Rozdział 62

L.
Widziała wychodząca Sarę, ale mózg już się jej zbyt zrelaksował by jakoś zareagować. Ale nadal niepokoił ją Trafalgar, który usadowił się podejrzanie blisko niej. W dodatku miał otwarte oczy. A mimo pary unoszącej się wokół, jego włosy nadal odstawały na każdą stronę. Zaś, co najważniejsze, było widać jego plecy. Wytatuowane w dodatku. Leo trochę się odchyliła, ażeby przyjrzeć się lepiej jego plecom.

Ale jej uwadze nie umknął fakt, iż chirurg również się trochę pochylił w jej stronę.
Wróciła na swoje miejsce, nieco rumieniąc się. Przecież wiedziała, że Law może skorzystać wówczas z okazji! I dlaczego tak bardzo pokazywała swoje zainteresowanie tym pięknym ciałem?!

- Chcesz popatrzeć? - zapytał, uśmiechając się tajemniczo.

- Już nie. - odparła. - Pewnie ty chcesz popatrzeć, hm? - kolejny dowód na to, że mózg już nie odgrywał tu żadnej roli...

- A jeśli tak? - zapytał, przybliżając się nieco. Skuliła się w sobie.

- Jeśli byś chciał to możliwe, że byś się zanurzył. - mózgu wracaj! Co ona plotła? Oby to tak dalej nie poszło, bo może się źle skończyć.

- Niegłupi pomysł. - stwierdził i powoli zaczął się zanurzać.

S.
Wchodząc do szatni, podziękowała w myślach ścianie, która uratowała ją przed bliskim spotkaniem pierwszego stopnia z podłogą…

Również ucieszyła się, że miejsce, nie trzymało się aż tak usilnie tradycji i mieli tu normalne prysznice. Dlatego skorzystała z dobrodziejstw technologii i stanęła za zasłonką, wypuszczając na swoje ciało strumień lodowatej wody. Odetchnęła głęboko. Teraz, gdy powietrze nie było aż tak parne, ani gorące, mogła spokojnie złapać oddech i uspokoić bijące serce.

Sama nie wiedziała, ile czasu tak stała. Jednak w pewnym momencie usłyszała kroki dochodzące z szatni. Przez chwilę myślała, że to Leo, ale zorientowała się, że dźwięk jest zupełnie inny…

- Sara? - usłyszała głos Zoro i zamarła w bezruchu. Co on robił w damskiej szatni?!

Szybko opanowała się, zakręciła wodę i ponownie opatuliła ręcznikiem. Niepewnie wychyliła głowę zza kotary, odnajdując wzrokiem szermierza.

- Nie pomyliło ci się coś? - zapytała, chociaż nawet nie siliła się na zdenerwowany ton.

- Chciałem sprawdzić, co ci się stało – odparł, przyglądając się jej uważnie.

- Nic takiego – rzuciła, mijając go i kierując się w stronę szafek. Obydwoje mieli na sobie jedynie ręczniki, co nie było zbyt komfortową sytuacją…

- Czemu…? - zaczął, łapiąc ją za ramię, ale przerwał. - Dlaczego jesteś taka lodowata? Cała się trzęsiesz! - wykrzyknął zaskoczony.

Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Faktycznie, chyba nieco przesadziła. To stanowiło jednak znacznie lepszą opcję niż powolne gotowanie żywcem…

- Ochłodziłam się – prychnęła, siadając na ławeczce. Miała wrażenie, że nogi wciąż nie do końca jej słuchają. Przynajmniej zawroty głowy osłabły.

Zmierzył ją ostrym spojrzeniem. Nie podobały mu się te wymówki. Chciał po prostu wiedzieć, o co chodzi…

- Dlaczego uciekłaś z basenu? - zapytał, przysiadając się obok niej i obejmując ją delikatnie ramieniem, pocierając intensywnie skórę. Chciał ją jakoś rozgrzać.

Dziewczyna westchnęła. Chociaż mogła się spodziewać, że nie odpuści tak łatwo.

- Mam niską tolerancję na wysokie temperatury, ok?

- I to wszystko? - Uniósł sceptycznie brwi.

Wzruszyła ramionami.

- Właściwie, to tak. Jeżeli siedzę za długo w ciepłym miejscu, zaczyna mi się kręcić w głowie, mogę zasłabnąć… Takie tam – mruknęła niechętnie, wbijając wzrok w ziemię.

- To dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?

- Bo to jest żałosne. Myślałam, że wytrzymam, ale oni wzięli te trzy godziny…

Chłopak pokręcił głową.

- To przecież nic złego. Każdy ma jakieś słabości.

- Ale raczej nikt nie lubi ich ujawniać. A na pewno ja tego nie lubię.

Przez chwilę siedzieli w ciszy.

- Chcesz w takim razie stąd iść?

- Nie, spoko. Możesz siedzieć. Poczekam tutaj.

- Słyszałem, że mają basen obok wodospadu – oznajmił nagle zielonowłosy.

- Wodospadu?

- Tam powinno być chłodniej…

- To idziemy!

L.
Pisnęła, odpychając go. Zaśmiał się i wynurzył nieco bardziej, mając oczy na wysokości jej szyi.

- Wyglądasz przerażająco. - stwierdziła, przyglądają się mu. Ten tylko wzruszył ramionami, by nagle przybliżyć usta do jej skóry. Zesztywniała, zaskoczona tym ruchem.

- Mówiłaś, że ci się tak podoba. - mruknął i zaczął powoli ją całować. Na początku nie wiedziała co zrobić, zwyczajnie zgłupiała. A po jakimś czasie, gdy chirurg coraz bardziej się przybliżał, stwierdziła, że lepiej przyhamować.

- Em. Trafalgar. - powiedziała, starając się go nieco odepchnąć. - Nie przesadzaj. - ten od razu spojrzał jej w oczy. Zdawał się być poirytowany. Ups…

S.
Nawet udało im się odnaleźć basen przy wodospadzie. Woda spływająca z gór zdecydowanie ochładzała powietrze wokół i sprawiała, że temperatura, w której aktualnie się znajdowali była względnie znośna.

- Mhm, tak jest ok… - wymruczała Sara, zanurzając się po sam nos.

- Tutaj dobrze się czujesz? - zapytał Zoro, który wciąż zerkał na nią z niepokojem.

- Póki co, tak. Powinno być dobrze – przytaknęła lekko.

Chłopak pokiwał głową, siadając obok niej. Zdecydowanie zbyt blisko, żeby nazwać to odległością do prowadzenia konwersacji…

- W razie czego, mów. Zawsze mogę ci pomóc stąd wyjść – zadeklarował jeszcze.

- Jasne. - Przewróciła oczami. - Zapewne ubrać się też mi pomożesz?

- Jeżeli takie będzie twoje życzenie… - Posłał jej zawadiacki uśmiech.

- Wal się – mruknęła, po czym oparła głowę o jego ramię, wzdychając cicho.

- Wygodnie?

- Jasne. Oficjalnie zatrudniam cię jako nadworną poduszkę.

- Mam się czuć zaszczycony?

- I to jak – przytaknęła.

Siedzieli jeszcze jakiś czas, prowadząc luźną pogawędkę o niczym konkretnym. Jednak wzrok szermierza nie oderwał się ani na moment od skóry dziewczyny, która błyszczała delikatnie od wilgoci.

W końcu poddał się impulsowi i pochylił się mocno w jej stronę. Sara, wyczuwając ten ruch, poderwała głowę do góry i spojrzała na niego zaskoczona. Ich twarze znalazły się kilka centymetrów od siebie.

Dziewczyna zamarła. Zoro nic więcej nie robił. Po prostu zatrzymał się, jakby czekając na pozwolenie. A ona naprawdę nie wiedziała, czy chciała to pozwolenie dać…

L.
Uśmiechnął się nagle diabelsko.

- Czyżbyś się bała? - zapytał, oblizując wargi. Przełknęła głośno ślinę. Nie chciała przyznać mu racji. Ale z drugiej strony fakt, że się bała bardzo ją ograniczał.

- Może. - stwierdziła w końcu drżącym głosem. Nadal się uśmiechając, mężczyzna oplótł sobie wokół palca kosmyk włosów dziewczyny, który uciekł spod gumki.

- Naprawdę? - wymruczał. - A myślałem, że ci się podobało... Chociaż strach jest po to, żeby go zwalczać, prawda? - zapytał, a gdy skończył, jego wargi znalazły się podejrzanie blisko ust Leo, przez co ledwo oddychała. On tak pięknie pachniał, a jego oddech co chwila muskał jej skórę.
Cholera...

- Rób co chcesz... - wykrztusiła w końcu.

- Nie chcę zrobić ci czegoś, czego nie chcesz. - powiedział. - A to nie była twoja zgoda. - zauważył. Mimo to, chciał jej posłuchać i zrobić to, na co ma ochotę. Zawsze tak robił, ale Leo wydawała się dla niego kimś innym niż zwykłym szarym, słabym człowiekiem. Była dla niego kimś więcej i nie chciał zrobić jej krzywdy.

Odetchnęła głęboko. Czemu zawsze ma takie problemy?! Chce i to bardzo! Ale równie bardzo się bała.

- A pomożesz przezwyciężyć mi ten strach? - zapytała powoli. Zamrugał, nie do końca rozumiejąc. Jednak po chwili załapał o co jej chodzi. I najgorsze było to, że w sumie powiedziała to samo co poprzednio, tylko nieco inaczej...

- Leo, oczekuje od ciebie szczerej odpowiedzi: Tak, czy Nie? - albo zrobi to siłą. Nie powiedział tego, ale dziewczyna zrozumiała. Postawił sprawę jasno.
Musi się zdecydować. I to jak najszybciej, inaczej słabo z nią... Wzięła głęboki oddech.

- Tak. - po tym krótkim słowie złączył ich usta w nieco zachłannym pocałunku. Dziewczyna na początku nieco spanikowała, bo Trafalgar był naprawdę bardzo gwałtowny. Ale widząc jej reakcję, zwolnił. Powoli odprężyła się, całkowicie oddając mu prowadzenie.

S.
Jeszcze kilka sekund wpatrywała mu się w oczy. Po chwili wzięła głęboki wdech, wciąż się wahając i opuściła głowę, opierając ją o klatkę piersiową szermierza.

- Przepraszam – mruknęła cicho, kręcąc lekko głową. - To chyba dla mnie nieco za wcześnie…

Wyczuła, jak Zoro zesztywniał na moment, po czym rozluźnił się i objął ją ramionami.

- W porządku – powiedział łagodnie, ale jednak dziewczyna wyczuła w jego głosie nutkę… zawodu?

Nie chciała, żeby czuł się źle z jej powodu, jednak wciąż nie potrafiła się przemóc. To zwyczajnie było ponad jej siły.

- Po prostu daj mi trochę czasu, ok? - zapytała, ponownie podnosząc głowę i krzyżując spojrzenie z chłopakiem.

Przez chwilę jakby nad czymś się zastanawiał, ale już moment później kiwał powoli głową.

- Nie ma sprawy. Nie chcę naciskać. Tylko… - zawahał się. - Nie uciekaj więcej.

Przytaknęła energicznie i ponownie zanurzyła twarz w jego skórze. To było bardzo przyjemne uczucie…

L.
W pewnym momencie zauważyła, że Traflagar nieco przesadza. Zrobił się zbyt natarczywy i zdecydowanie chciał czegoś więcej. Przerwała pocałunek, odwracając głowę. Spojrzał na nią urażony.

- Przesadzasz. - powiedziała niezbyt pewnym siebie głosem.

- Więc jednak nie chcesz. - stwierdził, odsuwając się nieco. Westchnęła.

- Problem w tym że chcę. - odparła.

- Widać to po tobie, ale nie wychodzi ci to w praktyce. - żachnął się. Dziewczyna zanurzyła się nieco, przepływając pół basenu.

- Znajdźmy ciekawsze miejsce. - stwierdziła nagle.

- Co? - zdziwił się chirurg.

- No, to nie jest jedyny basen w całym ośrodku. Znajdźmy po prostu jakiś inny. Może mają coś imitującego las..? - rozmarzyła się i złapała Lawa za rękę.
Trafalgar wiedział, że kobiety bywają zmienne, ale żeby do tego stopnia?!

S.
Przymknęła oczy, poddając się przyjemnemu uczuciu. I dopiero po chwili dotarło do niej, że przytula się do gościa, kiedy obydwoje nie mają na sobie niczego. A do tego jej piersi, wypychane przez wodę, niebezpiecznie otarły się o… Odsunęła się gwałtownie, przenosząc wzrok na Zoro. Już otwierała usta, żeby przeprosić, kiedy zobaczyła jego wyraz twarzy… OK, akurat tego jednego naprawdę nie podejrzewała o tego typu reakcję…

- Zboczeniec – mruknęła, zanurzając się po czubek nosa w wodzie i rzucając szermierzowi mordercze spojrzenia.

Ten odwrócił wzrok, nieco zażenowany tym, że został przyłapany na gapieniu się i grzbietem dłoni wytarł krew spod nosa…

- Popływam trochę – rzucił i oddalił się dość szybko.

Na co dziewczyna nie mogła się powstrzymać przed delikatnym wynurzeniem się. Jakby nie patrzeć, idealnie umięśnione plecy szermierza były czymś, na czym naprawdę można było zawiesić wzrok. Nie wspominając o, co jakiś czas pojawiającym się ponad powierzchnią…

Zanurzyła się całkowicie, obracając się jednocześnie w stronę ściany. „Myśl o czymś innym!” przykazała sobie. To wszystko zaczynało się robić coraz bardziej… Krępujące?

Oparła się o ścianę i przymknęła oczy. To wszystko nie miało najmniejszego sensu!

~~~~~
Nieco irytuje mnie fakt jak słabo mi wyszło... Też tak myślicie?
Komentujcie i rzucajcie gwiazdeńkami :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top