Rozdział 35

L.
Gdy tamta dwójka usiadła, Leo nie czuła się już zagrożona, toteż położyła głowę na brzuchu Trafalgara. Patrzyła na rozgwieżdżone niebo. Kochała kosmos. Intrygował ją i równocześnie przerażał. Był potężny i nieobliczalny. Piękno i ciemność łączyły się w idealnej harmonii. Czerń i zimno synchronizowały się w doskonałej mieszance.

Poczuła jak leżący pod nią Law, poruszył się. Leo uniosła się lekko, aby mężczyzna mógł się wygodnie ułożyć. Przewrócił się na bok, zaciskając dłoń na bluzce dziewczyny. Nah.. Słodziutkie..

Odwróciła się tak aby leżeć obok niego. Teraz obserwowała szalejące płomienie. Wpatrywała się w nie intensywnie. Ujrzała w ogniu obrazy. Obrazy, które bardzo przypominały jej tamten dzień. Zacisnęła powieki, chcąc rozpędzić wspomnienia. Co oczywiście się nie udało. Zasnęła, wymęczona dręczącym ją strachem.

S.
Powoli się podniosła, uznając, że musi do łazienki.

- Zaraz wracam - rzuciła do szermierza i skierowała się w stronę statku.

Gdy dotarła do łazienki zorientowała się, dlaczego zaczęła czuć się tak dziwnie... Cholera, zupełnie zapomniała, że to dzisiaj! Rozejrzała się po wnętrzu łazienki z rosnącą paniką. Oczywiście, niczego swojego nie miała, a dziewczyny raczej nie miały tego na widoku...

Przypomniała sobie, że Robin mogła nie spać, więc szybko wybiegła na zewnątrz. Zignorowała Zoro, który rzucił jej pytające spojrzenie i podeszła do archeolog.

- Hej, Robin... - zaczęła cicho. Gdy zauważyła jak ta otwiera oczy, kontynuowała. - Możesz mnie poratować...?

Kobieta niemal natychmiast domyśliła się, o co jej chodzi i wytłumaczyła, gdzie może znaleźć to, czego potrzebowała. Sara szybko jej podziękowała i ponownie pobiegła na statek.

Gdy wróciła do ogniska, była już spokojna. Uśmiechnęła się, przysiadając do Zoro.

- O co chodziło? - zapytał z niepokojem.

- Nic takiego... - mruknęła nerwowo i uznała, że warto byłoby odwrócić czymś jego uwagę. Wtedy zauważyła, że Leo zasnęła. - Masz jeszcze tego mazaka...?

Chwile później usiedli ponownie na piasku, z zadowoleniem przyglądając się parce leżącej po drugiej stronie ogniska. Wyglądali uroczo z identycznymi chlebkami wymalowanymi na policzkach~

- To co, dzisiaj my bierzemy warty? - zapytała, uśmiechając się szeroko.

- Najwyraźniej - odparł niechętnie. - Dlaczego wydajesz się być zadowolona?

- Bez powodu. - Wzruszyła ramionami. Bo co miała odpowiedzieć? Że dzisiaj i tak nie spałaby za dobrze? Jedyna wada bycia kobietą.

Westchnęła, ponownie się opierając o mężczyznę. Z braku lepszego pomysłu zaczęła śpiewać cicho piosenki, które przychodziły jej do głowy. Dlaczego większość z nich dotyczyło gór? To już pozostanie tajemnicą...

Po jakimś czasie zaczęło się przejaśniać. Dziewczyna widziała, jak pozostali członkowie załogi powoli zaczynali mrużyć oczy, co stanowiło wyraźny znak, że niedługo się obudzą. Postanowiła, że to idealny czas, żeby przejść się do łazienki, żeby mieć spokój, gdy rozpęta się piekło zwane „kto mnie pomazał?!".

Gdy już wychodziła z łazienki, usłyszała przerażony wrzask Sanjiego~

L.
Zerwała się gwałtownie, słysząc przerażony krzyk Sanjiego.

- Co się stało?! - zapytała. Kucharz tylko pomachał jej przed oczyma ręką.

- Leo-swan, zobacz jakie paskudne stworzenia zbrukały me ręce! - zawył blondyn. Dziewczyna przyjrzała się jego dłoni. Po czym westchnęła. Jaki on słodki..

- Sanji, kochany, to tylko obrazek. To nie jest prawdziwe. - wytłumaczyła delikatnym głosem. Ten z wahaniem przyjrzał się rysunkom.

- Rzeczywiście, ma pani rację.. - mruknął.

Reszta załogi też zauważyła "dzieła sztuki" na sobie. Trafalgar obawiał się, że on też ma coś narysowane na policzku. Podniósł się i ruszył na statek, by przejrzeć się w lustrze.

Leo nie wiedziała czy się śmiać, czy płakać. Te rysuneczki były strasznie zabawne. Pytanie czy Sara zdążyła coś narysować Leo i Trafalgarze.

Wspomniany chirurg zbiegł ze statku, stanął na środku plaży i krzyknął wściekle:

- Sara! Pokaż się!

S.
Zwijała się ze śmiechu, leżąc za masztem, gdy widziała jak pewien uroczo zdenerwowany lekarz przebiegł tuż obok niej, najpierw kierując się do łazienki, po czym z powrotem.

Gdy zawołał, potrzebowała chwili na zebranie się do kupy, po czym leniwym krokiem podeszła do barierki i zeskoczyła na plażę. Wymieniła rozbawione spojrzenia z Zoro, po czym odezwała się słodkim głosem.

- Tak, coś nie tak?

L.
Trafalgar wyglądał na porządnie wkurzonego. Nic dziwnego. W końcu miał narysowany chlebek na policzku~

Jednak mężczyzna nie wyglądał tak jakby chciał coś powiedzieć. Uniósł za to dłoń.

"No to świetnie.." westchnęła w duchu Leo, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

~~~~
Biedny Torao.. XD
Zbrukany chlebkiem xDD

Jak myślicie - co Law chce zrobić Sarze? Piszcie swe przemyślenia i nie zapomnijcie o gwiazdeńce :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top