22. Więzy krwi

Obudziłam się obolała i zmęczona jednak ten ból to były łaskotki, pamiętałam ból z ostatnich dwóch dni, nie dało się go pisać. Pamiętam jakieś urywki ale nie zbyt wyraźne, pamiętam uczucie strachu Olivera i pamiętam kiedy ból minął. 

Ostrożnie się podniosłam i rozejrzałam po komnacie, Oli spał na fotelu obok a Hayden czytał coś po drugiej stronie sali przy stoliku.

- Księżniczko w końcu wstałaś... Nieźle nas nastraszyłaś. - Uśmiechnął się szeroko.

Chwilę potrzebowałam na skojarzenie faktów, przemieniałam się to na pewno ale Hayden nie wiedział jakie mam korzenie. Czy wiedział kim jestem?

- Jak się czujesz? - Oliver zaczął bombardować mnie pytaniami.

Oglądał każdy skrawek mojego ciała i ciągle pytał jak się czuje. 

- Co z dzieckiem? - Zapytałam kiedy  zdałam sobie sprawę, że mogło tego nie przeżyć. 

- Wszystko jest dobrze. - Oliver uśmiechnął się. - Ale mam dla ciebie kilka wiadomości. - Przeczesał włosy i przeszył mnie wzrokiem. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- To nie możliwe! - Wykrzyknęłam w stronę Olivera. 

To nie było możliwe! Czułam się jak w jakimś śnie... 

Oliver opowiedział mi o wszystkim, powiedział też, że byłam córką Króla Zeusa i przysięgał, że sam widział znak który zareagował na jego krew. 

- Masz znaki Królewskie... - westchnął. - Tylko jego córka miała takie znaki, jako jedyna pochodziła z dwóch rodów królewskich. 

Nie odzywałam się przez chwilę, wszystko mnie przytłoczyło. Ponoć byłam córką Króla kotów a żoną następcy tronu wilków, a miedzy nimi toczyła się cicha wojna. Czy mogło być gorzej? Mogło! Byłam wnuczką królowej czarownic. 

- Widzę, że lepiej się czujesz. -Nie chciałam go zobaczyć nie teraz. Byłam zła, zdezorientowana, słaba i nie panowałam nad emocjami. 

Król Zeus wyglądał jak wtedy kiedy go widziałam po raz ostatni, choć teraz dopiero zobaczyłam, że kolor oczu i włosów mamy identyczny. To znaczy widziałam to wtedy ale teraz miało to zupełnie inne znaczenie. Zastanawiałam się czy powinnam coś powiedzieć ale nic nie chciało mi przejść przez gardło, patrzyłam mu prosto w oczy i zastanawiałam się dlaczego mnie porzucił? Odkąd pamiętam zawsze wyobrażałam sobie moich rodziców biologicznych, którzy podrzucają mnie do moich rodziców adoptowanych, zalani łzami ale z braku środków na życie muszą to zrobić. Wyobrażałam sobie wdowę która jest ciężko chora i nie może się mną zajmować, wyobrażałam sobie wszystko ale nie to, że jestem córką Króla. 

- Chyba musimy porozmawiać. - miał bardzo spokojny głos ale mnie to wcale nie uspokoiło.

Spojrzałam na Olivera a ten uśmiechnął się ciepło w moja stronę. Naprawdę nie miałam na to ochoty, chciałam wrócić z Olim do zamku, do naszej komnaty i zaszyć się w łóżku na zawsze. 

- Dlaczego mnie porzuciłeś? Dlaczego oddałeś do miejsca gdzie gdy Król się dowie kim jestem na pewno mnie straci? - Powiedziałam to z większą złością niż spodziewałam się, że w sobie nosiłam. 

Wszyscy zamarli a atmosfera zrobiła się ciężka. Król uśmiechnął się słabiej ale podszedł bliżej loża na którym leżałam.

- Nie porzuciłem cię, wręcz przeciwnie... - Jego oczy posmutniały. - Kiedy się urodziłaś zamek został napadnięty, ciebie i twoją matkę porwano z zamku. 

Zastawiałam się nad tym co mówił, nie miało to sensu. Kto chciałby mnie porwać by potem podrzucić do dobrych ludzi? I co stało się z moja matką? Z drugiej strony powiedział, że mnie szukał ale dopiero teraz się spotkaliśmy, co miało sens, nie szukał pewnie w Królestwie wilków.

Jest jedna rzecz o której mało kto wie - kiedy się stresuje, wpadam w histeryczny śmiech. Więc kiedy wybuchłam śmiechem każdy zebrany w tej komnacie zgłupiał, łącznie z Olim. 

- To jakaś chora ironia losu!  - Wydusiłam w końcu. 

Król odwrócił się kiedy ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź wszedł do środka. Wysoki młody mężczyzna o białych jak śnieg włosach związanych w koński ogon patrzył na mnie zaciekawiony i zwrócił się do Króla.

- To ona? - Król przytaknął.

 - A ty kim jesteś? Zbuntowanym kosmitą który nie je mięsa. - Ta cała sytuacje tak mnie rozbawiła, że nie mogłam przestać. Spodziewałam się już wszystkiego. 

- Nie, twoim bratem. - Dodał i wyszczerzył zęby. 

- Jesteś pewien? Wyglądasz na kosmitę. - Oboje wybuchliśmy histerycznym śmiechem. - Ja już nie wiem co tu się dzieje...

Chwilę mi zajęło zanim przywykłam do nowej sytuacji, nic w moim życiu nie było tak porąbane jak cała teraźniejsza sytuacja.

- Kiedy wracamy do domu? - Zapytałam Olivera kiedy zostaliśmy sami. 

- Ja wracam dzisiaj a ty musisz odpoczywać. - Powiedział spokojnie i pogłaskał mnie po dłoni.

- Co?! Chyba oszalałeś! Wracam z tobą. - Wyrwałam mu swoją dłoń i zaczęłam wymachiwać we wszystkie strony.

- Nie możesz teraz się narażać i naszego dziecka. - Zmarszczył brwi. - Tym razem nie masz wyjścia. 

Wiedziałam, że ma racje ale jak mogłam zostać tutaj bez niego, w miejscu którego nie znałam. Jak miałam czuć się bezpiecznie i być spokojną skoro nie będzie go w pobliżu. Położyłam się ciężko na łożu a kiedy Oli wyczuł mój strach położył się obok mnie, wiedział, że się przytulę. Był ciepły jak zawsze a bicie jego serca mnie uspakajało. 

- Co zamierzasz powiedzieć ojcu? - Zapytałam po chwili, nie mógł przecież powiedzieć prawdy. 

- Powiem, że pojechałaś pozwiedzać z Haydenem. On zostanie tu z tobą, będzie blisko jeśli będziesz czegoś potrzebować. - Zaczął głaskać mnie po plecach i westchnął. - I błagam nie rób nic głupiego. 

Teraz ja musiałam westchnąć, będzie to powtarzał do samego wyjazdu. Nie chciałam żeby jechał, będzie bardzo dziwnie budzić się w obcym miejscu i łożu bez niego. Splotłam nasze dłonie razem a kiedy nasze usta się spotkały jęknęłam.

- Ile będę musiała tu zostać? - Zapytałam smutno. 

- Kilka dni maksymalnie dwa tygodnie, zależy co powie czarownica. 

Naprawdę było ciężko się  z nim żegnać, kilka razy próbowałam przekonać go, że czuję się już dobrze i mogę jechać z nim ale pozostał niewzruszony. 

- A i pamiętajcie, że nie przemieniła się do końca wiec w jej pokoju musi być cieplej niż w naszych. - Oliver tłumaczył służącym i Haydenowi jak powinni ''się mną zajmować''.

- Nie zapomnij o czytaniu bajki przed snem, ktoś musi mi czytać bajeczki. - Powiedziałam naburmuszona i usłyszałam śmiech Króla i Hektora za plecami.

Mimo, że czułam się lepiej miałam kategoryczny zakaz przemęczania się od Olivera, a wiadomo, że i tak nie będę go słuchać więc gdy tylko zniknął mi z oczu wpadłam na pomysł. 

-  No więc kto pokaże mi zamek? Może macie jakieś atrakcje bo umrę z nudów. - Haydenowi szczęka opadła ale mój brat zareagował od razu.

- Nie zamierzałaś słuchać tego co mówił Oliver od początku, prawda? - Wziął mnie pod ramie i ruszyliśmy w nieznane mi ścieżki.

- Zwariowałeś?! Jeszcze się taki nie urodził który mógłby mi rozkazywać... Słucham tylko kiedy mi się podoba. - Podniosłam wysoko głowę i się uśmiechnęłam. 

- Cóż, jedno jest pewnie. - zaczął.- siostry się nie wyrzeknę. - parsknął śmiechem.

- Hayden idziesz?  - Odwróciłam się w stronę przyjaciela. 

- Oliver mnie powiesi, ledwo zniknął za rogiem a ty już chcesz łamać wszystkie zasady jakie wyznaczył. - Pokręcił zrezygnowany głową.

- Nie martw się nikt cie tutaj nie wyda. - Puściłam mu oko i wróciłam do rozmowy z bratem.

To było dziwne ale i miłe uczucie, mieć rodzinę taką prawdziwą, mieć rodzeństwo i wiedzieć, że wcale mnie nie porzucili. Hektor - mój brat, był w wieku Olivera i to on miał przejąć tron po Ojcu. Nie mogłam powiedzieć, że czułam się źle tutaj, jednak brakowało mi Olivera, zwłaszcza teraz kiedy byłam w ciąży. Hayden starał się dotrzymać słowa danemu Oliverowi ale to po prostu nie było możliwe, nie słuchałam się nikogo, czułam się dobrze więc nie widziałam sensu w leżeniu w łożu i patrzeniu się w sufit. Chciałam poznać moja rodzinę, miejsce w którym się urodziłam i ludzi którzy tu mieszkali. 

Pierwsze co uderzyło we mnie to ilość różnorodnych zmiennokształtnych, nie były to wyłącznie koty, były też niedźwiedzie, krokodyle, ptaki a nawet wilki. Wilki które zostały wygnane ze swojego miasta. Im dłużej tu przebywałam tym więcej kontrastów widziałam między tym miastem a miastem wilków, tym więcej kontrastów widziałam między moim Ojcem a Królem Wilków. 

Oczywiście nikt nie mógł się dowiedzieć kim jestem dlatego mianowali mnie Królewskim''gościem'', tylko małe grono wiedziało kim jestem, a to dlatego by nie wywołać zamieszania dopóki nie wymyślimy jak to wszystko pogodzić. 

~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuję wam za głosy i komentarze :) 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top