Rozdział 22

Usiedliśmy przy stole.(Litery są wybrane przez początkową literkę w imieniu danej postaci.)
Jakby komuś się Nie chciało dopasowywać.
S-Samanta
J- Jake
P.C- Pan Cownwell
D-Daniel
G-Gabriel
A-Angela
K-Katherine

Przez cały czas wydawało  Mi się, że Samanta wpatruje się prosto we mnie. Chociaż może patrzy na Anegele ,w końcu siedzi tuż obok mnie. O nią toczy się walka. Daniel z ojcem szeptali sobie różne rzeczy. Pewnie omawiają strategie rozwowy . Zaś Samanta wraz za swym synem próbowali ich naśladować, jednak wyraz jej twarzy psuł wszystko. Wyglądało to jakby brzydziła się nim. Nie Wiem Jak Tak można, przecież to jej dziecko. Co mógłby zrobić Syn matce, aby w ten sposób patrzyła na niego.
- Zacznijmy, co.- zaproponowała Samanta.
-Dobrze.
- Wybrana wzamian za jej bliskich. Co wy na to? Krótko i szybko.
- Nie mamy pewności, że jesteś w ich posiadaniu.- rzekł P.Cownwell z dociekliwością.
- Przebywają aktualnie w sąsiednim pomieszczeniu.- pomimo tego, że miała złe zamiary wobec Angeli, jej wykwintny język imponouje mi.
- Niech się odezwie.- wyrwałam niespodziewanie. Wszyscy byli zaskoczeni tą reakcją, wpatrywali się we mnie. Najbardziej jednak czułam na sobie wzrok Samanty.
- Jak sobie życzysz.- powiedziała i szeroko się uśmiechnęła.
- Pomóż nam, proszę.-prawie, że krzyknął głos zza drzwi. Był Mi dziwnie znajomy.
- To Jak będzie? Układ?- odezwała się.
- Nie Jestem pewien.- powiedział Daniel.
- Młody Cownwell'u to Nie twoja decyzja. Nie możesz decydować o życiu wybranej. Poznałam twoją opinie, Teraz proszę o decyzje dzisiejszego najważniejszego gościa.
Odruchowo spojrzałam na Angele gdy tylko Samanta skończyła mówić. Miała dziwny uśmiech na twarzy, Nie Wiem Co ją Tak cieszy. Tu właśnie rozgrywa się pogawędka o jej przyszłość.
- Co powiesz ,wybranko?
- Katherine, co ty byś zrobiła?-powiedziała Angela ,jednocześnie odwracając się do mnie.
- Ja...Nie mogę decydować za ciebie.
- Błagam Tylko wyraź swoje zdanie. Jesteśmy przyjaciółkami Kathie, musisz mi pomóc.- rzekła i spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Zmusiła mnie do wyrażenia zdania.
- Więc, gdybym to ja była tobą to...zrobiłabym to. Jest tam ktoś dla ciebie ważny, dla mnie to oczywiste. Nie powinno się zostawiać takich osób, w miejscu które oczywiście bez obrazy dla właścicielki, jest niebezbieczne.
- Rozumiem, w takim przypadku. Jesteśmy ustawieni, prawda?- dopytała Samanta.
- Przecież Angela Nie zadecydowała.-
- Zgadzam się.- oznajmiła moja przyjaciółka.
-Dobrze a więc twoi bliscy czekają tam. Możesz się z nimi pożegnać. Weź ze sobą jakąś osobę, jeśli chcesz.-elegancko powiedziała blond kamerdynerka rodziny ,wskazując jednocześnie drzwi.
- Wybieram ciebie.-odrzekła Angela chwytając mnie za rękę.
Razem wstałyśmy po czym podeszłśmy do drzwi.
Otworzyły się od środka.

Proszę Bardzo oto rozdział ostatnio trudno przychodzą mi te części. Niedługo się to skończy :')
Jutro szkoła :"( Ja Nie chcę!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top