02.Przyjaciel
Późnym popołudniem rozpakowałem się. Usiadłem na łóżku i wziąłem głębszy oddech. Nie miałem ochoty iść do Han Seung Woo, ale musiałem. Nie mogłem ryzykować, że się wkurzy.
Gdy podszedłem do drzwi, ktoś je otworzył. To był jakiś wysoki mężczyzna, bardzo przystojny. Obaj popatrzyliśmy na siebie. Zaraz się przedstawił.
- No, no, no. Czyżby to był nowy uczeń i zarazem ostatni mieszkaniec naszego akademika? Nazywam się Kang Min Hee, nauczyciel historii, opiekun akademika oraz starszy, przyrodni brat Seung Woo.
- Miło mi. Song Hyeong Jun, I klasa. - rzekłem i ukłoniłem się w pół pasa.
- Wzajemnie. Do zobaczenia na kolacji. - oznajmił pan Kang, po czym oddalił się w kierunku schodów.
Po chwili poczułem na sobie wzrok jego, młodszego brata. Zerknąłem na niego, a on podszedł do mnie i ruszyliśmy na zwiedzanie. Prefekt pokazał mi cały akademik, opowiedział o wszystkim oraz wyjaśnił panujące tutaj zasady.
Kiedy wróciliśmy na nasze piętro, zatrzymaliśmy się naprzeciwko swoich kwater. Już miałem chwycić za klamkę, lecz zawołałem go, kierując patrzałki na niego.
- Seung Woo-hyung... ja.. ja... przepraszam za te pytania wcześniej. Nie powinienem tak mówić. Jeszcze raz przepraszam.
Ukłoniłem się nisko, czekając aż on coś wreszcie powie. Usłyszałem ciche westchnięcie.
- Wybaczam, ale to nie znaczy, że Cię lubię. - oznajmił drugoklasista.
Podniosłem się po krótkim momencie i skinąłem głową. Potem pożegnałem się, wchodząc do kwatery.
W tym czasie, w części salonowo - bibliotecznej pojawił się Przewodniczący. Klapnął sobie na sofie, by zagłębić się w treść książki. Westchnął cicho, choć usłyszał to Skarbnik Rady, który zapytał.
- Yo Han, co tak wzdychasz?
Chłopak podniósł wzrok na przyjaciela, ponownie westchnął i wyznał.
- Czuję, że to będzie wesoły rok. Rok zmian i to wielkich.. ech, a do tego to pierwszy razy, gdy biedny uczeń otrzymał stypendium, którego tak łatwo nie można dostać.
- Myślisz, że on jest tutaj specjalnie? - dodał Woo.
- Nie.. nie jest. Myślę, że dzięki niemu nastąpią te zmiany. Może w końcu niektórzy uczniowie chętniej będą brali udział w życiu szkoły. Uważam, że Hyeong Jun jest potrzebny tej szkole, bo większość uczniów nawet nigdy nie miała okazji poznać kogoś tak zwykłego, ponieważ ciągle obracają się między bogatymi. Powinniśmy przygotować dla niego oraz Dong Pyo jakieś przyjęcie powitalne, ale tylko z chłopakami z naszego piętra. - powiedział Yo Han.
- Dobry pomysł, Hani. Dobrze. Zajmę się... - przerwał Wooshin, gdyż w słowo wszedł mu jego przyjaciel.
- Nie sam. Niech WOODZ Ci pomoże, a ja porozmawiam z naszym opiekunem oraz jego młodszym bratem.
Woo Seok przytaknął, zaś Przewodniczący wstał i podążył w stronę stopni. W holu pojawił się Cho.
- Woo Seok-hyung. - zaczął wysoki szatyn.
- Mamy pracę, Youn. Yo Han chce przygotować przyjęcie powitalne dla pierwszaków z naszego piętra. Musimy iść kupić jakieś przekąski oraz napoje. - rzekł Woo, natomiast Zastępca Przewodniczącego przytaknął głową, po czym obaj zajęli się wszystkim.
Kiedy maturzysta dotarł na IV piętro, spotkał tam Han Seung Woo. Spojrzeli na siebie w ciszy. Przerwał ją ten pierwszy.
- Seungie, chcę pogadać z Tobą oraz Twoim bratem.
- Po co? I dlaczego? - odezwał się Prefekt, a trzecioklasista chwycił jego rękę, by zaraz go za sobą pociągnąć. Zaczęli się wspinać po stopniach na poddasze. Po drodze Hani opowiedział mu o przygotowaniu przyjęcia powitalnego.
- Hyung, nie wiem czy... - urwał Seung Woo, ponieważ Kim zapytał.
- Ty, Seungie, coś Ty taki chłodny ostatnio?
- Ech... Lee Han Gyul mnie zdradził i to nie raz, tylko kilka, hyung. Jestem zły na niego. - odpowiedział wysoki przystojniak.
- Ach, rozumiem. To dlatego taki jesteś i dlatego wyładowałeś się na Jun'ie, tak?
Seung uniósł brwi, zaskoczony. Wtedy dotarło do niego, że Przewodniczący musiał słyszeć całą rozmowę. Słowa starszego licealisty tylko to potwierdziły.
- Słyszałem wszystko, Seung Woo. Nie wyładowuj się na dzieciaku, który zadał takie pytanie. Najlepiej nie zbliżaj się do niego, jasne?
- Rozumie, ale hyung...
- Co „ale"?! To Twoja wina, Seung Woo! Pokazałeś mu się z tej strony, co nie powinieneś!
Uczeń II klasy westchnął cicho, po czym obaj stanęli przed wejściem do kwatery nauczyciela historii. Kim zapukał. Po chwili Kang otworzył. Był zaskoczony ich widokiem, lecz wpuścił do środka. Yo Han zaraz opowiedział mu o przyjęciu powitalnym.
Odpocząłem trochę i postanowiłem poznać Dong Pyo. Podniosłem się z łóżka, opuściłem pokój, po czym udałem do sypialni obok. Puknąłem, usłyszałem kroki. Gdy Son uchylił drzwi, wyjrzał przez szparkę, jednak po chwili otworzył je szerzej. Uśmiechnąłem się delikatnie, pytając.
- Cześć, Dongie. Porozmawiamy?
Pierwszoklasista odwzajemnił ten gest i wpuścił do środka. Od razu klapnąłem na podłodze, a on naprzeciwko mnie. W tym momencie nie rumienił się, co mnie trochę dziwiło, bo wyglądał na nieśmiałego.
- Cieszę się, że nie jestem tutaj sam z pierwszaków. - zaczął.
- Ja również. Mam nadzieję, że zaprzyjaźnimy się. Mogę o coś zapytać? - rzekłem, zaś Dongie przytaknął, więc przeszedłem do rzeczy.
- Dlaczego wybrałeś tą szkołę?
- Hmm... ponieważ ma wysoki poziom nauki i chodzą do niej bogate dzieciaki. Dzięki tym znajomościom nasi rodzice się poznają. Weźmy na przykład Kim Yo Han'a. Jest synem szefa Kim Group. Jego rodzina ma sieć szpitali prywatnych oraz lekarzy najlepszych w kraju. Drugi Kim jest synem szefa głównego komisariatu policji w Seoul'u, natomiast rodzina Cho prowadzi Akademię Taekwondo w Seoul'u, ma też placówki w innych miastach. - odpowiedział.
- A Twoi rodzice, Dong Pyo? - ciągnąłem, nieco ciekawy.
- Moja rodzina ma sieć restauracji z najlepszym koreańskim jedzeniem. - wyjaśnił.
- Czekaj, to ta restauracja z Gwiazdą? - wyskoczyłem.
W odpowiedzi skinął czupryną. Byłem w ogromnym szoku. Chłopcy z piętra to najlepsze partie dla dziewczyn. Nie dość, że są przystojni, to jeszcze ich rodzice są mega bogaci.
- Dongie, a co wiesz o Prefekcie? - ponownie zapytałem.
- To syn Han Corporation. Jego ojciec jest niewyobrażalnie bogaty. Wszyscy go podziwiają.
Poczułem się strasznie. Nie pasowałem tutaj, choć ta szkoła była moim marzeniem od gimnazjum.
- A Twoi rodzice, czym się zajmują, Hyeong Jun?
- Moi? Tata pracuje w Urzędzie, a mama prowadzi salon fryzjerski. Nie jestem bogaty.
Mój kolega uniósł brwi i rozchylił usta. Był zaskoczony, bardzo. Wtem palnął.
- To Ty jesteś tym stypendystą? Wspaniale. W końcu ktoś normalny.
Słowa Dong Pyo wprawiły mnie w zdziwienie.
- Tak, Dongie, ale nie rozumiem.. - szepnąłem.
- Posłuchaj, bogate dzieciaki zachowują się czasami tak, jakby świat kręcił się tylko w koło nich, nie dostrzegają ważnych rzeczy, tego, że wszyscy jesteśmy równi. Nauczył mnie tego mój przyjaciel z gimnazjum. Pochodzi ze zwykłej rodziny, tak jak Ty, Hyeong Jun. To, że dzieli nas status społeczny, nie oznacza, że nie możemy się przyjaźnić. Moim zdaniem potrzebujemy różnych przyjaciół, z różnych środowisk by się czegoś nauczyć. - powiedział Son.
Uśmiechnąłem się, słysząc jego słowa. Po nich wiedziałem, że on i ja zostaniemy przyjaciółmi. Rozumiał mnie, nie był jaki inni bogaci. Po chwili Dong zmienił temat.
- Urodziłeś się z takim kolorem?
Zaśmiałem się, dotykając swoich włosów.
- Hahahaha. Nie. Chciałem zmiany, a że prywatna szkoła nie zakazuje farbowania, to uznałem, że moja mama może coś z nimi zrobić.
- Pasują Ci. Wyglądasz uroczo. - dodał, lecz ja westchnąłem cicho, mając obawy, więc się nimi podzieliłem.
- Mam nadzieję, że przez to nie będę wytykany, albo podrywany, bo wyglądam słodko, niczym dziewczyna. A już się z czymś takim spotkałem.
- Licz się, że będziesz miał dużo adoratorów. To liceum dla chłopców, więc nie ma tutaj dziewczyn, czy kobiet, Hyeong Jun.
Zrobiłem przerażoną minę, po czym zamyśliłem się. W sumie, to już się o tym przekonałem.
- Cóż, chyba już tego doświadczyłeś, nie? - wymruczał Dongie.
Popatrzyłem na niego, szepcząc.
- Widzi... widziałeś?
- Tak i słyszałem. Nasze okna wychodzą na wyjście z akademika, nie na ogród. Seungie-hyung kłócił się ze swoim chłopkiem i pocałował Cię.
Zarumieniłem się, odwracając wzrok. Ciekawe, kto jeszcze to widział?
- Hyeong Jun, nie tylko ja to widziałem. Było tak głośno, że na pewno wielu mieszkańców akademika to widziało. - stwierdził Dong Pyo.
Opadłem na podłogę i zamknąłem oczy. Rany, już pierwszego dnia zapadłem wszystkim w pamięć, i to w taki sposób.
- Nie martw się. Zapomną o tym. - zapewnił mój kolega.
- Oby. - jęknąłem.
Wtem do moich uszu dotarło pukanie do drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top