Rozdział 18

L.
Skończyła oprowadzanie na bibliotece, w której Trafalgar z pewnością najchętniej siedział. Czytał akurat jakąś książkę, Leo zaś siedziała przy oknie. Znowu rozmyślając. Doszła do trzech wniosków:

1. Muszą znaleźć sposób w jaki się tu dostały.


2. Sprawdzić jego wiarygodność.


3. Wrócić do domu.

Najbardziej ciekawił ją pierwszy punkt. Bo przecież nie przeniosły się tutaj ot tak. Musi istnieć coś, a może nawet ktoś, przez co zostały tu "wrzucone". Tylko teraz trzeba to coś (bądź kogoś) znaleźć.

Haha. Łatwo powiedzieć...

- Nie uważasz, że późno się zrobiło? - spytał w pewnym momencie Trafalgar. Dziewczyna spojrzała na położenie słońca na niebie.

- Rzeczywiście. - westchnęła, podnosząc się. Przeciągnęła się, rozciągając odrętwiałe, po długim siedzeniu, mięśnie.

- Idziemy do jadalni? - zapytał.

- Jasne. - odparła i ruszyli w stronę wspomnianego przed chwilą pomieszczenia.

Łaził z nią cały dzień, ale niewiele się o niej dowiedział. Im bardziej go ciekawiła ta dziewczyna tym bardziej chciał pobyć z nią sam. Poznać ją bliżej.

Z jego punktu widzenia, to zabrzmiało dziwnie..

Zastanawiała się, dlaczego Law cały ten wspołnie spędzony czas wydawał się być czymś bardzo zamyślony. Nie chciała jeszcze przyjmować opcji iż to z jej powodu. W przeciwnym razie będzie bardzo załamana. Albo wściekła. Zależy...


S.
Dość szybko zrobiła wszystko, co powinna zrobić rano i już po chwili stała przed drzwiami kuchni, słysząc ze środka dość głośną kłótnię...

„Oho, Zoro spotkał Sanjiego" pomyślała z rozbawieniem, po czym weszła do pomieszczenia. Jej oczom ukazała się scena, która była aż zbyt łatwa do przewidzenia. Dwaj mężczyźni przepychali się, rzucając sobie groźne spojrzenia i coraz dziwniejsze obelgi. Sara pokręciła głową, zastanawiając się, czemu oni zawsze zachowują się jak dzieci w swoim towarzystwie...

- O co znowu poszło? - zapytała obojętnym tonem, siadając przy stole.

- Sara-chan~ Przez tego cholernego glona nie było cię na śniadaniu, zaraz ci coś podam! - wykrzyknął kucharz, patrząc na nią. - Tylko wybiję mu te głupie pomysły z głowy.

- Właściwie, to był mój pomysł. - powiedziała powoli, czując jak złośliwy uśmiech wychodzi jej na twarz. - Ale dobrze wiedzieć, co o nim sądzisz... - zamruczała, widząc, jak blondyn patrzy na nią z zaskoczeniem.

- Przepraszam, Sara-chan! To wcale nie tak, że uważam twój pomysł za głupi!

- Jasne. - wyszczerzyła się, machając na niego ręką. Najwyraźniej był to już koniec ich walki, bo Zoro usiadł obok niej przy stole. - Poza tym, nie przejmuj się, mieliśmy ze sobą jedzenie. Nie byliśmy głodni.

- Naprawdę? - upewnił się.

- Tak. Ale teraz zdążyłam nieco zgłodnieć, więc jakbyś mógł...

- Oczywiście! Za chwilę będzie obiad. - poinformował, a dziewczyna dopiero teraz zauważyła, że kuchenka pracuje, a na gazie stoją jakieś garnki.

- W takim razie poczekam.


L.
Weszli do kuchni zastając w niej Sarę, Zoro i Sanjiego. W powietrzu wisiało jeszcze napięcie, więc najprawdopodobniej doszło tu do kłótni między kucharzem a szermierzem. Leo nieco żałowała, że nie była tego świadkiem. Zachowywali się wówczas tak dziecinnie..

Trafalgar usiadł przy stole, a Leo usadowiła się na tapczanie, znów wpatrując się w notatnik.


S.
Sara była tak zatopiona w myślach, że ledwo zarejestrowała wejście kolejnych osób. Już rano miała pewną koncepcję, ale teraz po kilku godzinach przemyśleń zaczynała ona nabierać pełniejszy obraz. Potrzebowała jeszcze kilku faktów, żeby jakoś potwierdzić swoją tezę... Bądź też ją obalić. Dziewczyna z pewnością nie należała do osób, które nie potrafiły przyznać się do błędu.

- Hej, Law. - odezwała się nagle, orientując się, że lekarz mógłby pomóc jej wyjaśnić kilka kwestii.

-Hmm? - spojrzał na nią, nieco zdziwiony. Nie podejrzewał, że się do niego odezwie, czy też był zdziwiony tym, w jaki sposób go nazwała? Bo nie zauważyła, żeby ktoś na statku nazywał go po imieniu...

- Powiedz mi, tak czysto teoretycznie... Co stałoby się z ciałem ludzkim, gdyby zaczęło się poruszać z przyśpieszeniem... Hmmm... - zastanowiła się chwilę. - No, gdyby osiągnęło prędkość ponad 11 km/s w czasie kilku sekund.

- Cóż... - chirurg wyglądał, jakby chciał zacząć tłumaczyć to naprawdę szczegółowo, ale zorientował się, że są w kuchni, a kilka osób (w tym Sanji i Nami) mordują go wzrokiem, więc się powstrzymał... Co sprawiło nieco zawodu Sarze. - Prawdopodobnie by tego nie przeżył. - powiedział zamiast tego.

- Och, rozumiem... - wymruczała, skreślając w głowie kilka teorii. Nie przejęła się tym zbytnio, wciąż miała ich zdecydowanie za dużo.


L.


Niespecjalnie wiedziała o czym Sara mówi. Pamiętała coś tam z fizyki, ale nie za dużo. Wiedziała jednak, że dziewczyna mówi o sposobie w jaki się tu dostały.

Tylko... Cholerny ścisłowiec...

Leo była humanistą, więc nie pójdzie na coś takiego ot tak.

Przecież nie wszystko trzyma się zasad fizyki.

- Jaki masz pomysł? Według ciebie jak się tutaj dostałyśmy? - zapytała.


S.
- Jeszcze nie wiem. - wzruszyła tylko ramionami. - Chwilowo mam kilka luźnych teorii. Większość z nich jeszcze się do końca nie uformowała. W tej chwili staram się tylko wykluczyć te, które mogę.

- Dlaczego akurat taka prędkość? - zainteresowała się Robin, która też zdążyła już wejść do kuchni.

- Druga prędkość kosmiczna... Dla naszej planety.


L.
No tak. Fizyka. Trzeba być mądrym żeby zrozumieć. A Leo do takich nie należy.

- Ah-a.. - mruknęła, gryząc końcówkę długopisu.

- A jakie są twoje inne pomysły? - zapytała ze szczerą ciekawością.


S.
- Yup. - Sara wyciągnęła z kieszeni kartkę i rozłożyła ją na stole. Wszyscy obecni w pomieszczeniu nachylili się, żeby przyjrzeć się jej gryzmołom.

- W tej chwili rozważam tą opcję. - tu wskazała na wzór zapisany na środku kartki i otoczony kółkiem. - Ewentualnie to. - tym razem przyłożyła palec do otoczonego w ramkę napisu „prawa Murphy'ego".


L.


Nie wiele, a może nawet nic nie zrozumiała z tejże kartki. Wyprostowała się i przez chwilę patrzyła na Sarę, zastanawiając się czy przypadkiem nie stoi przed nią Einstein czy ktoś inny z równie wielkim zasobem inteligencji.

Leo w końcu westchnęła i wróciła na swoje miejsce na tapczanie.


S.
Chopper przyjrzał się wzorowi na środku.

- Tak, to ma sens. Szczególnie, biorąc pod uwagę, w jaki sposób się tu znalazłyście.

- Nie jest to głupia myśl. - przyznał Law, zerkając na dwa pozostałe, niemal równie skomplikowane wzory obok. - Funkcja układu współczulnego nie została jeszcze do końca zbadana.

- Też o tym pomyślałam. - przyznała Sara. - Właśnie dlatego wolałam na razie to zostawić i nie wgłębiać się w to za bardzo. Pozostałych możliwości też jeszcze nie wykluczam... No, może oprócz tej z prędkością. - mrucząc ostatnie zdanie, skreśliła wzór w lewym górnym rogu.


L.


- Co to znaczy? - spytała Leo, mimo wszystko ciekawa tajemniczej teorii ukrytego Einsteina.


S.


- Które? - Sara ledwo podniosła głowę. Ciekawiła ją opinia dwójki lekarzy.

- Może udałoby się pobrać próbkę krwi przy wzmożonej produkcji tych hormonów i wtedy moglibyśmy znaleźć jakieś rozwiązanie. - zaproponował tymczasem Chopper.

- Nie jestem pewien, czy to da jakieś wyniki... - wymamrotał Law, drapiąc się po brodzie.


L.
Nah. Narada lekarska przed operacją.. Zrezygnowana Leo, wstała i wyszła, kierując się w stronę biblioteki. Miała nadzieję, że znajdzie tam jakieś informacje na temat przenoszenia się między Wymiarami. Może i małe szanse, ale lepszy rydz niż nic.

Od razu zagłębiła się w książkach podróżniczych.



~~~
Krótki rozdzialik, ale nadal rozdzialik :3
Ach.. Te skomplikowane teorie..
A wy jakieś macie? No, rzućcie jakimś pomysłem :)
Ładnie prosimy o gwiazdeczki z nieba :33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top