Rozdział 68
L.
Leo przecierała co chwilę oczy. Grało się całkiem przyjemnie, ale nie spali przez to pół nocy. Trafalgarowi oczywiście to nie przeszkadzało, zazwyczaj nie spał długo.
- Później jeszcze się zdrzemniesz. - powiedział Law do zaspanej dziewczyny.
- Po co? Szklanka kawy i jestem na nogach. - stwierdziła. Chirurg tylko pokręcił głową z dezaprobatą.
S.
Sara uśmiechnęła się pod nosem, popijając herbatę. Z natury uwielbiała spać, ale naprawdę nie przeszkadzała jej zarwana nocka. I tak się zdarzało, a odespać zawsze mogła kiedy indziej.
Przeniosła wzrok na Nami, która wyglądała na równie nieprzytomną, co większość załogi, zapewne przez męczącego ją kaca… Wyglądała, jakby miała zamiar coś powiedzieć, tylko usiłowała przezwyciężyć ogólne zmęczenie. W końcu jednak udało jej się ubrać w słowa swoje myśli:
- Za godzinę wypłyniemy – powiedziała, siląc się na pewny głos.
Pozostali przytaknęli. Większość nie pałała zbyt wielkim entuzjazmem, ale Luffy i Chopper, którzy jako jedni z niewielu nie wypili zbyt wiele, nadrobili za pozostałych. Chociaż u nich było to normalne…
L.
- Szkoda. Ładnie tu. - stwierdziła Leo. Spędzili tu trochę czasu, jednak chętnie jeszcze by pochodziła po wyspie.
- Mi to obojętnie. - wzruszył ramionami Trafalgar, popijając kawę. - Co dziś robimy? - zapytał.
S.
- Idziemy potrenować? - zapytała Sara, zerkając na szermierza. Ten pokiwał głową, kończąc śniadanie.
Podnieśli się, powoli kierując się w stronę wyjścia.
L.
Leo zastanowiła się. Co by tu porobić? Nie miała jakiegoś specjalnego pomysłu.
- Co ty chcesz porobić? - zapytał w pewnym momencie Law. Westchnęła.
- Chyba rzeczywiście się zdrzemnę. - odparła w końcu. Wyszła na pokład, gdzie położyła się na trawie zaś Trafalgar usiadł obok niej. Dziewczyna miała w kieszeni skalpel od niego. Podobało się jej, że Trafalgar nie chciał zostać przez nią zapomniany. Sęk w tym, że też chciałaby coś mu zostawić od siebie. Nie wiedziała jednak co...
Pogrzebała chwilkę w saszetce, która położyła obok siebie. Znalazła kamień z nad morza. Pewnie włożyła raz go tam i po prostu o nim zapomniała.
- Masz. - wetknęła mu w rękę. - Dla ciebie. - dodała i zamknęła oczy.
S.
Znaleźli się w bocianim gnieździe i wyciągnęli broń, stając naprzeciw siebie. Niemal chwilę później byli już zwarci w walce, wymieniając błyskawiczne ciosy i równie liczne komentarze, uśmiechając się do siebie radośnie. Sara musiała przyznać, że uwielbiała to uczucie. Chwile, kiedy nie miała nawet czasu myśleć nad tym, co robi, a ciało reagowało instynktownie, wykonując co trzeba zaledwie ułamki sekund, zanim było za późno. To było… odprężające. Nie fizycznie, to raczej oczywiste, ale psychicznie jak najbardziej. Całkowicie wyłączała myślenie, pozwalając, by wysiłek fizyczny pozbył się z jej organizmu całego stresu, zmartwienia i innych, kompletnie zbędnych emocji.
Jednak po jakimś czasie treningu, okazało się, że narzucili sobie zbyt ostre tempo. Zmęczenie dopadło ich nieco szybciej, niż by sobie tego życzyli, ale musieli się mu poddać. Opadli zziajani na kanapę, nie zwracając większej uwagi na całą resztę świata. To było chyba to uczucie, które można było nazwać szczęściem…
- Wody? - zapytał szermierz, podając dziewczynie butelkę.
- Jasne. - Przyjęła płyn z wdzięcznością, od razu osuszając niemal połowę zawartości.
Kolejne kilka minut spędzili w ciszy, odzyskując siły i kontemplując sufit siłowni.
- Tak myślałem… - zaczął powoli Zoro.
- Naprawdę? - zapytała Sara z niedowierzaniem w głosie. Roronoa zerknął na nią, nie rozumiejąc, po czym zobaczył jej uśmiech i dotarł do niego sens jej komentarza. Zmarszczył brwi z irytacją, jednak dziewczyna machnęła ręką. - Przepraszam~. Mów dalej.
- Prawdopodobnie niedługo nas opuścicie… Dlatego chciałbym… To znaczy, nie chciałbym, żebyś… - zaciął się. Brązowowłosa uśmiechnęła się pod nosem. Najwyraźniej obydwoje mieli taki sam problem z wyrażaniem uczuć…
- Nie zapomnę – obiecała, przysuwając się do niego i opierając głowę na jego ramieniu. - Ty też tego nie rób, dobra?
- Jasne. - Pokiwał głową, obejmując ją. Jednak dziewczyna wyczuła jego wahanie. Zmierzyła go uważnym wzrokiem i uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie no, proszę cię. Nie mów, że nagle zrobiłeś się sentymentalny? - zapytała żartobliwie. - Żadnych głupich upominków, błagam. Przywiązywanie się do rzeczy nie ma najmniejszego sensu. Wystarczy mi świadomość tego, że gdzieś tam jesteś – dodała jeszcze.
Naprawdę nie chciała czegoś takiego. Unikała wszelkiego rodzaju pamiątek, zdjęć też raczej nie robiła. Starała się przechowywać najważniejsze wspomnienia w pamięci, a jeżeli coś tam nie przetrwało, oznaczało, że nie było warte zapamiętania.
- A jeżeli ja wciąż chcę coś, dzięki czemu mógłbym cię zapamiętać? - Zielonowłosy uśmiechnął się złośliwie i pochylił w jej stronę.
Ta w pierwszym odruchu miała ochotę się cofnąć, ale powstrzymała się. Zamiast tego przysunęła się do niego jeszcze bliżej, ponownie czując ciepły dotyk na ustach. Musiała przyznać, że było to przyjemne uczucie. Nawet bardzo…
Przerwali pocałunek i uśmiechnęli się do siebie.
- Tyle wystarczy, żeby utrwalić ci się w pamięci? - zapytała, unosząc ironicznie brew.
- No nie wiem… Co, jeżeli odpowiem, że nie? - Zoro odwzajemnił gest, szczerząc się szeroko.
- Nie przesadzaj! - Pacnęła go delikatnie w nos i podniosła się z kanapy. - Obawiam się, że nasza godzina powoli dobiega końca, a nie zamierzam biegać po statku cała przepocona – dodała, machając ręką.
- Jestem pewien, że dasz radę – mruknął, pociągając ją za rękaw.
Sara zaśmiała się i pochyliła się, tym razem składając delikatny pocałunek na jego czole.
- Rób jeszcze chwilę minę tego zbolałego psiaka, to może nawet to przemyślę – rzuciła, ponownie idąc w stronę wyjścia. - A tymczasem, prysznic jest zdecydowanie bardziej przekonywający od ciebie. Postaraj się bardziej!
Wyszła z pomieszczenia i skierowała swoje kroki w stronę łazienki. Z jej wyliczeń wynikało, że miała jeszcze jakieś dziesięć minut do planowanego czasu wypłynięcia. Wyrobi się.
L.
Leo zasnęła po jakimś czasie. Miała jakieś 40 minut na drzemkę. Law siedział obok niej, obserwując ją. Zdał sobie sprawę z tego, że możliwe, iż ostatni raz taką Leo widzi. Biorąc pod uwagę fakt, że Sara rozgryzła zagadkę przenoszenia się między wymiarami, pewnie niedługo znikną. Pogładził policzek dziewczyny, napawając się delikatnością jej skóry. Leokadia była piękna. Nie widział nigdy tego w żadnej kobiecie. Ta była wyjątkiem. Jako jedyna tak poruszyła jego stalowymi emocjami. Przypomniał sobie moment z basenu. Uśmiechnął się. Pierwszy raz czuł takie podniecenie na widok nagiej kobiety. Podobało mu się to. Jego monotonne, przepełnione rządzą zemsty życie, nabrało kolorów, gdy poznał Leo. Nie chciał, żeby go opuszczała, niestety musiał przyjąć do świadomości to, że nie może tu być. To nie jej świat. Nie jej realia.
Westchnął nieco przygnębiony. Miał jednak nadzieję, że Leokadia jeszcze kiedyś do niego zawita.
Nami zaczęła wydawać polecenia załodze. Odpływają.
~~~
Witajcie i pokłony mi dajcie ;)
Dwa ciasteczka wylewają emocje~
Co myślicie o rozdziale? Piszcie komenty, zostawcie gwiazdeńky :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top