Rozdział IX

Dzisiaj mało z życia naszych czterech głównych bohaterek, ale za to pojawia się nowy wątek...

○●○●○●○●

– Nazywam się Dominika Franek – oznajmiłam, a moje ślady poszły dziewczyny:

– Kornelia Romek – brunetka się wyszczerzyła, zapewne dumna z siebie, że przedstawia się jednym ze swoich ulubionych postaci, oprócz Clinta.

Biedny Hawkeye, tak po nim jeździmy...

– Agata Żaneta – blondynka pacnęła Anię, która przez chwilę stała tam zamyślona.

– Ania Gabriel – piwnooka poprawiła okulary, wracając do rzeczywistości.

– Natalia Romanoff, Czarna Wdowa – uśmiechnęła się lekko zdystansowana, ale widocznie nie miała nic przeciwko naszemu pojawieniu się w Wieży.

Mamy chyba akceptację Natashy.

Chyba to trafne określenie, z nią nigdy nie wiadomo.

– Clint Barton, Hawkeye – mruknął.

– Ja się nie muszę przedstawiać – oznajmił Tony, a ja parsknęłam w duchu śmiechem.

Co za narcyz.

– Loki Laufeyson – omal nie zachłysnęłam się powietrzem. Zapomniałam przez chwilę, że bożek kłamstw został w pomieszczeniu, dlatego mocno się zaskoczyłam słysząc jego głos. – Z Asgardu.

Ach, cudo...

Pozostało teraz tylko znaleźć Thora i Kapitana Amerykę.

○●○●○●○●

W czasie gdy dziewczyny poznawały kolejnych domowników i zwiedzały Avengers Tower, pewna niska blondynka znajdowała się w swoim mieszkaniu i siedziała przed komputerem. Wydaje się, że to nic takiego, w końcu co ciekawego jest w postaci oglądającej film przed ekranem?

Można tylko spekulować.

– Wiktoria! – zawołała kobieta w średnim wieku.

– No?! – odkrzyknęła zatrzymując Deadpoola na czterdziestej minucie.

– Wujek Janusz przyjechał, stoi pod blokiem, spakowana?! – słychać było, jak krząta się po kuchni.

– Już? – mruknęła. – Miał być po siedemnastej... – westchnęła, a gdy zobaczyła w telefonie osiemnastą trzynaście, uderzyła się zrezygnowana w czoło. Za dużo spędzała czasu przed elektroniką. – Idę! – zamknęła laptopa, zapamiętując minutę na jakiej skończyła i z żalem "pożegnała się" z urządzeniem. W końcu nie mogła zabrać komputera na wieś, zwłaszcza, że nie byłoby żadnego miejsca, do którego mogłaby go podłączyć.

Uroki życia na odludziu.

Klasyk.

– No już, pospiesz się, nie każ wujkowi czekać – wysoka kobieta o kręconych włosach zaczęła delikatnie popychać córkę za próg, gdy ta złapała za rączkę od walizki.

– Tak, tak. Też będę za tobą tęsknić, mamo – parsknęła i kiwnęła głową na do widzenia.

Przy schodzeniu po schodach towarzyszył jej śmiech kobiety, niosący się wraz z echem klatki.

○●○●○●○●

– Hej wujku – przywitała się machnięciem ręki.

– Cześć, cześć – uśmiechnął się szeroko. Był on siwobrodym mężczyzną w wieku średnim. Na dużym nosie nosił kwadratowe okulary, które przesłaniały jego brązowe oczy. Natomiast granatowa, pognieciona koszula w jaką się dziś ubrał, opinała jego piwny brzuszek. – Podekscytowana podróżą?

– Jak nigdy – parsknęła. – Zawsze marzyłam żeby wyjechać na wieś ciężarówką – przyznała, a mężczyzna się zaśmiał.

– Widzisz, ze mną spełnisz wszystkie swoje marzenia – wyszczerzył zęby i zabrał od nastolatki bagaż, by razem z blondynką ruszyć chodnikiem w stronę parkingu.

– Oj, no nie wiem – pokręciła głową.

– Nie wierzysz w swojego wujaszka? – udał, że podrzuca długie włosy, choć był prawie łysy.

– Niech wujaszek się tak nie przecenia – uśmiechnęła się lekko.

– Ha, uważaj do kogo mówisz, młoda. W tej ręce trzymam coś, dzięki czemu nie będziesz mogła grać całymi dniami na tym swoim srajfonie – wskazał na ładowarkę, którą gwizdnął jeszcze chwilę temu z pierwszej kieszonki.

– Hej! Skąd wiedziałeś, że to tam chowam kabelki? – lekko rozbawiona zmrużyła oczy.

– Magik nie zdradza swoich tajemnic – wytknął jej język, a niebieskooka pokręciła głową zrezygnowana. – No dobra – westchnął – wystawał kabel – wyjaśnił. – I tyle z mojej dyskrecji.

– Szlag, niezły wzrok – zaśmiała się.

○●○●○●○●

– Długo jeszcze? – marudziła.

– Przed chwilą wyjechaliśmy, nawet moi synowie nie byli tacy upierdliwi – parsknął kierowca.

– Ma się w końcu ten urok, nie? – wyszczerzyła zęby. – Zjadłabym kebaba...

– Oj, a wiesz, że w kebabie...

– Nie, nie słucham cię! Kebaby są dobre! La, la, la, la, la! – zatkała sobie uszy.

– Dobra, dobra – machnął wolną ręką, powracając wzrokiem na drogę. – Za dwie godziny powinniśmy dotrzeć do jakiejś stacji, mogę zaoferować ci w zamian hot doga, co ty na to? – poruszał sugestywnie krzaczastymi brwiami.

Dobrze wiedział, że zdołał już przekupić tym nastolatkę.

– A na Orlenie? – zmrużyła nieufnie oczy.

– A gdzie indziej? – zaśmiał się.

– Dobra – machnęła dłonią, wracając do co chwila zmieniającego się krajobrazu.

○●○●○●○●

– Mówiłam, że z tymi hot dogami, to dobry pomysł – Wiktoria z rozkoszą pałaszowała swoje jedzenie.

– Hej, ja to zaproponowałem! – pokręcił głową, wgryzając się we własnego hot doga.

– Tak, tak – wytknęła język i dalej pożerała bułkę z parówką.

– Za nami dopiero pół drogi – stwierdził pokrótce, gdy przełknął porcję.

– Ugh... – mruknęła niezadowolona.

– Ale nie martw się, nie będziesz się nudzić – wyjął ze schowka w samochodzie płytę.

– Czy to... "Queen"? – zapytała z uśmiechem.

– Może nie we własnej osobie, ale tak – wyszczerzył zęby, w których zaplątała się resztka keczupu. Mimo wszystko nie przeszkadzało to blondynce.

– Czemu nie pokazałeś mi tego wcześniej? – spojrzała na niego z wyrzutem, mieszanym ze szczęściem.

– Na tamtym kawałku drogi strasznie przerywa mi radio – odparł.

– Nonsens – parsknęła.

– Dobra, masz mnie – wywrócił oczami. – Zapomniałem o tym.

– W to już bardziej uwierzę.

– Po za tym myślałem, że nie znasz lub ewentualnie nie lubisz ich słuchać – wzruszył ramionami i wziął kolejnego gryza.

Ich? Pogięło cię, wujaszku? – zaśmiała się. – To legendy.

– Mhm – przytaknął przez jedzenie w buzi. – Dlatego stwierdzam, że nie będziemy się nudzić – odparł z wielkim uśmiechem.

○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Kim jest Wiktoria?

Dlaczego dodaję tę historię?

Hm... raz była wspominana, gdzieś we wcześniejszych rozdziałach.

Ci którzy są spostrzegawczy i od razu wyczaili, gratuluję.

A dodaję, ponieważ... Kiedyś się to wyjaśni =)

Mam tylko nadzieję, że nie przeszkadza nikomu takie wplątanie historii i zmiana narracji.

Zresztą i tak nie macie nic do gadania ;))

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top