"On tak na Ciebie patrzył"
Wyszedł z biura szefa w nie najlepszym nastroju. Usiadł przy biurku zastanawiając się nad jednym ze zdań, jakie powiedział mu Voight. Ava prawie płakała? Dlaczego? Co takiego zrobił, że poczuła się zraniona? Analizował kilka razy zeszły wieczór i poranek, nic nie przychodziło mu do głowy. Ava była wesoła z rana, później nawet też. Zmieniła się dopiero gdy ruszyli w drogę. Czy to przez to, że się na nią uniósł? Chyba nie, bo potem wybiegł z jak w skowronkach od ojca więc... Już sam się zgubił, co zauważyła Erin. Biuro opustoszało i zostali sami.
- Jay. - usiadła na jego biurku - Co się dzieje?
- Nie wiem. - powiedział z szeroko otwartymi oczami jakby się czegoś bał - Nie mam pojęcia co się tutaj dzieje.
- Ava wyglądała na wściekłą, gdy przyszliście. - oznajmiła, a on jeszcze bardziej zszokowany patrzył na nią - Dlaczego ty ją przywiozłeś?
- Bo była u mnie. - wypalił bez zastanowienia. Spojrzał na twarz Erin, która wyrażała zdziwienie i niesmak. - To nic z tego co myślisz. - zaczął się tłumaczyć
- Zapewne. - wstała i chciała udać się do swojego biurka. W środku ukuło ją w serce.
- Jesteś taka sama jak on. - warknął, a ona się odwróciła czekając na wyjaśnienie - On też mi nie wierzy.
- Dziwisz się? Od samego początku wlepiasz w jego córkę swój wzrok kota ze Shreka. Co ma sobie myśleć?
- Pomagam jej. To tyle. Nic się nie dzieje...
- Voighta i mnie możesz okłamywać, ale sobie tego nie rób. - zabrała kurtkę i wyszła z wydziału. Został sam z całym natłokiem myśli.
Ava weszła właśnie do łazienki, kiedy zadzwonił jej telefon. Pobiegła po niego jakby miał jej uratować życie. Na wyświetlaczu widziało zdjęcie uśmiechniętej kobiety.
- Mama. - krzyknęła do telefonu, dzwoniła do niej kilka razy, ale ta nie odbierała. Ava myślała, że to zły znak. - Dlaczego nie odbierasz?
- Przepraszam kochanie byłam na spotkaniu. Jules dopiero dała mi znać, że kilka razy dzwoniłaś. - wyjaśniła - Czy coś się stało?
- Nie! Po prostu chciałam cię usłyszeć. - powiedziała szybko, ganiąc siebie w duchu, że nie wymyśliła wcześniej lepszej wymówki.
- To miłe. - kobieta rozczuliła się - Jak się trzymasz? - tęskniła za córką, ale skoro uszanowała jej decyzję o pozostaniu w Chicago, nie mogła jej niczego wypomnieć.
- Mamo to dopiero kilka dni. W zasadzie dwa, bo wyszłam później ze szpitala niż zakładałam. - oznajmiła, rozluźniając się
- Jeśli tak postanowił doktor Halstead, znaczy, że to było dla ciebie dobre. - Kobieta ufała Willowi. Poznała wielu lekarzy, ale kompetencja i troska doktora z Chicago Med była czymś czego potrzebowała dla swojej córki i to otrzymała. W dodatku, nie traktował jej jak histeryczki gdy miała obiekcje co do leczenia Avy.
- Tak, może masz racje. - odparła smutno.
- Ava, na pewno wszystko w porządku? Wydajesz się smutna. Czy to przez Hanka?
- Nie, mamo, tata jest świetny, w większości czasu. - odpowiedziała szybko.
- Tata? - kobietę zaskoczyło jak szybko Ava przyswoiła to słowo w stosunku do Voighta.
- Mamo, nie dziw się. Pamiętasz, że zawsze miałam opory przed mówieniem do Damiena tato. Chyba zawsze czułam, że nim nie jest. - wyznała
- Kochanie, wiesz, że chciałam...
- Mamo, nie winię cię! - podskoczyła na łóżku. Dlaczego o tym wspomniała? Czuła się strasznie wywołując w mamie poczucie winy. - Tylko... - już chciała powiedzieć czego dowiedziała się policja Chicago, ale szybko zrozumiała, że nie powinna - ...nie ważne. Dobrze cię słyszeć.
- Ciebie też córeczko. - zaśmiała się do słuchawki - Kochanie, powiedz mi lepiej jak tam sprawy z tym przystojnym detektywem? - Ava wyprostowała się i głośno przełknęła ślinę. Skąd jej mama wiedziała?
- Ale jakie sprawy? - udawała, w jej głosie było słychać panikę.
- Nie powiesz mi, że jeszcze nie uległaś jego urokowi? - Emilia była bardzo rozbawiona. Jej córka, była bardzo wybredna co do chłopaków i często nie zauważała jak bardzo się starają, aby zwróciła na nich uwagę. Myślała, że w sprawie z detektywem nie będzie tak ciężko, skoro sama mówiła, że czuje się dobrze przy nim.
- Nie wiem o czym mówisz. - zarumieniona wypierała się, w dodatku wciąż trapiło ją to jak Jay ją potraktował - On wcale się mną nie interesuje.
- Ava. To, że ty tego nie widzisz, nie znaczy, że on się tobą nie interesuje. - kobieta westchnęła i kontynuowała - Jesteś bardziej podobna do Hanka, niż mogłoby się wydawać.
- Co masz na myśli?
- On też nie dostrzegał miłości jaką go darzyłam. - westchnęła - Ale ty jeszcze masz szansę.
- No nie wiem...
- Kochanie, Jay to dobry facet. Miałam z nim niewiele do czynienia, a skoro już takie mam o nim zdanie, to chyba o czymś świadczy.
- Jay to tylko przyjaciel.
- Przyjaciel? On tak na ciebie patrzył, że raczej nie przyjaźń była mu w głowie. - odparła pewnie. Czuła, że musi zachęcić córkę do zrobienia pierwszego kroku - Nie przegap szansy, jak ja. Sama przekonasz się jak jest, tylko musisz spróbować. - Ava nie była pewna czy jej mama ma rację, czy nie, ale przytaknęła na jej słowa. Nie miała siły dłużej o tym rozmawiać.
Robiła kolację, kiedy do domu wrócił Voight. Nie słyszała go, miała na uszach słuchawki. Uśmiechnął się na widok dziewczyny. Dawno nikt nie zajmował się jego żywieniem. Przeszedł do pokoju, włożył broń do schowka i zamknął. Zadzwonił telefon.
- Halo. - odebrał, po drugiej stronie odezwała się Lindsey - Jeśli chcesz, możesz wpaść. - odpowiedział i rozłączył się. Wrócił do kuchni przywitać się z córką. - Ava. - dotknął jej ramienia, a wtedy dziewczyna podskoczyła.
- Wystraszyłeś mnie. - powiedziała zdejmując słuchawki - Szybko wróciłeś, musisz jeszcze trochę zaczekać.
- Nie martw się, dam radę. Poza tym będziemy mieli gościa na kolacji. - Ava wyprostowała się, miała nadzieję, że to nie Jay.
- Kogo? - zapytała niby nie zainteresowana.
- Erin wpadnie. - zmrużyła oczy zastanawiając się, dlaczego akurat ona? Widziała w domu Hanka kilka jej zdjęć, musiała być dla niego bliska - Coś nie tak? - zapytał widząc jej minę.
- Nie. - odpowiedziała wracając do gotowania - Ta Erin? To jakaś twoja krewna? - wypaliła nagle zaplatając ręce na piersi. Voight rozbawiony jej postawą podszedł do niej, łapiąc za ramiona.
- Wychowałem ją z moją żoną. Wyciągnąłem z dołka, długo była dla mnie jak córka. - wyznał - W zasadzie nadal nią dla mnie jest. - Ava posmutniała. Wiadomość, że jej ojciec, przez cały czas miał córkę, o której nie wiedział, a wychowywał obcą dziewczynę jak córkę, była przytłaczająca. - Hej! - podniósł jej głowę za podbródek - To nie znaczy, że ty znaczysz dla mnie mniej.
- Nakryj do stołu. - powiedziała z uśmiechem - Zaraz będzie gotowe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top