R. 4 Zgodnie z prawdą

poprawiony 

_________________________

Jakiś czas później....

Zastanawiałam się nad propozycją Martin'a, w końcu mogłabym się uwolnić od miasta, w którym mój ojciec zna każdy zakamarek. Jednakże, zgodziłam się i właśnie idę wraz z nim do jego kuzynki Gladis na wigilię. Mimo iż się cykam, to i tak spróbuję się przełamać.

- ile jeszcze będziemy tak iść - spytałam, bo chciałam wiedzieć ile dzieli mnie od mojego "przełamania się" a ten się tylko zaśmiał - a ciebie co znowu śmieszy? Jestem aż taka zabawna? - powiedziałam będąc trochę zdenerwowaną, ale tylko dlatego, że on po raz, nie wiem który śmieje się z mojego powodu.

Martin - nie, to znaczy...aż tak ci się spieszy na tą kolację wigilijną? Nie wiedziałem, że aż tak lubisz takie rzeczy- mówiąc to był lekko rozbawiony, a mnie nie było do śmiechu, w końcu ja nienawidzę świąt, ale postanowiłam się przełamać, a Martin widząc mój wyraz twarzy, od razu zmienił swoje podejście do danej sytuacji

- wiesz...nie tyle, że tak lubię te święto, ale...-przerwałam, bo nie wiedziałam co powiedzieć, nie mogę mu przecież powiedzieć swojego prawdziwego powodu ucieczki, naszego spotkania, i ogólnie tego wszystkiego co mnie spotkało, ale w sumie...dobra raz kozie śmierć - święta, te święta są moimi złymi wspomnieniami jakie były w moim życiu.

Martin pov

Wmurowało mnie. Serio!? Poznałem taką miłą i fajną dziewczynę, a tu się nagle okazuje, że ona nie lubi świąt, znaczy nie powiedziała tego wprost, ale pewnie tak jest, ale...dlaczego? Co stało się w jej życiu, przez co nie lubi świąt? Tyle pytań, zero odpowiedzi. Postanowiłem wypytać o jej przeszłość, ale w taki sposób, aby ją nie spłoszyć, ale to później.

- sory, nie wiedziałem, nic nie wspominałaś, gdybyś mi powiedziała to bym tak nie zareagował, jeszcze raz sory - powiedziałem, będąc trochę przytłoczony, no w końcu, nie zawsze dowiaduje się, że KTOKOLWIEK nie lubi świąt, rzadko spotykam się z takimi przypadkami.

Julka - nic nie szkodzi, przecież każdy mógłby zareagować podobnie jak ty, co nie? - powiedziała uśmiechając się lekko. Jej reakcja wyglądała jakby powiedzenie tego sprawiło jej ulgę...no,przynajmniej tak mi się wydaje.

- dobrze, to tutaj - powiedziałem otwierając bramkę i wchodząc tym samym na moją posesję, ona weszła za mną, ale trochę niepewnie - wchodź, śmiało, nic ci się tu nie stanie - powiedziałem zachęcając ją przy tym, a ona (tym razem) trochę się ośmieliła i weszła

Gladis pov

Patrzyłam przez okno czekając na mojego kuzyna, gdy zobaczyłam Martin'a z jakąś dziewczyną. Zdziwiłam się, bo z jego opowieści wynikało, że jest zwykłym uczniem bez dziewczyny, a tu proszę, odkryłam jego nową cechę, kłamca. Uśmiechnęłam się na tą myśl, idąc do kuchni gdzie przebywali inni domownicy. Jestem Gladis, mam 15 lat i jestem kuzynką Martin'a. Mam krótkie brązowe włosy i brązowe oczy.

W kuchni...

-mamo, mamo! - krzyczałam uradowana podbiegając do mamy, a ta z rozbawieniem i zdziwieniem spojrzała na mnie

- co się stało, że jesteś taka szczęśliwa? - zapytała z niemałym zaciekawieniem.

- no wiesz, Martin przyjechał, ale to nie wszystko...odkryłam jego nową cechę, mianowicie kłamstwo. - mama tylko się uśmiechnęła i powiedziała

- Gladis, dlaczego myślisz, że kłamstwo jest jego nową cechą? - powiedziała trochę zdziwiona, ale uśmiech nie znikał jej z twarzy

-no bo mnie okłamał, bo mówił, że nie ma dziewczyny, a tu nagle okazuje się, że on przyjeżdża z jakąś dziewczyną. - i w tym momencie drzwi uchyliły się, a w ich progu stanął Martin z dziewczyną, którą widziałam przez okno - o, no i widzisz o niej ci właśnie mówiłam, a ty Martin, wiedz, że jesteś notorycznym kłamcą - byłam lekko wkurzona, że mój kuzyn nie był ze mną w pełni szczery, a ten momentalnie zaczął się śmiać, zgłupiałam, bo wiedziałam, że on śmieje się ze mnie, ale dlaczego?

Martin - Gladis, to nie jest moja dziewczyna, dlaczego w ogóle tak pomyślałaś, przecież wiesz, że ja nie mam dziewczyny - powiedział. Był bardzo rozbawiony, a co jest najgorsze, że ja jestem tego powodem.

- to w takim razie, kim ona jest, po co ją tu przyprowadziłeś - powiedziałam, byłam bardzo ciekawa, bo ta dziewczyna wygląda na miłą. 

Julia pov

- to ja może opowiem - zaczęłam Zdziwiłam się, bo przez całą naszą rozmowę siedziała. cicho, a tu nagle zaczęłam mówić, szczerze, nie spodziewałam się - otóż, to było tak...byłam w trakcie ucieczki, ale wpadłam (w tym przypadku) na Martin'a, on nic nie wiedział, nie wiedział o tym, że uciekłam ze swojego własnego domu. Później, kiedy on chciał odprowadzić mnie do mojego "koszmaru" ja odmówiłam, bo właśnie z niego uciekałam. On poszedł, a ja bodajże usiadłam na ławce, później zaatakowała mnie moja przyrodnia siostra Angela, na szczęście on i mój przyjaciel zjawili się, a ona się spłoszyła. Wtem Martin spytał się czy nie chciałabym pójść z nim, jak zgaduje, tutaj. Ja niechętnie, ale się zgodziłam i stąd właśnie się wzięłam, ale powiem jedno, nie jestem jego dziewczyną - opowiedziałam im pokrótce całą swoją historię przybycia do Martin'a. Martin słuchał, słuchał i nie dowierzał, chociaż...był mniej zdziwiony niż, choćby jego kuzynka.

________________________________

Hejka, naklejka...oto nowy rozdział. Kto się spodziewał, że Julka się zgodziła? Więc tak...przez najbliższe kilka dni rozdziały się nie pojawią, ale na pewno to nadrobię, więc...do zobaczenia

<betigra>

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top