24. Powrót

Szłam w stronę jadalni kiedy usłyszałam za plecami Haydena.

- Musimy wracać, ktoś cię tu widział i doniósł Królowi że Królewski gość kotów jest bardzo do ciebie podobny. - Hayden wyglądał na przerażonego.  - Oliver robi co może ale Król zaczął coś podejrzewać.  

Poczułam gule w gardle która uniemożliwiała mi przełykanie śliny.  Serce zabiło szybciej na myśl co może się stać gdy Król odkryje co się dzieje i kim jestem. Nie czekałam ani chwili dłużej,  wpadłam do komnaty ojca roztrzęsiona.

- Muszę wracać, przygotuj mi powoź ale nikt nie może się zorientować że pochodzi stąd.  - Król przyglądał mi się przerażony.  

- Coś się stało?  - Zapytał. - wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. 

- Zobaczę dużo duchów i trupów jeśli nie wrócę. Howardowi ktoś doniósł, że tutaj jestem. - Zaczęłam chodzić niespokojnie po komnacie. - Jeśli dowie się kim jestem, wszystkim bliskim mi osoba grozi śmierć i raczej nie będzie ona krótka i bezbolesna.

Czułam jak serce wali mi coraz mocniej, musiałam wymyślić jakaś dobra wiarygodna wymówkę. Jeśli wróciła bym bez niczego byłoby to podejrzane i Król na pewno by wykrył kłamstwo,  musiałam mieć takie alibi co do którego nawet on nie mógł mieć wątpliwości. 

Myśl, głupia myśl!  

- Hayden  wyślij list do Króla Roberta, najszybciej jak się da! Napisz, że potrzebujemy pomocy i niech spotka się z nami w połowie drogi do wilków. - brzmiałam stanowczo choć w środku cała drżałam. 

Hayden jak zwykle był niezawodny i zrobił od razu co kazałam a kiedy powóz był już gotowy nadeszła najtrudniejsza cześć.  

- Jesteś pewna, że chcesz wracać? - Zapytał smutno tato.- Tu jest twój dom. 

- Nie mogę zostać bo inaczej dużo bliskich mi osób za to zapłaci. A po za tym nie mogę zostawić swojego męża.  

Przytuliłam  mocno tatę i obiecałam, że niedługo go odwiedzę.  Hunter nie był zadowolony z mojego wyjazdu i kazał mi pisać bo jeśli nie to pożałuję. Ciężko było się żegnać z dopiero odnalezioną rodzina, ciężko było tym bardziej bo nie wiedziałam kiedy się zobaczymy znowu. 

Pomachałam kiedy powóz ruszył i choć tęskniłam za Oliverem, za rodzicami to za tatą i bratem będę tęsknić równo mocno. To życie gdzie musiałam wybierać gdzie być, z kim być i za kim tęsknić było okropne ale dowiedziałam się kilku rzeczy których mogę spróbować by zmienić to jakie są teraz relacje między wilkami i kotami. 

Król Howard najwidoczniej nie był takim złym człowiekiem, przynajmniej nie przed moimi narodzinami, mój ojciec i on byli przyjaciółmi. Nikt tak naprawdę nie wie co stało się i dlaczego Howard zmienił tak nastawienie w stosunku to byłego przyjaciela i jego ludzi. Ja osobiście miałam kilka pomysłów i coś podpowiadało mi,że brała w tym udział Emery. Co prawda nie wiedziałam jeszcze jak tego dokonała ale była czarownicą - tutaj niemożliwe nie istnieje, jest tylko granica między zdrowym rozsądkiem a desperacją. 

Nie wyjechałam z pustymi rękoma bo otrzymałam stare księgi matki, które im nie były potrzebne bowiem tylko ja miałam w sobie magię a teraz kiedy moja kocia natura została zgaszona, czułam, że wzrasta z dnia na dzień.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dowiedziałam się też jeszcze jednej ważnej rzeczy, Król Robert był sojusznikiem zarówno Kotów jak i Wilków dzięki temu mogłam mieć nadzieje, że będzie chciał mi pomóc i równocześnie odwdzięczyć się za ratunek swojej młodszej córki. 

- Laylo moja droga, zdziwiła mnie twoja prośba.- Powiedział kiedy wyszłam z powozu. 

- Liczę, że mi pomożesz bo może zrobić się nie ciekawie. - Odparłam zmartwiona. - musisz poświadczyć, że ostatnie kilka dni spędziłam u ciebie. - Patrzyłam z nadzieją w jego oczy.

- Dla ciebie wszystko tylko powiedz mi  w jakie kłopoty się wpakowałaś. - Powiedział z uśmiechem i wystawił mi swoje ramię bym mogła się go złapać. 

- Cóż, to jest bardzo ciekawa historia ale musisz obiecać, że nikt się o tym nie dowie. - Zmieniłam ton głosu na dużo bardziej władczy. Chciałam by wiedział, że cokolwiek mu powiem ma zostać między nami.

Król przytaknął i kawałek odeszliśmy bym mogła opowiedzieć mu co się stało i dlaczego potrzebuję jego pomocy. Nie sądzę by spodziewał się, że moje słowa będą go bombardować jak armaty bo minę miał nietęgą ale zgodził się mi pomóc i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Dzień drogi minął bardzo spokojnie choć ja sama nie mogłam się uspokoić, za bardzo przejmowałam  się tym co mnie czekało. Widziałam już czerwone mury miasta i poczułam jak serce niebezpiecznie mi przyspiesza i pocą mi się dłonie, w głowie miałam milion myśli.   

Zamek wyglądał jak zawsze choć nieco mrocznej,  może to przez moje myśli i ogólny strach? Wyszłam z powozu pewnie choć w środku cała się drżałam, Hayden podał mi dłoń i kazał się trzymać za ramie póki nie dojdziemy. W korytarzach było cicho i słyszałam tylko jak bije mi serce, Król Robert szedł tuż za nami jednak to nie pomogło mi się uspokoić. 

Kiedy weszliśmy do sali tronowej od razu zobaczyłam rodziców,  Króla i Olivera a obok nich mężczyznę którego nie znałam. Kiedy wszyscy weszli Król spojrzał w nasza stronę a my się pokłoniliśmy.

- Moj Panie. - powiedziałam najspokojniej jak mogłam.  - dlaczego Król wezwał moich rodziców przed swoje oblicze? - Udawałam zdziwiona. 

Oliver patrzył z przerażeniem,  nie wiedziałam co się dzieje ale wiedział, że król był mocno zaniepokojony. 

- Laylo. - Powiedział zdziwiony i spojrzał na Króla Roberta. - Królu Robercie. - skinął głową w jego stronę. - Cóż za miłą niespodzianka. - Dodał.  

Chwilę zastanawiałam się co zrobić kiedy Oliver do mnie podszedł i położył rękę na moim brzuchu. 

- Jak się czujesz.- szepnął. 

- Dobrze. - Odparłam szybko i zwróciłam się w stronę Króla.  

- Moj Panie, doszły mnie nie radosne wieści kiedy odwiedziłam Króla Roberta. - starałam się mówić spokojnie. - że jakiś jegomość rozpowiedział straszne plotki iż odwiedziłam zamek Króla kotów.  - podeszłym bliżej tronu z ubolałą  miną. 

- To ona! Widziałem ją tam! - Wykrzyczałam blondyn którego nigdy nie widziałam. - specjalny gość kotów.  

- To nie możliwe chłopcze gdyż ostatnie kilka dni spędziła w moim zamku. - Głos Króla niedźwiedzi był bardzo spokojny. - Księżniczka Layla była na tyle miła, ze na prośbę mojej córki została nieco dłużej niż planował. 

Przez chwilę poczułam jak żołądek podjeżdża mi do gardła ale postawiłam wszytko na jedną kartę.  

- Widziałem ją u Króla Zeusa! - Wykrzykiwał wciąż chłopak. 

- Jak śmiesz!Sugerujesz, że Król Robert kłamie?  - zapytałam oburzona na co Król niedźwiedzi przytaknął.  

Król Howard zmarszczył brwi i spojrzał gniewnie na chłopaka po czym z ogromną siła w głosie rzekł.

- Adamie! Jak śmiesz oskarżać księżniczkę a tym bardziej Króla Roberta o kłamstwo! - Howard wstał i podszedł do chłopaka który padł przed nim na kolana. - Nigdy do tej pory mnie nie zawiodłeś więc oszczędzę ci życie ale nigdy więcej masz nie donosić mi nieprawdziwych informacji.

Wypuściłam powietrze kiedy okazało się ze Król miał dobry humor i biedy chłopak przeżyje. Spojrzałam w stronę rodziców i widziałam ich zmartwione i przerażone miny, wiedziałam, że prędzej czy później wszystko się wyda więc w głowie zrodził się mój plan ale póki co odgrywałam role przed Królem. 

Król odesłał rodziców do domu a mnie przeprosił - jeśli tak to można było nazwać, natomiast Król Robert oznajmił, że czuł się w obowiązku odstawić mnie osobiście do domu gdyż zanotowano, że na drodze między ich zamkami widziano zbuntowanych. Howard wydał małe przyjęcie powitalne na cześć Króla niedźwiedzi i bawiłam się o dziwo lepiej niż zwykle ale może to obecność  Olivera tak na mnie działa. Cały wieczór czułam to napięcie gdzieś z tyłu głowy i myślałam tylko o tym by zostać z Olim sam na sam w naszej komnacie, a im dłużej o tym myślałam tym częściej łapałam się na tym, że Oliver spoglądał w moją stronę i wiedziałam, że pożądał mnie równie mocno jak ja jego. Było to tylko kilka dni rozłąki ale kiedy zostaliśmy sami w naszej sypialni wybuchł pożar.

- Tak długo na ciebie czekałem. - Powiedział i przyciągnął mnie do siebie.

- Tęskniłam za tobą. - Odparłam.

Nasze usta się spotkały i poczułam jak całe moje ciało ogarnia przyjemne ciepło. Zaczęłam odpinać guziki jego koszuli kiedy nie czekając podniósł mnie i położył na łóżku tylko po to by rozerwać mój gorset jednym ruchem, zrobił to samo z halką i każdym materiałem jakim na sobie miałam a kiedy leżałam naga na łożu zaczął całować mnie po szyi. 

- Kocham cię. - Wyszeptałam.

- Ja ciebie bardziej. 

Jęknęłam kiedy poczułam jak całuję mnie po wewnętrznej stronie uda, chwilę mnie torturował aż w końcu znowu namiętnie pocałował mnie w usta. Byłam cała rozpalona i dyszałam ciężko, chciałam tego, chciałam więcej!

Dreszcze przechodziły mnie raz po raz, a kiedy zaczął pieścić mnie w okolicy ud myślałam, że eksploduje, jego dotyk był niesamowity a wszystkie dreszcze skumulowały się miedzy moimi nogami. Zdołałam wyjęczeć, że nie dam rady dłużej czekać i wtedy wszedł we mnie a moje ciało zadrżało. 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top