Rozdział 19

~Oczami Zane'a~
*By Czesieł*

   Gdy Cole włożył świetlną kulę w ciało Jaya, wszyscy jeszcze chwilę stali, jakby chcieli krzyknąć: ,,Nie!!!". Według Senseia ta moc miałaby regenerować, nie ożywiać. Tylko że Cole był innego zdania. I w ten sposób stracił jedyną szansę na ratunek dla samego siebie.
   Po aktywowaniu mocy, krew zdawała się spowrotem wpływać do rany Niebieskiego Ninja, po której, po chwili, nie było już śladu. Jedyną oznakę, że niegdyś istniało tam rozcięcie, stanowił częściowo rozerwany bandaż.
   Spojrzałem wyczekująco na zwłoki przyjaciela, niby w nadziei, że zaraz otworzy oczy, a na jego twarz powrócą rumieńce.
   ,,Marne szanse" - pomyślałem.
   - Wybaczcie... - szepnął Cole, zwijając się z bólu - Ale niegdyś ta kula spełniała dowolne życzenie. Regeneracja jest niczym. Samemu można z czasem jej dokonać. Ale jeśli chodzi o walkę ze śmiercią...  Tego akurat można sobie zażyczyć - tłumaczył.
Lily zakryła usta dłonią:
   - Cole... Idioto... - szepnęła. - Nie musisz przepraszać.
Chciałem się wykłócać, że tak naprawdę należałyby się przeprosiny za swego rodzaju przyczynienie się do śmierci członków naszej drużyny, ale wtedy zobaczyłem, co Lilianne miała na myśli.
   Jay oddychał. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała.   Niebieski Ninja był nieprzytomny, ale żył. Lily zaobserwowała to jako pierwsza, później widzieli już wszyscy.
   Nya przytuliła śpiącego chłopaka, szepcząc:
   - Dziękuję, Cole. Dziękuję...
   Kąciki ust Mistrza Ziemi uniosły się delikatnie, a on sam przyglądał się, jak z jego dłoni kapie świecąca na zielono ektoplazma. Umierał bardzo powoli, tak, jak *Oni* tego sobie życzyli. Wszyscy byli uratowani, tylko nie on sam.
   ,,Idiota... (Baka! Baka! :') )" - pomyślałem, patrząc, jak leży na podłożu, wiercąc się z potężnego bólu, który miał męczyć go jeszcze długi czas.
   I wtedy usłyszałem hałasy dobiegające z plaży.    Podszedłem do wyjścia z celi, by sprawdzić, co się dzieje.
   Na wzburzonych falach unosili się (już nie) Wygnani na koniach morskich (mityczne stworzenia z przednią połową ciała konia, a tylną węża).
   - Hej! Jeszcze z wami nie skończyliśmy! - krzyczeli. Usłyszeli to wszyscy wewnątrz budynku.
   - Nie zbliżajmy się do brzegu.   Tak będzie najbezpieczniej - stwierdził Sensei Wu.
   - Radzę nas nie ignorować! Lilianne, mamy twoją matkę! - krzyczeli. Lily spanikowała, ale po chwili zdecydowała się wyjść z pomieszczenia na plażę.
   - Lily... Nie rób tego - wyszeptał Cole, jakby chcąc, żeby spędziła z nim ostatnie chwile jego życia.
   Była syrena odwróciła się plecami do swojego chłopaka:
   - Ty nie zginiesz, moja mama nie zginie, Jay odzyska przytomność, a ja pokonam naszych wrogów - rzekła i bez ani jednego słowa więcej ruszyła do walki.
[Czyżby spoiler level hard? XD]
   - Trzeba jej pomóc... - powiedział Cole, usiłując się podnieść z podłoża, jednakże był na to zbyt słaby.
   - A jeśli ona to wszystko widziała? Jeśli miała wizje i wie, że wszystko będzie dobrze? - rozmyślał na głos Lloyd.
   - Ja raczej nie będę żyć - Mistrz Ziemi zdawał się roztapiać niczym kostka lodu na słońcu, jego poświata niemal całkowicie zniknęła, a cera zbladła jeszcze bardziej.
   - Nie umrzesz. Nie pozwolę na to - Niebieski Ninja podniósł się do pozycji siedzącej. Odzyskał przytomność.

   I na napisanie tak krótkiego, i badziewnego rozdziału potrzebowaliśmy tyle czasu... Raczej Czesieł xD To on się postarał, żeby ten rozdział się pojawił.Jak widzicie- napisał go sam.
   Możecie zrobić Gwiazdeczce krzywdę za jej lenistwo, ale, tak na dobrą sprawę, przeżywała chwilowy krysys wenowy :')
    A jak wy oceniacie ten okropny rozdział?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top