"Ava"
Wyglądała na wystraszoną, gdy wszedł do sali. Zastanawiał się co powiedzieć. Takie momenty były równie trudne, co przekazanie złych informacji. Nie chciał być powodem, dla którego miała by się zestresować, czy przypominać co się jej przydarzyło. Chciał po prostu ją poznać, może nawet bardziej jako człowiek, niż policjant. Czuł do niej szacunek. To co się jej przydarzyło, to co przetrwała, było czym wielkim.
- Cześć. - powiedział cicho powoli zbliżając się do jej łóżka - Nazywam się Jay Halstead, jestem detektywem z posterunku dwudziestego pierwszego. - wyjaśnił z czymś na kształt uśmiechu na twarzy. Dziewczyna kilka razy zamrugała i poprawiła się. Odczuwała lekki dyskomfort przy poruszaniu się. - Chciałbym ci zadać parę pytań, które pomogą nam w postawieniu zarzutów twoim porywaczom.
- Jesteś z policji? - zapytała, jakby nie dosłyszała tego co mówił wcześniej. Jednak nie o to jej chodziło. Wiedziała o swojej przeszłości kilka rzeczy. Po pierwsze, była przysposobionym dzieckiem swojego ojczyma. Po drugie w wieku piętnastu lat, kiedy myślała, że choroba z nią wygra, dowiedziała się kim jest jej biologiczny ojciec. Po trzecie, nie powiedziała prawdy mamie mówiąc, że opuszcza Boston tylko dlatego, że chce zwiedzić Stany. Chciała także odnaleźć ojca, własnie tutaj w Chicago.
- Tak jak mówiłem, detektyw Jay Halstead. - jeszcze raz się przedstawił. Zastanawiał się czy z nią wszystko w porządku?
- O co chciałeś zapytać? - widoczne rozchmurzenie na jej twarzy nie wskazywało na wycofanie, o jakim mówił mu Will, zerknął za siebie. Jego brat także był w szoku, zachowanie dziewczyny diametralnie się zmieniło. Wcześniej nie chciała z nikim rozmawiać, a z Jayem....
- Chodzi o tamten dzień. Czy pamiętasz może całe zdarzenie? - dziewczyna przytaknęła, znów lekko pochmurniejąc.
- Pamiętam, że wracałam do samochodu. - zaczęła opowiadać - Potem zobaczyłam tego blondyna z pistoletem, a potem... - maszyna nad jej głową zapiszczała, skoczyło jej ciśnienie. Will wkroczył do sali.
- Chyba powinieneś pójść, ona nie jest...- nie zdołał dokończyć.
- Dam radę! - powiedziała ze złością. Miała awersje do lekarzy. Twierdziła, że oni zawsze mieli pacjentów za słabeuszy. A ona nie była słaba! - Potem poczułam jak ktoś wciąga mnie do auta i wiąże. - dokończyła.
- Rozpoznasz mężczyzn, którzy to zrobili? - wyjął kartkę z sześcioma zdjęciami podejrzanych. Wśród nich byli także ci dwaj porywacze. Przyglądała się chwilę kartce z twarzami mężczyzn.
- Jednego rozpoznam, ten! - wskazała na blondyna, który przypalał ją papierosami i wstrzykiwał narkotyki - On był od brudnej roboty.
- To znaczy? - zerknęła na szatyna, patrząc mu prosto w oczy wyjaśniła to czego dowiedziała się przed jej uwolnieniem - Czyli to nie było przypadkowe?
- Myślę, że... - zamknęła oczy i nabrała powietrza - Myślę, że to porwanie dotyczyło tylko mnie.
- Wyjaśnisz?
- Przyjechałam tutaj kilka dni przed tym wszystkim. Chciałam znaleźć mojego prawdziwego ojca. - uśmiechnęła się zawstydzona, jednak szybko tego pożałowała, rana na rozciętej wardze dała o sobie znać. - Miałam wrażenie, że ten drugi mówiąc do mnie, wie kim jestem i kim jest mój ojciec. Dlatego stałam się celem. - Zerknęła na obu panów, oboje zdawali się jej nie dawać wiary, przez co i ona zwątpiła. - A może tylko mi się wydawało.
- Nie. - Jay zauważył jej rezygnację, nie chciał jej w żaden sposób smucić - Sprawdzę i ten trop. Dziękuję.
- Czy... czy któryś z nich nie żyje? - zobaczyła zaskoczenie na ich twarzach - Ostatnie co pamiętam to trzy strzały.
- Nie, ale jeden jest poważnie ranny. - detektyw odparł z żalem w głosie.
- Ty do niego strzelałeś?
- Tak. - zastanawiał się, czy to dobrze? Czy dziewczyna ma może coś przeciwko?
- Dziękuję. - pewnie położyła dłoń na jego. Ich spojrzenia znów się spotkały. - Uratowałeś mi życie. - nie wiedział co ma odpowiedzieć. Przytaknął tylko z uśmiechem i pożegnał się. Wyszedł z sali z bratem.
- Co to było? - Will zdawał się być bardzo zaskoczony ostatnią sceną. Znał brata i wiedział jak reagują na niego niektóre kobiety. Ale, żeby dziewczyna po tak traumatycznych przeżyciach, nawiązała kontakt tylko dlatego, że Jay jej się podobał? Nie! To musiało być coś innego. Sam detektyw nie rozumiał dlaczego tak spokojnie rozmawiała z nim, a gdy Will włączył się w rozmowę, zdenerwowała się.
- Mnie pytasz? Ty jesteś lekarzem.
- Nie psychiatrą.
- To może wezwij jakiegoś? - Jay jeszcze ostatni raz zerknął na dziewczynę i pożegnał się z bratem. Miał zamiar pojechać na posterunek i dokończyć papierkową robotę. Jednak przy windzie wpadł na jakąś kobietę i sierżanta. Hank wybiegł za nią, kierując się wprost do jego brata, który stał przy recepcji. Zaskoczony detektyw zawrócił. Voight nawet nie spojrzał na niego, jakby go nie poznał.
- Gdzie ona jest? - Kobieta była roztrzęsiona i płakała, pytała właśnie Willa o konkrety, a ten wskazał jej salę Avy. Kobieta wbiegła tam, z czułością głaszcząc i tuląc dziewczynę szlochała.
- Co to było? - Halsteada stanął obok brata i przyglądał się tej scenie.
- To jej mama. - wyznał Will - Co Hank z nią robi? - Wtedy Jay zrozumiał, że gdzieś już widział tą kobietę. Komenda, pokój przy poczekalni. Chciała się wtedy spotkać z Voightem. Wciąż nie widział rozwiązania zagadki. Co wspólnego miała ta kobieta i Voight?
Hank stał, patrząc jak jego dawna znajoma, tuli swoją córkę po tak długim czasie. Nie przypuszczał, że ten widok poruszy jego serce. Stanął pod drzwiami i czekał, aż obie się uspokoją. Jak tylko dziewczyna zobaczyła matkę, zaczęła płakać. Emocje jakie wylewały się z nich mogłyby zalać całe piętro. W pewnym momencie, dziewczyna podniosła wzrok na sierżanta. Wpatrywała się w niego, jak w święty obrazek, na dodatek lekko się uśmiechając. Czuł, że ona wie, kim jest. Emilia, jej matka, mówiła jej o nim kiedyś. Powinna znać prawdę, ale Voight myślał, czy ten moment jest dobry. Wyszedł z sali w ciszy. Przetarł twarz dłonią i wtedy zauważył braci Halstead. Z rezygnacją podszedł do nich.
- Dziękuję. - powiedział zachrypnięty. Jay kiwał głową, na znak, że nie wie o czym mówi. Chciałby znać prawdę, ale pracował na tyle długo z Hankiem, że wiedział, dopóki sam nie będzie skłonny jej wyznać, na nic pytania. - Jay, spisałeś się.
- Z pomocą zespołu, jak mówiłeś. - odparł, patrzył na zmieszanego sierżanta i nie mógł się powstrzymać - Kim jest ta kobieta? - Sierżant odwrócił się, patrząc jak wspomniana, z troska głaszcze głowę dziewczyny.
- To jest Emilia Burns, moja znajoma z dawnych lat. - nim zaczął drugą część zdania uśmiechną się cicho - A ta dziewczyna to jej córka, Ava Burns. Ava jest... moją córką.
Surprise!!!
a nie zapomniałam, ko_ko_ryczka już dawno wiedziała xd :D Mój doctor Watson. XD
Chciałam jeszcze prosić o ⭐ i komentarze :D Lubię jak podrzucacie mi tam pomysły. :D
Znalazłam taki obrazek ostatnio, pasuje mi wizualnie do prologu gdzie dziewczyna siedzi nad brzegiem jeziora Michigan :) Bardzo ładny!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top