Rozdział 31
L.
Mimo, że był nieprzytomny, obudził się szybko. Uniósł się, rozglądając po gabinecie. Leżał na futonie, Leo na łóżku. Jeszcze spała. Law wstał powoli, czując palący ból w kilku miejscach, ale zignorował go. Chwycił czapkę, leżącą na biurku i wyszedł na pokład.
S.
Sara siedziała na ławeczce przy maszcie, dzięki czemu widziała świetnie wszystko, co działo się na pokładzie. Dzięki czemu dostrzegła też, jak Law wynurza się z gabinetu Choppera. Rzuciła mu pytające spojrzenie. Nie wiedziała tylko, czy powinna raczej pytać o stan Leo, czy o to, czy dostał pozwolenie na podniesienie się.
Chwilowo jednak milczała, wciąż sącząc pyszny napój.
L.
Zauważył Sarę siedzącą pod masztem. Miał do niej podejść? Postanowił jednak oprzeć się o framugę i czekać na przebudzenie Leo. Wkurzało go to, jak bardzo nagle zaczął się o kogoś martwić. To było irytujące uczucie wżerania się w serce, czy tam w mózg. Mimo to postanowił czekać.
Dosłownie piętnaście minut później usłyszał w gabinecie kroki. Odwrócił się, patrząc na Leo. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- Czyżbyś się martwił? - zapytała. Zrobił urażoną minę.
- Niby o co? - spytał.
- No nie wiem, na przykład o mnie? - rzuciła. I trafiła. Zarumienił się lekko.
- Nie wiem o czym mówisz. - mruknął.
- Akurat. - powiedziała sarkastycznie. - Chodź dołączymy do załogi. - stwierdziła i ruszyła na główny pokład.
S.
Zoro przysiadł się do niej, trącając ją w ramię.
- Jak myślisz, co to za skarb? - zapytał.
- Może ciasteczka? Psie na przykład...
- Odwal się w końcu!
- Hmmm... - zamyśliła się. - Nie! - posłała mu szeroki uśmiech i wtedy kątem oka zauważyła, jak drzwi do gabinetu ponownie się otwierają.
- Zaraz ty będziesz mokrym psem - zagroził Zoro.
- Psem? Bardziej kotem... - zamruczała.
- Dlaczego kotem? - zainteresował się.
- Bo jestem jak kot. Lubię spać i mam wszystko gdzieś. - wyjaśniła lekko.
W tym momencie ich uszu dobiegło wołanie z plaży.
- Chyba Luffy wrócił. - zauważył szermierz.
- Nikt inny tak głośno nie krzyczy. - zgodziła się Sara, podnosząc się.
L.
Schodząc na pokład usłyszeli krzyk Luffyego.
- O. Zagubiona owieczka. - mruknęła Leo. - Teraz możemy spokojnie otworzyć skarb. - dodała z lekką ekscytacją. Stanęli na pokładzie, czekając na biegnącego na statek Luffyego.
S.
Jako, że Robin i Brook też już wrócili, teraz na statku był komplet. Sara rozejrzała się z zaciekawieniem. Chciała wiedzieć, co było wewnątrz tej skrzyni. Luffy podszedł do niej i otworzył ją, ukazując zawartość.
L.
Usłyszeli zaskoczony krzyk Luffyego.
- Co to jest?! - wykrzyknął, unosząc w górę kocie uszka. Leo parsknęła śmiechem.
S.
Sara podeszła bliżej, żeby zajrzeć do wnętrza kufra. Cały był wypełniony kocimi uszkami, obróżkami i innymi, równie zabawnymi gadżetami.
- Chyba ktoś się walnął przy przekazywaniu tej legendy - zaśmiała się, wyciągając losowo wybrane uszka.
- Najwyraźniej panowanie nad zwierzętami... Nie powinno być odbierane dosłownie.
L.
Śmiała się, szczerze rozbawiona tą sytuacją. Stojący obok Trafalgar wyglądał tak, jakby dostał chleb na święta.
- Do czego to jest..? - zapytał niepewnie chirurg, biorąc do ręki czarną obróżkę. Która pasowałaby na niego, jak zauważyła Leo.
- Do.. - wzięła od niego przedmiot. - ..tego. - dokończyła z uśmiechem, zakładając mu obróżkę. Zrobił skwaszoną minę. Dziewczyna sięgnęła jeszcze po smycz i czarne uszka. Zapięła smycz na obroży i założyła mężczyźnie uszka.
- Zabierz to. - burknął, chcąc zdjąć bibeloty. Ale Leo złapała za sznurek i zaczęła delikatnie ciągnąć. Śmiała się wesoło.
- Hej! - krzyknął ze złością i odpiął obróżkę, zapinając ją dziewczynie.
S.
Sara uśmiechnęła się złośliwie, obracając się do Zoro. Ten najwyraźniej domyślił się, co jej chodzi po głowie, więc zmierzył ją ostrzegawczym spojrzeniem. Ta nie przejęła się zbytnio, rzucając się w jego stronę. Niezauważenie, drugą, zapasową parę uszek schowała za plecami.
Przez chwilę mocowała się, usiłując założyć to na głowę szermierza, ale ten chwycił ją za nadgarstek i odebrał przedmiot, wciskając jej na głowę.
- Sama twierdziłaś, że jesteś jak kot. - przypomniał, zaczynając się uśmiechać.
- Tak. A ty jak szczeniaczek~ - odparła, szybko wyciągając schowaną parę i wsuwając ją między włosy Roronoy. Wyszczerzyła się szeroko.
L.
Po chwilowej szamotaninie, Trafalgar w końcu przejął smycz, która teraz zwisała z szyi Leo.
- I co teraz, mała? - zapytał zaczepnie z cynicznym uśmieszkiem.
- Teraz powinieneś założyć mi uszka. Ale ty w nich wystarczająco słodko wyglądasz. - zachichotała. Zbiła go z pantałyku. Uniósł rękę i ściągnął zabawkę.
Zanim postanowił założyć je Leo, ta leżała na pokładzie, zwijając się ze śmiechu.
- Omygy! Zoro! - wykrztusiła. Law spojrzał w stronę zielonowłosego i parsknął.
S.
Zoro zmarszczył brwi i spróbował ściągnąć z głowy ozdobę. Sara pokręciła głową i z nieznacznym uśmiechem na ustach wskazała na pozostałych członków załogi. Najwyraźniej zrozumiał, bo parsknął cicho i pokiwał głową.
Chwilę potem dziewczyna dorwała się jeszcze raz do zawartości kufra i obrała sobie kolejny cel. Tym razem wypadło na Sanjiego... Czystym przypadkiem, oczywiście.
L.
Leo w końcu ogarnęła się, ściągnęła obróżkę i zauważyła Sarę, trzymającą kocie uszka i zbliżającą się do Sanjiego.
Uśmiechnęła się diabolicznie. Czas na kocią transformację!
Leo złapała kilka par i założyła uszka Nami, Usoppowi i sobie. Podeszła do Trafalgara i założyła mu te, które trzymał cały czas w ręce.
- Co ty robisz? - zapytał.
- Zobaczysz. - odparła i skoczyła na Sanjiego, by Sara mogła bez trudu założyć mu uszka.
S.
Kilka chwil później blondyn mrugał zaskoczony, nawet nie próbując ściągnąć swojego nowego elementu garderoby, a Sara przerzuciła się na pozostałych. Już niedługo później nie było osoby, która nie miałaby na sobie uszek. A dziewczyna leżała na pokładzie i nie mogła powstrzymywać kolejnych napadów śmiechu.
L.
Leo, uwieszona Sanjiego, wisiała mu na plecach. Łaskotała go po szyi, również nie wyrabiała ze śmiechu.
- Leo-san ~~ - zaszczerbiotał kucharz i przewrócił się. Leo zdążyła go puścić, za to skończyła na Zoro. Ten jednak z niechęcią zakręcił się wokół, by pozbawić się intruza. Leo zrobiła obrażoną minę i, w ramach zemsty, założyła mu obróżkę. Podeszła do skrzyni, szukając czegoś interesującego.
Trafalgar przyglądał się temu kątem oka. Najpierw poczuł dziwne, irytujące ukłucie w sercu, gdy dziewczyna skoczyła na szermierza. A potem poczuł.. Ulgę? gdy zielonowłosy pozbył się jej.
Co się z nim dzieje?
S.
Grzebiąc w skrzyni, Sara znalazła kolejny ciekawy przedmiot... A nawet kilka. Jednym, szybkim ruchem zgarnęła je i rozejrzała się. Zauważyła Luffiego, więc pokazała mu, żeby szedł za nią. Tak, on się do tego nadawał. Razem pobiegli w kierunku kuchni.
Law kątem oka widział, jak tamte dwójka znika w pomieszczeniu. Poznał już ich na tyle, żeby wiedzieć, że nie mogło z tego wyniknąć nic dobrego. Jednak coś kazało mu pójść za nimi.
- Co robicie? - zapytał z zaskoczeniem, gdy zauważył, jak stoją przy... kranie?
- Tajemnica~ - odparła lekko Sara, posyłając mu uśmiech.
- Będziemy rzucać wodą - dodał natychmiast Luffy.
- Czy ty wiesz, co to jest tajemnica? - dziewczyna z rezygnacją pokręciła głową, ale nie wyglądała na przejętą.
- Jak chcecie rzucać wodą? - Law zmarszczył brwi.
- W sumie... możesz nam pomóc~ - zaśmiała się, po czym zakręciła kran. Podała mu kilka przedmiotów. Były to piłki, rozmiarów grejpfruta, o różnych kolorach. Były dziwnie miękkie.
- Co mam z tym zrobić?
- Rzucać! - odpowiedzieli tamci zgodnie i wybiegli na pokład.
Chwilę później powietrze przeszyły pierwsze pociski... A wszystko, co tylko weszło z nimi w kontakt, natychmiast stawało się mokre. Jedną z pierwszych osób, które oberwały była Leo... Czysty przypadek~
L.
Wzdrygnęła się, gdy zimna woda pociekła po jej plecach. Obejrzała się powoli za siebie. Jednak Sara już nie zwracała na nią uwagi i terroryzowała dalszą część załogi. Zaś Trafalgar przez chwilę przyglądał się Leo, a po chwili dołączył do Sary.
S.
Celowała w każdego po kolei, upewniając się, że wszyscy byli odpowiednio mokrzy. Miała masę zabawy widząc, jak część załogi usiłuje uniknąć jej ataków, po czym zostają złapani przez dwójkę pozostałych współspiskowców.
Nagle wpadła jej do głowy myśl, że to niesprawiedliwe, że tylko ta trójka pozostawała sucha... Obróciła się gwałtownie, rzucając w Lawa, który akurat stał najbliżej. Chwilę później czuła, jak sama zostaje zmoczona... Z dwóch różnych źródeł. Kątem oka widziała, jak Luffy czmycha, chcąc uniknąć zemsty. Dziewczyna wyszczerzyła się, po czym pognała za gumiakiem.
Jak wszyscy, to wszyscy.
~~~~
Śmigus dyngus w środku lata tak bardzo xDD
U mnie ostatnio są upały i taka zabawa przydałaby się każdemu..
Co myślicie o rozdziale? Piszcie konenty i zostawiajcie gwiazdeńky :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top