"Pomyłka"

On

Otworzył oczy, zmęczony całonocnym obserwowaniem jakoś typka z Englewood. Pierwszy raz czuł tak beznadziejną nudę, jak w czasie tej obserwacji. Siedział z Alem do trzeciej, później zmienił go Adam. Nim dotarł do domu było dobrze po czwartej. Zahaczył jeszcze o jakiś nocy sklep i musiał zatankować GMC. Czuł jak pada z nóg. Żaden energetyk, czy kawa nie pomagała. Wypił trzecią, a czwarta czekała na jego biurku. Nie był pewny, czy dostał ją od swojej byłej partnerki, czy od szefa. Tak, od Hanka.

Od kilku tygodni zachowywał się wobec niego bardzo dziwnie. Częściej brał go ze sobą na akcje, rozdzielając z Erin. Myślał, że właśnie o to mu chodzi. Po jej powrocie, Voight, chciał uniknąć dziwnej atmosfery i błędów, więc postanowił zrobić rotację. Erin jeździła z Adamem, Alvin z Atwaterem, a Kim z Antonio, który także wrócił po długiej nieobecności. Dawson miał dosyć dominikańskiego słońca i postanowił trochę pomarznąć w Chicago, a Erin... cóż, tej zagadki jeszcze nie rozgryzł.

Jednak to wszystko, co robił sierżant, było podparte innym motywem, którego nie rozumiał. Na dodatek kiedy badali sprawę, często zwracał się ku pomysłom właśnie Jaya, a nie innych. Wyglądało to na faworyzowanie, ale gdy ktoś zna Voighta wie, że to nie leży w jego naturze. Więc i cała reszta zastanawiała się, co zamierza?

Złapał za kubek, odwieszając kurtkę na krzesło. Biuro było puste. Zastanawiał się, gdzie reszta skoro już dziewiąta? Myślami był w swoim łóżku i marzył o piętnastu minutach snu.

- Dzień dobry. - rozległo się za jego plecami. Al siedział jak zwykle cicho przy swoim biurku, gryząc coś, co przypominało suszoną wołowinę.

- Dzień dobry. Wystraszyłeś mnie. - To przywitanie obudziło Jaya do końca. Serce łomotało mu głośniej niż ruch uliczny.

- Nie wiedziałem, że taki strachliwy jesteś. - skwitował z uśmiechem Olinsky.

- Zmęczony jestem, moja czujność jest uśpiona, więc łatwo mnie wystraszyć. - wyjaśnił przekładając dokumenty. Nie był zdziwiony jego dobrą kondycja, mimo braku snu, miał długoletnie doświadczenie jako tajniak. 

- Często ostatnio nie sypiasz. - stwierdził podjeżdżając bliżej, biurka detektywa, na fotelu.

- Mam dużo na głowie. - Tak naprawdę to spał w nocy z jednym otwartym okiem. Był nastawiony na czuwanie, odkąd ktoś wszedł do jego mieszkania. Mimo, iż już nie mieszkał tam, to wciąż czuł niepokój. Nie wiedział co się dzieje i był skołowany.

- Może powinieneś odpuścić i iść na urlop. - zasugerował Olinsky. Jay zerknął na niego. Czuł, że te pytania nie są tylko zwykła rozmową. Czuł się podpuszczany. Czyżby Hank kazał mu wypytać?

- Widziałeś kiedyś mnie na urlopie? - zapytał z dezaprobatą

- Tylko sugeruje. Każdemu się przyda. - wyjaśnił i odjechał na fotelu z powrotem pod swoje biurko.

        Dzień zaczął się dziwnie. Trudy straciła trzy patrole przez panującą grypę i musiała ich teren podzielić na inne patrole. Robiła właśnie dodatkowy grafik, kiedy na komendę wbiegła roztrzęsiony kobieta.

- Gdzie znajdę Hanka Voighta? - zapytał drżącym głosem. Trudy przyjrzała się podejrzliwie kobiecie. Blondynka, w podobnym wieku co sierżanta, brązowe oczy, szczupła. Schludne i drogie ubranie. Wyglądała jakby dopiero co przyjechała do Chicago. Jej płaszcz był pomięty. Wyjęła go pewnie z walizki chwilę przed założeniem. Nie miała czasu przejrzeć się w lustrze.

- Sierżant Voight jeszcze nie dotarł. Jest coś co mogę zrobić nim... - nie dokończyła, bo kobieta się rozpłakała - Ehm... - Trudy nie spodziewała się takiej reakcji. Zazwyczaj ludzie płakali, gdy Hank miał się z nimi spotkać, nie odwrotnie. - Może zaczęła Pani na niego w gabinecie. - wskazała na pokój obok wejścia - Zadzwonię do niego i zorientuje się kiedy będzie. - dodała z czymś na kształt uśmiechu - Kawy? Herbaty? - zapytała, gdy wprowadzała ją do pokoju.

       Zadzwonił telefon, który Jay niespiesznie odebrał, przykładając słuchawkę do ucha. Usłyszał jak sierżant Platt, w odpowiedni tylko dla niej sposób, mówi mu o kolejnym porwaniu. Przyjął wezwanie i pojechał na miejsce.

        Na chodniku leżał but i telefon komórkowy. Technicy robili już zdjęcia i zabezpieczali ślady. Jay z kolejną kawą w ręku podszedł do sierżanta.

- Druga? - zapytał Hank z ironią.

- Piąta. - odparł - Kolejna dziewczyna?

- Tak. - westchnął sierżant widzac jak jego detektyw unika odpowiedzi na proste pytania. - Tym razem mamy jednak znaczącą różnicę. Wokół nich zebrali się inni. - Dziewczynę wciągnął mężczyzna z białego wana, problem w tym, że nie była blondynką.

- Zmienił typ? - Atwater był zdziwiony.

- Na to wygląda. - oznajmił Hank.

- Albo zabrał ją przypadkiem. - Erin szła w ich kierunku - Chodźcie za mną. - rozkazała i wszyscy ruszyli do budynku, na rogu którego została porwana dziewczyna. Weszli na drugie piętro i zobaczyli martwe ciało blond dziewczyny.

- Chyba jednak nie zmienił typu. - Jay widział już kolejną ofiarę w takim stanie. Jako mężczyzna nie potrafił zrozumieć jak można zrobić coś takiego kobiecie. A jako policjant czuł się strasznie nie mogąc złapać tego psychopaty. Brutalnie torturował dziewczyna leżała na ziemi w pozycji embrionalnej.

- Więc dlaczego tamta była brunetką? - Ruzek oglądał właśnie mieszkanie dziewczyny zastanawiając się czy aby na pewno te dwie sprawy się łączą

- Może widziała coś. - oznajmiła Erin - Świadek mówił, że dziewczyna przeszła przez drogę, a później stanęła patrząc w stronę tych drzwi do budynku. Nim się zorientował, widział jak wciągają ją do białej furgonetki i odjeżdżają. - dodała.

- To jest jakis trop. Zbierajmy się. Za godzinę chce mieć wyniki autopsji i wszystkie pozostałe badania. - zarządził zdenerwowany sierżant - Pogońcie patologia i laboratorium. - dodał widząc miny swoich pracowników - Erin, Adam sprawdźcie kamery. Może coś złapały. Antonio, Kim wy bierzecie patologa na siebie. Al i Kevin popytacie w okolicy o tą dziewczynę. - wskazała na martwe ciało - Ja z Jayem pojadę do inspektora. Potrzebujemy więcej środków do złapania tego psychopaty. To czwarta martwa  blondynka, a potencjalnie mamy piąta ofiarę. Nie dopuścimy do kolejnej zbrodni. - zakończył.

Jak przypuszczał sierżant, nie dostali tego czego oczekiwali. Inspektor nie zgodził się na ujawnienie sprawy w mediach. Nie chciał wzbudzać paniki. Mimo, iż Hank także nie lubił takiego rozwiązywania spraw, to wydawało mu się najlepszym wyjściem, wypuścić informacje o seryjnym mordercy. Modus operandi był im znany, mieli nawet częściowy portret, który sporządził świadek pierwszego porwania. Mężczyzna przypominał na zdjęciu Leonardo DiCaprio, ale może to coś pomoże w śledztwie. Inspektor jednak nie wyraził zgody i musieli wciąż działać w cieniu. Zdenerwowani wrócili na komendę. Gdy tylko przystąpili próg Trudy zawołała sierżanta. Jay wchodząc pod schody zobaczy w gabinecie płaczącą kobietę. Przez myśl przeszła mu chęć sprawdzenia co się stało, ale nie miał na to czasu.

- Hank,  ta kobieta wpadła tu jak oparzona i chce się z Tobą widzieć. - Platt była jak zwykle znudzona takimi rzeczami. Wskazała sierżantowi pokój, a ten tylko przytaknął. Wpatrując się w siedzącą tam kobietę, szedł w jej kierunku.

- Hank. - kobieta załkała, gdy tylko przestąpił próg i zamkną drzwi.

- Emilia. Co tutaj robisz? - serce zdarzało mu na widok kobiety.  Nie wiedział jej od dawna. Poza tym jej stan wskazywał, że stało się coś złego.

- Musisz mi pomóc. - wyznał i znów zaczęła płakać. 

⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯⋯

Następny :)

Jak obiecałam :)

Mam nadzieję, że się spodoba :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top