Rozdział 36
S.
Law spojrzał na nią wściekłym wzrokiem i poruszył ręką, po czym wymamrotał coś pod nosem.
Poczuła dziwne uczucie, jakby nagle uniosła się nad ziemię, po czym... Stała pewnie na ziemi. Tylko, że teraz wpatrywała się w tył głowy chirurga i stała po przeciwnej stronie plaży niż powinna.
Zauważyła też inne rzeczy. Ból w okolicach podbrzusza, który odczuwała od kilku godzin zniknął, a całe jej ciało wydawało się inne. Jakby... bardziej stabilne, większe... Silniejsze? Spojrzała w dół, unosząc rękę. „I bardziej seksowne" dodała w myślach, gdy zrozumiała, co się stało. Była w ciele Zoro! Aż miała ochotę przetestować, co on potrafi, ale wtedy uświadomiła sobie, że skoro ona jest w jego ciele, to szermierz prawdopodobnie...
Gwałtownie poderwała głowę, spoglądając na miejsce, w którym stała chwilę wcześniej. Widziała... siebie, a uczucie towarzyszce temu było bardzo dziwne. Ale bardziej niż fakt, że obserwuje swoje ciało z perspektywy trzeciej osoby, zaniepokoił jej stan własnego ciała.
Zoro, bo to był raczej on, leżał na piasku, zwinięty w kłębek, obydwoma rękoma ściskając się za brzuch. Wił się i pojękiwał cicho. Sara czuła, jak jej oczy się rozszerzają ze zrozumieniem. Cholera, to nie powinno się zdarzyć! Szczególnie, że teraz wszyscy patrzyli na ciało dziewczyny z przerażeniem, po czym kierowali równie zdziwione spojrzenia na Lawa. Najwyraźniej myśleli, że to chirurg coś jej zrobił. Kiedy w rzeczywistości, tym, który oberwał, był Zoro.
Sklęła cicho i zrobiła krok do przodu.
- Law, cholera jasna, cofnij to! Masz na to pięć sekund, albo przetestuję na tobie, jak silne jest to ciało! - wrzasnęła, ściągając na siebie całą uwagę zebranych dookoła ludzi. Miała to gdzieś. Ona była przyzwyczajona do tego rodzaju bólu, w końcu przechodziła przez to co miesiąc. Jednak Zoro, nieważne ile by nie przeszedł, nie miał szans wiedzieć, co to oznacza.
L.
Leo przez chwilę nie ogarniała, dlaczego Zoro krzyknął głosem Sary..
A potem zastanawiała się czemu.. Sara tak się wystraszyła.
Momentalnie zrozumiała.
- Trafalgar. - powiedziała bezemocjonalnie, by następnie złapać go za ramiona i potrząść nim. - Cofnij. To. Natychmiast! - krzyknęła.
Chirurg zastanawiał się dlaczego dziewczyny tak gwałtownie zareagowały. Po ułamku sekundy zrozumiał. Aż się zarumienił..
Natychmiast przywrócił Sarę i Zoro do swych ciał.
S.
Poczuła, jak jest przenoszona z powrotem do własnego ciała. Podniosła się z ziemi, na której leżała, czując jak znajomy ból do niej wraca. Był cholernie mocny, ale zignorowała go. Z resztą, jak zawsze.
Kątem oka widziała, jak Zoro rozgląda się zdezorientowany, po czym przenosi na nią przerażone spojrzenie. Czyżby bał się o nią? To byłoby urocze... Ale w każdej innej sytuacji. Teraz czuła się co najwyżej zawstydzona. Cholera, to się nigdy nie powinno wydarzyć!
Zrobiła kilka kroków do przodu, zbliżając się do Lawa. Bez namysłu cofnęła dłoń i wymierzyła mu mocnego sierpa. Tym razem była w pełni opanowana, więc siła ciosu pochodziła z całego ciała i była duża. Widząc, jak ten cofa się kilka kroków, wciąż zaskoczony całą sceną, jaka miała miejsce chwilę temu, odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła w stronę statku. Nikt jej nie zatrzymywał. W międzyczasie rzuciła Robin spojrzenie mówiące: „błagam, nie mów nic".
Szybko zdecydowała się na damską sypialnię, gdzie ryzyko pojawienia się męskiej części załogi było najmniejsze i rzuciła się na łóżko.
Cholera! Jeżeli miałaby wybrać top 5 najbardziej żenujących zdarzeń w jej życiu... Właśnie miała pierwszą pozycję.
- Nakarmię go chlebem - wymamrotała w poduszkę, wymyślając tortury, którymi mogłaby uraczyć Lawa. - Cholera... - jęknęła, chowając głowę pod poduszkę.
L.
Leo też się cofnęła krok, ale z zamiarem wzięcia zamachu, by należycie ukarać Sarę. Rozmyśliła się jednak, przypominając sobie niekomfortową sytuację dziewczyny. Zamiast tego, stanęła przodem do Lawa, oglądając powiększające się zaczerwienienie na jego policzku... To było złe...
- Ech... Musisz to obłożyć lodem. Albo po prostu schłodzić. - stwierdziła, muskając palcami jego gorący policzek.
Nie cofnął jej ręki. Nadal było mu nieco wstyd, za to co zrobił. No ale stało się. Zoro się przestraszył, Sarze jest głupio, a Leo martwi się o zwykłe zaczerwienienie.
- Chodź to schłodzić. - westchnęła Leo i pociągnęła go za rękę na statek.
- Przecież to nic takiego. - zaprzeczył. Mimo to dziewczyna nadal ciągnęła go w stronę statku.
S.
Przez jakiś czas miała spokój, aż w końcu usłyszała, jak ktoś zbliża się do drzwi. Poznała odgłos ciężkich butów, więc przymknęła powieki, mając nadzieję, że jednak nie wejdzie do środka.
- A ty gdzie się wybierasz? - ostry głos Nami dobiegł tuż zza progu, najwyraźniej zatrzymując niechcianego gościa.
- Muszę zobaczyć, co jej jest - warknął Zoro, ale chyba nie zdołał przekonać nawigatorki.
- Nic jej nie jest. A skoro jest tutaj, to znaczy, że nie chce cię widzieć. Tutaj nie wejdziesz!
Sara odetchnęła cicho, słysząc, jak kroki szermierza oddalają się od pomieszczenia. Nami może była nieco za ostra... Ale przynajmniej skuteczna. Chwilę później weszła do pokoju.
- Dzięki - mruknęła brązowowłosa, nie podnosząc twarzy, którą wciąż miała wciśniętą w poduszkę. Materiał nieco tłumił jej głos, ale druga z nich nie miała problemów, żeby ją usłyszeć.
- Nie ma sprawy. Nie pozwolę facetom tutaj wchodzić.
Chwile później Sara poczuła, jak materac na jej łóżku ugina się. Nami usiadła obok niej.
- Aż tak źle? - zapytała.
- A jak myślisz? - parsknęła, źle interpretując słowa rudowłosej. - Zoro... był w moim ciele i czuł... No, wiesz co. Mam ochotę gdzieś się zakopać - jęknęła. - Ale wcześniej, iść utopić tą cholerną zapiekankę - dodała, nie do końca zdając sobie sprawę, że zaczyna używać obelg, których wymyśliła dość sporo, od kiedy została sama...
- Zapiekankę... - powtórzyła, domyślając się, kogo dziewczyna próbuje w ten sposób obrazić. Pokręciła głową, rozbawiona. - Miałam na myśli, czy naprawdę aż tak cię to boli - wytłumaczyła, myśląc o reakcji Zoro, kiedy ten doświadczył tego samego, co dziewczyna. Chociaż po jej reakcji nie zauważyła, żeby ta cierpiała jakoś szczególnie mocno...
- Nic nowego - mruknęła. - Zdążyłam się przyzwyczaić.
- Ale biorąc pod uwagę reakcję Zoro...
- Mam wysoką tolerancję na ból, ok? - W końcu zdecydowała podnieść głowę i spojrzała na towarzyszkę. - Naprawdę nie daje mi się to aż tak bardzo we znaki, potrafię to zignorować. Tylko, że teraz Zoro będzie myślał, że coś mi jest... A jak mam mu wytłumaczyć, że wszystko w porządku? Przecież nie uwierzy, jak powiem, że nic mi się nie stało. A jak ktoś mu wytłumaczy, o co chodzi, to chyba się potnę mydłem w płynie... Albo skoczę z dywanu...
Nami pokręciła głowa. Sama też nie bardzo wiedziała, co ma jej poradzić.
L.
Leo zaciągnęła Trafalgara do kuchni. Wyjęła lód, owinęła go ścierką i przyłożyła do policzka chirurga. Odruchowo cofnął się, ale pozwolił się opatrzyć.
- Bardzo boli? - spytała. Odsunął rękę dziewczyny. Nieco tego żałował, gdyż przynajmniej czuł ulgę. Ale nie chciał jej troski.
- Niespecjalnie. - mruknął. Nie opuściła ręki. Lód topił się powoli, strumyczki wody spływały po jej nadgarstku.
Dlaczego miał wrażenie, że w jej oczach pojawił się strach, zawód?
W końcu westchnęła i odłożyła lód.
- To spoko. - powiedziała bezemocjonalnie. Chwyciła gąbkę, zmoczyła ją i zaczęła szorować Lawa po twarzy. Zacisnął powieki i chciał ją odepchnąć.
- Nie ma! Trzeba się pozbyć tego chlebka! - zaśmiała się. Od razu się uspokoił. Słodziutkie.
~~~~~
Witam po przerwie. Z przykrością muszę powiadomić, iż rozdziały będą wstawiane rzadziej. Przepraszam z tegoż powodu z całego serca :(
Ok, kłinc smutania.
Jak się podoba ten rozdział? Jak wy odbieracie decyzję Trafalgara, w sprawie ukarania Sary?
Piszcie komenty i zostawcie gwiazdeńky :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top