Rozdział V
Ogólnie sytuacja prezentowała się tak, że wszystkie zostałyśmy wrzucone do jakichś cel.
– Także ten – rzuciłam. – Zajebiście – uśmiechnęłam się słodko, a dziewczyny się zaśmiały.
– Jak na nasz pierwszy pobyt w filmie? Normalka – odparła Kornelia, wzdychając.
– No i co my teraz zrobimy? – odezwała się Agata, opierając się o ścianę.
– Nie wiem, może zatańczymy? – parsknęłam ironicznie.
– Kankana najlepiej – dorzuciła się Ania.
– Ty, teraz tak sobie myślę, że nie ma z nami Wiktorii – zauważyła Kornelia. – Pierwszy raz jesteśmy tylko we czwórkę.
– W ogóle zapomniałam, że Wiktoria istnieje – parsknęłam przypominając sobie naszą koleżankę, która teraz pewnie siedziała sobie na luzie w domu oglądając seriale przy kebabie. – Z drugiej strony, to wcale jej nie zazdroszczę – mruknęłam. – Wolę już być w filmie niż w naszej nudnej i mdłej rzeczywistości.
– No niby tak, ale teraz to mogą nas zabić nawet kosmici – margnęła Korna. – O nie, żeby nie było tu kurwa tego Kabanosa, bo się zabiję.
Chodziło jej o Thanosa, tak uściślając.
– No nie wątpię, prędzej się jednak rozsypiesz – zaśmiałam się.
– Zabawne – zmrużyła oczy, a ja uniosłam ręce w geście kapitulacji.
– Jestem ciekawa, co to za uniwersum – wtrąciłam. – Skoro był z nami Spiderman, to nie jestem w stanie określić czasu... Jak nie będzie tu Lokiego, to gwarantuję, że wsiądę w pierwszy lepszy statek kosmiczny i polecę do niego kurwa.
– Em, to tak nie działa Domi – Agata próbowała mi wytłumaczyć.
– Wiem! Śmieję się tylko! – wywróciłam oczami.
– Daj jej spokój, bo jeszcze się biedaczka załamie – czarnowłosa wydawała się mieć dobry humor.
– Ha! I kto jest teraz biedakiem?! – Kornelia wskazała na mnie palcem, a ja pokręciłam rozbawiona głową.
– Nadal ty. Więc mamy jakiś plan? – spytałam.
– Nie, ale chcę się przebrać – rzuciła blondynka. – Przez Kornelię jestem mokra, jakbym wyszła spod rynny.
– Nie ty jedna – dodałam, przyglądając się swojej koszulce.
– No weźcie, nie zrobiłam tego specjalnie!
– Fakt faktem, jednak do tego doszło – westchnęła Ania.
– Ale jak Agata doprowadziła do trzęsienia ziemi, to jakoś się tak nie burzyłyście... – mruczała obrażona w swojej obronie.
– Tym przynajmniej nikogo nie potopiłam – Agata zaczęła się tłumaczyć.
– Może nie, ale rozjebałaś chyba ze trzy budki telefoniczne i ulicę.
– Dziewczyny możecie z łaski swojej zamknąć mordy? – wtrąciłam się na co umilkły. – Super, bo mnie łeb już od tego szczebiotu boli.
– W sumie, tylko ty jakoś nie wywołałaś katastrofy swoim ogniem... Tak właściwie, jak to możliwe, że jako jedyna opanowałaś moc? – zapytała Ania, a ja chwilę się zastanowiłam.
Jak ja to zrobiłam? Dobre pytanie.
– Hm... No wiecie, wyobraziłam sobie... Jak to najczęściej w anime jest pokazane: trzeba wyobrazić w sobie moc – wyjaśniłam, ale widząc ich głupie miny, stwierdziłam, że rozszerzę swoją wypowiedź. – Nie wiem no, wystawcie dłonie – rozkazałam, a one niechętnie zrobiły to o co poprosiłam. – Jak chcecie to sobie zamknijcie oczy, czy co tam chcecie... – Agata przymknęła powieki, ale reszta dziewczyn była nieufna. Zresztą trafnie. – Wyobraźcie sobie, że energia przepływa przez wasze żyły i powoli uwalnia-- Agata, powiedziałam powoli! – przerwałam gdy poczułam wstrząs, który po chwili się uspokoił. – No i wyobrażacie sobie, że ta "energia" się uwalnia.
– Wow – Korna wystawiła piąstkę i zaczęła bawić się powstałą wodą. – Patrzcie sucha jestem! – zaśmiała się.
– Czyli pobierasz moc z otoczenia – pokiwałam głową.
Ania natomiast machała ręką, ale nic się nie działo. Dopiero kiedy chciała podrapać się po policzku, wiatr porwał do góry jej włosy.
– Czyli Ania ma moc wiatru, no przecież... – zanotowałam sobie to w głowie. – Agata musi mieć w takim razie umiejętność panowania nad ziemią. Wiecie cztery żywioły i tak dalej... – zafascynowana zaczęłam bawić się własną kulką ognia. – Odlot – przyznałam z uśmiechem.
– No – poparła mnie brunetka.
– Dobra, dobra... Super, że umiemy już nad tym panować, co nadal brzmi absurdalnie... Ale co my z tym faktem zrobimy skoro tkwimy w zamknięciu w bazie S.H.I.E.L.D.? – mruknęła Agata.
– Em... Ktoś powinien w końcu przyjść nas przesłuchać lub coś takiego – machnęłam dłonią. – A reszta? Zobaczy się.
○●○●○●○●
– Nie uwierzycie mi za Chiny – stwierdziłam prosto z mostu i patrząc na jakiegoś przypadkowego agenta mogłam łatwo ogarnąć iż był nowy i mało cierpliwy. – Choćbym miała powiedzieć prawdę, prędzej byście wsadzili mnie do psychiatryka – siedziałam w jakimś białym i nudnym pomieszczeniu.
– Uwierzymy... – blondyn siedzący przede mną wyglądał na zirytowanego. – Po prostu na początek powiedz skąd i kim jesteś.
– Wątpię by moje dane były gdzieś zapisane, ale chuj z tym... – mruknęłam. – Nazywam się Dominika Franek* i pochodzę z Polski – westchnęłam głęboko.
Reszta dziewczyn była również przesłuchiwana jakieś piętra niżej. Ciekawe jak im idzie.
– W takim razie co takiego robisz w Nowym Yorku? – zmarszczył brwi, zapisując coś w notatniku.
– Panie, sama chcę to wiedzieć – pokręciłam głową. – Razem z dziewczynami jechałyśmy autobusem i prawdopodobnie był wypadek. Obudziłyśmy się w Nowym Yorku, i z tego co mi mówiły, to Ania rozniosła pojazd komunikacji miejskiej, oczywiście niechcący – wytłumaczyłam. – Dwie z moich koleżanek dorosły, a ja mam o parę lat za dużo niż powinnam mieć – wywróciłam oczami. – Powinnam być dopiero w trzeciej technikum, a wyglądam jakbym chodziła na studia.
– Co? – rozszerzył powieki, a ja mentalnie uderzyłam się w twarz. Powstrzymałam się od odpowiedzenia "gówno" i głęboko westchnęłam.
– Nie wiem, możecie zrobić mi badania wariografem, mówię prawdę. O albo zdzwońcie po Lokiego, wejdzie mi do głowy i po sprawie.
– A co z tymi waszymi mocami? – spojrzał na mnie nieufnie, jakby ignorując fragment o Bogu kłamstw. Poczułam się za niego urażona.
– Szczerze? Nie mam pojęcia o co z nimi c'mon – margnęłam. – Kiedy się obudziłyśmy okazało się, że każda z nas umie władać nad jednym z żywiołów. Totalny rozpierdol w głowie, serio – pokiwałam głową.
– Jaką mocą więc dysponujesz? – zaczął bawić się długopisem.
– Ogniem, ale gówno jeszcze o tym wiem, bo jakieś dwadzieścia minut temu dopiero ogarnęłam jak używać tego bez wielkich szkód – wyznałam z lekkim śmiechem.
Głęboko westchnął.
– Wracamy do celi. Zobaczymy później co stwierdziły twoje koleżaneczki... – mruknął i złapał mnie za ramię by zaprowadzić do windy. Był blisko ze względu na bezpieczeństwo, ale i tak mnie odpychał.
– Zboczeniec – mruknęłam mimowolnie.
– Co?
Pożałowałam swoich słów, ale jakoś się z tego wykaraskałam.
– Jajco.
○●○●○●○●
Kiedy dotarłam do swojej słodkiej celi, zobaczyłam, że Ania siedziała już w swojej i nudziła się potwornie.
– I jak? – zagadnęłam. – Powiedziałaś o tym filmie, czy nie?
– Nie, przecież prędzej uwierzyliby, że jesteśmy z kosmosu – westchnęła.
– Ciekawe co tak długo robią dziewczyny...
– No, ale tobie również się nie śpieszyło.
– Miałam naprawdę wkurwiającego kolesia przed sobą. Większość czasu przeskoczyło na zgryźliwych komentarzach – wytłumaczyłam z irytacją na myśl o tym kretynie.
– Nie bałaś się? – zdziwiła się.
– Nah, czego niby? – uniosłam jedną brew.
– W filmach za pyskówki dawali po twarzach – mruknęła, a ja wzruszyłam ramionami.
– Widocznie miałam farta, ale to nic nowego – wyszczerzyłam zęby.
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top