47. Zaklęta w czasie
- Dlaczego wyglądasz jak ja? - Zapytała Layla z przed ponad trzech lat a ja uśmiechnęłam się szeroko, byłam wtedy taka głupiutka.
- Bo jestem tobą. - Westchnęłam. - Obliviscatur eius. Hoc momentum non est. Oblivisci me. - Powiedziałam i zanim Layla i Oliver otworzyli oczy już mnie nie było bo schowałam się do stajni.
Miałam nadzieje, że nie spieprzyłam swojego życia i nie wymazałam za dużo. Cholera! To było trudniejsze niż mogłam sobie wyobrazić. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym śmierdziało zwierzętami i wzięłam głęboki wdech - teraz mi się uda. Wyciągnęłam biały kamień który zadrżał w moich dłoniach i wystawiłam przed siebie.
- Aperi ianuam ad praeteritum. - Zanim zdążyłam dokończyć przed mną rozbłysło światło portalu, mienił się i migotał tak pięknie, że zapierało dech w piersi. Weszłam w portal i poczułam mrowienie na całym ciele i magię która mnie otaczała. Skupiałam się na walce i szeptałam w myślach bym to tam trafiła.
Poczułam jak twardo ląduję na posadzce i krzyknęłam głośno. Rozejrzałam się po pomieszczeniu kiedy świat stanął w miejscu i wypuściłam głośno powietrze. Zobaczyłam dębowe biurko a przy nim siedzącego Oliver i siebie po drugiej stornie z desperacją w oczach a teraz również i szokiem.
- Cholera! - Wykrzyczałam w końcu.
- Kim jesteś?! - Oliver wstał i ruszył w moja stronę. Nim zdążyłam zareagować jego dłoń chwyciła mnie za nadgarstek.
- Oliver puść mnie! - Rozkazałam ale on złapał mocniej.
- Zadałem ci pytanie, odpowiedź! - Był wściekły i zdezorientowany. - Mów!
Próbowałam się wyrwać kiedy jego uścisk był nie do zniesienia. Wiedziałam, że nie zdawał sobie sprawy z sytuacji ale to nie znaczy, że musiał być tak brutalny. Machnęłam ręką i odepchnęła go niewidzialna siła - zachwiał się i spojrzał z szeroko otwartymi oczami.
Wylądowałam w dniu w którym wyznałam prawdę Oliverowi, wtedy kiedy myślałam, że mnie straci. Przetarłam kark dłonią i wzięłam głęboki wdech. Oliver ponownie chciał na mnie ''napaść'' ale przerwałam mu jednym gestem dłoni.
- Siadaj! - Rozkazałam a siła zmusiła go by usiadł na swoim miejscu.
Tamta Layla patrzyła na mnie przerażona i milczała. Stanęłam tak by oboje mnie widzieli a ja ich bo musiałam rzucić zaklęcie na nich oboje w jednym czasie.
- Obliviscatur eius. Hoc momentum non est. Oblivisci me. - Wypowiedziałam zaklęcia zapomnienia i wyszłam szybko z pokoju.
Skierowałam się do pomieszczenia do którego rzadko kto zagląda i wypuściłam z płuc powietrze, które nieświadomie wstrzymywałam. Robi się coraz niebezpieczniej więc tym razem nie mogę zawieść.
Wyjęłam kamień z kieszeni i wyrecytowałam formułkę która pozwalała mi na podróże w czasie. Światło rozbłysło i zamigotało jakby czekało aż je wezwę. Kolejny raz skupiłam się na walce i kolejny raz wylądowałam twardo uderzając tym razem w głowę.
- Zaraz oszaleję! - Wykrzyczałam i podniosłam się z ziemi.
Byłam w zamku ojca i patrzyłam teraz jak oboje z Olim stoją jak słupy soli.
- Tato musisz dać mi księgi matki. - Powiedziałam a Król otworzył szerzej oczy.
No tak, dopiero dowie się, że jestem jego córka. Czy to wszystko musiało się tak bardzo komplikować?
- Nie ważne. Sama je znajdę. - Chciałam ich ominąć ale Oliver złapał mnie z nadgarstek.
- Co się dzieje? - Zapytał przerażony. jego oczy pociemniały, martwił się o mnie - o mnie w pokoju i o mnie teraźniejszą.
- Oh... Próbuje wrócić w czasie ale skacze za daleko za każdym razem. - Odpowiedziałam spokojnie jakby to miało mu pomóc zrozumieć, dlaczego stoję obok niego a jednocześnie jestem w pokoju za nim, nieprzytomna.
W tym momencie czarownica wyszła z pokoju i zamarła ale była mądrą kobietą i wróciła do pomieszczenia. Ona wiedziała co się dzieje więc nie musiałam wymazywać jej tak nieznaczącej sceny. Oliver wypuścił moją dłoń a ja po raz kolejny rzuciłam na niego zaklęcie zapomnienia.
Jak tak dalej pójdzie to będę je recytować podczas snu - pomyślałam. Dzięki temu, że zdążyłam poznać zamek, wkradłam się do biura ojca niezauważona i mogłam spokojnie zerknąć w księgi matki. Przeglądałam kartki ale wciąż byłam czujna. Nic mi to nie dało, wszystko już wiedziałam a jednak cały czas trafiałam w nie ten dzień który chciałam.
Oparłam się o duże, drewniane biurko w kolorze sosny i rozejrzałam w poszukiwaniu czegoś co jakimś cudem mi pomoże. Kafle na podłodze lśniły i odbijały słońce które zajrzało przez okno, a ceglane ściany zrobiły się smutniejsze - coś to pewnie ja je tak widziałam, pewnie nic się nie zmieniło.
Nie mam czasu na to! - Odłożyłam księgi i ponowiłam próby z przeniesieniem się w czasie.
Światło,
dreszcze,
błysk,
upadek
i kolejny zawód.
Usiadłam na krześle i oparłam ciężko głowę o oparcie. Wylądowałam w dniu w którym urodziłam Milesa i powoli czułam jak brakuje mi sił. Oliver spiął wszystkie mięśnie gotowy do ataku a Sony przyglądał mi się uważnie. Ja natomiast powstrzymywałam krzyk bólu i zaskoczenia. Alice była równie zszokowana ale ona jako jedyna nie odstąpiła od swoich czynności i cały czas czuwała kiedy rodziłam.
Nikt się nie odzywał i o nic nie pytał za co byłam wdzięczna choć wiedziałam, że to tylko dlatego, że ich umysły przetwarzały widok.
- Co jest nie tak? - Szeptałam do siebie i wstałam z siedzenia. Nie miałam czasu teraz im tłumaczyć tego co się dzieje by za chwilę usuwać im pamięć. - Nie mogę teraz się poddać. - Mówiłam i chodziłam w kółko.
Był jeszcze jeden problem... Nie miałam teraz gdzie się schować po wymazaniu im pamięci i obawiałam się, że muszę tu zostać aż nie uwolnij nas Królewska czarownica. Chodziłam nerwowo po pomieszczeniu i za każdym razem kiedy tamta ja krzyczała, zerkałam w jej stronę. Na samą myśl o tamtym bólu miałam ciarki.
- Kim jesteś? - Zapytał w końcu Oliver i podszedł w moją stronę.
- Oh kochanie jak na ciebie to zadajesz głupie pytania. - Powiedziałam i posłałam mu słaby uśmiech.
Opadłam znowu ciężko na fotel i próbowałam wymyślić coś co by mi pomogło w obecnej sytuacji ale miałam pustkę w głowie. Oliver obserwował mnie uważnie i po chwili znowu się odezwał.
- Jak to możliwe?- Słyszałam tą nutę strachu w jego głosie, tamten Oliver nie był gotowy na to by dowiedzieć się o skokach w czasie.
- Próbuje cofać się w czasie by czemuś zapobiec ale ciągle trafiam w złe momenty. - Próbowałam wyjaśnić ale ciężko opisać co tak naprawdę się dzieje w kilku słowach.
- Dziecko, widzę dziecko! - Wykrzyczała Alice a Oliver zaraz się przy niej zjawił.
Zerkałam z daleka na tę scenę i nie żałowałam, że miałam inny widok na narodziny swojego syna. Nikt już nie zwracał na mnie większej uwagi - wszyscy skupili się na Milesie. Usłyszałam płacz i mój cichy głos po chwili.
- Co się dzieje? - Zapytał Oliver przestraszony.
- Straciłam za dużo krwi. - Wszyscy zamarli a po chwili moje serce stanęło. I właśnie w tym momencie zobaczyłam ducha poprzedniego króla. On był tu wcześniej, był tu zanim ożyłam.
- Królu Anthony? - Zapytałam a zjawa na mnie popatrzyła z zaciekawieniem.
- Widzisz mnie? - Zapytał.
- Tak ale to nie ma teraz znaczenia. - Westchnęłam kiedy wszyscy oprócz tamtej mnie spojrzeli na mnie. - Próbuje skakać w czasie ale nie mogę trafić tam gdzie chce... - Zaczęłam i w sumie nie wiedziałam czego chciałam od ducha, po prostu miałam nadzieje, że jakoś mi pomoże.
- Layla?! - Głos Olivera był zdesperowany kiedy rzucił się w stronę mojego martwego ciała. - Co się dzieje?! Dlaczego nie oddycha? - Zapytał i wiedziałam, że pyta mnie.
- Właśnie umarłam. - Odpowiedziałam spokojnie na co jego oczy pociemniały a łzy spłynęły po jego policzkach. Serce ścisnęło mi się na ten widok i postanowiłam coś zrobić choć wiedziałam, że konsekwencje będą różne.
- Spokojnie, zaraz wrócę. - Dodałam.
Chciałam prosić Króla Anthonyego o pomoc ale on rozpłynął się w powietrzu. Świetnie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top