"Że niby ja?"
On
Stał wpatrując się w tablice, na której były zawieszone zdjęcia czterech ofiar, rozpisany plan dnia i z kim się spotykały. Nie były w żaden sposób ze sobą powiązane. Nie znały się, nie mieszkały obok siebie, nie chodziły do tych samych szkół. Były sobie obce. Jedyne co je łączyło, to to, że były blondynkami zabitymi przez psychopatycznego seryjnego mordercę, którego nie zdołali schwytać i teraz ma potencjalnie kolejna ofiarę. Takie sprawy były najcięższe. Powodowały ogromną pustkę we wnętrzu policjanta. Każde z nich radziło sobie inaczej z tym co robili. Jay zbyt często angażował się emocjonalnie, a potem cierpiał podwójnie. Teraz starał się zachować obiektywizm, jednak słabo mu szło. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że takie coś może stać się komuś mu bliskiemu. Erin. Stanęła właśnie obok niego również przyglądając się tablicy. Była blondynką, jak ofiary. Co zrobiłby gdyby... nie chciał o tym myśleć. Dopiero co wróciła.
- Co? - zapytała, gdy długo nie przestawił się na nią gapić.
- Nic. - odwrócił wzrok - Zastanawiam się, co siedzi w głowie psychopaty, który robi coś takiego?
- Nie dasz rady zrozumieć. - wyznała smutno - Nie próbuj.
- Masz rację. Tego nie da się zrozumieć. - odpowiedział.
Nagle do swojego gabinetu wszedł sierżant. Nic nie mówiąc zamkną drzwi i złapał za telefon. Spojrzeli na siebie z Erin, dziewczyna wzruszyła ramionami, dając znać, że nie wie co się dzieje. Jay chwilę przyglądał się szefowi. Ewidentnie zdenerwowany rozmawiał z kimś. Czyżby ta wcześniejsza rozmowa nie poszła za dobrze? Kobieta czekająca w pokoju na dole była smutna i roztrzęsiona. Może to coś osobistego?
Zaparzył właśnie kolejną kawę. Czuł jak jego serce wali z nadmiaru kofeiny, ale jego mózg tego potrzebował. Nie mógł myśleć jasno. Z tylu głowy wciąż miał obawy, że ktoś na niego poluje. Tylko po co? Usiadł przy biurku stawiając na nim kubek. Otworzył teczkę z aktami ostatniej ofiary i uważnie czytał.
Żadna z dziewczyn nie przekroczyła dwudziestego piątego roku życia. Wszystkie były studentkami. Może uczelnia to punkt zaczepienia? Podniósł głowę na tablicę, szukając tam tej informacji. Antonio właśnie ją zapisywał. Czyli myślą podobnie. Dalej wertował kartki. Wszystkie były za granicą, w różnych krajach, ale te same linie lotnicze i te same lotnisko je łączyło. Czas podróży podobny. Już miał wstać, aby to dodać do poszlak na tablicy, kiedy z gabinetu jak oparzony wyszedł Voight.
- Pracujecie nad sprawą blond-mordercy?- zapytał bardziej zachrypnięty niż zawsze. To pewnie dlatego, że nawrzeszczał na rozmówcę, a później cisnął słuchawką w biurko.
- Tak, mamy już.... - nie dał dokończyć Antonio.
- Dobrze. Pracujecie dalej. Muszę wyjechać. Dowodzenie przejmuje Jay. - wyznał i ruszył przed siebie, ta wiadomość zaskoczyła nie tylko detektywa, ale wszystkich w biurze. Jay o mało nie zakrztusi się kawą.
- Że co? Że niby ja? - zawołał za Hankiem. Ten zatrzymał się przy schodach.
- Tak ty. - odparł spokojnie.
- Ale... Antonio jest...
- Antonio dopiero do nas wrócił. Ty masz najdłuższy staż. Dowodzisz. - nie czekając na odpowiedź wyszedł z wydziału. Zostawił ich wszystkich w szoku, a w największym Halsteada. Wyglądał jak ryba bez wody. Zerknął na Erin i Antonia. Oboje się uśmiechnęli.
- Gratulacje. - rzuciła siadając na swoim miejscu.
Stał w socjalnym, opierając się o blat patrząc za okno. Nie mógł ogarnąć tego co się stało przed chwilą. Ostatnimi czasy Voight robi wszystko, aby czuł się ważniejszy w zespole, ale myślał, że to tylko okazja do nauczenia się czegoś nowego. Starał się nie wywyższać, w końcu wszyscy byli tam równi, mimo rożnych rang. Nie przypuszczał, że słowa sierżanta sprzed kilkunastu miesięcy dojdą do skutku, nawet czasowego.
- Hej. - Erin weszła do pokoju i zobaczyła jak jej były partner jest zamyślony. Rozbawiona tą sytuacją, podeszła uśmiechając się od ucha do ucha. - Co się dzieje?
- Ty mi powiedz? Ja nie ogarniam tego... - wskazał palcem na biuro i pracujących tam ludzi.
- Voight oddał ci dowództwo. - potwierdziła radośnie.
- Wiem. Słyszałem, wszyscy z resztą słyszeli. Ale to się kupy nie trzyma.
- Dlaczego?
- Dlaczego? - zdziwiony postanowił wyjaśnić jej swoje obiekcje - Jestem w tej jednostce dzięki Antonio. On jest najstarszy stażem nie ja. Poza tym jesteś jeszcze ty? Dlaczego nie wybrał Ciebie?
- Bo dopiero wróciłam. - zaśmiała się - Jay. Powinieneś być zadowolony, że tak Ci ufa. Nawet Al mógłby dowodzić, ale wolał ciebie. To chyba coś znaczy? - bawiło ją jak Halstead jest mało pewny siebie.
- Znaczy? Tylko ja nie wiem co... - zwiesił głowę, w końcu zrozumiał, dlaczego tak bardzo martwiło go przejęcie obowiązków dowodzącego grupą - Kilka miesięcy temu, kiedy miał ciężki czas, chciałem mu pomóc. - zaczął, Lindsey nie zrozumiałą o czym mówi - Powiedział, że nie chce, abym się w to mieszał bo... - zmartwiony zamilkł na chwilę - Powiedział, że ten oddział kiedyś będzie mój. - wyznał. Lindsey przyglądała mu się uważnie, dlaczego go to martwi? - Boję się, że Hank znów się w coś wpakował.
- Jeśli by tak było, to i tak nie masz na to wpływu. - pocieszyła go - A jeśli dał ci dowództwo, to znaczy, że wierzy w Ciebie i ufa, że dasz radę poprowadzić jednostkę lepiej od niego. - poklepała przyjaciela po ramieniu i wyszła. Zostawiony z myślami detektyw wpadł na pomysł.
- Słuchajcie. - stanął na wprost nich, patrzył po zaskoczonych twarzach współpracowników - To dziwne, wierzcie mi czuje się jeszcze bardziej niezręcznie niż wy. Mamy robotę do zrobienia i nie myślmy o niczym innym. Antonio wyłapał, że wszystkie z dziewczyn studiowały, co prawda na innych uczelniach, ale może jest coś, co łączy wszystkie. - zwrócił się do detektywa - Jedź z Kim i sprawdźcie dwie pierwsze. Adam i Erin weźcie dwie pozostałe. Kevin, ja i Al pojedziemy na lotnisko. Dziewczyny niedawno latały z O'Hare za granice. Sprawdzimy to. Do roboty - dodał na koniec z uśmiechem.
- Jay. - zatrzymał go Dawson, gdy reszta była już w drodze do garażu - Wiesz, że jestem z ciebie dumny. - powiedział trzymając przyjaciela za ramie - To dziwne, ale cieszę się, że wybrał ciebie.
- Dziękuję. - odparł zadowolony - Złapmy tego psychola, żeby Hank nie żałował swojej decyzji.
⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯
Next! :D
Jestem na fali XD
Ostatni dziś.
Nie mogłam się powstrzymać XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top