Rozdział 61
S.
Niemal od razu zanurzyła się po szyję, żeby woda zakryła… No, wszystko.
Było gorąco. Zdecydowanie za gorąco. Sapnęła z irytacją i rozłożyła się wygodniej, przymykając oczy. Ciekawe, ile czasu tak wytrzyma…
Wyczuła jakiś ruch, więc szybko ponownie uchyliła powieki. Zoro przysunął się bliżej niej. Yey, cudownie…
L.
Szybko i ukradkowo pozbyła się ręcznika i znalazła się po brodę w wodzie. Na początku było strasznie gorąco ale po chwili przyzwyczaiła się.
- Przyjemnie, hm? - spytał Trafalgar, który nagle znalazł się obok niej.
- Yey! - przestraszyła się i zanurzyła cała w wodzie.
S.
Prychnęła z rozbawieniem, widząc reakcję drugiej dziewczyny. Na ułamek sekundy zapomniała nawet o wysokiej temperaturze… Niestety, nie na długo.
Na twarzach chłopaków również pojawiły się uśmiechy. Taaa…
- O ile zakład, że wykorzystuje fakt, że pod wodą nie ma mgły i wszystko widać? - zapytała, uśmiechając się złośliwie.
Z rosnącą satysfakcją obserwowała, jak ci najpierw mrugają, usiłując zrozumieć przekaz, po czym cofają się gwałtownie, próbując zakryć rękoma odpowiednie miejsca. Chociaż nieco zaniepokoił ją błysk, który po chwili pojawił się w ich oczach.
Cholera, to działa też w drugą stronę.
- Tylko spróbujcie, a was zamorduję! - ostrzegła jeszcze.
L.
Wypłynęła, nabierając powietrza. Sara wyglądała na rozbawioną, a Law i Zoro byli w znacznej odległości od niej.
- Em. Coś się stało? - spytała, sprawdzając czy jest odpowiednio nisko zanurzona.
S.
- Nic takiego~ - odparła śpiewnie Sara, posyłając jej promienny uśmiech. - Jak widoki? - zapytała jeszcze, chcąc bardziej wyprowadzić męską część towarzystwa z równowagi.
L.
- Co? - nie załapała od razu o co chodzi Sarze, a jak załapała to zarumieniła się nieco.
- Nic nie widziałam. Miałam zamknięte oczy. - powiedziała całkowicie szczerze. Ale sam pomysł był bardzo... Zachęcający.
- A co, chcesz sama sprawdzić? - zapytała towarzyszkę.
S.
Wzruszyła ramionami.
- Czy ja chcę, to jedna sprawa. A to, czy chcę, żeby oni odwdzięczyli się tym samym, to coś zupełnie innego – powiedziała z uśmiechem na ustach.
L.
- W sumie racja. - stwierdziła.
- Mogłybyście przestać? - zapytał Trafalgar, nadal przebywając w bezpiecznej odległości.
S.
- Co takiego miałybyśmy przestać? - zapytała słodkim głosem.
L.
- Planować te swoje sprawdzanie. - burknął.
- Myślisz, że jak sprawdzimy na początku to później będzie zabawniej? Lepiej poczekać... - powiedziała niewinnym głosem Leo.
S.
- Najpierw trzeba uśpić waszą czujność~ - zgodziła się z nią Sara.
Zoro nagle uśmiechnął się drapieżnie.
- Aż tak bardzo chcecie popatrzeć? - zapytał.
- Kto wie… Zastanawiam się, czy jest na co patrzeć… - odgryzła się dziewczyna, posyłając mu wymowny uśmiech.
Widząc niebezpieczny błysk w oku chłopaka, wyszczerzyła się jeszcze bardziej. „Czyżbym podrażniła jego męską dumę?” pomyślała.
L.
Zoro wyglądał na chętnego do tej zabawy, a Trafalgar nadal zgrywał przerażoną dziewicę...
- W sumie, jak tak bardzo chcecie się pobawić, to nie mam nic przeciwko. - uśmiechnęła się Leo.
- I myślę, że jest na co popatrzeć. - wyszczerzyła się w stronę Sary.
- Tsk. - prychnął Law. - Ciekawi mnie ile wy będziecie miały nam do pokazania w ramach rekompensaty. - powiedział chirurg, uśmiechając się bardzo, bardzo pociągająco.
S.
Uśmiechnęła się, usiłując wymyślić coś, co będzie względnie bezpieczną odpowiedzią…
- Zależy, co was interesuje… - Wzruszyła ramionami. - Ludzie mają dziwne fetysze.
- A ty jakieś masz?
- Kto wie…? - Przeciągnęła się leniwie, pilnując jednak, żeby za bardzo się nie wychylić z wody.
L.
- Fetysze powiadasz? - zapytał powoli Trafalgar. - Mam wiele fetyszy.
- Na przykład do zwłok? - zapytała żartobliwie Leo.
- Niekoniecznie. Lepsze są żywe, pełne ciała. - powiedział powoli, podchodząc coraz bliżej. Leo zawstydziła się nieco i zanurzyła się po nos.
S.
- Zwłoki nie krzyczą z bólu, kiedy się je tnie na kawałki – zauważyła usłużnie Sara, zasługując sobie tym samym na mordercze spojrzenie od Lawa.
Nie przejęła się tym jednak zbytnio. Za bardzo skupiła się na fakcie, że zaczęło jej się kręcić w głowie. Cholera, naprawdę myślała, że wytrzyma dłużej.
L.
- Na co ci ciąć zwłoki? - zapytała Leo, wynurzając się nieco. Law oparł się o ściankę, odchylając głowę i oddychając głęboko. Wyglądał strasznie smacznie…
S.
- No właśnie to nie ma sensu. Dlatego zdecydowanie zabawniejsze jest cięcie istot żyjących. - Przewróciła oczami.
Po czym sapnęła, kiedy zauważyła, jak Zoro siada tuż obok niej. Zerknęła na niego krzywo, ale się nie odezwała.
- Chcesz kogoś pociąć? - zapytał.
- A zgłaszasz się na ochotnika? - odpowiedziała pytaniem.
Zawahał się, nie będąc pewnym, jak poważnie dziewczyna miała zamiar traktować później te słowa…
- Co dostanę w zamian? - Uznał to za względnie bezpieczną odpowiedź.
- Satysfakcję?
- Dlaczego miałoby mnie to satysfakcjonować?
- A nie jesteś masochistą?
Korzystając z jego chwilowego zaskoczenia, przepłynęła na drugi brzeg basenu, dzięki czemu mogła chociaż na chwilę wysunąć górną część ciała poza wodę. Cholera, tu było zdecydowanie za gorąco!
L.
Leo zaśmiała się.
- Satysfakcję... Czemu nie. - wzruszyła ramionami. Law zachichotał. Choć brzmiało to bardziej jak pomruk.
Przyjemny pomruk.
Leo zmarszczyła brwi, widząc odchodzącą Sarę.
- Wszystko w porządku? - krzyknęła kierując pytanie do kumpeli.
S.
- Nie – mruknęła pod nosem, ale na tyle cicho, żeby nikt nie mógł jej usłyszeć.
W ramach odpowiedzi uniosła nieco rękę, machając krótko, jakby na znak, że nic się nie stało. Odetchnęła, kiedy przynajmniej jej górna część ciała ochłodziła się nieco.
Jednak nie mogła cieszyć się tym za długo, bo Zoro najwyraźniej uznał, że to świetny pomysł, żeby do niej podpłynąć. Przeklęła w myślach, ponownie opuszczając się do wrzącej, w jej odczuciu, wody.
L.
Kiwnęła głową, nadal jednak nieco nie przekonana. Nah, w razie czego Zoro się nią zajmie.
- Zostaliśmy sami. - zauważył Trafalgar.
- Spostrzegawczyś. - westchnęła, ale wiedziała co temu chirurgowi po głowie łazi. - I co z tym chcesz zrobić? - zapytała.
- Wykorzystać to tak jak lubisz. - uśmiechnął się drapieżnie. Odsunęła się od niego trochę.
- Trzy godziny przed nami, więc pohamuj się nieco. - powiedziała. Ten tylko wzruszył ramionami.
S.
- Coś się stało? - zapytał Zoro, kiedy już zbliżył się do niej.
- Nie, dlaczego? - Uniosła brew.
Pokręcił głową, postanawiając zmienić temat.
- Co miałaś na myśli, pytając, czy jestem masochistą?
- Właściwie, nic konkretnego. - Wzruszyła ramionami. Tym razem mówiła prawdę. - Zwykłe pytanie.
- Ciekawi cię odpowiedź?
- Nieszczególnie. - W tym momencie bardziej niż na poznaniu odpowiedzi, skupiała się na walącym sercu. Była niemal pewna, że wytrzyma jeszcze maksymalnie dziesięć minut. Wzrok już zaczął się jej zamazywać przed oczami. Przynajmniej w tej jednej rzeczy była przydatna ta mgła – nikt nie mógł wyraźnie dostrzec jej stanu.
- Co planujesz robić? Mamy dużo czasu. - Pytanie wymusiło na niej ponowne skoncentrowanie się na chwili bieżącej. I uświadomiło, że oni planowali tu spędzić trzy godziny. A byli we czwórkę, w związku z czym, praktycznie od razu zauważyliby jej zniknięcie. Cholera.
- Aż za dużo. - Pokiwała głową, po czym oparła ją o krawędź basenu i przymknęła oczy. Błagała czas, żeby szybciej płynął, ale ten uparł się nie słuchać.
L.
Odwróciła się, opierając łokcie na brzegu, nadal uważając, by niczego przez przypadek nie pokazać. Przymknęła oczy, rozluźniając się. Było tak przyjemnie…
Usłyszała, jak Trafalgar się porusza. Otworzyła oczy i odwróciła głowę, sprawdzając, co on robił. A robił to samo, co ona: oparł się o brzeg, przymykając oczy. Nah… Chyba nic takiego na razie nie zrobi…
S.
Wytrzymała jeszcze chwilę. Nie wiedziała co prawda, jak długą, ale to nie miało znaczenia. Liczyło się tylko to, że teraz serce waliło jej jak młot pneumatyczny, zawroty głowy powodowały, że ledwo utrzymywała się w pozycji półsiedzącej, a wzrok rozmywał się jeszcze bardziej niż woda dookoła niej.
- Mam dość – sapnęła i zaczęła płynąć z powrotem. Niestety, ale właśnie tam zostawiła swój ręcznik.
Kompletnie ignorując Lawa i Leo, chwyciła biały materiał, po czym wyszła z wody, owijając się nim na tyle szybko, że nikt nie mógł zobaczyć… Nie tego, co powinien.
Ruszyła w kierunku damskiej szatni, tylko trochę się zataczając, co wzięła za dobry znak. Wciąż istniała szansa, że nie wyrżnie głową o jakiś ostry kant, gubiąc po drodze okrycie…
~~~~
Gorunc...
Przynajmniej dla niektórych xd
Ktuś ma jakieś podejrzenia? Jak tak to piszcie i walcie gwiazdeńkami :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top