I. PECHOWY DZIEŃ
Był to czwartek – ulubiony dzień Wandy. Lekcje zaczynały się o dziewiątej, czyli o godzinę później, niż zwykle. Dziewczynka obudziła się około godziny siódmej i od razu zeszła ze swojego białego, piętrowego łóżka, po czym udała się w stronę kuchni, w której mama przygotowywała śniadanie.
- Niedługo twoje urodziny Wando, zastanów się co byś chciała dostać – powiedziała, stawiając na blacie jedzenie. Po prostu bułka z masłem – dosłownie. Lodówka w jej domu często świeciła pustkami, przynajmniej z perspektywy dziewczynki. Nie wynikało to z braku pieniędzy, po prostu jej rodzice jedli zupełnie inne rzeczy. Nie tolerowali sera, szynki, cebuli, a nawet zwykłego chleba. Zamiast tego, żywili się sałatkami, które przyprawiały Wandę o mdłości.
Po śniadaniu, dziewczynka poszła się ubrać. Wybrała sobie niebieskie dżinsy z dziurami, białą bluzkę oraz szarą bluzę z suwakiem. Gdy to zrobiła, poprosiła mamę o zrobienie jej tradycyjnej fryzury. Wanda bardzo nie lubiła, gdy ktoś czesał jej blond włosy. Szczerze, to były one zbyt długie na jakąkolwiek fryzurę, oprócz zwykłych warkoczy, które z tego powodu cały czas nosiła. Próbowała już kiedyś chodzić w rozpuszczonych, jednak jeśli ma się włosy, które sięgają aż do pasa, to się wie, że bez przeczesywania ich co dziesięć minut, jest to niemożliwe. Po uczesaniu się, Wanda zarzuciła na siebie swój granatowy płaszcz i wyszła z mieszkania. W drodze do szkoły potknęła się, przez co z jej niedosuniętego plecaka wypadły wszystkie zeszyty i książki. Niestety, chodnik po wczorajszym deszczu jeszcze nie zdążył wyschnąć, przez co okładki podręczników całe przemokły. Zdenerwowana Wanda zaczęła zbierać i przecierać chusteczkami higienicznymi pomoczone rzeczy, po czym pakowała je z powrotem do plecaka. Do szkoły doszła jakieś pół godziny przed czasem, jednak mimo tak wczesnej pory, zobaczyła, że przed klasą siedzą jej koleżanki.
Wanda nie dogadywała się z nimi najlepiej. Dziewczyny z jej klasy miały tendencję to ciągłego wszczynania kłótni, o byle co. A to dlatego, że jedna od drugiej skopiowała rysunek na plastyce, a to, że inna ubrała się tak samo... tego typu problemy wydawały się Wandzie błahe i utrudniały zaprzyjaźnienie się jakąkolwiek dziewczyną w klasie, bo miała wrażenie, że nieważne, czego by nie powiedziała, to one i tak się na nią obrażą, nawet nie mówiąc czemu.
- Umiesz na sprawdzian z angielskiego? – tym zdaniem Amy wyrwała Wand z myśli.
- Jaki sprawdzian? – spytała zdziwiona Wanda. Nienawidziła angielskiego. Było to spowodowane tym, że w Anglii żyła dopiero pół roku i angielski nie był jej językiem ojczystym. Fakt, uczyła się go wcześniej w szkole, jednak nie na tyle dobrze, żeby teraz wszystko rozumieć. Po prostu poziom angielskiego w jej nowej szkole ją przerastał. Mimo tych problemów, mama Wandy i tak dalej twierdziła, że posłanie jej do zwykłej szkoły było dobrym pomysłem.
- No z czasów – odpowiedziała Amy.
To chyba najgorszy dzień w moim życiu... - pomyślała Wanda.
* * *
W końcu ostatnia lekcja - informatyka. Dzieci były w klasie kilka minut przed rozpoczęciem lekcji. Wanda siedziała już na swoim miejscu i w zamyśleniu czekała na koniec przerwy, jednak nagle coś przykuło jej uwagę. George, jeden z chłopców z klasy wyciągał coś z plecaka jednej z dziewczyn.
To portfel! – pomyślała Wanda. Była przekonana że chłopiec chce ją po prostu okraść, bo z tego co zauważyła ta dwójka nigdy się nie lubiła.
- Ej! – krzyknęła – zostaw portfel Sophie!
- Umm... ona mi pozwoliła – powiedział lekko speszony tym, że został przyłapany – miałem jej zanieść.
- Ach tak? To zanieśmy jej razem.
Na te słowa George chciał uciec, jednak potknął się i uderzył w duży regał, który przez to zachwiał się i zaczął spadać w jego stronę. Wanda na ten widok zamarła, myślała już że będzie po nim. Jednak regał nagle zawisnął w powietrzu. George po prostu siedział na ziemi, zdziwiony tym co się właśnie stało.
- Na co czekasz? Odsuń się! – krzyknęła Wanda.
Chłopiecnagle, jakby wybudzony odskoczył metr dalej. Tuż po tym szafa upadła. Dziecisłysząc huk, podbiegły do George'a. Wszyscy pytali go czy wszystko w porządku,jednak on nie odpowiadał. Dalej był w szoku tym co się stało i patrzył się naWandę. Ta również zszokowana, odwróciła wzrok. Gdy usiadła w ławce, poczułasilny ból głowy i brzucha. Szybko wybiegła z klasy i pobiegła do toalety. Kiedyweszła do kabiny, poczuła, jakby zaczęła spadać w dół, więc zamknęła oczy ipodparła się ręką o ścianę. Zawsze tak robiła, gdy kręciło jej się w głowie.Nagle przestało ją cokolwiek boleć. Zdziwiona, że jej metoda zadziałała równieżna ból brzucha, otworzyła powoli oczy. Otwierając je, zauważyła, że światło włazience stało się intensywniejsze. Kiedy je zupełnie otworzyła, dotarło doniej, że jest w zupełnie innym miejscu i nie podpiera się o drzwi w kabinie,tylko o jakąś żółtą ścianę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top