąłeś?! Nie rozumiem Cię! Mogłeś mnie zostawić z Baronem! – krzyknąłem.
Nagle Lou pchnął mnie na łóżko. Zawisł nade mną, wpatrując się intensywnie. Chwycił moją szyję, lekko ją ściskając, więc odchyliłem głowę, a on wyszeptał.
- Pragnę Cię, Ayno. To zakazane, ale chcę Cię całego. Dlatego wyszedłem, by nie zrobić Ci krzywdy.
- Jak to „pragniesz”? – zapytałem pół głosem.
- Wszystko przez te pocałunki, to naznaczanie Ciebie własnym zapachem. – odpowiedział, zaciągając się moją wonią, i to z pomrukiem.
W końcu zwolnił uścisk, podniósł , chcąc odsunąć. Wyciągnąłem łapkę, złapałem go za koszulę, nie pozwalając mu na to. Moje ciało zareagowało nieświadomie. Miał rację. To przez te pocałunki.

Popatrzył na mnie, na wpół przemieniony. Ujrzałem parę białych, lisich uszu, wystające kły oraz błękitne oczy. Tuż za nim dostrzegłem puchaty ogon, którym poruszał. Zaśmiałem się uroczo, zachwycony tą jego formą.
- Z czego się śmiejesz? – odezwał się, marszcząc brwi.
Dotknąłem jego, lisiego uszka. Przymrużył oczy, mrucząc rozkosznie. Sprawianie mu tych czułości było dla mnie przyjemnością. Uśmiechnąłem się, robiąc słodkie oczka.
- Ayno, nie rób tak. To moje czułe miejsce. Za moment… - przerwał, gdyż opadł na mnie, wtulając się.
- Książę Wschodu potrafi być uroczy, taki bezradny w obliczu tych czułości. – wyszeptałem, natomiast Sung zbliżył się do mojej szyi, po czym musnął ją wargami. Ponownie przeszyły mnie dreszcze.
- Tylko nikomu nie mów, bo inaczej zrobię Ci krzywdę. – rzekł i pocałował mnie.
Odwzajemniłem, jakiś taki spragniony. Otoczyłem jego kark rękoma, dociskając go do siebie.
Potem zrzucił z siebie koszulę. Był półnagi, pociągający. Wsunął dłoń pod moją koszulkę. Przesunął palcami po moim boku, aż wygiąłem się w łuk. Pierwszy raz pragnąłem drugiej istoty. Myślałem, że nigdy to nie nastąpi, ponieważ kocham wszystkich. Jednakże Kim nie posunął się dalej. Skończyło się tylko pieszczotami.

W tym czasie Jacob oraz ACE szykowali kolację, choć ten pierwszy bardziej obserwował sługę. Od ostatniego pocałunku nic się nie wydarzyło, a były Anioł Wiary zachowuje się, jakby to nie miało znaczenia. Książę Północy oparł się o stół, mierząc wzrokiem Woo Young’a, który nie potrafił skupić się na swoje pracy. Czuł na sobie wzrok starszego diabła. Nie wiedział, co ma o tym wszystkim sądzić? Co dalej? Niby są przyjaciółmi, niby pragnął jego ust, ale nic więcej…
- ACE… - zawołał Peng.
- Umm, tak? Mogę coś dla Ciebie zrobić? – zapytał upadły.
- Zostaw kolację i chodź ze mną. – zażądał Kruczy Demon, łapiąc przyjaciela za rękę. Zaciągnął go do sypialni. Gdy zamknął drzwi, chwycił jego koszulę, by zaraz przyciągnąć go do pocałunku. ACE odsunął się, robiąc minę.
- Nie rób tego, Jacob. – jęknął drugi Jang.
- Dlaczego? Podoba mi się to. – miauknął Jake.
- Bo to bolesne dla mnie. Sam przyznałeś ostatnio, że jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele się nie całują. – stwierdził sługa.
- ACE… - zaczął starszy brat Lou.
- Nie zrozumiesz, Jake. Nie rób tego więcej, i nie przytulaj mnie. Wracam do kuchni. – oznajmił Young, chcąc opuścić pokój. Wtem Jacob objął go od tyłu, mówiąc.
- Nie pozwolę Ci wyjść.
Serce byłego Anioła Wiary przyspieszyło swój rytm. Kruk znów je usłyszał, zachwycony.
- Zostaw mnie, proszę. Nie rób mi nadziei. – wyszeptał upadły, a to dało do myślenia Księciu Północy.
- Kochasz mnie?
Youngie wpadł w szok, gdy to dotarło do jego uszu.
- Teraz wszystko rozumiem. Wybacz mi, nic nie zauważyłem. – dodał Jang.
- Nigdy nie miałeś się dowiedzieć. – wyznał ACE, zaś Kruk odwrócił go twarzą do siebie, po czym przyssał się do jego warg, w które szepnął po chwili.
- Kochaj mnie i sprawiaj, bym zatracił się w tej miłości, zwariował na Twoim punkcie.
Upadły zrobił słodkie oczka oraz przytulił się do starszego diabła, wreszcie szczęśliwy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top