Rozdział 41

S.
-Co...? - Tylko tyle zdążyła powiedzieć. Zorientowała się, że nie zdąży zasłonić się naginata, więc szybko dobyła nóż i zablokowała nadchodzący cios. Sturlała się z Lawa, zabierając swoją broń ze sobą i zerwała się na nogi.

Rzuciła uzbrojonej dwójce zdziwione spojrzenia. Dopiero wtedy zorientowała się, jak to musiało wyglądać z boku...

- Woah, luz! To była walka! Nic nie robiliśmy! - krzyknęła, żeby choć trochę ich uspokoić...

L.
Leo zaś zasłoniła Trafalgara własnym ciałem. Widziała jak Zoro chce zaatakować chirurga.

- Jeśli to była tylko walka, to bardzo gorące są te wasze ataki. - warknęła Leo.

S.
- Powiedziałabym raczej, że mokre... - mruknęła, usiłując wycisnąć wodę z włosów. Po czym zauważyła dwuznaczność swojej wypowiedzi...

- Mam na myśli wodę! Morską! - dodała od razu. Sklęła pod nosem i odwróciła wzrok. - Chyba lepiej się zamknę... - wymamrotała.

L.
Schowała miecz do saya i pomogła Trafalgarowi wstać, po czym założyła ręce na piersi.

- To bardzo dobry pomysł. - mruknęła. - Więc co tu się stało? - skierowała pytanie do lekarza. Zauważyła, że plamy wody na jego ubraniach są tylko w okolicach brzucha. Grr...

- Chciałem odwdzięczyć się za jej złośliwość. - powiedział naburmuszony.

- A dokładniej? - dopytywała się Leo.

S.
Miała się nie odzywać, ale sytuacja sama się prosiła o komentarz...

- Chciał mi wepchnąć lizaka do gardła. - poinformowała uczynnie.

Podeszła do Zoro, żeby przypadkiem znowu nie próbował kogoś atakować, po czym pokazała lekarzowi język. Średnio dojrzale, ale chwilowo miała to gdzieś.

L.
Czuła się jak matka osądzająca kłócące się dzieci. Westchnęła, pocierając czoło.

- I o to poszła cała ta kłótnia, w której Sara o mało co nie zabiła Trafalgara? - spytała.

S.
- Dlaczego miałabym go zabijać? - przekrzywiła głowę, nieco zaskoczona.

- I jaka kłótnia?

Zoro parsknął i pokręcił głową. Nie był pewien, czy powinien być zadowolony z faktu, że Sara sobie poradziła, czy wściekły, że była do tego zmuszona...

L.
- Po pierwsze: siedziałaś na nim, przykładając mu ostrze do gardła, a po drugie: tak, to kłótnia. - odparła Leo. Nah, męczące jest tłumaczenie rzeczy oczywistych..

S.
- Nie zabijam przyjaciół. Nawet, jeżeli z nimi walczę. - Wzruszyła ramionami. - I to zdecydowanie nie była kłótnia. Przynajmniej ja tego nie uznaję za kłótnie. To było całkiem zabawne tak swoją drogą...

L.
Leo pokreciła z niedowierzaniem głową. Uznać coś takiego za zabawne? Nigdy w życiu.

- Dobra, mniejsza. Wydarzyło się. - skapitulowała, podnosząc ręce.

- A nawet jeśli się wydarzyło, to mogło być gorzej. - stwierdził Trafalgar.

S.
- Fakt, mogło. Mogłeś na przykład wpaść na genialny pomysł, żeby skoczyć za mną... - rzuciła lekko, szczerząc się do niego. Zastanawiała się, czy uda się jeszcze raz wyprowadzić lekarza z równowagi...

L.
- Przestań. - warknęła Leo do Sary, zatrzymując Trafalgara, kładąc mu rękę na ramieniu. No cóż, nie tylko chirurg wkurzał się na odzywki Sary. Ale to za bardzo męczyło, by stale się na tym skupiać.

S.
- Geez, co z wami jest nie tak? - zapytała, siadając na kanapie. Rzuciła im zbolałe spojrzenie. - Nie musicie brać wszystkiego aż tak poważnie... - mruknęła, chwilowo postanawiając porzucić próby nakłonienia ich do zabawy.

L.
- Z nami? - spytała Leo. - Może jest z nami trochę nie tak, ale nie tak bardzo jak z tobą. - zauważyła. Trafalgar skierował swe kroki ku wyjściu. Dziewczyna chciała pójść za nim, ale zatrzymała się gwałtownie.

- Traf, stój! - krzyknęła. W porę przystanął. Inaczej natrafiłby na dziurę czasoprzestrzenną...

S.
Podniosła się i z zainteresowaniem podeszła do drgającego powietrza. Co prawda, brała taką opcję pod uwagę, ale zobaczenie tego było czymś zupełnie niespodziewanym.

Z pewną fascynacją wyciągnęła dłoń, obserwując, jak jej palce deformują się, po czym zdają się znikać. Nagle poczuła, jak czyjeś dłonie zaciskają się na jej biodrach, odciągając do tyłu. Obróciła się i zauważyła za sobą Zoro. Kiedy przeniosła wzrok ponownie w poprzednie miejsce, dziwne zjawisko zniknęło.

L.
Złapała Lawa za nadgarstek, odciągając go od znikającej dziury. Ten spojrzał na nią zaskoczony.

- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał. Spojrzała na niego, nieco urażona.

- Tak, wszystko dobrze. Jednak, nie wiem czy wiesz, ale przed chwilą pojawiła się przed tobą dziura czasoprzestrzenna. - odparła z sarkastycznym uśmieszkiem.

S.
- Dziura czasoprzestrzenna? - zapytał Zoro, marszcząc brwi. - To dlatego twoje palce zniknęły? - zerknął na Sarę.

- Nie widziałeś tego? - Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.

L.
- Ja też nie widziałem. - powiedział Trafalgar.

- W sumie to nie jest chyba aż tak dziwne... - stwierdziła Leo. - Może tylko niektóre osoby to widzą? - zaproponowała.

S.
- Czyli mam założyć, że jesteśmy na tyle wspaniałe, że to widzimy? - domyśliła się, szczerząc szeroko.

L.
- Widocznie tak. - Wzruszyła ramionami Leo. Czy całkowicie na odwrót? Wbrew pozorom ich obecność w tym wymiarze może doprowadzić do jakichś zmian.

S.
- Zapowiada się ciekawie... - mruknęła.

- Bardziej niebezpiecznie - odparł Zoro.

Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Po chwili uśmiechnęła się triumfująco.

- Martwisz się! - domyśliła się z zadowoleniem. - A wcześniej byłeś zazdrosny~ - rzuciła śpiewnie.

- Akurat! - warknął, ale nie mógł powstrzymać delikatnego rumieńca, który wkradł mu się ma twarz.

L.
- Z logicznego punktu widzenia jest to bardziej niebezpieczne niż zabawne. - stwierdził Trafalgar.
- A wolałbyś żeby mnie tutaj nie było? - zapytała podchwytliwie Leo.

- Nie.. - mruknął. Yey!

- Więc co zrobimy z tym fantem? - spytała dziewczyna.

S.
- Sprawdzimy, czy możemy to w jakiś sposób kontrolować... Przynajmniej, czy będziemy w stanie ustalić, gdzie nas to może przenieść. - Sara wzruszyła ramionami. Już układała w głowie kolejność odpowiednich czynności... Niemal widziała przed oczami sprawozdanie z doświadczenia...

L.
- W jaki sposób chcesz to zrobić? - spytała Leo, szczerze ciekawa.

S.
Przez chwilę wpatrywała się w przestrzeń, po raz kolejny powtarzając w głowie kolejne punkty. W końcu spojrzała na pozostałych poważnie. Chwilowo nie zamierzała żartować.

- Den den mushi. Następnym razem, gdy coś takiego zobaczymy, umieścimy tam urządzenie, które pokaże nam, co jest po drugiej stronie. Możemy też wsadzić tam jakiegoś kija, żeby zobaczyć, co stanie się, jeżeli dziura się zamknie, a coś będzie w niej tylko w połowie. - powiedziała powoli. Chwilowo to miało pierwszeństwo, dopiero później mogli badać inne rzeczy.

L.
Coś podobnego czytała w pewnej książce. I wówczas było bardzo pomocne dla głównej bohaterki.

- Zrobimy tak. - potwierdziła Leo.

- A co, jeśli te wasze testy nic nie zdziałają? - spytał sucho Trafalgar.

S.
- Co masz na myśli? - zapytała, przyglądając mu się uważnie.

L.
Odchrząknął.
- Co, jeśli po umieszczeniu w takiej dziurze den den mushi, ten nic nie zobaczy? Możliwe, że dopiero po przejściu i pozostaniu tam przez jakiś czas będzie można zobaczyć cel - wytłumaczył. - Albo połączenie się zerwie - dodał.

- W sumie to możliwe. - poparła go Leo, przygryzając paznokieć.

S.
Pokiwała głową. Najwyraźniej nie każdy nadążał za jej tokiem rozumowania.

- Nie mówię o czymś, co przekazuje obraz na żywo, ale coś, co nagrywa. Będzie na sznurku, żebyśmy mogli to wpuścić daleko i w każdej chwili wciągnąć. A możliwość zobaczenia nie powinna wymagać dłuższej chwili. Jak ja się tu przenosiłam, ani na chwilę nie straciłam obrazu sprzed oczu.

L.
- Ale den den mushi może się uszkodzić podczas takiego przechodzenia. - zauważył Law.

S.
- Może się tak zdarzyć, chociaż nie powinno. Może sprzęt do nurkowania do skomplikowanych nie należy, ale MP3 z pewnością. Do tego istot żywych to raczej nie zabija, skoro my żyjemy.

L.
Leo kiwnęła głową, a Trafalgar nie miał nic do dodania.

- To kiedy zaczynamy testy? - zapytała.

S.
- Najpierw załatwmy den den mushi. Potem czekamy na dziurę... A w międzyczasie poinformujemy resztę.

L.
- Spoko. - Wzruszyła ramionami. - A teraz idę coś przekąsić. - Wyszczerzyła się i dosłownie wyleciała z siłowni. Trafalgar uniósł kącik ust i również ruszył do wyjścia.

S.
Sara wzruszyła ramionami i spojrzała na Zoro. Ten wciąż wydawał się nieprzekonany, ale nie protestował.

- To co? Wracamy do naszego zajęcia, zanim nam przerwano? - zapytała.

- Czyli?

- Do spania.

Szermierz przypomniał sobie, w jakiej pozycji Torao się musiał pojawić w pomieszczeniu i w jakiej ich zastali. Pokiwał głową i obiecał sobie, że później będzie musiał poważnie z lekarzem pogadać. Z pomocą katan, jeżeli zajdzie taka potrzeba.

~~~~
Coś zaczyna się dziać... Co myślicie o pomysłach Sary?

Piszcie komenty, zostawiajcie gwiazdeńky i jak zobaczycie jakiś błąd, to od razu nas informujcie! :)

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top