Rozdział 12
Wzięłam więc parę sukni pod rękę i podeszłam do przebieralni. Gabriel patrzył na mnie jakby mu się coś udało szczęśliwy tak jakby wygrał walkę. Nie wiem czemu tak się czuję ale jestem zadowolona. Zaczęłam pośpiesznie się rozbierać i ubierać w pierwszą suknie. Sama nie wiem jak je udźwignęłam w jednej dłoni przecież były ciężkie a ja ich sporo wzięłam mimo to nie odczułam ciężaru. Gab czekał na mnie przed na takim jakby stołku. Wyszłam i zapytałam go.
- Jak ci się podoba ta sukienka?
- Jest trochę za ciemna. Ty emanujesz światłem i do ciebie nie pasuję.
Weszłam z powrotem do przebieralni. Wyszłam z tej sukni i weszłam w następną.
- A ta jak?
- Ta jest piękna tylko czy nie za dużo różu. Wiesz co ja się nie znam, poproszę specjalistkę.
- Nie, zostań potrzebuję tylko ciebie.
- Dobrze zostanę.
Moje słowa przebiły mnie na wylot czuję się jakbym właśnie zrobiła coś źle lub nie właściwie. Nieważne potem pomyślę,teraz ważny jest strój.
Weszłam z powrotem do przebieralni, zostało mi jeszcze dwie suknię. Szybko i zgrabnie ubrałam się w nią. Jest trochę obcisła. Nie wiem czy się nada, jest możliwość, że będę musiała biec za wybraną mimo iż nie wiem jeszcze kim jest ,a oni wszystko zataili.Wyszłam w kolejnej sukience. Bez żadnych pytań. Czekam jedynie na odpowiedź Gabriela.
- Jesteś piękna, wiesz.
- Gabrielu ,proszę mnie nie rumienić.
- Nie mogę bo to prawda myślisz że czemu Daniel cię wybrał. Jesteś piękna i masz dobre intencje wobec każdego.
-Oj przestań. Powiedz jak ta suknia leży,ok.
- Jest dobra choć, tak jak już mówiłem nie pasuję do takich wytwornych przyjęć i ten kolor.
-Dobra to będzie już ostatnia. Zaraz wracam.
- Czekam.
Po raz ostatni weszłam do przebieralni i z powrotem wyszłam.
Widziałam minę Gabriela był zachwycony. Jego buzia aż się otworzyła. Ja tylko się uśmiechałam.
-Mam rozumieć, że bierzemy tę suknie, tak? - Powiedziałam a on tylko kiwnął głową na tak.
Ubrałam się w własne ciuchy i wyszłam. Wraz z Gabrielem podeszliśmy do kasy. Pani kasjerka była bardzo miła i z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Fajnie mieć takiego chłopaka, co?
- To nie jest mój chłopak.
- A to przepraszam. A ta suknia to na to wielkie przyjęcie, prawda?
- Tak,Pani też się wybiera?
- Tak ,kto nie przecież to będzie jedno z najlepszych przyjęć na świecie.
- Skąd Pani wie?
- Taką mam nadzieję.
-Rozumiem, a więc do zobaczenia.
- Nawzajem.
Dojechaliśmy z powrotem do zamku, a tam stało już z 50 osób. Podeszłam więc do jednej z nich i zapytałam.
- O co chodzi z tym tłumem?
- Czekamy aż nas wpuszczą chcemy być pierwsi.
- Ale przyjęcie zaczyna się o 18:00.
- No a jest 16:50 zaraz będą tu tłumy.
- Już tak późno?
- Nom.
- Dobrze ja Cię już pożegnam.
- Oki.
Weszliśmy tylym wejściem? aby nie dopuścić do wemkniecia się nieproszonego gościa. Gabriel doprowadził mnie do mojego pokoju. Stanęliśmy przed moim pokojem.
- Mam pytanie?
- Jakie? - Zapytał Gabriel.
- Czy wiesz jak właściciel ma zamiar zwabić tą wybraną?
- Wiem, ale zakazał mi mówić.
- Czyli on wiedział, że będę chciała wiedzieć.
- Katherino przez ten czas odkąd tu jesteś poznajemy Cię i wiemy jak się zachowasz.
Nic nie odpowiedziałam tylko byłam zła na nich. Czemu to ukrywają.
Kolejny rozdział tego samego dnia. PROSZĘ bardzo moi kochani. Dziś mam wyraźną wene jak dobrze pójdzie to może dziś będzie kolejny. Nie obiecuję więc się nie złościcie na mnie, ok.
Bay bay😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top