Rozdział 15

S.
- Kiedyś cię złapię! - zagroził Zoro, wykonując kolejną próbę złapania Sary. Ponownie nieudaną.

- Daj spokój, przecież widzisz, że nie dasz rady... - zaśmiała się Sara, wykonując kolejny unik.

Zauważyła, że oddalają się od statku, więc zanurkowała gwałtownie, planując przepłynąć pod szermierzem. Mogła sobie na to pozwolić. Może nie miała ze sobą butli, ale nawet bez niej potrafiła całkiem długo pozostać pod wodą.

Kątem oka zobaczyła żółty błysk gdzieś pod nimi. Przyjrzała się temu zaciekawiona i szybko dotarło do niej, na co patrzy. Jej głowa wystrzeliła ponad powierzchnię.

- Poczekaj chwilę! - rzuciła do Zoro, który już chciał ją łapać.

- O co chodzi? - zmarszczył podejrzliwie brwi.

- Mam ochotę zapukać do kogoś. - rzuciła ze złośliwym uśmiechem na ustach.

- O kim mówisz?

Ta tylko machnęła ręką w dół. Szermierz spojrzał tam i zobaczył to samo co dziewczyna.

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - wydawał się zmartwiony.

- Jasne. Szybko zapukam i mykamy na Sunny. - obiecała, uśmiechając się lekko. - Płyń pierwszy, dogonię cię.

Wzięła dużo powietrza i zanurkowała ponownie. Podpłynęła do żółtej łodzi podwodnej i wyciągnęła swój nóż. Robienie tego dłonią nie byłoby odpowiednio głośne...

Zapukała kilka razy, uśmiechając się, gdy dźwięk potoczył się przez wodę. Podpłynęła jeszcze w pobliże peryskopu i pomachała do niego, po czym szybko wystrzeliła na powierzchnię. Kilka machnięć płetwami później była już przy statku i wspinała się na podłogę w doku Sunny.

L.
Sara przysiadła obok Leo, uśmiechając się dziwnie. Nie chciała drążyć. To pewnie jakiś żart.

- Tam coś wypływa! - krzyknęła Nami wskazując na wynurzającą się żółtą łódź podwodną.

Zaraz... Żółta łódź podwodna..

- Czy to załoga piratów Serca? - zapytała.

- Tak. Ich kapitan to Trafalgar Law. - odpowiedziała Robin.

OBożeoBożeoBożeoBoże...

Wspomniana przed chwilą osoba właśnie wyszła na mostek. Leo aż tu widziała tą białą czapkę...

- Czekaj.. - złapała Sarę za ramię, wgapiona w mężczyznę. - Przegrzały mi się neurony w mózgu... - mruknęła półprzytomnie i bezwładnie wpadła do wody.

S.
- Ups. - mruknęła Sara, w ostatniej chwili podtrzymując ramię drugiej dziewczyny. - Chyba nie chcesz, żeby zobaczył, jak się topisz? On zjadł owoc, nie uratuje cię tak jak Zoro próbował mnie. - mruknęła, ostatnie zdanie dodając na tyle cicho, żeby nikt inny nie mógł tego usłyszeć.

Po chwili uśmiechnęła się, zerkając na nią kątem oka.

- To co, glona zostawiasz w spokoju?

L.
- Ahum.. - mruknęła i znów usiadła obok Sary.

- Zoro jest twój. Łapy precz od chirurga śmierci.. - dodała z rozmarzeniem. Ale po chwili zreflektowała się.

- Zaraz. Co on tu robi? - spytała już całkowicie przytomnie.

S.
- Huhu, naprawdę myślisz, że tak łatwo zapomnę o tamtej scenie w wodzie? - zaśmiała się niezbyt przyjaźnie, po czym skupiła się na drugim pytaniu. - Może usłyszał, jak ktoś puka i postanowił zapytać „kto tam"?

L.
- To nie moja wina. Zoro chciał mnie podtopić. - odparła oburzona. A na drugie zdanie.. Ah. Już rozumiała..

- Zapukałaś w łódź podwodną... Serio? - Leo zaśmiała się nieco.

S.
- Chciałam sprawdzić, czy ktoś otworzy. - wzruszyła ramionami. - Najwidoczniej przewidzieli, że woda mogłaby wlać im się do statku... Szkoda. I mam to gdzieś, kogo to była wina. Tak czy inaczej, ja się zamierzam dobrze bawić. - rzuciła pozornie lekko.

L.
Tak. Sara chciała zemsty. Nah co poradzisz...

- Mniejsza. Musimy teraz ogarnąć co się tam dzieje. - powiedziała Leo. Luffy już kilka razy wydarł się "TORAOOO" więc łódź zbliżyła się do Sunnyego. Kapitan Sercowych wszedł na pokład Lwiątka.

S.
- To co, idziemy na górę? - zapytała, podnosząc się. Płetwy zdążyła już ściągnąć, więc luźnym krokiem podeszła do drabinki.

Dość szybko znalazły się na pokładzie, gdzie stał już wspomniany wcześniej chirurg. Sara postanowiła, że zabawnie byłoby podrażnić pewną osobę, która szła tuż za nią, więc wyszczerzyła się szeroko i rzuciła głośno, machając przy okazji ręką.

- Hej! Nie wiesz, że jak ktoś puka, to należałoby otworzyć? - zapytała z rozbawieniem w głosie.

L.
Podążyła za nią w górę. Starała się rozluźnić. Przecież i tak nie zna Leo, więc będzie spoko.

Weszły na pokład. Trafalgar stał przy burcie, rozmawiając z szeroko uśmiechniętym Luffym. Reszta załogi wyglądała na nieufną względem przybysza. A potem odezwała się Sara.

Może i odezwała się do Lawa, ale to przecież nie jest typ który będzie się droczył z młodą dziewczyną...

S.
Trafalgar odwrócił się, zerkając na Sarę z niemym pytaniem w oczach. Dopiero po chwili, widząc maskę przy szyi oraz płetwy luźno przerzucone przez ramię, zrozumiał, o co jest pytany.

- Jak już zapukasz, należałoby najpierw poczekać, aż ktoś ci otworzy. - odgryzł się, chociaż wciąż miał poważny głos. „Ciekawy efekt, muszę to zapamiętać" pomyślała Sara, uśmiechając się lekko.

- Prawdopodobnie masz rację. Niestety, nie zadbaliście o powietrze dla swoich gości. - wzruszyła ramionami. Podeszła do rozmawiających i pokiwała głową na przywitanie. - Jestem Sara.

L.
Leo powstrzymała się przed strzeleniem face palma. Już i tak była zarumieniona..

Jak Sara może tak beztrosko się zachowywać? Typowy Polak... Ale nie było w tym nic aż tak złego...

- Torao! Poznaj Leo! - wrzasnął Luffy, obejmując dziewczynę ramieniem i podchodząc do chirurga. Bardzo blisko podchodząc...

- Luffy... - jęknęła ze skargą.

- Ona i Sara są z innego Wymiaru! - wykrzyknął podekscytowany gumiak.

- Skąd wiesz? Może to tajni żołnierze marynarki? - zapytał Trafalgar poważnie. Jego żółte oczy przybrały srogi wyraz.

Otaksował Leokadię wzrokiem. Dziewczyna zadrżała. Była tylko w samym stroju kąpielowym!

- No co ty! Torao! - krzyknął oburzony Luffy.

- Jakie masz dowody na swoją niewinność? - mężczyzna skierował pytanie do Leo.

Cholera, jak dziwnie to zabrzmiało..

- Em.. - mruknęła zmieszana. On stał tak blisko...

S.
Sara przewróciła oczami. Czy ta dziewczyna naprawdę nie potrafi po prostu do niego zagadać?

- A gdzie prawo domniemania niewinności? - zapytała wesoło. - Ja wiem, że do bycia prawnikiem mi dużo brakuję, ale znam swoje prawa! Jednym z podstawowych jest prawo domniemania niewinności, czyli dopóki nie masz dowodów na moją winę, jestem uznawana za niewinną... Chyba, że u was działa to inaczej... Hej, Robin. Masz może jakąś tutejszą konstytucję?

Brązowowłosa odwróciła się do archeolog, poważnie się nad całą sprawą zastanawiając. Bo co jak co, ale podstawowe przepisy należało znać. Przynajmniej taką zasadę wyznawała Sara.

L.
CO KURWA

Co ona robiła? Pogarszała sytuację!

- Wybacz, ale nie wiem o czym mówisz. - odparła Robin.

- Co nie zmienia faktu, że jesteście podejrzane. - odparł Law.

- Daj se na luz, gówniany chirurgu, to tylko młode dziewczęta. - rzekł Sanji.

- A tak w ogóle, to słyszałeś kiedyś o czymś takim jak strój do nurkowania? - dodał Franky.

- Właśnie! - poparł go bojowo Chopper. Trafalgar jeszcze przez chwilę uważnie przyglądał się Leo.

- Tsk. Niech wam będzie... - orzekł w końcu i wyprostował się.

- I tak trzymaj, Torao! - wykrzyknął wesoło Luffy. - Sanji! Impreza na cześć Torao!! - załoga zgodziła się z kapitanem. Granatowowłosy stał jeszcze w miejscu, ukradkiem przyglądając się dziewczynie, przed nim stojącej. Było w niej coś, co go ciekawiło.

- Torao! Leo! Chodźcie! - zawołał Monkey.

Granatowooka wpierw poszła się przebrać.

S.
„Stchórzyła" Sara zaśmiała się w myślach i wzruszyła ramionami.

- Ja chyba też się przebiorę. - rzuciła lekko i zawędrowała w kierunku łazienki.

L.
Szybko przebrała się i ruszyła w stronę jadalni. Spotkała tam już wszystkich. Jedyne wolne miejsce było przy Trafalgarze. Usiadła tam, starając się zachować powagę. Załoga swobodnie rozmawiała, zaś Law siedział jakby naburmuszony. Powoli przeżuwał onigiri z zabójczym wzrokiem.

"Zabójczo pięknym.." pomyślała Leo i poczuła jak na jej twarz wyrasta rumieniec. Szybko zajęła się jedzeniem.

~~~
Ta daa! Torufarugaru jest już w grze! :D
Jak podoba się wam rozdział? Piszcie i zostawiajcie gwiazdeczki :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top