Rozdział 33

Ostrzeżenie: przed przeczytaniem wysłuchaj piosenki ;)

L.
Leo nie przysłuchiwała się specjalnie słowom piosenki. Tylko od czasu do czasu słyszała śmiech Zoro. No cóż, widocznie będzie zabawnie...

S.
Brook zaczął grać, podśpiewując do tego słowa refrenu. Akurat to nie było trudne, ale Sara była pod wrażeniem, że szkielet tak naprawdę zapamiętał większość zwrotek.

- Nie umieraj, nie umieraj, nie umieraj, dżdżownico! - zaczął muzyk. Dziewczyna do niego dołączyła. Nawet za bardzo nie przejmowała się faktem, że nie umie śpiewać. Tej piosenki zwyczajnie nie dało się nie śpiewać. Nawet Zoro dołączył.

Zabawa rozpoczęła się dopiero wtedy, kiedy przeszli do zwrotki. Sara z zainteresowaniem przyglądała się twarzom pozostałych, wypuszczając ze swojego gardła słowa pierwszej zwrotki...

- Leci bocian, ponad lasem, wymachuje swym...

L.
Leo dosłownie zdębiała. Czy to aby na pewno.. Piosenka na ognisko.?

Nie znała tekstu, jednak wraz z załogą zaczęła się kołysać.

Po jakimś czasie śpiewania, wszyscy znali refren, przy którym robiło się bardzo wesoło. Ich głosy niosły się echem po okolicy. Leo dawno nie bawiła się tak dobrze.

Trafalgar przyglądał się dziewczynie, zastanawiając się czy on też tak wyglądał - wesoły i roześmiany. Bo jeśli tak, to chyba nie było z nim za dobrze.

S.
Miny załogi były bezcenne. Sara nie mogła powstrzymać uśmiechu, który wypłynął jej na usta. Mimo to, śpiewała dalej, coraz bardziej się wkręcając. Atmosfera robiła się coraz bardziej rozluźniona, kiedy przerzucali się na kolejne piosenki i znikały coraz większe ilości alkoholu.

Dziewczyna raczej unikała procentów, więc trzymała w jednej ręce butelkę coli, którą dostała od Frankiego. Plecami oparła się o Zoro, który z kolei wybrał sake. Mimo wypitych butelek, nie wydawał się być pijany. Ale w końcu to był Zoro, niczego innego nie można się było po nim spodziewać.

Natomiast inni członkowie załogi wyglądali na coraz mniej kontaktujących...

L.
Leo śpiewała wesoło, już powoli ogarniając zwrotki. Oczywiście, również unikała alkoholu, dlatego ona też trzymała butelkę coli. Nieco gorzej było z Trafalgarem, który już trochę wypił... Kołysał się lekko na boki, z delikatnym, pijackim uśmiechem. Leo nawet trzymała go za ramię, żeby nie wpadł głową w piasek.

S.
Głosy powoli milkły. Coraz więcej ludzi odpadało, udając się do krainy Morfeusza. Jako, że Sara była przyzwyczajona do tego typu imprez, które trwają do wczesnych godzin porannych, nie była ani trochę zmęczona. Więcej, miała ochotę się wykąpać. Tak, pływanie po ciemku było cudownym uczuciem.

Podniosła się płynnym ruchem i skierowała w stronę brzegu.

- Gdzie idziesz? - zapytał Zoro, patrząc za nią.

- Popływać - odparła, starając się nie mówić za głośno. Większość jednak już spałą, więc nie chciała ich budzić... Mogła z tego skorzystać później~

- Idę z tobą - zadeklarował i również wstał.

Dziewczyna pokiwała głową i ruszyła do wody.

L.
Gdy Sara i Zoro ruszyli w stronę wody, a załoga usnęła, Trafalgar stwierdził, że spacer po lesie będzie świetnym pomysłem. Kuetyn...

Leo oczywiście nie mogła zostawić go samego, w końcu był pijany...

- Trafalgar, wracaj. Jeszcze coś ci się stanie. - powiedziała dziewczyna, nieco zatroskana. Bo co jeśli jej smakowite ciasteczko zostanie przez kogoś zjedzone?!

- Nic mi nie będzie. - odparł, nadal kierując się w stronę lasu. Przekroczywszy linię drzew, Leo złapała go za nadgarstek. Ten kretyn nie może po pijanemu łazić w nocy po lesie!

- Trafalgar, wracajmy. - rzekła teraz trochę przerażona. Las spowity ciemnością nie wyglądał zachęcająco. Mimo to, było w nim coś pięknego.

Nagle Law szarpnął Leo, przyciskając ją do drzewa.

S.
Przez chwilę pływali spokojnie wokół statku. Poprawka: Sara pływała spokojnie, dryfując na plecach i wgapiając się w niebo nad sobą, a Zoro mącił wodę tuż obok niej, co jakiś czas posyłając jej uważne spojrzenia, żeby upewnić się, że ta ciągle żyje.

- Możesz przestać? - zapytała, na wpół rozbawiona, na wpół zirytowana, gdy woda ponownie zalała jej twarz.

- Co? - zapytał, a w jego głosie pobrzmiewało autentyczne zdziwienie.

- Rzucać się na wszystkie strony. Przez ciebie muszę się ruszać, żeby wytrzeć twarz z wody.

- Ty się prawie nie ruszasz... - zauważył.

- A ty młócisz tą wodę jak... szczeniaczek, który dopiero uczy się pływać...? - zaproponowała w końcu, z szerokim uśmiechem na twarzy.

- A ty leżysz wyciągnięta jak trup i nie dajesz znaku życia! - odpowiedział, rzucając jej wkurzone spojrzenie. Nawet nie protestował przeciwko nazywaniu go szczeniaczkiem~

- Czyżby ktoś się martwił~?

- Zamknij się!

- Tak jest~ - odparła wciąż uśmiechając się szeroko i zamilkła. A przy okazji całkowicie przestała się ruszać.

Już po chwili usłyszała zirytowane prychnięcie tuż obok siebie.

- Dobra, odzywaj się, jeżeli musisz... - warknął, unosząc się nieco, żeby zerknąć w jej twarz, a przy okazji ochlapał ją. Znowu.

- Mam dość... Wychodzę - oznajmiła, po czym zaczęła płynąć w stronę brzegu. Zoro z zadowoleniem wypisanym na mordce ruszył za nią.

Nie mogła powstrzymać myśli, że gość naprawdę przypominał swoim zachowaniem jej psa... Też co chwila upewniał się, że wszystko w porządku i łaził za nią krok w krok, niemal merdając ogonkiem... Skojarzenie było na tyle słodkie, że zaśmiała się cicho, podnosząc się w wodzie do pasa i zerkając na chłopaka.

- Co? - zapytał, patrząc na nią krzywo.

- Nic~ - odparła i ruszyła w stronę ogniska.

~~~~
Okejsy, po śpiewaniu/dobranocce prawie wszyscy posnęli :3

Co Trafalgar może chcieć zrobić Leo? Swymi przemyśleniami proszę rzucać :D

Pamiętajcie o gwiazdeńce ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top