"Nie wiem! Nie pamiętam!"


Siedział w barze, niedaleko szpitala. Przez okno widać było budynek i część parkingu. Widział jak samochody parkują i odjeżdżają. Czekał już dobrą godzinę, ale kobieta miała kawał drogi z hotelu. Gdy weszła, Jay wstał aby się przywitać. Uścisk dłoni i uśmiech kobiety sprawiły, że detektyw poczuł się pewniej. 

- Przepraszam, że ściągnąłem Panią o tej porze. - nad Chicago wciąż świeciło słońce, mimo iż dochodziła dziewiętnasta. Lato zjawiło się wcześnie i dawało popalić tego roku, ale chyba nikt nie narzekał. 

- Nie ma sprawy. I tak miała w planach odwiedzić Avę. - wyznała pogodnie, zamówiła kawę i zwróciła się do detektywa - Chciałeś o czymś porozmawiać, domyślam się, że chodzi o moją córkę. - Kobieta był dziwnie spokojna, pogodna i nie wyglądała jak wtedy, gdy widział ją pierwszy raz. 

- Tak, chciałbym zapytać,... dlaczego wciąż trzymają ją w szpitalu? - dostrzegł zdziwienie na twarzy kobiety. Czuł się dziwnie mówiąc o tym z matką dziewczyny, ale alternatywą był telefon do Voighta. 

- Jay... - kiwnęła głową, aby potwierdzić, czy dobrze zapamiętałą jego imię i upewnić się, że może mówić do niego po imieniu - Czy to nie twój brat leczy Avę? 

- Tak, ale nie może mi niczego powiedzieć, bez zgody rodziny czy pacjenta. - wyjaśnił

- To miło z jego strony. - Kobieta uśmiechnęła się, miała piękny uśmiech, prawie tak piękny jak córka... chociaż tamtego do końca jeszcze nie widział. - Mam mu powiedzieć, że może zdradzić ci stan zdrowia mojej córki?

- Nie! - to pytanie go wystraszyło - Znaczy, nie jest to potrzebne, chciałem tylko wiedzieć czy coś jeszcze jej dolega?

- Lekarze mówią, że to przez te rzeczy, które tamci jej wstrzyknęli. Muszą oczyścić jej organizm. - powiedziała spokojnie, przyglądając się reakcji detektywa, zobaczyła w jego oczach zmartwienie i troskę - Pomagasz mojej córce. 

- Staram się. - odparł - Wiem co przechodzi.

- Też się z tym zmagałeś? 

- Tak, po powrocie z misji. 

- Jesteś wojskowym. - znów na jej twarzy, po kilku minutach konsternacji, zawitał uśmiech - Mój mąż też nim jest. - dodała.

- Gdzie służy? 

- Navy SEAL's. Jest już właściwie emerytem, ale wciąż ciągle o tym mówi. - wyznała rozbawiona.

- Żołnierz do końca życia. - odparł zamyślony. Zastanawiał się, czy może dlatego złapał z dziewczyną kontakt, był podobny jej ojca, a ona to wyczuła. 

- Tak, to prawda. Szkoda, że Ava nigdy nie potrafiła dogadać się z Johnem. - przyznała smutno.

- To dlatego wiedział kim jest święty Jerzy. - to zdanie wyszło z ust detektywa szybciej niż był w stanie zatrzymać je w łowie. Uśmiechnął się przy tym, co nie uszło uwadze Emilie. Kobieta jednak zbyła to dziwne wyznanie.

- Lubisz moją córkę? -  Jay wrócił na ziemię. To podchwytliwe pytanie padło z ust matki dziewczyny, którą często odwiedzał, co miał odpowiedzieć?

- Staram się jej pomóc. - wyjaśnił obracając kubek z kawą

- Jay. - powiedziała dobitnie i zyskała jego atencję - Jestem dobrym obserwatorem, widzę, że to nie tylko odwiedzanie ofiary porwania. - wyjaśniła spokojnie - Ja nie mam nic przeciwko. 

- Źle to pani odbiera, ja tylko... - odruch obronny włączył się u detektywa w kilka sekund. Nie chciał sam dopuścić do siebie, że to mogłoby być cos więcej.

- Spokojnie. Nie powiem nikomu. - Emilie zaśmiała się i wróciła do picia kawy. 


Obudził się z bólem głowy. Nie pamiętał co działo się, po wyjściu z kawiarni. Ostatnie co widział to mamę Avy wsiadającą do taksówki. Potem kompletna pustka. Nim otworzył oczy, czuł że coś jest nie tak. Jego dłoń była mokra, a w powietrzu unosił się dziwny zapach żelaza. Otworzył powoli oczy i z drżącym sercem zeskoczył z łóżka. Był przerażony i nie wiedziała co się dzieje. równolegle z nim leżała dziewczyna. Miała otwarte oczy i twarz wykrzywioną z bólu. Najgorsze w tym wszystkim było to, że miała podcięte gardło. Była na wpół naga, tak jak i Jay. 

Po chwilowym osłupieniu sięgnął na biurko po telefon. Wybrał numer swojego szefa i zadzwonił. Z tyłu głowy miał jedną myśl, sam nie wiedział, dlaczego tam się pojawiła:"Musicie mówić mi prawdę, żebym mógł za was kłamać.". Gdy w słuchawce odezwał się zachrypnięty sierżant, detektyw wydukał tylko adres i prosił o szybki przyjazd. Chciał jej pomóc, sprawdzić puls, ale nie zbliżył się do denatki. Widział już rany z taką ilością krwi i był pewny, że nie żyje.

Kilkanaście minut później, zjawił się w jego drzwiach. O dziwo nie były zamknięte, a Jay wciąż siedział na podłodze. Widok sypialni jego podwładnego sprawił, że Voight zaniemówił nim jeszcze się odezwał. 

- Jay! - po chwili dostrzegł go w rogu pokoju - Co tu się, do jasnej cholery, stało?

- Nie wiem! - Powiedział roztrzęsiony - Nie pamiętam! 

Nie mając wyjścia, Voight zawiadomił resztę wydziału i techników. Jay nie wiedząc co ma ze sobą zrobić, poszedł do kuchni. Chciał zaparzyć kawę, jednak gdy tylko sięgną po czajnik, zobaczył krew na swoich rękach. Szybko włożył ręce pod wodę, jednak Hank wyciągnął jej spod strumienia, nim cała krew zniknęła. 

- Nie możesz tego robić, to dowód. - powiedział widząc przerażenie w oczach podwładnego - Musisz jechać się zbadać! - rozkazał i kazał zawiadomić karetkę. Nią Jay, został odwieziony do szpitala. 

Siedział na izbie przyjęć, ciągle mając przed oczami twarz tamtej dziewczyny. Jak to możliwe, że znalazła się w jego łóżku? Jak w ogóle trafił do domu i dlaczego nic nie pamięta?

- Jay... - doktor Reese, stała w drzwiach z tabletem w dłoni -  Halstead? - spojrzała na pacjenta i rozpoznała brata swojego kolegi po fachu - Detektyw tutaj? Co się stało? 

- W tym rzecz. Nie pamiętam. - odparł - Co mi jest? 

- Badania ogólne wyszły dobrze, ale toksykologia... - zastanawiała się nad tym co ma powiedzieć - Wynika z tego, że pomieszałeś silne leki przeciwbólowe z alkoholem i... kokainą. 

- Słucham? - Ten dzień zaczął się okropnie dla detektywa, a miało być jeszcze gorzej.

- Jay. - w drzwiach stanął Ruzek i Atwater - Musimy pogadać. - to krótkie zdanie sprawiło, że detektyw zaczął sobie wszytko powoli układać.


Siedział w pokoju przesłuchań. Zazwyczaj zajmował krzesło po drugiej stronie, ale wtedy to on wyciągał informację od podejrzanego. Teraz ona sam się nim stał. Wpatrywał się  w swoje odbicie lustra weneckiego. Starał się sobie przypomnieć całą zeszłą noc ale na nic jego wysiłki. Nagle do pokoju wszedł Voight, nabuzowany stanął nad Jayem i wzrokiem ciął go jak piła.

- Co tam się stało? - wrzasnął

- Nie wiem. 

- Kim jest ta dziewczyna?

- Nie wiem.!

- Gdzie ją poznałeś? 

- Nie wiem! 

- Przestań pieprzyć! Twoja kariera, życie i wszystko co masz zawisła właśnie na włosku. Mów mi lepiej, co tam się stało albo....

- Do jasnej cholery!!! Nie wiem co tam się stało! Hank, gdybym pamiętał cokolwiek, powiedziałbym ci! - wybuchł, a Hank tego właśnie potrzebował.

- Wierzę ci! - wyraz twarzy sierżanta był luźny, nie taki jak w każdej innej sytuacji. - Wyciągniemy cię z tego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top