Kiedy fałdy twe się niepokoją to zrzuć winę na Putina
Buła chrupał już trzeciego w tej minucie krakersa zamoczonego w Nutelli. Z daleka przyglądał się mu łysy mężczyzna w podeszłym wieku mlaskając ustami. Gdy chłopak to zuważył postanowił do niego podejść i zaproponować krakersa.
-Dzień dobry. Chce Pan może jednego?-powiedział podsuwając mężczyźnie opakowanie krakersów.
-Nie nie. Nie mam teraz ochoty chłopcze ale mogę zaproponować Ci coś innego.- mężczyzna uśmiechnął się podejrzanie i złapał Bułe za rękę przybliżając jego twarz do swojej.
-Przepraszam ale nie mam ochoty. Pójdę już.- Blondyn próbował się wyrywać ale nieznajomy był silniejszy i przyszpilił go do ściany.
-Oj kochany mnie się nie odmawia. Chyba nie wiesz kim jestem.- mówiąc to mężczyzna polizał bułe za uchem i zdjął krawat którym potem związał blondynowi ręce.
-Nie wiem kim Pan jest. Dlatego niech mnie Pan zostawi!!-chłopak zaczął się wyrywać ale znowu okazało się że nie da rady. Próbował krzyczeć ale nieznajomy zasłonił mu usta ręką.
-Naparwdę nikt nie przychodzi Ci do głowy gdy na mnie patrzysz?-buła pomachał głową na boki-skoro tak powiem Ci. Jestem Putin. Ten Putin. Wiesz może kim jest mój ojciec?-chłopak znowu pomachał głową -no właśnie ponieważ go zabiłem.-Putin zaczął się mrocznie śmiać ale zaraz spowarzniał i przyglądał się blondynowi uważniej.
-Wiesz co teraz zrobię? Zabije Cię! Zabije tak jak wszystkich moich ludzi!!! Zabije Cię mój ....... synu.
TAM TAM TAAAAAAM
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top