Rozdział I

Znudziłam się książką pt. "Partnerzy".

Stwierdziłam, że zrobię coś co będzie bardzo lekkie i trochę bardziej skąpe w opisach.

Dlatego będzie inny styl pisania, ale raczej lepiej się to czyta.

Jak na razie to zawieszam "Partnerów".

Ale luz.

Kiedyś wrócę.

Na prośbę takich wkurwiających ludzi, z którymi się zadaję...

Dedykuję im tę książkę i oficjalnie otwieram "Zagubione w filmie" (wiem, tytuł porywa):

○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

- No dobra ferajno - klasnęłam w dłonie, i uśmiechając się szeroko, wrzuciłam do plecaka niepotrzebne już przybory - zwijamy interes i po chipsy.

- Czekaj, jeszcze nie dokończyłam zdania - mruknęła niższa ode mnie jasnowłosa, gorączkowo przepisując treść do różowego zeszytu z alpaką. Nastolatka była lekko przy kości, ale nie przeszkadzało jej to w życiu codziennym. W porównaniu do mnie, niebieskooka miała proste, rzadkie włosy do ramion, a ja zupełnie na odwrót - długie i falowane. Byłam najwyższa z grupy i szczerze mówiąc mogłam uchodzić za rdzeń naszej wspólnej znajomości. Po za tym jako jedyna w towarzystwie mogłam pochwalić się szarymi tęczówkami.

- No Agata, ileż można to robić - marudziła brunetka, o włosach zawiązanych w wysoką kitkę. Jestem jedyną, która widziała ją w rozpuszczonych...! Miała oliwkową karnację i jasnoniebieskie oczy. - Patrz, Ania już skończyła - pokazała głową na nudzącą się czarnowłosą, która miała około stu pięćdziesięciu centymetrów wzrostu. - Szybciej, no!

- No nie poganiaj mnie! - przewróciła oczami zakańczając nareszcie zdanie. - No i voilà- przyznała z dumą patrząc na swoje notatki. - Babcia Kwas nie powinna się przyczepić - stwierdziła krótko i schowała wszystkie swoje rzeczy do niewielkiego, granatowego plecaka. "Babcia Kwas" była określeniem na naszą nauczycielkę od chemii, która... no można powiedzieć, że była kijowa.

- Zdziwiłabym się gdyby tak było - zaśmiałam się, zabierając swoje falowane blond kosmyki za ucho. - W końcu to ja większość robiłam - rzekłam nieskromnie i podrzuciłam włosami w twarz pulchnej koleżanki.

- Ej! - po tym krótkim zwrocie, wszystkie się zaśmiałyśmy, pakując resztę rzeczy. Nie chciałyśmy przecież, żeby nasze ukochane długopisy pozostały w bibliotece na łaskę Pana Bartka.

- Poczekacie jeszcze na mnie? Muszę odnieść w-f do szafki - najniższa wskazała dłonią na schody prowadzące na drugie piętro.

- No problemo, tylko pospiesz się. Mam za pół godziny korki - zgodziłam się za przyjaciółki, uśmiechając się, jak zwykle szeroko.

- Nie zamierzałam się przecież czołgać po podłodze - parsknęła i po tym zniknęła gdzieś na schodach.

- Idziemy do szatni? - rzuciła brunetka, schodząc powoli na parter.

Pokiwałam razem z Agatą głową i zaraz później zaczęłyśmy wszystkie kierować się na dół.

○●○●○●○●

- Już myślałam, że nigdy z tej szkoły nie wyjdziesz - zaśmiałam się, odzywając się do czarnowłosej, która po jakichś sześciu minutach dołączyła do nas przed budynkiem.

- Sorry, zatrzymał mnie brat - usprawiedliwiła się, w czasie gdy wszystkie ruszyłyśmy w kierunku placu zabaw.

- Czego chciał? - zaciekawiła się brunetka.

- Zgubił klucze, więc mu je dałam, gdy stwierdził, że nie mógł ich nigdzie znaleźć.

- I jak teraz wejdziesz do domu? - Agata zachichotała.

- Chyba otworzy siostrze, nie? - zaśmiała się.

- Ja tam nie wiem - parsknęłam, dodając: - Nie mam rodzeństwa.

- I bardzo dobrze, do dzisiaj mnie moja siostra wkurwia - wtrąciła się Kornelia, marudząc pod nosem.

- Jest w szóstej klasie, nie?

- Nawet w siódmej, ale zachowuje się jakby była dopiero w piątej, masakra jakaś...

- Co poradzisz - machnęłam ręką. - Ja z Agatą nie mamy takich problemów - wystawiłam rękę do piątki, którą po chwili przybiła mi blondynka.

○●○●○●○●

Gdy przemierzałyśmy wspólnie ulice miasta, Kornelia wpadła na pomysł, aby pojechać autobusem do centrum. Szczerze mówiąc wolałam zostać na osiedlu, ale skoro wszystkie paliły się na Bubble Tea, to i ja wsiadłam w pojazd komunikacji miejskiej.

- Macie bilety? - w pewnym momencie spytała Agata.

Wszystkie pokiwałyśmy głowami.

- Nie zamierzam popełniać błędu A.P - stwierdziłam gniotąc w dłoni ten ważny, złoty papierek, bez którego najpewniej dostałabym karę pieniężną. Znając moje szczęście, oczywiście.

- Została złapana przez kanara, nie? - dopytała najniższa, a ja przytaknęłam. - Spisali ją wtedy, czy jak?

- Tak, spisali. Musieliśmy nawet wysiąść na przystanku. Dali jej jakieś papiery, czy kij wie co i zostawili nas w środku miasta, skąd nie miałyśmy jak wrócić, bo pieniędzy na bilet już nie miałyśmy. Ja oczywiście wtedy bilet miałam, tylko A.P miała nieważną kartę miejską - rozgadałam się, trzymając się żółtej poręczy.

- Och, a o ile dni przedawniona była?

- Dwa, dokładnie dwa jebane dni - wywróciłam oczami, wkurzona na tamtego kolesia, co spisał moją kuzynkę. - Trafiliśmy na debila - rzuciłam i teatralnie westchnęłam. - Nigdy nie zapomnę tego maratonu w stronę powrotną. Istny koszmar. Nogi bolały mnie, jakbym zrobiła sobie wycieczkę górską na Świnicę.

- Mama mi opowiadała, że niektórzy to specjalnie bilety niszczą żeby spisywać ludzi - brunetka podzieliła się z nami mądrością swojej rodzicielki.

- Nie mogą tak chyba robić, nie? - upewniłam się. - Po za tym są tu kamery.

- Fakt, ale za to jakiej kijowej jakości - odmruknęła. - Moją siostrę tak wykiwali, bo był prawie pusty tramwaj.

- Więc trzymajmy się swoich biletów - zaśmiałam się, ale nasza beztroska rozmowa została przerwana przez krzyki osób siedzących na przodzie. - Co jest... - nie byłam w stanie dokończyć, bo nasz autobus w jednym momencie został zatrzymany, bądź coś w niego uderzyło. Wszystkie poleciałyśmy na siedzenia, a niektórzy powypadali przez zepsute drzwi, które jakimś cudem się otworzyły, a inni powpadali na siebie.

Wszystko działo się szybko, a że upadłam głową o podłogę, równie szybko straciłam przytomność. Słyszałam tylko ciche szlochy przypadkowych ludzi i nieludzkie miotanie pojazdu, zanim całkowicie odpłynęłam.

○●○●○●○●

- Domi... Hej, wstawaj! - słyszałam czyjś przytłumiony głos. - Musimy stąd zwiewać.. i to w trybie now...! - ktoś podniósł mnie za ramię, a moje nogi same podążyły za rozmówcą. Nie wiedziałam co się dzieje, ale gdy dostrzegłam przyjaciółki, biegnące wraz ze mną przez uliczki, zrozumiałam, że na pewno nic dobrego. Po za tym z jakiegoś powodu czułam się znacznie lżejsza.

- Co jest grane...? - spytałam, nie mogąc wytrzymać tej niewiedzy. Nie lubiłam, gdy coś mnie omijało.

- Zaraz wszystko sobie przeanalizujemy, tylko... - Agata zrobiła przerwę na oddech - spierdalajmy stąd, zanim policja się nami zajmie.

- Co? - mruknęłam do siebie, biegnąc już o własnych siłach. - Co wyście zrobiły, że Miśki nas gonią?

- Tu nie chodzi o to co... zrobiłyśmy, a raczej w czym uczestniczyłyśmy... - wtrąciła się czarnowłosa, ale z jakiegoś powodu...

- Dobra, dobra. STOP! - zatrzymałam dziewczyny i razem przystanęłyśmy w jakiejś wąskiej uliczce. - Co do chuja... - zmarszczyłam powieki. - Agata... Ania? - spytałam cicho, w czasie gdy Kornelia opierała się zmęczona o ścianę budynku. - Dlaczego do cholery wyglądacie jakbyście miały po trzydzieści lat?!

- Domi, nie rozumiemy tego tak jak ty, ale z jakiegoś powodu znalazłyśmy się w Nowym Yorku i to... w takiej odsłonie - zaczęła mi tłumaczyć czarnowłosa.

- Co...? - nie dowierzałam. - Ale Korna wygląda zasadniczo normalnie...

- Na szczęście - przytaknęła niebieskooka brunetka. - Za to ty wyglądasz trochę...

- Co?! Ja też się zmieniłam? - zaczęłam dotykać swojej twarzy, ale nie wyczułam zmarszczek. Już myślałam, że przemieniłam się w babcię...!

- Daj mi dokończyć! - umilkłam. - Tylko trochę schudłaś i...

- Wyglądasz jak dwudziestolatka - dokończyła za Kornelię Agata.

- Zaraz, co? - mruknęłam i zaczęłam szukać swojego telefonu w torbie. Gdy wreszcie go wyjęłam, próbowałam włączyć komórkę, ale o dziwo nie działała. - Co jest... Miałam ponad siedemdziesiąt procent zanim wyszłam z domu... - mruczałam pod nosem, aż w końcu zdecydowałam przejrzeć się w czarnej szybce. - O kurwa... - wymsknęło mi się. - Wyglądam... nawet zajebiście - stwierdziłam lekko.

- Widać, że skromny charakter nie uległ zmianie... - zaśmiała się jedyna w naszym gronie nastolatka.

- Mimo wszystko... nie czuję się jakbym dorosła - rzekła Ania, zaczesując nienaturalnie długie włosy do tyłu.

- Ja też - przytaknęła blondynka, a ja zaczęłam bawić się włosami. Miałam je wyjątkowo długie.

- Agata, bo ty mentalnie jesteś dorosła - wtrąciłam się, co spowodowało uśmiechy rozbawienia u moich koleżanek.

- Dobra, dobra. W każdym razie wygląda na to, że im uciekłyśmy... - stwierdziła pokrótce.

- Może mi ktoś wreszcie wytłumaczyć co się u licha dzieje? - odezwałam się unosząc dłonie do góry.

- Zacznijmy więc od początku...

○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top