Rozdział 32

L.
Kiedy inni w końcu ogarnęli w czym rzecz, również napełnili balony wodą i rozpoczęła się wielka bitwa.

Rzucanki trwały nieco ponad godzinę. Po tym czasie wszyscy zgodnie stwierdzili, że dobrym pomysłem będzie przeniesienie się z zabawą na plażę. Sanji udał się do kuchni, by przygotować przekąski, Franky zaczął budować palenisko na plaży. Reszta załogi przebrała się w stroje kąpielowe i zeszli na złoty piasek, by skorzystać z kąpieli słonecznych i morskich.

Trafalgar usiadł na piasku, obserwując wodę i kąpiące się w niej osoby. Sara drażniła się z Zoro, Usopp, Luffy i Chopper, wraz z Brookiem bawili się w bitwę wodną, zaś Leo pływała sama. I oddalała się od brzegu.

Trafalgar rozejrzał się po okolicy. Wcześniej nie zauważył, jak specyficzna była to wyspa. Bujna roślinność przesłaniała wnętrze lasu. Kwiatów było w pobliżu plaży sporo i miały żywe kolory, a w samej puszczy jak na razie zobaczył tylko pająki. Tak jakby zjadły one inne zwierzęta. Ciekawe.

Leo pływała spokojnie, oddalając się nieco od reszty załogi. Ostatnio działo się tak dużo, że potrzebowała chwili samotności, by to sobie przyswoić. A pływanie było idealnym na to sposobem.

S.
Sara odnajdywała zadziwiająco dużo przyjemności w irytowaniu Zoro. Po prostu nie mogła się powstrzymać od rzucania mu różnych, nieco złośliwych uwag typu:"Marimo w swoim naturalnym środowisku", kiedy tylko zobaczyła, jak szermierz wchodzi do wody.

Ten nie pozostawał jej dłużny, wymyślając równie twórcze przytyki... Skończyli, pływając dość spory fragment od brzegu, chlapiąc się i podtapiając nawzajem.

Średnio zwracali uwagę na otoczenie... No, a przynajmniej do czasu, kiedy Sanji zeskoczył na plażę, przynosząc ze sobą różne przekąski i napoje.

- Chodź! Jest ognisko! - zawołała wesoło, kierując się w stronę brzegu.

- Jesteś głodna? - zapytał, płynąc za nią.

- Nie. Ale ognisko! - zaśmiała się, pokazując mu język. Tak bardzo dojrzale...

- Nie rozumiem... - mruknął.

- Daj spokój. Nie mów mi, że nie lubisz ognisk. Jest ogień, zapach dymu, można coś upiec i śpiewać~

Pokręcił głową, wychodząc na ląd. Chyba nie rozumiał zapału dziewczyny, ale nie przeszkadzało mu to. Uśmiechnął się nieznacznie. Właściwie, było to nawet całkiem zabawne...

L.
W pewnym momencie wynurzyła się z wody i usłyszała wołanie Sanjiego:
- Leoo-swaaan~! - odwróciła się w stronę plaży i ujrzała płonące, całkiem spore ognisko. Uśmiechnęła się i zaczęła płynąć w stronę plaży.

Leo szybko dopłynęła do brzegu. Law przyglądał się jej, gdy wychodziła z wody. Zachodzące słońce oświetlało spływającą z niej wodę, tworząc niesamowity widok.

Trafalgar odwrócił wzrok, popijając sake. Ale nie dany był mu teraz spokój. Granatowooka usiadła obok niego, na ręczniku, ochlapując go wodą. Wzdrygnął się.

- Nigdy więcej tak nie rób. - warknął naburmuszony. Dziewczyna założyła bluzkę na strój kąpielowy, po czym wyszczerzyła się wrednie do chirurga.

- Bo co? Ukradniesz mi serce? - dopiero po chwili zdała sobie sprawę z zawartej w tym pytaniu dwuznaczności. Na szczęście Trafalgar to zignorował, pijąc nadal sake.

S.
Usiadła przy ogniu, zgarniając kiełbaskę i umieszczając ją nad płomieniem. Tuż przy niej usadowił się Zoro. Oparła się o niego, uśmiechając się nieznacznie.

Przy okazji obserwowała, jak pozostali również zajmują miejsca wokół ogniska. Gdy jej wzrok padł na Brooka, wpadł jej do głowy kolejny pomysł.

- Hej, Brook! Znasz jakieś fajne piosenki ogniskowe? Takie chryzantemy albo dżdżownicę...? - zapytała niewinnym tonem, posyłają mu niewielki uśmiech.

- Nie, nie kojarzę - przyznał szkielet, spoglądając na nią z zaciekawieniem.

- A... gdybym ci zanuciła melodie, byłbyś w stanie to zagrać? - zapytała z nadzieją. Nut nie znała i istniało małe prawdopodobieństwo, że je sobie nagle przypomni. Do tego nigdy nie grała na gitarze... No dobra, miała takie coś w rękach i trącała struny, ale graniem tego nie mogła nazwać.

- Oczywiście. Yohohoho. - zaśmiał się muzyk, siadając obok niej, aby spróbować odtworzyć melodię.

L.
Obserwowała próby Brooka i Sary, wygrzewając się przy ognisku. Mimo letniego klimatu wyspy, wieczór był chłodny. W końcu jednak sama zaczęła piec kiełbaskę nad ogniskiem. Reszta załogi robiła w sumie to samo. Luffy jednak piekł stertę mięsa..

- Zimno ci? - spytał nagle Law. Spojrzała ba niego, nieco zaskoczona.

- Nie. Przy ognisku jest ciepło. - odparła. Ten kiwnął głową.

Wyglądało na to, że zabawa się rozkręca. Gdy Brook i Sara ćwiczyli, reszta śmiała się z najróżniejszych wygłupów Luffyego.

S.
Cieszyła się, że Brook ogarnia muzykę dużo lepiej niż ona. Gdyby nie to, zapewne w życiu nie udałoby się im ogarnąć kilku piosenek po tak krótkim czasie.

Zoro przysłuchiwał się im, śmiejąc się od czasu do czasu z tekstu, który Sara powoli przekazywała muzykowi. Bo akurat ze słowami nigdy nie miała problemów. Dziewczyna uciszała go, ale sama też nie mogła powstrzymać się od cichego śmiechu. Szczególnie, że, tak jak podejrzewała, niewinny tekst „dżdżownicy" podsuwał obu mężczyznom dość ciekawe skojarzenia... Nie, żeby ją to dziwiło, w końcu było to oczywiste i, przede wszystkim, rymowało się.

W końcu szkielet uznał, że może zacząć grać. Zapowiadało się ciekawie~

~~~~
Nah.. Ogniska są spoko :3
A szczególnie takie, gdzie można pośpiewać! :D

Nabrałam ochoty na takie cuś..

Nomć, to jak podobał się rozdział? Piszcie swe uwagi/odczucia w konentach i nie zapominajcie o gwiazdeńkach :33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top