Rozdział 1
Niespodzianka Wika^^ staaawik
Wiem, że chciałaś shota... Ale czy książka nie jest lepsza? xD
Ta książka spodoba się również pikiax bo ty lubisz książki w której leje się krew, prawda?
Miłego czytania życzę wszystkim! ^^
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Weszłam do mieszkania. Przy wejściu zrzuciłam buty, a torebkę rzuciłam gdzieś w kąt salonu. Z rozmachem otworzyłam drzwi łazienki i przejrzałam się w lustrze.
Na lewym policzku widniał dość spory siniak. Z nosa ciekła strużka krwi. Krew na rozciętej wardze była już zaschnięta. Z idealnie zrobionego przed pracą koka nie zostało nic i spokojnie mogłabym robić za strach na wróble. Rude włosy sterczały na wszystkie strony, niektóre przykleiły się do zaschniętej krwi.
Nie chce nawet wiedzieć ile siniaków i ran mam na ciele. Rozebrałam się do bielizny. Wyjęłam apteczkę i zajęłam się opatrywaniem ran. Obmywałam rany wodą utlenioną, przygryzając dolną wargę, byleby nie krzyczeć z bólu. Gdy skończyłam, umyłam włosy, a następnie je wysuszyłam.
Wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę kuchni. Po drodze potknęłam się o szafkę na buty stojącą w przed pokoju. Syknęłam z bólu. To mieszkanie nie jest specjalnie małe, ale do apartamentów to mu daleko. Przed pokój jest tak wąski, że ktoś z nadwagą na pewno by tędy nie przeszedł.
Weszłam do kuchni i z szafki nad ladą wyjęłam leki przeciwbólowe. Połknęłam dwie tabletki. Zawróciłam i weszłam do sypialni. Przebrałam się w piżame i położyłam do łóżka. Zamknęłam oczy, ale nie zasnęłam. Przewróciłam się na plecy i westchnęłam ciężko.
Oni znowu wrócili. Znowu mnie znaleźli. Już trzeci raz zmieniłam miejsce zamieszkania, a oni nadal chcą mnie dopaść. Skąd niby mam wytrzasnąć tyle kasy?! Dziękuję Ci tato, że przez ciebie mam spaprane życie.
Usłyszałam piosenkę ''Fake Love'' od BTS. Ktoś do mnie dzwoni. Niechętnie wygrzebałam się z cieplutkiej pościeli i poszłam do salonu. Schyliłam się po torebkę, w której znajdował się dzwoniący telefon. Skrzywiłam się lekko. Siniaki na brzuchu dają znać. Jednak leki nie działają tak dobrze. Trochę zajmie mi dojście do siebie.
Odebrałam telefon, nie patrząc na wyświetlacz.
- Halo?
- Viki, żyjesz? Gdzie jesteś? Wszystko dobrze? - zasypał mnie pytaniami głos Alex.
No tak. Zapomniałam, że pewnie będzie chciała wyjaśnień po tym wszystkim.
- Tak. W domu. Mam nadzieję. - odpowiedziałam na wszystkie pytania i ruszyłam z powrotem do pokoju.
- Co się tam stało?!
- Ciszej kobieto. - mruknęłam i rzuciłam się na łóżko.
- Co to byli za kolenie? I czemu się z nimi biłaś? Oni mieli broń!
Ekstra. I tak jej nie mogę powiedzieć prawdy. Lepiej dla niej jak wie jak najmniej.
- Chcieli sprzedać narkotyki. - skłamałam. Chociaż w sumie nie odbiegało to daleko od prawdy, bo oni naprawdę byli dilerami.
- Nie mogłaś wezwać ochrony?!
- Mogłam, ale tego nie zrobiłam.
Mogło to by się skończyć naprawdę bardzo źle...
Z telefonu dobiegło mnie ciężkie westchnienie.
- Szef kazał Ci przekazać, że cię zwalnia.
- Domyślam się. Dobranoc, Alex.
Rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź.
W sumie to może lepiej, że mnie tam nie będzie. Koniec z użeraniem się z pijanymi i głośną muzyką.
Tylko co teraz zrobię? Muszę znaleźć nową pracę. I skoro znowu mnie znaleźli, to również zmienić miejsce zamieszkania. Znowu. No i na tym polega całe moje życie. Ciągłym uciekaniu i chowaniu się przed NIMI. Od kiedy tylko skończyłam osiemnaście lat i wyszłam z sierocińca.
Ojciec musiał zostawić te cholerne długi. W jakie on towarzystwo się wplątał?! Musiał zadłużyć się u dilerów. A teraz ja za to wszystko muszę płacić. Mam teraz dwadzieścia dwa lata... Znaczy, że już cztery lata nie dają mi żyć normalnie.
Wtuliłam twarz w poduszkę. Czy ja kiedyś zacznę normalnie żyć?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top