Prolog
Siedziałam zamyślona na białym krześle obitym niebieskim materiałem w moim pokoju i patrzyłam nieobecnym wzrokiem przez okno, które miałam przed sobą. Po pewnym czasie, czując już dość mocny ból karku, który był nieprzyzwyczajony do bezruchu, zmieniłam pozę i ponownie zagłębiłam się w książce, która leżała na również białym co, wcześniej wspomniane krzesło, biurku. Kilka stron później przymknęłam zmęczone oczy, następnie wstałam i wyszłam z pokoju. Był on na tyle duży, że pomieścił sporej wielkości regał z książkami w odcieniu ciemnego granatu oraz tego samego koloru kilka szafek, białe łóżko, jasno-niebieski dywan z długim puchatym włosiem i wcześniej wspomniane biurko wraz z fotelem.
Cały dom był zachowany w takiej kolorystyce, która szczerze mówiąc, czasami była dość przytłaczająca. Zeszłam zwinnie po dużych schodach, również wyłożonych jakimś puchatym, niebieskim dywanem, na parter gdzie zastałam moich rodziców, którzy o czymś dyskutowali przy skrawku papieru z jakimiś danymi. Ostatnie dane, nad którymi tak siedzieli, były to kody do nowo powstałego programu ich autorstwa. Byli zaawansowanymi programistami, przez co nie jeden raz ratowali Jeanine Matthews gdy ta nie mogła wymyśleć trafnych kodów.
-Idę do biblioteki.- rzuciłam w ich kierunku jakieś najbardziej realne kłamstwo i wyszłam z domu słysząc jeszcze coś typu "Uważaj na siebie i wróć o w miarę przystępnej porze".
Nie miałam przyjaciół, jedynie "kolegów", z którymi i tak nie utrzymywałam kontaktu, więc to jedyny powód aby wyjść z domu, po tym gdy mój brat zmienił frakcję. Udałam się chodnikami z szarej brukowej, równo ułożonej kostki do wcześniej wspomnianego miejsca, tylko drogą okrążną. Często przytłaczała mnie czystość tego miejsca tak samo idealnie równo przystrzyżona trawa, która była wszędzie. Po spacerze, weszłam do bardzo znanego mi miejsca jakim była wypożyczalnia książek niedaleko szkoły. Przywitałam się z recepcjonistką i weszłam dalej w regały przyglądając się książką naukowym. Tym razem zwróciłam uwagę na kilka tomów o systemach komputerowych.
Kilka godzin później po przeczytaniu wszystkich egzemplarzy udałam się do wyjścia, był już wieczór a słońce ledwie widniało nad horyzontem. Wychodząc natrafiłam na znaną mi osobę - liderkę Erudycji.
-Dobry wieczór pani Matthews.- powiedziałam w kierunku kobiety z uśmiechem, który odwzajemniła.
-Dobry wieczór Larysso.- odpowiedziała po czym przystanęła i spytała mnie pogodnie. -Jak tobie poszedł test przynależności, wiesz już jaką frakcję wybierzesz na Ceremonii Wyboru?-
-Test przynależności poszedł bez najmniejszych kłopotów, jednak nie mogę zdradzić co mi wyszło, bo złamałabym zasady.- tym zdaniem wywołałam jeszcze większy uśmiech u blondynki. -Co do ceremonii to zastanawiałam się, jednak nie jestem ostatecznie pewna.- odparłam już z mniejszym zdecydowaniem, bardziej określiłabym to zamyśleniem.
-Cokolwiek wybierzesz, będzie to Twoją decyzją i wszyscy to zaakceptujemy.- odparła zerkając na zegarek. -Wybacz, ale muszę już iść, pozdrów rodziców.
-Oczywiście, miłego dnia życzę.- rzekłam na odchodne i udałam się w kierunku domu, gdyż na ulicach zaczęło się coraz bardziej ściemniać a temperatura powoli spadała.
Rześki, zimny wiatr powiewał między kosmykami moich włosów w odcieniu bardzo jasnego blondu wchodzącego w biel. Sięgały mi one do połowy pleców, na których spoczywała granatowo-czarna kurtka, do której dobrana była biała, koszulowa bluzka i intensywnie niebieskie, sztywne spodnie oraz tego samego koloru trampki. Dość elegancko a zarazem wygodnie, ten styl mi pasował. Nie śpieszyło mi się do domu, bo szczerze mówiąc, mimo wszystko nikt nie zwracał na mnie tam uwagi a tutaj, na świeżym powietrzu mogłam w ciszy pomyśleć. Jutro muszę wybrać, czy zostaję w mojej frakcji, czy przenoszę się do innej, która bardziej mi odpowiada. W teście wyszła mi Erudycja tak jak moje pochodzenie, jednak siedzenie nad książkami przez całe życie i mądrzenie się przed innymi nie jest mi na rękę. Prawość nie pasuje, nie dałabym rady być wystarczająco szczera i otwarta jak oni. Serdeczność odpada od razu, bycie miłym przez cały czas to coś awykonalnego tak jak Altruizm, który rządzi się sztywnymi zasadami, które każą myśleć tylko o innych. Została Nieustraszoność, poczucie wolności, przezwyciężanie swoich strachów i przyjaźń. Chyba już wiem jaką decyzję podejmę..
Po godzinnym spacerze wśród nocnego zaciszu i latarni dających dosyć mocne, białe światło, wróciłam do mieszkania, tam zastałam śpiących na kanapie rodziców. Zamknęłam drzwi dokładnie wstukując w koder polecenie po czym przykryłam dwójkę opiekunów pobliskim, jasnym kocem i udałam się ponownie do swojego pokoju na piętrze. Rzuciłam się na łóżko, oczywiście z niebieską pościelą i patrzyłam na sufit. Co jeżeli jutro stchórzę przed nieznanym i po prostu, z łatwizny wybiorę to co znam? Co jeżeli zadziałam pod zwykłą presją i wybiorę niewłaściwie? Przez właśnie takie pytania nie mogłam usnąć, przeleżałam, bądź przesiedziałam całą noc jedynie myśląc. Udało mi się jedynie zrobić nad ranem krótką, półtora godzinną drzemkę, która na chwilę odcięła mnie od rzeczywistości. Około szóstej wstałam z materacu, poprawiłam pościel, którą dokładnie nakryłam narzutą i zrobiłam szybko porządek w około.
Stanęłam chwilę przed szafą i zastanowiłam się co założyć, jednak szybko zdecydowałam się na wygodne białe buty, ciemno-niebieskie spodnie przypominające w materiale leginsy oraz jasny top, który nakryłam wczorajszą kurtką. Weszłam do łazienki w celu porannej toalety. Wzięłam zimny prysznic, założyłam przygotowane ubrania i rozczesałam włosy, które lekko się w nocy zakręciły, więc lokami opadały mi na plecy. Zeszłam z piętra i zauważyłam pustkę w domu. No tak, nawet jeden raz w życiu nie poświęcą mi chwilę uwagi, tylko ciągle pracują.. Wyszłam z mieszkania zostawiając krótki liścik o treści "Miałam nadzieję, że będziecie ze mną w tej ważnej chwili. Jeszcze nie wiem co wybiorę, ale z góry przepraszam jeśli podejmę złą decyzję. L.".
Po raz, może i ostatni, spojrzałam na budynek, w którym spędziłam całe szesnaście lat życia, odwróciłam się i udałam do pociągu, który miał mnie zawieźć prosto na Ceremonię Wyboru. Moje myśli dalej nie mogły się uspokoić i pomimo wszystkich mych starań byłam nadal zestresowana. Brakowało mi jakiegokolwiek wsparcia. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam na jednym z wolnych miejsc przy oknie.
Gdy dotarłam na miejsce, tuż przed salą gdzie miałam wybrać frakcję w jakiej chcę żyć do końca swoich dni, czułam, że zaraz nie wytrzymam presji jaką odczuwam, jednak w chwilę udało mi się jakkolwiek uspokoić i weszłam do środka. Po lewej stronie znajdowało się białe, prawdopodobnie z marmuru, podwyższenie, na którym stało pięć kremowych mis, natomiast po prawej znajdowały się czarne krzesła podzielone na pięć sektorów z czego udałam się w tamtą stronę na tyły gdzie znalazłam wolne miejsce wśród Erudytów. W tym roku to właśnie oni prowadzili ceremonię.
Usiadłam po raz kolejny bijąc się z myślami i czekałam na rozpoczęcie. Po krótkiej przemowie jaką udzieliła Jeanine, zaczęto wyczytywać nazwiska, oczywiście nie odbyło się bez płaczu zawiedzionych rodziców, bądź reakcji zadowolonej frakcji, do której miał dołączyć dany śmiałek.
-Laryssa Evans.- usłyszałam w pewnym momencie swoje imię na co wstałam i udałam się równym krokiem na podwyższenie. Dostłam nowy nóż od mojej obecnej liderki.
-Wybierz mądrze.- rzekła i uśmiechnęła się w moim kierunku. Powoli przecięłam dłoń i poczułam nieprzyjemny ból połączony z pieczeniem. Ścisnęłam ją w pieść, wzięłam głęboki wdech i przymknęłam oczy. Wystawiłam rękę nad wybraną przeze mnie misę i wypuściłam krew z dłoni na rozżarzony węgiel.
-Nieustraszoność!- wypowiedziała Matthews donośnym tonem a z ławek, które zasiadała moja przyszła frakcja, słychać było głośny wiwat. Stojąca przede mną blondynka dodała ciszej gdy zaklejałam ranę i oddawałam ostry przedmiot. -Gratuluję decyzji, uważam, że jest dobra. Pamiętaj, że gdybyś miała problemy możesz się zgłosić do mnie.
-Dziękuję.- odpowiedziałam również cicho ze szczerym uśmiechem po czym udałam się do Nieustraszonych, którzy przywitali mnie z otwartymi ramionami..
~~~~~~~~~
Prolog napisany, co sądzicie? Jak wrażenia? Ja osobiście jestem z niego dumna ;D
~Shiro
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top